poniedziałek, 27 grudnia 2010

Wróble jako...drapieżniki


Siedzę teraz w domu z dzieciakami na głowie, nie dość że mają ferie to jeszcze Miłosz załapał się na Ospę.
Czyli jestem uwiązany, a pogoda się poprawia,
w Święta sypnęło śniegiem, mróz trzyma...teren wzywa!

I może sobie wzywać, zew rodziny jest silniejszy.

No to robię remanent i znajduję sporo ciekawego materiału, którego dotąd nie opublikowałem.

Choćby właśnie opowieść o wróblach drapieżnikach.



Poczciwy wróbel domowy jako drapieżnik (choćby i owadożerny) ? to się w głowie mieścić nie chce. A jednak to prawda - w okresie lęgowym łowy na owady uzupełniają dietę wróbla o wysokobiałkowy pokarm, niezbędny dla wykarmienia potomstwa.

Praktycznie wszystkie ptaki tak postępują, wyjątkiem są niektóre gatunki gołębi, które karmią młode złuszczającym się nabłonkiem z własnych przełyków (stąd "ptasie mleczko").

Co innego jednak wiedzieć a co innego obserwować.


Przez Tarnów przepływa szereg potoków, największym z nich jest Wątok - tych co ich ta nazwa drażni swoja plebejskoscią informuje że jest tu ten sam źródłosłów co i w ... Wawelu. więc jak Wawel królom nie przeszkadzał to i od Watoku proszę się nie odwracać.
Z drugiej strony dzięki usilnym staraniom parchów pomieszkujących nad i w okolicach Wątoku w lecie często możemy mówić o ... "Wońtoku"...

Wróblom to jednak nie przeszkadza, wznoszą się ponad to i ...
zawisając niczym kolibry wypatrują zdobyczy, w gęstej porastającej uregulowany nurt potoku trawie.



W chwile potem nurkują, w zielonych falach, by okazać się ze zdobyczą w dziobach.
trudno rozpoznać z takiej odległości, może zdjęcia robione teleobiektywem pozwoliły by określić gatunek wróblich ofiar, ale go nie mam, więc trudno dywagować.



Łowy trwają kilkanaście minut, nie obserwuje odlatywania ptaków które pokarm już zdobyły. Jest to raczej nieustająca kotłowanina kilku sztuk. Prawdopodobnie nic chcąc narażać się na samodzielny przelot, zdobyty pokarm przechowują w wolu, a następnie całym stadkiem zmierzają na miejsce gniazdowania.

Być może zresztą łapały owady niejako na własny użytek...
Ale czy to przystoi łuszczakowi żreć muchy?

4 komentarze:

  1. Z tym zawisaniem nad trawą to te wróble trochę jak pustułki albo zimorodki.Mnie się nazwa Wątok podoba,jest taka naturalna ;)))

    OdpowiedzUsuń
  2. Dla młodych, nie dla siebie... jak wszyscy rodzice, podają maluchom to co sami brzydzili by się przełknąć.
    Też tak robiłam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. tutaj Wońtok a tam krzoki
    tu sie bawiom Tarnowioki
    stała im sie niewygoda
    tyłki im zalała woda

    OdpowiedzUsuń
  4. Biedrzyn - a i owszem, tyle że pustułki to jakoś tak majestatycznie na wysokościach zawisają a wróble?...

    Tili - co prawda to fakt! na szczęście okres niemowlęctwa jest okryty litościwą mgłą niepamięci, bo dzieci nigdy by nam zupek gerbera nie wybaczyły ;-)

    A to też prawda - Wątok trochę nas ostatnio pozalewał. Choć mi się marzy by mu zbudowano śluzę i bazę kajakową gdzieś w okolicach starego miasta.

    OdpowiedzUsuń