piątek, 5 marca 2010

W pogoni za drapolem

Drapola obserwuję już od początku zimy, Jak pisałem wcześniej były tu chyba co najmniej dwa osobniki - teraz wykluczam myszołowa włochatego - był to myszołów zwyczajny, co do krogulca, to pewnie gdzieś się ulotnił.
W każdym razie staram się drapieżnika namierzyć i zidentyfikować. Ale to nie takie proste.
Miejsce w którym najczęściej go można spotkać jest przedzielone...obwodnicą.
Dla ptaka to żadna przeszkoda, dla mnie już inaczej.

Wybrałem się z psem na spacer wzdłuż obwodnicy wpierw przez "łorane" skrajem rowu odprowadzającego wodę z okolic obwodnicy, potem po dojściu do wiaduktu nad drogą prowadząca do Skrzyszowa, zawróciłem i poszedłem traktem technicznym - znów na zachód.

Obrzeża obwodnicy zawalone śmieciami - parchy w czasie jazdy pakują śmieci do reklamówek i ciskaja przez okna samochodów...ot takie cwaniactwo...bydlakowi by tak wrzucic do mieszkania worek śmieci to płakał by z oburzenia przez rok i jeszcze na policję ze skargą podrałował...a tu - ooops i poleeeeciało - "przecie to nikomu nie szkodzi"

Spotkałem też kilka trucheł zwierzęcych, głównie psie, ale i jednego "świeżego" lisa (Aura omal by przez niego sama truchłem sie nie stała, bo wypadła na jezdnię obwąchać miejsce zdarzenia - zareagowała dopiero na któryś z moich wrzasków - oberwało się jej po powrocie - ale chyba lekcje zrozumiała) - szkoda psiego zycia....pociesza mnie tylko to, że debil który zwierze potracił, sam naraził sie na koszty, bo przy prędkości 100 na godzinę, a wolniej tu nikt nie jeździ, to nie ma siły - zderzak musiał mu popękać - kilka stów z portfela, tyle że dureń i tak nie weźmie sobie tego do serca, ale będzie miał żal do...psa!

No dobrze - wyżaliłem się, teraz do rzeczy.



Dostrzegłem go po południowej stronie obwodnicy.
Wpierw w locie, potem mi na chwilę znikł z oczu.



Siedział sobie na słupie energetycznym i patrzył...
podpuszczał mnie.
Gdy byłem już na tyle blisko by móc zrobić fotografię która pozwoli na identyfikację...
przeleciał przez obwodnicę...

Byłem zmęczony, nieco wychłodzony - to przeciwstok Marcinki, jej północna strona, zimno tu jaszcze, na polach leża szmaty śniegu, miejscami ziemia jest jeszcze przemrożona i zamarznięta, do tego zaczyna wiać silny, bardzo zimny wiatr - wszystko to mały ból - bo ja gatunek borealny jestem i mnie śnieg, czy wiatr nie straszne...ale jestem GŁODNY !!!
Nie przemyślałem sobie tej trasy i nie wziąłem nic do jedzenia, w kieszeni kurtki uchował się pasek suszonego mięsa dla Aury, więc ona poczęstunek dostała - od razu wstąpił w nią większy wigor i zaczęła zachęcać mnie do pobuszowania w okolicznych zaroślach - ale mi było głodno!


Tyle że nie poskąpiono mi wspaniałych widoków

Posted by Picasa

1 komentarz:

  1. Mi też żal jest każdego potrąconego zwierzęcia. Widzę, jak wielu kierowców jedzie przed siebie z myślą, że zwierzę zdąży przebiec na drugą stronę, albo że hałas silnika trochę je pospieszy. Jak widać, to nie działa.

    OdpowiedzUsuń