Oczywiście repelenty itp. "ciężka chemia" jest jak najbardziej na miejscu - ale najważniejsze jest myślenie i świadomość konsekwencji (możliwych) własnych zaniedbań.
ps. czemu się wymądrzam?
Bo tylko jeden jedyny raz miałem wkłutego kleszcza, a zasiedlał mnie nie dłużej niż 15 minut! Za to każdy kto czyta moje blogi, czy ogląda moje filmiki musi przyznać jedno - nie unikam miejsc gdzie prawdopodobieństwo złapania kleszcza wynosi 125%. więc po prostu... wiem o czym mówię.
Pozdrawiam Was serdecznie.
A wiesz gdzie ja znalazłam kleszcza? Na kupionej truskawce! Tuż przed włożeniem do paszczy!!! Co będzie jak się pożre takiego kleszcza?
OdpowiedzUsuńSusan
Suzan - niekoniecznie musiał to być kleszcz, ale całkiem możliwe że był. Jak go zjesz to nie stanie się nic, żołądek sobie z nim poradzi, podobnie z ewentualnymi krętkami boreliozy, które chyba nie mają zdolności przenikania z układu pokarmowego do krwi.
OdpowiedzUsuńNa szczęście kot siedzi w domu, więc niczego nie łapie:) Pamiętam jednak, że kiedyś mój pies znosił kleszcze setkami, ale wtedy nikt sobie tym nie zawracał głowy :)
OdpowiedzUsuńZ tymi kleszczami nie jesttak prosto, skoro przeniosły się do miast i w większości zarażone, a polscy lekarze bagatelizują sprawę, a nawet w wielu przpadkach wiedzy brak. Wiem, bo zaliczyłam kilku i każdy inaczej kazał leczyć. Efekt: borelioza.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie
Wojciechu - moja Aura też znosi, idzie pod grzebień i następuje eksterminacja pajęczaków. Wolę to niż zeby mi miała rozsiać draństwo poogrodzke czy domu.
OdpowiedzUsuńUltro - tym bardziej właśnie należy zachować ostrożność! Objawy boreliozy (poza rumieniem wędrującym) są niespecyficzne a lekarze nie zostali odpowiednio przeszkoleni. Młodsi już wiedzą ale ci starsi wciąż jeszcze mogą wielee przegapić.
Akurat w tym roku nie trafiłem na żadnego, nawet much i komarów jest mało. Pies też jeszcze ich nie ma, a mieszkam przy lesie. Mróz w maju i czerwcu zrobił swoje. No chyba, że rzeczywiście zamieszkały w miastach :):)
OdpowiedzUsuńZbyszku - kleszcze, są przy szlakach którymi poruszają się zwierzęta, więc bardzo możliwe że "uszły" do miast. Choć u mnie też ich za wiele nie ma Aura tylko dwa razy miała na sierści a w terenie jesteśmy prawie codziennie.
OdpowiedzUsuńMetoda z wyczesywaniem psa jest naprawdę dobra. Ilość kleszczy chyba aż tak bardzo się nie zmniejszyła. Wczoraj wyczesałam z naszego Foxa ponad 20 kleszczy ( do 15 jeszcze liczyłam). Może dlatego, że poszliśmy wyjątkowo zarośniętą leśną drogą, której, idąc z psem, z reguły staram się unikać.
OdpowiedzUsuńMetoda ze prysznicem i zmianą odzieży jest super. Stosujemy ją od chwili, gdy jedno z dzieci ewidentnie uzyskało kleszcza od drugiej osoby mającej kontakt z terenem.
Hapaw - witaj! Tak! Przeglądanie ewentualnych dróg przeniesienia kleszcza do naszych domów, garaży, samochodów, namiotów, daczy itp. to kluczowa sprawa.
OdpowiedzUsuń