wtorek, 28 kwietnia 2009

trening wymowy.

Jest w tym wszystkim jakaś złośliwość losu - światło dobre, ostre kontrastowe i ... cholerny wiatr, wiejący z porywami - w efekcie nie sposób ustawić ostrości na wciąż chwiejącym się obiekcie.

Z bólem ale się udało i mam zaszczyt przedstawić państwu




Zorzynek rzeżuchowiec - Anthocharis cardamines
we własnej samczej osobie.
A trening wymowy?
no to chyba oczywiste, wystarczy kilka razy dziennie wypowiadać jego nazwę, ładnym czystym głosem, by wyrobić sobie dykcje godną Krystyny Jandy albo Artura Barcisia.



Najprawdopodobniej próba wypowiedzenia jej przed dowolnego uczestnika (niczkę) idioten programów z telewizorni skończyła by się ostrym atakiem histerii.

Motylek jest z rodziny bielinkowatych - pieridae.
A ja spróbuję zapolować nań z aparatem kolejny raz - wiatry przycichły - może się uda.
Posted by Picasa

6 komentarzy:

  1. Zdjęcie jednakowoż niezbyt udane ;)

    Te motylki o trudnej nazwie wyjątkowo w tym roku liczne.

    OdpowiedzUsuń
  2. Niezbyt udane to eufemizm - są kompletnie pozbawione ostrości.

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie chciałem być aż tak przykry.

    OdpowiedzUsuń
  4. szczerość przede wszystkim...

    OdpowiedzUsuń
  5. Racja.
    Szczerość w naszym blogowym klubie ,,Tęcza", to norma!

    OdpowiedzUsuń
  6. Jeszcze mały oftopic w naszej dawniejszej dyskusji.
    Skąd mody? Przykład może zbyt siermiężny żeby Cię zadowolić, ale warto wiedzieć:

    http://www.rp.pl/artykul/
    9129,296203_Jasienski__Darwin_uniwersalny_.html

    OdpowiedzUsuń