Ale było minęło...
Przedłużająca się zima, skłoniła właściciela terenu (lub złodzieja - bo nie mam pewności) do wycięcia kilkunastoletnich brzóz - brzozą nawet świeżo ściętą mozna spokojnie palić w kominku czy kotle CO, w przypadku innych drzew to bardzo trudne zadanie.
Razem z brzozami wydeptano też nawłocie, wrotycze i inne podobne.Więc schronienie dotąd bezpieczne stało się żałośnie odsłonięte.
Nory rozmieszczone są na planie kolistym, wejść jest co najmniej sześć, niektóre jak widać na zdjęciu wyżej prowadzą w dwie strony równocześnie. Teren zdaje się opuszczony, choć być może lokator tu wróci, gdy tylko nowa roślinność znów zamaskuje teren - człowiek nie wrodzi - bo co miał wyciąć to wyciął i nie ma tu już dlań nic godnego zainteresowania. Przy okazji zostawił po sobie stertę naciętych gałęzi - no przecież "się nie opłaca" nimi zajmować - dla mnie dobrze, może się jakieś ciekawe grzybki pojawią - ale tak ogólnie to kolejny przykład gnojarstwa anie gospodarstwa. Te gałązki porąbane lub rozdrobnione, dostarczyły by jeszcze zamiennika dla co najmniej kubika drewna - tenże oszczędzony kubik został by w lesie czy na polu, nadal rosnąc, czyszcząc powietrze, produkując biomasę, ciesząc oczy, dając schronienie zwierzakom... ale przecież durniowi "się nie opłaca"...
Człowiek - zdolna bestia...
OdpowiedzUsuńSzkoda...
OdpowiedzUsuń