No to wyimaginujcie sobie - jest tuż przed jedenastą po południu (niewiedzieć czemu, wolę taki format, niż 23...). Ciemno, letnią porą na horyzoncie snują się resztki słonecznego światła, resztę skrywa gruby tuman komórki burzowej. Co i raz zrywa się silny szkwał, który rzuca gdzie popadnie czym popadnie - głównie niedopilnowanymi resztkami czegoś. Owe resztki z łomotem walą o blachy, okna, o cokolwiek co może wydać łomoczący dźwięk, zapewne nie zadają sobie trudu walić w coś co dźwięku nie wydaje bo i po co? Granatowa czarne niebo co i raz rozświetla flesz błyskawicy, w chwilę potem rozlega się głośny grzmot, który przetacza się pomiędzy krajobrazem a zabudowaniami, potęgując swoje dudnienie, aż do uzyskania częstotliwości ultradźwiękowej której już wprawdzie nie słychać, ale która boleśnie drażni nasze zmysły. Światło co chwila ciemnieje, widać oberwała stacja trafo, albo doszło do przepięcia gdzieś w obwodach. Wiatr już nie wieje, on wyje, w załomach konstrukcji, z siłą zapaśnika usiłując odepchnąć człowieka od zbawczego wnętrza betonowego budynku. I gdy już stoję w drzwiach, gdy już prawie udało się wejść...
w piersi wali mnie On!
GRABARZ!!!!
Grabarz żółtoczarny (Necrophorus vespilloides)
Z rodziny... uwaga - osoby o słabych nerwach proszone są o zażycie ralanium!
więc on pochodzi z rodziny
Omarlicowatych !!
Wyobraźcie sobie że kilkusetosobnikowe stado grabarzy było by w stanie urządzić pochówek dorosłemu mężczyźnie w coś koło tygodnia!
Aczkolwiek najczęściej zajmują się pogrzebami myszy i innych drobnych futrzaków.
A jak ktoś chce poczytać bardziej merytorycznie i na serio to polecam blog
ps. jak komuś wadzą moje "zdjęcia", to niech napisze - otworze kanał patroniote i zacznę zbierać na coś czym można robić dobre fotografie, makrofotografie i astro meteo fotografie... bo tym co mam...
efekty widzicie powyżej.
Że mam na nazwisko Grabowska to grabarz jest mile wydziany :) Nawet nie zdawałam sobie sprawy z tego, że nazywa się grabarz. Jak zwykle ryjesz mi banię
OdpowiedzUsuńGrabowska to od grabów (drzewa takie) od grzebanja było by "Grabarska"
OdpowiedzUsuńA owad fotogeniczny, niestety nie dla mojego aparatu.
Musisz mieć lepszy zoom :) Tyle lat żyć w błędzie o.0
UsuńW ciągu tygodnia, powiadasz? Muszę uwzględnić to w testamencie. Raz, że ekologicznie, a dwa, że koszta niewielkie :)))
OdpowiedzUsuńWojtku - trzeba tylko skrzyknąć odpowiednio znaczną liczbę tych owadów. Z tym zaś może być kłopot. Ja rozważałem ekspozyję tanatalną taką jak w Tybecie, ale juści ptactwa padlinozernego u nas mało a jak odlecą boćki to zgoła tylko myszołowy zostaną.
OdpowiedzUsuńMagdo - tu zom nic nie da, to kwestia optyki i ustawień matrycy.
Znam miejsca, gdzie padlinożerców nie brakuje, więc służę pomocą :)))
OdpowiedzUsuń...albo od graby: Rączkowska, lub Dłoniewska.
OdpowiedzUsuńA Ty Macieju, może byś nie dziadował. NIe stać na aparat. No weś Przypomniałem sobie ZSW i kadrę, na którą mówiło się "biedaki". Oficerom prlu lepiej płaciło.
Grabarze pojawiają się pod wszelką padliną, mają trzeci zmysł
Wojtku - a jak tak to nie ma sprawy! Zapisze co i jak w ostatniej woli... choć jak znam życie i tak ją oleją... ;-)
OdpowiedzUsuńDeu - nie dziaduję. Po prostu, stwierdziłem że czas makro, dobiegł końca. Właśnie jestem w trakcie zmieniania nicka (Beskidnick - jak wam się podoba?)- mogę w każdej chwili śmignąć do sklepu, kupić aparat za dwa tysiaki i co? Jak go będę nosił ze sobą w plecaku to i tak po pół roku zacznie się sypać (ze mną lekko nie ma) a jak go postawię na półeczce i będę chuchał - to na co mi taki sprzęt?
Owszem nadal jestem miłośnikiem makrofotografii - ale... raczej juz tylko jako odbiorca.
A propos - blogi też zmienią adresy - ale o wszystkim będę informował na bieżąco.
Witaj Makromanie.
OdpowiedzUsuńZdecydowanie wolę wołki zbożowe niż takich grabarzy, co to pogrzebać mogą człowieka na wieki.
Fajnie, że lubisz młyny, za parę dni opublikuję wiatrak holenderski. Też ciekawe urządzenia, ale mniejsze. Na silnikach się nie znam, być może ten o którym wspomniałeś faktycznie jest polskiej generacji.
Pozdrawiam serdecznie.
Michał
Michale - po prostu lubię technikę. Pomiędzy silnikami spędzam bardzo dużo czasu (tak to już jest na elektrowni) więc się opatrzyłem, a każda firma ma nieco inną stylistykę.
OdpowiedzUsuńOwad w sumie ładny, choć zapewne większość ludzi i tak woli motylki ;)
Jak doskonale wiesz to nie aparat decyduje o wartości (jakości) zdjęcia. Byle chłamem można zrobić lepsze zdjęcia niż wypasionym kombajnem. Efekt, to w większości wypadkowa różnych mało wspólnych czynników takich m.in. jak: oświetlenie zastane, wyczucie sytuacyjne, nasze zdolności percepcyjne, reżyseria obrazu, oprzyrządowanie dodatkowe (statywy, filtry)itd., itp., ...
OdpowiedzUsuńJako były, bo znudzony, fotograf pozwolę sobie na pewną uwagę. Poruszyliście tematy pozornie odległe, czyli zoom i ustawienia matrycy, a przecież jedno zależy od drugiego. Oczywiście zoom optyczny najbardziej wpływa na tworzenie obrazu w pliku RAW, ale i zoom cyfrowy może sprawić niespodziankę, bo pozornie te same, tylko powiększone, fragmenty obrazu są jednak analizowane jako całość i tak korygowane.
Co do grabarza to mam pytanie: Czy to ten akurat nas rąbie po śmierci? Pytam, bo byłem kiedyś przy ekshumacji, i widziałem jak z trumny wyłaziły inne znacznie większe okazy, ale nie miały takich ładnych nóżek, posuwały się tak jak węże.
Andrzej Rawicz (Anzai)
Anzai - owszem artystyczne zdjęcie zrobię nawet komórką, problem pojawia się gdy trzeba zrobić zdjęcie techniczne. Tak jak tu. Kiepskie oświetlenie, autofocus nie daje rady, ostrzenie ręczne jest długotrwałe i marne, obiektyw ciemny a jakiekolwiek wydłużenie czasu powoduje rozmycie ruchliwego owada.
OdpowiedzUsuńA co do konsumpcji nas po śmierci - generalnie ogromna rzesza stawonogów jest nekrofagami na którymś etapie swojego życia, natomiast czy akurat ten gatunek konkretnie? Raczej nie (no chyba że dochodzi do płytkiego pochówku w samej ziemi).
Mnie przed burzą zaatakowały cztery nastrosze topolowce. To dopiero było stado, gotowe wpaść w moje włosy :)
OdpowiedzUsuń
OdpowiedzUsuń:-)
Zbyszku - strrrraszne przeżycie ;)
OdpowiedzUsuńNajbardziej przydatne stworzenia. Wierzę, że po moim zgonie i one się zajmą moim, a może już nie moim ciałem.
OdpowiedzUsuńI tak " nie wszystek umrę"
Pozdrawiam
https://goodmorning73.blogspot.com/
zolza73.blogspot.com
Po przeczytanie tego postu, na wszelki wypadek, w testamencie zapiszę, że wybieram kremację:)
OdpowiedzUsuńSandi - ;)
OdpowiedzUsuńZołzo - akurat im to pochówek najczęściej drobne futrzaki zawdzięczają. Ale faktycznie, non omnis.
GŁOŚu - ale to nieekologiczne ;)
OdpowiedzUsuńSwoją drogą chciałbym zobaczyć je w akcji :)
Muszą mieć dobrą organizację "pracy" ;)
Ktoś powinien czyścić ten glob, bo zaczęlibyśmy żyć wśród zoombi
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
goodmorning73.blogspot.com
zolza73.blogspot.com
Julianie - namzasadzie kazdy sobie i byle szybciej ale efekt jest. Generalnie podczas niszczenia gdy ma się ciotkę Entropię po swojej stronie nie potrzeba jakieś specjalnej organizacji.
OdpowiedzUsuńZołzo - sądzę ze zombiaki to nie do końca ich działka, aczkolwiek truchełka porozrzucane tu i ówdzie to niekoniecznie fajny widok.