Zasoby naturalne powinny być zużywane w taki sposób, by czerpanie natychmiastowych korzyści nie
pociągało za sobą negatywnych skutków dla istot
żywych, ludzi i zwierząt, dziś i jutro

papież Benedykt XVI

czwartek, 21 października 2010

Zaklęty książe zgarnięty z ulicy

Jak wiadomo książęta bywają masowo zaklinani w żaby (no niech będzie że w ropuchy, ale dla dzieci i wierzących w bajki różnica jest znikoma, lub zgoła żadna) .

Nie wiem jakie motywy przyświecały twórcom idei przemieniania pięknych królewiczów w brodawkowate płazy...może byli kryptoekologami, w ten prosty sposób wpływającymi na umysły dzieci by chronić zwierzaki przed wyniszczeniem. A może sami będąc brzydalami, tak starali się wpłynąć na postrzeganie brzydoty przez dziewczęta by te, gdy dorosną nie skąpiły im swych wdzięków?

Na pewno swoistym zaklęciem i uwiecznieniem jest historia sąsiada (znajomego) Karola Linneusza, z którym pierwszy i najsławniejszy systematyk świata przyrody darł przysłowiowe koty. Zatem w przypływie wisielczego humoru, jego nazwiskiem nazwał
ropuchę szarą Bufo bufo
(tautologia tego typu jak Bufo bufo dopuszczalna jest jedynie w nazewnictwie przyrodniczym i to w wyjątkowych przypadkach)




Tego osobnika zgarnąłem z jezdni idąc do pracy, wprawdzie noc już była i ruch stosunkowo niewielki (czyli że nie było permanentnego korka), ale i tak nie wróżyłem mu zbyt długiego czasu cieszenia się ciepłem nagrzanego od słońca asfaltu.
U mnie w kieszeni, odbębnił ze mną całą zmianę, a potem rankiem odbyliśmy prezentowaną tu sesję zdjęciową.




ps. Zważywszy że mamy tu samczyka, powstrzymałem się od pocałunków...nie moja opcja, co ja bym z księciem robił???
Niech sobie Biedroń całuje...
Posted by Picasa

wtorek, 19 października 2010

Zjedzona


Z estetycznego punktu widzenia w badaniu wypluwek nie ma nic atrakcyjnego.
Z poznawczego jednak jest to czynność szalenie pożyteczna. Wystarczy wspomnieć że niektóre gatunki nietoperzy są znane...wyłącznie w postaci wypluwek.

Właśnie poprzez wypluwki, trafiłem do kilku miejsc gniazdowania i pobytu pustułek.
taka mała dygresja, samica wypluwa zaraz za gniazdo, młode do gniazda (potem samica wyrzuca to na zewnątrz) - natomiast samiec w miejscu konsumpcji. Dzięki takim śladom łatwo trafić na jego czatownię.

Tym razem, pod znanym mi gniazdem, napotkałem dokładnie wytrawiony szkielet jaszczurki zwinki.
O czym mi powiedział?
Zwinki nie są specjalnie rzadkim gatunkiem, niemniej jednak w okolicy ich nie widywałem.




Ergo - albo pustułki mają większy rewir niż przyjmowałem, albo jaszczurki zaczynają na ten teren migrować z pobliskich obszarów.
Będę problem monitorował. jak coś ustalę napiszę...
Posted by Picasa

piątek, 15 października 2010

Dżungle Borneo?

Chętnie bym tam, się znalazł, ale się nie znajduję, pewnie dla tego że nie mogę znaleźć pieniędzy by tam się znajdować.
Znalazłem jednak coś innego - znaczy znaleźli to już dość dawno temu
miłośnicy "egzotycznych" ogrodów i zawlekli świństwo do Europy.









Teraz Rdestowiec sachaliński i rdestowiec japoński
krzyżują się tworząc odmiany (Polygonum bohemica).


Zarośla sięgają trzech metrów, są gęste zbite i zajmują coraz to większe połacie terenu, wypierając "rodzime" gatunki jak np nawłoć kanadyjską ;-) .
Występuje zwłaszcza na terenach ruderalnych, niekiedy tworzą zarośla na sporym obszarze.
Te na które natrafiłem obejmują kilkadziesiąt metrów kwadratowych i stale rosną, w przyszłym roku będzie to pewnie już kilkaset metrów a jak skupiska się połączą, bo póki co jest ich tam kilkanaście ale odosobnionych, będziemy mieli hektary rdestowca.

Póki co regularnie obserwuję zarastanie terenu, roślinność zielna, nawet dwuletnia nie ma szans. Nie wiem jak poradzą sobie drzewa i krzewy. Trzmielina za wygraną nie daje, ale ma nacisk tylko z jednej strony, drugą okresowo się przecina.
Myślę że w przyszłym roku będę już mógł napisać o wpływie rdestowca na drzewa, bo nieuchronnie wejdzie on w kolizje z brzozami i jesionami.

Używając maczety, postanowiłem przeciąć się na druga stronę zarośli.
Odcinając wpierw górne części pędu odrzucałem je na bok, co zapobiegało sypaniu się na głowę tego co żyje, i tego co nie żyje i tego co nigdy nie żyło. W Polsce nic mi nie groziło, ale gdybym szedł w tropikach, to diabli wiedzą ile kleszczy i innych krwiopijców bym miał za koszulą.
Potem wycinałem pozostałe odziemne części pędu. Gdy podeschną staja się twarde niczym sklejka i potrafią skaleczyć a nawet przebić miękkie obuwie, robiąc więc ścieżkę trzeba je staranie rozdeptywać.
Przecięcie się przez 50 metrów zarośli rdestowca trwało około 10 minut - 300 metrów na godzinę - tempo opisywane przez Pałkiewicza...

Ale rdestowiec ma też i inne oblicze - bardziej przyjazne - jest rośliną leczniczą

Posted by Picasa

piątek, 8 października 2010

Zagadka Firdlera

Dawno nic nie pisałem.
Było to spowodowane szeregiem czynników:
1 - awaria sprzętu, padła płyta główna i trzeba było sprowadzać zamiennik, bo to już nie nowy komp.
2 - konieczność reinstalacji systemu i wszystkich z tym związanych programów, które gdzieś się złośliwością losu zapodziewały.
3 - pilnymi pracami ogrodniczymi - załatwiłem sobie szmat ziemi do wysypania ogródka, w sam raz pospółka, czyli że nie będę już dreptał po ile. Ale trzeba było te kubiki rozwieźć, rozgarnąć, rozrównać...multum pracy która ciągle trwa.
4 - zagonieniem życiowym.

Twórczo jednak ten czas wykorzystałem na podgonienie lektury i trafiłem na
Madagaskar, okrutny czarodziej
Fiedlera.
To już książka pisana z perspektywy wieku późnego dojrzałego, warsztat pisarski wyborny ale gdzieś się zapodziała ta młodzieńcza gorączka, pozostał zachwyt nad życiem.

Czytając trafiłem na taki akapit

Wprawdzie odkąd robię im zdjęcia, gdzieś się ulotniła moja atawistyczna arachnofobia, niemniej jednak nie poświęcam im tyle czasu ile by wymagało znalezienie odpowiedzi na tę zagadkę.
mamy jednak internet, tu łączy się wiedza milionów ludzi, pasjonatów, znawców, lub tylko co nieco wiedzących amatorów.
zarzuciłem pytanie na forum Arachnea

a oto wątek:
Arges - Sieci nasoszników też bywają połączone (nie w jedną dużą), i ten, który będzie najszybszy lub największy, i odpędzi resztę, ten zgarnia zdobycz. Ważne jest też, gdzie zdobycz wpadnie, im bliżej danego spajdera, tym większa szansa, że to on ją złapie.

Może podobnie jest z Nephiliami.

Platymeris - male pajaki opisane w ksiazce zyjace z napihiliami na 1 sieci to nie potomstwo a dorosle samce ktore zyja z samica na 1 sieci . Pajaczki albo nie wchodzily sobie w droga albo przy duzej zdobyczy zerowaly wspolnie ( jak np wdowy po wyjsciu z kokonu )

Argiope - Wśród krzyżakowatych, a więc pewnie też Nephilidae, zdarza się, że także młode dołączają swoje małe i delikatne sieci do nici pomostowych większych osobników, fakt, czy młody/maly osobnik nie zostanie pożarty zależy zapewne od szczęścia i trochę od ostrożności. Zauważyłem też, że bardzo duże osobniki zupełnie ignorują te bardzo małe.

Myślę że Arkady Fiedler byłby zadowolony z takiego wyjaśnienia sprawy. Myślę tez że jest to obalenie mitu o pająkach jako bezlitosnych samotnikach, pożerających mniejszych przedstawicieli własnego gatunku na równi z inna zdobyczą.

A jak wyglądają Nephile?
A to popatrzcie tu
- na mnie szczególne wrażenie zrobiło zdjęcie Nephila i ptaka który wpadł w jego sieć!