Poczułem się nieco zobligowany, poprzez wkroczenie kobiety na męski teren hard SF i space opery.
Dla tego niniejszym ośmielam się przedstawić taki mikro komiks.
Grodzie wewnątrz kosmolotu zatrzaskiwały się ze stalowym jękiem, oddzielając kosmonautów od tych którzy pozostają. Więzienie, które jednocześnie było jedyną nadzieją na przeżycie w skrajnie niegościnnych warunkach przestrzeni kosmicznej.
Dla tego niniejszym ośmielam się przedstawić taki mikro komiks.
Grodzie wewnątrz kosmolotu zatrzaskiwały się ze stalowym jękiem, oddzielając kosmonautów od tych którzy pozostają. Więzienie, które jednocześnie było jedyną nadzieją na przeżycie w skrajnie niegościnnych warunkach przestrzeni kosmicznej.
Mechanizmy rakiety nośnej powoli rozgrzewały się do ostatecznej próby, powtórki nie będzie, albo zdadzą egzamin albo cała wyprawa legnie w gruzach.
Tysiące godzin spędzone przez projektantów, inżynierów i wykonawców zostało skompresowane do sekund w ciągu których maszyna będzie wykonywała swoją pracę, osiągając moc niewyobrażalna dla zwykłego śmiertelnika poruszającego się małolitrażowym samochodem typu miejskiego.
Start zaplanowano na wczesne godziny wieczorne, rakiety nośne wypluły z siebie tysiące metrów sześciennych gazów, od których zachodzące słońce zmieniło swoją barwę.
Gigantyczne dzieło umysłów i rąk ludzkich podniosło się z ziemi i ciągnąc za sobą pępowinę spalin i smugi kondensacyjnej. Powoli w jęku rozprężającego się odrzutu i paroksyzmach wibrującego metalu, rodziła się era kosmiczna.
Nazajutrz, już tylko szkielet rampy startowej, osmolony ogniem rakiet, patrzył na niebo w które kilkanaście godzin wcześniej wypluł grupkę śmiałków, zamkniętych w stalowym kokonie statku kosmicznego.
Dziś już nikt tak nie pisze, celowo stylizowałem się na lata 50 i 60 ostatniego stulecia ubiegłego millenium - w sumie to były książki na których się wychowałem. Lem, Asimov, Clark...setki pomniejszych.
Że to daleko od natury? Od natury może i owszem, ale za to bardzo blisko natury człowieka.
COR zobacz tu dwa zdjęcia zapory od strony drogi na Teleśnicę
Zdjęcie 1 - w klimacie Aliena.
OdpowiedzUsuńZdjęcie 2 - w klimacie 2001.
Na ostatnim "Pikniku naukowym" w Warszawie, oglądałem lądownik, w którym Hermaszewski powracał na Ziemię.
OdpowiedzUsuńMiejsca w nim było mniej, niż w F126 P:-)))
"Powtórki nie będzie" tak grozą powiało, że aż ciarki przez kark przeszły. Silniki, chłodnice, turbiny, już słyszę trzask zamykanych grodzi. Super.
OdpowiedzUsuńWolę jednak twardą ziemię....
OdpowiedzUsuńRado - w klimacie Aliena, to jest cała moja praca...migające lampki, półmrok, miejscami całkiem ciemno, komputery, sterowniki, korytarze, zakamarki itp.
OdpowiedzUsuńOdyseja...no cóż tam wszystko było sterylnie czyste...
Doc- zapewniam Cię że w przypadku zdjęć 1 i 2 jest JESZCZE mniej miejsca niż w maluchu! to wnętrze...turbiny. Nikt przy zdrowych zmysłach tam nie wchodzi (na postoju oczywiście, bo na ruchu to się nie da, zbyt ciepło i w ogóle ;-) ) - jak widać powyżej mogę być posądzony o wiele ale nie o zdrowe zmysły ;-)
Przemijanie - w przypadku pierwszych lotów ...cóż, powtórek faktycznie nie było.
Poprostu - ja tez "lubię" twardą ziemię, zwłaszcza gdy na nią spadam z obłoków ;-)
Udało się. Z pewnością od strony fotografii jest całkiem spoko :-)
OdpowiedzUsuń