Michio Kaku to amerykański naukowiec, spec os superstrun, a jednocześnie popularyzator i płodny pisarz.
Na rynku polskim jest kilka jego pozycji, wszystkie godne przeczytania. Aczkolwiek trzeba mieć świadomość że w przypadku większości pozycji popularno naukowych, te sprzed dziesięciu lat to już archaik,te sprzed pięciu rozczulająca staroć, te sprzed trzech "przydatne bibeloty po dziadku", sprzed roku - już nieaktualne, ale w sam raz dla laika...
To oczywiście nie wina Kaku, (czy innych popularyzatorów), ani procesu edytorskiego (od czasu gdy Wańkowicz żalił się iż między napisaniem książki a jej wydaniem upływa 10 lat i od razu może być kierowana albo na przemiał, albo do archiwum, na szczęście już odeszły) - to kwestia postępu tak szybkiego że nie nadąża za nim nawet nasza wyobraźnia!
Ot idę do księgarni, biorę popularyzację fizyki, otwieram na przypadkowej stronie i czytam że ... "jeśli uda się zarejestrować fale grawitacyjne będzie to potwierdzenie..." Hola!!! Je już zarejestrowano! Chcę przeczytać o implikacjach tego faktu! książka jest świeża, pachnie farbą drukarską (dla mnie to afrodyzjak, wie o tym moja żona), wydana rok temu... nieaktualna! Bolesne!
W ogóle nie wiem czy jest sens pisać w tej chwili książki popularnonaukowe w dawnej koncepcji, czyli 300 - 400 stron tekstu z bogatą bibliografią i przypisami. Prawdopodobnie nim autor (kimkolwiek by nie był jeśli tylko jest człowiekiem) skończy pisać, już kilkadziesiąt przesłanek na których snuł swoją narrację stanie się nieaktualnych, w tym przynajmniej jedna zasadniczo, i będący w miarę "na bieżąco" czytelnik, bez trudu je wyłapie. Tu prym wieść muszą i ... wiodą publikacje mediów elektronicznych - audycje radiowe i filmy, pole do popisu mają Youtuberzy i blogerzy oraz twórcy krótkich artykułów do popularnonaukowych periodyków takich jak Wiedza i Życie czy Science.
Chyba jedynie dwie kategorie książek popularnonaukowych "obronią się" w czasach tak skokowego przyrostu wiedzy; te o wysokim stopniu abstrakcji i te o wysokim stopniu nasycenia myślą filozoficzną. Zauważmy - dywagacje na temat "możliwych scenariuszy końca świata" są na tyle odległe iż nikt tego w tej chwili nie jest w stanie sprawdzić (abstrakcja), a także że dla rozważań natury moralnej czy etycznej w sumie nie ma znaczenia czy egzoszkielety już steruje się za pomocą myśli, czy wciąż jeszcze za pomocą impulsów nerwowych z rdzenia kręgowego.
Książką która łączy oba te walory jest bez wątpienia "Przyszłość Umysłu".
Kaku pierwszorzędnie wyłapuje "co w naukowej trawie piszczy" jakie są trendy rozwojowe poszczególnych technik, metod, dyscyplin, a następnie łączy to wszystko w błyskotliwie sformułowane tezy i przenosi do rozumowanie do bliskiej przyszłości. Pomimo iż ma już kilkadziesiąt miesięcy (najnowsze odnośniki sięgają 2015 roku) to będzie aktualna jeszcze kilka lat - podobnie jak Filozofia Przyrody czy Przypadku Hellera. Tego typu książki się nie starzeją tak szybko jak czyste popularising science, bo choć myśl nie nadąża za postępem, to przecież myśl nadąża za myślą, a my składamy się głównie z myśli.
Kilka tematów poruszonych w tej książce znajdzie miejsce na tym blogu, ale jeśli będziecie mieli ochotę przeczytać całą "przyszłość" (a czyta się świetnie i lektura nie wymaga przygotowania z zakresu mechaniki kwantowej, teorii umysłu, gier itp. - choć oczywiście nabiera wówczas dodatkowych smaczków) to serdecznie polecam, warto!
Chociaż w przyrodzie czas tak szybko nie biegnie, zgadzam się co do aktualności (lub nie) wielu publikacji. Dlatego dobrym medium są właśnie blogi (choć nie pachną farbą drukarską) i wszelkiego rodzaju publikatory internetowe. PS. Chyba muszę zajrzeć do księgarni:))
OdpowiedzUsuńNiestety nie mam czasu na czytanie, więc korzystam z audio i e-booków. Masz rację, że fizyka (a także mechanika, i biogenetyka) kwantowa nabiera kolorytu, gdy mówią/piszą o niej naukowcy zajmujący się także filozofią (Heller), futurologią (Kaku), czy psychosocjologią (F. A. Wolf). Gdy nauką zajmuje się ktoś z tzw. umysłem ścisłym, jak np. S. H. Hawking, to jego tezy z reguły szybko zostają zweryfikowane. Ja też wolę poznawać przełożenie nauki na praktykę, ale z drugiej strony grzebanie się w matematyce też może być pasjonujące. ;)
OdpowiedzUsuńNauka pędzi do przodu to fakt, ale przecież nasz zegar cywilizacyjny też już jest na "minucie przed dwunastą".
Bardzo lubię Michio Kaku - czytać i oglądać. Potrafi porwać czytelnika czy widza i to nie jakimiś tanimi pop-chwytami, a rzetelną wiedzą i błyskotliwymi przemyśleniami. A co do reszty wpisu zgadzam się całkowicie - książki niestety nie wygrają z internetem, ale i dla nich jest miejsce. Jedno może doskonale uzupełnić drugie. I w ogóle dzięki za cynk, dawno już nic nie kupiłem z naukowej serii Prószyńskiego - będzie dobra okazja do odwiedzenia księgarni i pogrzebania.
OdpowiedzUsuńWojciechu - twierdzisz że w przyrodzie czas tak szybko nie biegnie... Powiedz to bozonom których czas istnienia wynosi jedną miliardową sekundy i muszą w tym mgnieniu momentu przenieść jeszcze jakieś oddziaływanie ;)
OdpowiedzUsuńAndrzeju - nic nie może równać się z czytaniem. Hawking ma ogromne inklinacje do filozofii (jak zresztą większość fizyków tej miary), ma jednak problem z ujęciem swoich myśli w słowa zrozumiałe dla nas, ale pisze o tym także Kaku w tej książce, tylko nie zdradzę ci mu nauka narychtowała.
Grzegorzu - dokładnie tak, to zresztą jeden z nielicznych anglofonów których wykłady mogę oglądać w oryginale, bo on mówi jak człowiek a nie jak WASP albo zgoła Angola (inna składnia, inne akcenty) ;).
Miałem na myśli ten większy odłam przyrody. Przynajmniej wielkości mysikrólika:)
OdpowiedzUsuńW zasadzie mysikrólik to tylko chmura kwantów, tworzących atomy, i gdyby nie oddziaływanie magnetyczne to przelatywał by przez ściany... w sumie to my tez byśmy sobie tak przelatywali... Wszystko i tak zależy od obserwatora. ;-)
OdpowiedzUsuńDo spisu lektur do przeczytania zapisuję!
OdpowiedzUsuńDo zobaczenia na szlaku!
OdpowiedzUsuń