Tu nie chodzi o tępienie kotów, czy przyzwolenie na robienie sobie z nich tarcz strzelniczych - "bo przecież to szkodniki", ale o świadomość samych właścicieli zwierzaka. Przypiłowane pazurki i dzwoneczek na szyi zdecydowanie zwiększą szanse ofiar w kontakcie z drapieżcą. A jak chcemy pozbyć się myszy z domu czy budynku gospodarczego, to lepiej zamknąć tam kota i czekać aż sobie je wyłapie, bo myszy i tak bardzo niechętnie po otwartej przestrzeni biegają, więc szansa że złapie mysz domową w sadzie czy na grządce marchewki jest raczej żadna. Tymczasem szkody potrafi czynić ogromne.
Lotnisko, tereny okalające pas startowy, do najbliższych zabudowań kilkaset metrów tyleż samo do pól uprawnych, zresztą i tak wyłącznie z kukurydza i rzepakiem.
Cokolwiek by tu nie wystepowało na pewno jako szkodnik uznane być nie może - bo komu niby szkodzi?
ale kot łowi
średnio skutecznie
w zasadzie całkiem nieskutecznie
ale łowi - nie z głodu ale dla zabawy.
Tymczasem na płycie lotniska prócz nornic (uznawanych za szkodniki w ogródkach - na tej samej zasadzie można traktować człowieka - coś sobie zbudował i teraz zamiast iść linia prosta muszę nakładać drogi), występują też ryjówki - które są zwierzętami chronionymi, nawet nie tyle ze względu na zagrożenie ich bytu, co przez uwagę na ich pożyteczność - na terenach przez nie zamieszkiwanych nie ma szans na pojawienie się gradacji owadów których liczebność jest skutecznie przez ryjówki sprowadzana do bezpiecznego poziomu.
Tyle że koty na ten temat nie mają bladego pojęcia.
w kwestii poprzedniego posta o kotach, to nie bardzo rozumiem, co tu zawinił sierściuch sikający po klatce schodowej... to opiekunka jest głupia i do niej należy kierować reklamacje...
OdpowiedzUsuńco do posta aktualnego...
/uwaga... jako czciciel Bastet nie jest do końca obiektywny/...
nie powiem... koty na moim osiedlu wyeksterminowały już całą zwierzynę płową, moja Kota nie przynosi już nic od dwóch lat, choć wcześniej była bardzo łowna... obroża i dzwoneczek w rachubę nie wchodzą, kłóci mi się to z ideą kota /chyba, że obroża przeciwpchelna na parę tygodni/... zaś ryjówki /przyznam, że ich los mnie obchodzi/ sobie poradzą... nie wszędzie koty łażą polować... gorszym dla nich zagrożeniem jest jeż pigmejski, których cała masa wyląduje po lasach, gdy bachory nacieszą się prezentem komunijnym...
*errata - ma być "nie jestem do końca obiektywny"...
OdpowiedzUsuńPkanalia - kot nic nie zawinił, zawsze piszę do ludzi, bo to oni odpowiadają za zwierzęta. Kot działa zgodnie z własną naturą, więc trudno mieć mu za złe...
OdpowiedzUsuńZ drugiej strony, funkcja "deratyzacyjna" kotów jest iluzją, natomiast ich wpływ na legi ptasie i wartościową żyjącą w pobliżu siedzib ludzkich zwierzynę - znaczny.
Oczywiście, że winni są tylko ludzie. Kot, pies to zwierzęta, kierują się instynktem. Człowiek ma mózg i powinien go używać do tego, żeby przewidzieć, jakie skutki może przynieść niekontrolowane zachowanie udomowionego zwierza.
OdpowiedzUsuńWkurza mnie zawsze wrzucanie wszystkich do jednego worka pt. właściciele psów lub kotów. I wszelkie zakazy uogólnione, bo tak łatwiej i prościej. Ja włożyłam mnóstwo pracy w to, by mój pies był dobrze wychowany i nikomu nie wadził. Koty trzymam w domu i mam nadzieję, że żyją szczęśliwie.
I chcę sama ponosić odpowiedzialność za zachowanie moich zwierząt, a nie być ograniczona głupimi przepisami wymyślonymi przez głupich urzędników.
Koty mogą być szkodnikami, psy mogą, a największym szkodnikiem jest człowiek. Banał, wiem...
Dokładnie tak Ewo!!!!
OdpowiedzUsuńskoro włożyłem w psa mnóstwo wysiłku i po prostu wiem że prędzej ja sam kogoś uderzę, niż Aura kogoś ugryzie - to ja biorę i ja ponoszę za to odpowiedzialność, a nie urzędas, czy bezmózga maszynka głosująca w radzie miasta.