Zwierzaki trwają w piwnicy żadnej chęci do wyjścia na pole nie przejawiając
- Mufa rozbestwiła się już do tego stopnia iż odmawia jedzenia obierzyn po marchewce,
skrobaniem do drzwi domagając się suchego chleba.
Aura za to będąc inteligentniejszą od swojej koleżanki,
przyjmuje pozy "zawstydzonej matki"
usiłując swoją postawą przebłagać mój gniew gdy Mufa znów coś narozrabia - i
na nic tłumaczenia że ja się wcale nie gniewam.
Razu pewnego Aura wyszła za mną z garażu, za Aurą podążyła Mufa i ...
nawet przekroczyła próg a potem dotknęła śniegu
- głośnym prychnięciem i charakterystycznym dla królików wykopem do tyłu zasygnalizowała iż
ta biała substancja, zimna, mokra i chrzęszcząca jest jej zdecydowanie obca.
Po czym wróciła do wnętrza, a całą swoją postawą zachęcała Aurę by zrobiła to samo.
W ogóle muszę z psem wychodzić przez garaż
- bo jak wyprowadzam ją przez mieszkanie, to wtedy Mufa intensywnie skrobie w drzwi, chcąc iść za koleżanką, znaczy się w drzwi do garażu też skrobie, ale one są metalowe, więc im krzywdy nie zrobi.
Łazimy z Miłoszem na sanki - ale ma ubaw
(Mikołaj dostał szlaban za uwagę - trzecią w ciągu tygodnia... jest zdecydowanie "lepszy" ode mnie...)
- Aleję Tarnowskich odśnieżali traktorkiem
- bez sensu zgoła, bo utrudnili życie tym którzy mają tam wyjazdy z posesji... ale mniejsza
- w każdym razie tylne jego koło wygniotło potężną koleinę w śniegu,
potem nadtopiło ją słońce i znów skuł lód, powstała rewelacyjna lodowa rynna
- dla mnie za wąska, ale dla Miłosza w sam raz
- rozpędzał się w niej niesamowicie, potem pod koniec
- w miejscu w którym traktorek nawracał zrobiła się mulda
- wyskakiwał, w powietrzu przelatywał jakieś dwa metry i wpadał w kopny miękki śnieg
- dawno nie widziałem u niego tyle radości.
Do domu wróciliśmy w stanie maksymalnego wyczerpania
(ja służyłem za wyciąg - więc też mnie to sporo energii kosztowało)
i oblepieni skorupą lodu.
Aura także wygoniła się niekiepsko, goniąc za nami z górki a potem towarzysząc pod górę.
A potem trzeba było palić w piecu i to jest ta mniej urocza okoliczność zimowa...
A ja nie widzę całego tekstu w poście, jest zasłonięty okienkami z prawej. Fajne zdjęcie :)
OdpowiedzUsuńEee, szlaban na sanki za uwagę... Toć ganianie po śniegu to sama radość i zdrowie. To już prędzej szlaban na komputer, albo inne przyjemności.
OdpowiedzUsuńSuper jest ta przyjaźń psio-królicza :-)))
No takie przyjacielskie połączenie. Prawie jak pies z kotem:)
OdpowiedzUsuńJa się w całej rozciągłości podłączam pod komentarz Ewarub.
OdpowiedzUsuńZwierzaki tak jak ludzie, też lubią czuć obok siebie bijące gorące serce, zwłaszcza zimową porą :-) co kapitalnie widać na fotce
Fakt Ewko - znów mi Internet pokazał język - kto nie wierzy niech poczyta o emergencji
OdpowiedzUsuńhttp://makrodrogi.blogspot.com/2012/01/emergencja.html
Szlaban był przede wszystkim na zabawę z Tatą, to Go zabolało najbardziej a ruchu i tak miał pod dostatkiem.
tekst już poprawiłem - może teraz będzie lepiej widoczny
Mufa wygląda zupełnie niezwykle, a w tle to co lubię, lekki nieładzik wśród książek :)
OdpowiedzUsuńOn niestety nie jest "lekki" - usiłowałem wprowadzić jakiś ład wielokrotnie, ale potem sytuacja zawsze wracała do stanu poprzedniego.
OdpowiedzUsuń