A juści - pomyślałem - pewnie to ta z pomiętą bluzeczką zgubiła...
I hajda po wykrotach dziewoi wypatrywać, lubo chociaż śladów jej przejścia
ślady przejścia owszem były - ale to przeszło stado dwunogich dzików...
I nawołuję - hejże hooo - dziewojooo
Ani słychu ani dychu, tylko żona i dziatki popatrują na mnie jak na czuba, tedy wrócić przyszło, zdjęć zrobić kilka, co by poszukiwań z gołymi rękoma nie rozpoczynać. A w domu okazuje się iże to nie dziewoja hoża w pomiętej acz wciąż dziewiczo białej bluzeczce te korale zgubiła, jeno matka natura sobie je tu niczym klejnoty w szkatułce zielonej trzyma.
Bez koralowy, dziki bez koralowy (Sambucus racemosa L.)
Nader by mi się taka roślinka w ogródku przydała, nie dość że zdobna wielce to jeszcze zjedzenia owoców wywołuje u człowieka wymioty, bóle brzucha i głowy - śmierci niektórym sąsiadom nie życzę, ale takie objawy były by w sam raz ;-), a nóż by się byli poczęstowali?
śliczne te korale
OdpowiedzUsuńNatura wymyśliła najpiękniejsze korale.
OdpowiedzUsuńDobrze, że ja daleko mieszkam ;-)
OdpowiedzUsuńW nalewce to pewnie te korale poszłyby, że hej ;-)
OdpowiedzUsuńPrawdziwe czerwone korale, szkoda że tak ukryte :)
OdpowiedzUsuńHmmm, ci sąsiedzi mnie zadziwili. ;-)
OdpowiedzUsuńEwq - a Ty kochasz wszystkich swoich sąsiadów?
OdpowiedzUsuń