środa, 16 czerwca 2010

Czemu nienawidzę samochodziarzy?- uwaga drastyczne zdjęcia!

Nienawidzę samochodziarzy!

Samochodziarze to egoistyczne nadęte buce, zamknięte w swoich blaszanych trumienkach, mknące w poczuciu posiadania "prywatnej przestrzeni", nie liczący się z nikim i niczym!

Nie znoszę tych gnoi bo uczynili z najpiękniejszych miejsc spacerowych trasy swych przejazdów, wciskają w najurokliwsze zakątki miast swoje śmierdzące puszki i zasłaniają nimi miejsca warte zobaczenia lub sfotografowania.

Rykiem swoich tuningowanych (lub tylko zaniedbanych) silników zagłuszają śpiew ptaków i słowa innych ludzi!

Smrodem spalin ze swoich pojazdów tróją niewinnych ludzi niczym w komorach gazowych, zanieczyszczają pola i ogrody.

Chętnie wybił bym zęby samochodowemu ciulostwu, które wyrzuca przez okna śmieci w czasie jazdy.

Samochodziarze wreszcie to MORDERCY!!!!
Zabijają ludzi i zwierzeta.
(Uwaga drastyczne zdjęcia poniżej, więc jak masz słaby żołądek, lub nerwy to odpuść dalsze przewijanie strony!)

Spacerowałem niedzielnym popołudniem z Aurą, wróciłem z pracy, zjadłem obiad i poszedłem z psem na przechadzkę, ot taka banalną żeby się miała gdzie załatwić.
Nie wiem co nakłoniło mnie zeby iść wzdłuż obwodnicy, pewnie chęć ucieczki od gromady ludzkiej która obległa Górę Św. Marcina jak w każdy słoneczny weekendowy dzień.

Poszliśmy więc w bok, nagle doszedł mnie przykry słodkawy zapach śmierci. W upalnym słońcu i przy braku wiatru, stanowił coś w rodzaju zamkniętej bańki smrodu, krok wstecz i nic nie czuć, krok naprzód i zaczyna mdlić.
Przyśpieszyłem kroku, aby jak najprędzej wyjść z zapowietrzonego terenu, dopiero gdy odór rozkładającego się mięsa osłabł odważyłem się oglądnąć za siebie - w rowie leżało truchło roztrzaskanej przez auto sarenki.


Jakiś rozpędzony debil uderzył, pewnie nocą, w przemykającego tędy zwierzaka - padliny nie posprzątano, więc raczej nikomu nie zgłosił, albo był wypity, albo sądził że potracił psa.
To o tyle dobrze że nie pójdzie do Związku Łowieckiego po odszkodowanie! Czyli że buc będzie musiał pokryć straty z własnej kieszeni - no chyba że był ciężarowcem - wtedy pewnie nic mu się nie stało. Ale osobówka musiała ucierpieć, co zresztą napawa mnie ogromną radością, ach żeby sobie tak drań jeszcze gębę odłamkami szkła poharatał... wiem że to nie chrześcijańskie, ale jakoś nie potrafię im wybaczyć!

Oczywiście wina nie leży tylko po stronie matoła za kierownicą!
Winni są także ci którzy tę drogę projektowali, wykonywali i odbierali!

Ile by to podniosło koszt inwestycji by zrobić pod jezdnią kilka przepustów dla zwierząt?! Ułamek kosztów całej inwestycji? Nie więcej, zważywszy na konieczność zrobienia przepływów dla wody, to raczej w tych samych kosztach!
Ale kolejny raz jakiemuś idiocie zza biurka zabrakło wyobraźni!

9 komentarzy:

  1. Jak jadę na rowerze wpieniają mnie samochodziarze, jak jadę samochodem wpieniają mnie rowerzyści. Wszyscy jesteśmy siebie warci ;))

    W tym konkretnym przypadku winni są oczywiście projektanci. Takie duże zwierze nie ma prawa znaleźć się na drodze szybkiego ruchu! Samochodziarz, nawet miłośnik przyrody, nie ma szans mrugnąć choćby okiem jak mu taka sarna wyskoczy wprost pod koła.

    OdpowiedzUsuń
  2. Projektanci to oczywiste, ale i samochodziarz... nie musi jechać 150 km/h! a teren jest odsłonięty, więc przy mniejszej prędkości spokojnie by wyhamował. Wystarczyło zwolnić.

    Jak jadę samochodem to wpieniają mnie tylko samochodziarze, pieszy i rowerzysta ma zawsze pierwszeństwo, chyba że przepisy mówią inaczej.

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie musi. Choć niektórzy może i muszą pod groźba utraty pracy, odbiorcy...

    Jak Ci rowerzysta zawinie pod koła bo akurat komara na nodze przywalił i go torba z kiełbasą przeważyła, to z pewnością się wpienisz. Mnie cholernie wnerwia nieprzewidywalność rowerzystów, szczególnie tych wioskowych, którzy drogę traktują jak deptak. Albo jazda lewą stroną - to wpienia mnie również, a może zwłaszcza jako rowerzystę. Wąskie pobocze - ja grzeję prawą stroną, baba z siatami lewą. I cholera wie jak się mijać bo baba zaczyna kręcić piruety a na dodatek mija nas ciężarówka z mlekiem :O

    OdpowiedzUsuń
  4. makro

    nie jest do końca tak jak piszesz. Niechlubnie muszę się przyznać, że sam upolowałem dzika. Jechałem podczas bardzo gęstej mgły a ten wyskoczył i dostał na tyle silnie zderzakiem, że padł. Niesty nie zawsze uda się uniknąć kolizji. Bo nikt jej tak naprawdę nie chce. Zwierzak ginie, a samochód często też nie mało ucierpi.

    PS: Wziąłem go. Grzech by się zmarnował gnijąc w rowie ;-) Dziczyzna wyszła pierwsza klasa.

    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. Rado - biorę poprawkę w/g Wernera Heisenberga czyli stosuję w praktyce zasadę nieoznaczoności ;-)

    A tak na serio - patrzę kto jest u siebie! skoro ta baba z zakupami chadza tamtą drogą od dziesięcioleci, od czasu gdy była to zwykła szutrówka a samochód jechał tamtędy raz na trzy dni, to ja jestem tam tylko gościem, tak samo inne pojazdy i naprawdę nie mamy moralnego prawa, zakłócać tym ludziom ich rytmu życia.

    U siebie na Zamenhofa w Tarnowie stawiam samochód w poprzek drogi, tak by inni nie mogli swobodnie się rozpędzać i spokojnie wypuszczam młodego na rowerek, miejscowych rozkład dnia znam i wtedy żaden samochodem już nie jeździ, a obcy nie maja tu czego szukać.

    Dostawcy...skoro źle zaplanowali rozkład dnia itp. - nie oni także nie muszą jeździć 150 km/h - nic mnie nie interesuje że ktoś się bał stracić pracę (strachy na lachy - jak nic innego nie zawali to za to mu głowy nie urwą)i dla tego zwierze lub człowiek stracili życie.

    Crazy - czyli skoro się zatrzymałeś a samochód jeszcze mógł jechać dalej, to nie jechałeś 150 na godzinę. Ale i tak trzeba było uważać. A gdyby to był człowiek?

    "Pilnuj kurwa tego psa" - wywrzeszczał na mnie taki jeden burak z samochodu na Podzamczu, - "bo go rozjadę!
    "a jak to będzie dziecko to go też rozjedziesz" - miałem ochotę rzucić mu jeszcze kilka grubych słów, ale zamiast tego wyjąłem aparat i zrobiłem zdjęcie...szybko zwiewał bojąc się policji - bo to strefa zamieszkania jest i ma uważać na wszystko.

    OdpowiedzUsuń
  6. makro

    No nie jechałem 150. Może z 50. W taką mgłę szybciej po wyboistej drodze się nie da. Człowiek, czyli pieszy powinien być widoczny. Tzn. tyle co mieć na sobie odblaski itd. Zwierzę nie ma tych szans.

    I naprawdę uważałem, ale dzik wbiegł wprost pod koła z lasu obok. Czasami się nie da uniknąć. Ale to była droga przy lesie, nie obwodnica. Mięso zostało zbadane i zjedzone ;-) A skóra...skóra wisi u kumpla nad kominkiem ;-)

    OdpowiedzUsuń
  7. Z dzikiem jest o tyle kiepsko, że on ... nie może się obrócić! żeby się wycofać, musi zatoczyć kółko...czyli włazi prosto pod koła.

    OdpowiedzUsuń
  8. Ja myślę trochę podobnie jak Rado i Crazy, przy czym jeżdżę i rowerem, i samochodem, fakt - częściej tym drugim.
    Wkurza mnie bezmyślność rowerzystów, którym sie wydaje, że sa widoczni nocą, szosą, bez odblasków.

    Za wypadki z udziałem zwierząt winiłabym jednak najbardziej projektantów dróg, albo inaczej - brak przejśc dla zwierząt, bo przy każdej prędkości mozna zwierzęciu zrobić krzywdę, sobie też.

    OdpowiedzUsuń
  9. Generalnie to Ikroopko masz rację - ale diabli mnie biorą na te śmieci i zabite zwierzęta na poboczach - "motokultura" jest czymś zdecydowanie dola mnie obcym, aczkolwiek samochodem też bije setki kilometrów miesięcznie.

    OdpowiedzUsuń