"Wszyscy żyjemy w rynsztoku, ale niektórzy z nas patrzą w gwiazdy" Oscar Wilde.
A na niebie zazwyczaj widzimy gdzieś nad horyzontem Wenus. Nim jej blask rozpłynie się w blasku Słońca, mamy kilkadziesiąt minut pięknych obserwacji.
Swój srebrzysto jasny kolor Wenus zawdzięcza wyjątkowo dużemu albedu (stosunek odbijanego promieniowania słonecznego do absorbowanego) wynoszącemu aż 0,76 (choć bywa że podają też 0.67).
ze strony tylkoastronomia
Kobiety jak wiadomo są z Wenus i biorąc pod uwagę że temperatury sięgają tam 500 stopni, ciśnienie stu atmosfer a z nieba padają deszcze kwasu siarkowego... no, trudno się z tym nie zgodzić, zwłaszcza po iluś tam latach małżeństwa.Uchwycić można też ledwie widocznego Marsa. Mężczyźni są z Marsa. Mars to spokojna, kręcąca się w lekkim oddaleniu (Splendid isolation), planeta, nie targana przez zawieruchy hormonalne, (znaczy atmosferyczne).
Te zmarszczki i czerwonawy kolor to zapewne za sprawą Wenus...;-)
źródło NASA
Jest też wspaniały, dominujący wysokością Jowisz - no w końcu on tu największy. Jowisz powinien być patronem frustratów - no wyobraźcie sobie - być na najlepszej drodze by stać się gwiazdą a skończyć, jako planeta, co prawda największa ale... tylko planeta.
Wrze wewnątrz ale nie zapłonie...
z PR
Tu akurat z Wenus - takie widoki mnie ominęły
linkowane z WP
No i jest oczywiście jeszcze kometa Catalina - kilka stopni na lewo od Wenus - tyle że jej obecność trzeba przyjąć na wiarę, bo gołym okiem jej nie widać - ale ja mam zaufanie do apki SkyPortal. A ona pokazuje że Catalina tam jest.
A tego to i tak moim sprzętem bym nie zobaczył, więc żal jak by mniejszy...
Linkowany z Oriona
No fajnie to wszystko tam jest ale...
Ale tego nie widać!!!!
Co z tego że SkyPortal (wcześniej używałem apki Stellarium ale na moim tablecie nie chce działać), jeśli niebo zakrywają chmury, co z tego że taszczę do pracy na nocną zmianę, aparat i statyw, skoro... i tak NIC nie widać! (a zapowiadali że na południu Polski ma być chłodno ale słonecznie)...
Zatem jedyne co Wam mogę pokazać to zrzuty ekranowe ze Stellarium.
Czwartego grudnia, na niebie była śliczna leliwka (jako Tarnowianin na widok leliwy jestem szczególnie wrażliwy bo to nasz herb od kilkuset lat). Miałem okazję kilkanaście sekund oglądać, ale nie było sensu nawet iść po aparat, zważywszy na prędkość z jaką nadciągał kolejny wał chmur.
Na drugi dzień, z kolei planety i księżyc ustawiły się w jednej linii.
Chmury jednak nawet na sekundę nie odpuszczały.
I co mam sobie Jowisza za patrona obrać?
Ja miałem obserwować ... Noc była nawet klarowna, a potem wyleciało mi to z głowy :/
OdpowiedzUsuńJa już nawet nie sprawdzam, co można by zobaczyć na niebie, właśnie dlatego, by frustratką się nie stać. Taka pochmurna lipa aktualnie, choć raz, na spacerze z psem, pięknego Oriona udało się zobaczyć. A może zimą, zimą prawdziwą będzie lepiej?
OdpowiedzUsuńLubię obserwować, ale w Łodzi już od dawna żadnych gwiazd nie widać, poza moją sąsiadką, też gwiazdą zresztą. To nawet jest pasjonujące, jak dobrze wyceluję, a sąsiadka się nie rusza, to z tych 60 metrów widzę pojedynczy zarost na jej twarzy.
OdpowiedzUsuńWracając na niebo, to faktycznie nie ma nic bardziej pasjonującego jak przy sprzyjających warunkach można pobuszować na innej planecie. Leciutki ruch pokrętłem lunety i przemierzam dziesiątki tysięcy kilometrów ...
Ostatnio usiłuję sfotografować bobry na Warmii. Moim patronem z całą pewnością jest Jowisz:):):) Oczywiście, jak już sfotografuję te bobry, to moim patronem...wciąż będzie... Jowisz:):):)
OdpowiedzUsuńNie znam się na astronomii kompletnie, ale jedno wiem. Nie ma nic fajniejszego, niż położyć się w bezchmurną noc, gdzieś na odludziu i pogapić w niebo, z pełną i świadomą nieświadomością tego, co tam się znajduje.
OdpowiedzUsuńGrzegorzu - bywa, sam nieraz szykowałem się do ,jakiś obserwacji, poszedłem w teren objuczony sprzętem a potem zająłem się czymś innym.
OdpowiedzUsuńEwo - no to u nas z pogoda nieco lepiej, choć tak pięknie Drogi Mlecznej jak z Warmmi i Mazur to w żadnym zakątku Polski (poza Bieszczadami) nie widać.
Andrzeju - syndrom Galileusza ;-) Ale to fakt, astronomia optyczna działa na nas jak mało co.
GŁOsiu - robisz świetne zdjęcia, na bobry się w końcu doczekasz, co innego wieczna chęć nowych osiągnięć, a co innego frustracja z tej racji że są nieosiągalne.
Wojciechu - nawet jeśli bym kilka fajniejszych pomysłów na spędzenie nocy znalazł, to w końcu, gwiazdy i patrzenie na nie, są naszym odwiecznym atawizmem, już nasi przodkowie łowcy zbieracze w nie patrzyli z nabożeństwem a my cywilizowani ludzie... choć umiemy je policzyć, nazwać i naukowo opisać wciąż stajemy przytłoczeni ich obecnością a słowa które wtedy wypowiadamy nie SA ani o gram mądrzejsze niż to co wypowiadali oni.... 100 tysięcy lat temu... jak będzie za następne 100 tysięcy lat?
Ostatnio mało chodzę po dworze jak jest ciemno-zawsze spacerki z psem były okazja do podziwiania spadających "gwiazd":)
OdpowiedzUsuńPrzez chwilę Moniko zastanawiałem się o jakim dworze piszesz - ale za moment przyszło otrzeźwienie - Wy mówicie "dwór" na to co my nazywamy "polem" ;-)
OdpowiedzUsuńO tak spacery z psem, pomagają patrzeć w gwiazdy, choć ja mieszkam już całkiem na obrzeżach miasta i śmieciowe światło mi tak bardzo nie przeszkadza.
Choć już na potrzeby fotografii, to jednak przy dłuższym czasie naświetlania - widać psujące kadr boczne doświetlenie.
Dzięki za ciekawe linki :-) Interesujący wpis. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńMiło że wracasz Damianie.
OdpowiedzUsuńJakoś tak przypadkiem zajrzałam o tej porze, gdy na nocnym niebie NIC do zaobserwowania, niestety. I otóż ja w kwestii kwestii Oskara W. - "Wszyscy LEŻYMY w rynsztoku (...)" (i wtedy to ma sens ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Ekolandio - jest kilka tłumaczeń, w oryginale mamy "We are all in the gutter" - czyli wszyscy jesteśmy w rynsztoku, zauważ że jest czymś mimo wszystko mniej dołującym gdy się w rynsztoku jest od tego gdy się w rynsztoku leży ;-)
OdpowiedzUsuń