Zasoby naturalne powinny być zużywane w taki sposób, by czerpanie natychmiastowych korzyści nie
pociągało za sobą negatywnych skutków dla istot
żywych, ludzi i zwierząt, dziś i jutro

papież Benedykt XVI

czwartek, 20 listopada 2014

Kątnik domokrążca

Pająki coraz silniej się synantropizują, bo zsynurabinizowały się już dawno (strach się bać, bo następna w kolejce jest... antropomorfizacja ;-) ). Tegoż lata mendia straszyły nas, horrorem we Francji czyli arachnoinwazją wielkich kątników.
Kątniki a zwłaszcza samce faktycznie są spore. Jest ich zresztą kilka gatunków i jak wskazuje choćby nazwa Kątnik domowy (Tegenaria domestica) są z człowiekiem związane od dawna. Jedyny problem w tym że teraz stały się bardziej widoczne, prawdopodobnie w grę wchodzi przyspieszony proces synantropizacji Kątnika olbrzymiego (Tegenaria duellica). Podejrzewam iż gatunek który dawniej krył się przed ludzkim wzrokiem, obecnie stał się na tyle liczny, że podejmuje ryzykowne migracje w celu znalezienia sobie siedzib.
Potrzeb kątniki wielkich nie mają. wystarczy gdzieś w kącie (jak sama nazwa wskazuje) pękniecie, jakaś szczelina, cokolwiek co można zaadaptować na norkę i zrobić tam sieć w kształcie lejka - kątniki to rodzina lejkowcowatych w końcu. generalnie nieszkodliwy, chociaż niekoniecznie wzbudzający zachwyt urodą szczękoczułkowiec. W okolice człowieka zwabia je zarówno duża ilość miejsc "zamieszkania" jak i obfitość łupu, wynikła z naszego sposobu bycia (nie oszukujmy się człowiek i świnie to najbardziej brudzące gatunki na ziemi - tyle że człowiek bardziej).

W Polsce także są rodzajem powszechnym i pospolitym, tyle że rzadko widywanym ze względu na skryty tryb życia. Ale ostatnio i u nas zaczęły nawiedzać domostwa spokojnych obywateli.

Choćby ten.
Zawędrował mi do kuchni (pewnie z ogrodu, przez drzwi od tarasu) i stał ogłupiały nie wiedząc co ma zrobić dalej. Rodzinka też stała i patrzyła nań nie wiedząc co ma zrobić - znaczy najchętniej by go wyrzucili (Marzenka rozdeptała... ale to typowy przejaw kobiecej łagodności). Na to wszystko nadszedł tata, czyli ja. Zobaczyłem, zaskoczyłem, zadziałałem - poszedłem po najważniejszy sprzęt... aparat.  Kątnik w tym czasie dał nura pod ławę kuchenną, nie lubi drań eksponowanych pozycji... na premiera się nie nadaje... ale dalej nie wiedział co ze sobą począć. Tu dopadła go moja migawka, a potem on dopadł migawkę, wbiegając na obiektyw.

Mogłem jak inteligentni Francuzi zadzwonić po straż pożarną, ale wybrałem zwykła, głupią, polską improwizację.  Z gazety szybko utworzyłem coś na kształt koperty, pająk wszedł tam prawie bez konieczności stosowania przymusu bezpośredniego (daleko mi do poczucia obowiązku służbowego charakterystycznego dla policjantów okładających pałami posła Wiplera), a następnie zaniosłem go do... garażu. Na polu szaruga (nie mylić z Jaracką), wiatry, mżawka - no jak tu nie mieć serca dla pająka? A w garażu, temperatura w sam raz, papu pod dostatkiem (zwłaszcza jak "polubi" kuzynów stawonogów z rodziny stonóg). Ja mu nie wróg - chce się synantropić, niech się synantropi - tylko od antropomorfizmu wara!

czwartek, 13 listopada 2014

Duch lasu

Nie znacie Go? Znacie, chyba każdy kto po lesie chodzi go zna... czasem pacnie gałązka po policzku, czasem ostrężyną po łydce przeciągnie, niekiedy mokrą pajęczynę na rozgrzanym karku położy. Ot złośnik taki i ladaco, ale sympatyczny i uczynny. Grzyba pomoże znaleźć, na ścieżkę powrócić, czasami pomoc przyprowadzi.

A ja spotkałem go osobiście - teraz, niedawno, jesienną już porą.
Nie wierzycie?
To popatrzcie sami - bez kitów, żadnej fotomanipulacji, układanek czy kolaży


...

poniedziałek, 3 listopada 2014

Achtung Idioten!!!

Jakiś czas temu za subskrybowałem newsletter Poradnika Ogrodniczego, całkiem przyzwoity serwis, sporo aktualnych porad i przypomnień. Dzięki nim np. róże w naszym ogrodzie mają się dobrze, bo w porę powiadomili o pladze grzybów i o tym jak je przycinać i kiedy okrywać. Ogólnie serwis wart polecenia dla każdego z ogródkiem lub choćby tylko balkonem.

Ostatnio otrzymałem pakiecik reklam a w nim curiozum. Oto ono
 
Zestaw min przeciw zwierzęcych zwany kretołapem 
Działa to w ten sposób, że montuje się kretowi w kretówce petardę z czujnikami, po jakimś czasie kret wraca w to samo miejsce i wtedy zwiera kable, petarda wybucha a zwierzak przenosi się do krainy wiecznego rycia, gdzie pędraki nigdy się nie kończą, a ziemia jest lekka...

Kret to miłe i pożyteczne zwierze, objęte ochroną częściową, czyli w zależności od tego gdzie się pojawi i tak np. w ogrodach, na boiskach czy wałach przeciwpowodziowych już chroniony nie jest. Wały jeszcze rozumiem, aczkolwiek nic nie stoi na przeszkodzie by budować je w sposób "kretoodporny", boiska to także już głównie utwardzona płyta, kryta darnią lub sztuczną nawierzchnią, więc problem w zasadzie rozwiązał się sam. Gorzej z ogrodami.
W ogródkach, czy na działkach kret uznany jest za szkodnika i tępiony bez litości. Ponieważ jednak nie umiem sobie wyobrazić człowieka inteligentnego który nie zdaje sobie sprawy że kret w szkodę nie wchodzi mu na złość tylko wiedziony instynktem, zatem trzeba być idiotą by niewinnego zwierzaka zabijać, skoro wystarczy go przepłoszyć, lub tak urządzić ogród aby mu tam wygodnie nie było i się nie zadomawiał (jak u mnie).

W związku z powyższym wyrażam szczerą nadzieję że przynajmniej kilku idiotów którzy to kupią straci przy okazji montażu lub zabawy palce tudzież oczy, a firma produkująca to draństwo skończy w sądzie z wielomilionowymi odszkodowaniami!