środa, 7 listopada 2012

Matka z córką

Nie zamierzam tu rozwodzić się na temat więzi łączących matki i córki. Każdy wie, że często są one bardziej skomplikowane niż równania opisujące pola kwantowe. W zasadzie swym stopniem nieoznaczoności przewyższają nawet równania Heisenberga i Schrödingera mogąc równać się jedynie z expose premiera...

Mam to szczęście że mieszkam w mieście (to nie jest powód do szczęścia), ale już prawie poza miastem, zatem jak nocą wracam z pracy to przechodzę przez miejsca w których jest fajnie i ciemno, czasami gdy nie ma chmur to gwiazdy są niby na wyciągnięcie ręki. No to jak tu nie patrzeć? Sięgam naonczas po aparat, ustawiam długie czasy naświetlania, samowyzwalacz, lokuję go na plecaku, a plecak wcześniej na ulicy, uruchamiam i odsuwam się na bok. Od czasu do czasu uda się zrobić coś co na pewno nie jest zdjęciem astronomicznym ale nadaje się do pokazania.

 Kasjopea i Andromeda
Tatuńcia Cefeusza wyrzuciło gdzieś na margines...
przypadkowy fakt, a jakże znamienny...


Kasjopea - mitologiczny humorzasty babsztyl, matka Andromedy, żona Cefeusza.
Się była uważała (znam taką niejedną) za piękniejszą od Nereid, co absurdem jest i uzurpacją, bowiem kobiety w ogóle mniej są proporcjonalne od mężczyzn a najpiękniejszy i tak jest król Julian.
Na powyższej ikonie zaczerpniętej z programu Stellarium widać jak się próżna w zwierciadełku przegląda.

Tuż obok Andromeda - dziewczątko płoche i kokieteryjne (jeszcze jej nie odbiło jak mamusi) - ech ci herosi mitologiczni - silni w ramionach a we łbie nietędzy - po cóż Ci Perseuszu lalkę taką brać sobie za żonę, której potem ani czynem bohaterskim zaimponować nie sposób, ani dobrocią serca lody jej przełamać?

A swoją drogą to "Andro" bardzo mnie zaciekawia...
Boć mistrz Kopaliński wyraźnie ujmuje iż "andro" to się męskości tyczy...
Czyżby zatem, Andromeda była kryptonimem na związek homoseksualny - no Grekom to raczej nie przeszkadzało. 
Ba ale cóż z Andromachą poczynić, przecież matką hektorowego syna była? 
powiedzmy to w zawoalowany sposób - biologia zna takie przypadki...

A propos - Kasjopea znalazła się w tytule radzieckiego mini serialu SF dla młodzieży - powiem szczerze że sam go oglądałem z zaciekawieniem a pomysł aby "wchodzić w fotografie", do dziś pamiętam i szczerze mówiąc.... dobry jest. Choć fotografie czarno-białe były...

Andromeda zaś to straszliwy wirusowy posiew gwiazd z powieści Crichtona - sfilmowany w latach 70 (świetnie) ze współczesnym marnym politpoprawnym, standardowo efekciarskim, remakiem.


A matka z córką - czyli Aura i Mufa mają to wszystko gdzieś, grzeją się na tarasie w krótkich przebłyskach jesiennego słońca.
tatusia na zdjęciu nie będzie - szczuję go kamieniami, więc się nie pokazuje...

8 komentarzy:

  1. Tak, to wielkie szczęście mieszkać na przedmieściu. W centrach miast nie ma nocy, nie ma gwiazd, nie ma nieba.
    Czasem kiedy jestem na tarasie, a wiatr jest północny i powietrze czyste, że niemal dźwięczy jak kryształ gwiazdy, ja, niebo, ogród i wszystko jest jednością, i jakby doświadczam tej jedności.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja, niestety, w centrum :-( Ale planety widać doskonale, teraz Jowisz pięknie świeci na wieczornym niebie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Co tam Kasjopea, ostatnie zdjęcie znakomite. Ale chyba powinny leżeć z drugiej strony okna :)

    OdpowiedzUsuń
  4. '' COR - świat i życie są indeterministyczne - natomiast są też kształtowane poprzez wpływy środowiska - taka dialektyka ''

    Makro ;-) Przepraszam, że nie na temat, ale chciałem jeszcze zadać Ci pytanie w temacie Wolnej Woli ...

    Wolna Wola i religia?
    Człowiek wychowany w rodzinie chrześcijańskiej ... jak często przechodzi na islam?
    Albo inaczej ile dzieci wyznania Mojżeszowego odwraca się od swojej wiary?

    Gdybyś Ty Makro, urodził się na przykład w Indiach i Twoi rodzice praktykowaliby kult bogini Kali ..
    to jakie jest prawdopodobieństwo, że zostałbyś chrześcijaninem ?

    Wolna Wola ... ?
    Rządzi nami raczej przypadek.

    Pozdrawiam

    cor

    OdpowiedzUsuń
  5. Fajnie opowiedziane Andromeda z Kasjopeą ;-)
    Ja gwiazdy oglądam tylko w wakacje, gdy wyrwę się na wieś. Więc bardzo Ci zazdroszczę, że masz to na co dzień
    Twoja Matka z córka rozczulające :-)

    OdpowiedzUsuń
  6. Dokładnie tak Czarku.

    Ewo - oj świeci, podobno nawet przez lornetkę widać szczegóły - podobno bo chmury takie że i tak nie nie widać.

    Zbyszku - tylko deszcz je zapędza pod dach, przy innej pogodzie nie chcą wejść do domu nawet na nocleg.

    Manitou - wystarczy wywołać spięcie w najbliższym transformatorze - masz blackout i ... widzisz gwiazdy ;-)

    COR nie myl lenistwa umysłowego i dryfu duchowego z brakiem wolności. Każdy kto szuka znajdzie

    OdpowiedzUsuń
  7. Niestety gwiazd odczytywać nie potrafię, ale nigdy nie zaciągam rolet w czasie pełni, bo lubię sobie popatrzeć na księżyc...

    A co do ojca, to nieładnie tak go odganiać, do działań pcha go ta sama natura, która napędza gwiazdy. Moje koty tymczasem wysterylizowane, ze stoicki spokojem znoszą miejskie życie w bloku.

    OdpowiedzUsuń
  8. Ja przy pełni mam nieodpartą potrzebę... wycia ;-)

    A gwiazdy najłatwiej poznawać albo pod czyjąś kuratelą, albo przy pomocy laptopa z programem typu Stellarium. Tyle że jak się raz zacznie to potem trudno przestać ;-)

    A tatuś jest ścigany bo obsikuje mi murki ;-)

    OdpowiedzUsuń