środa, 26 marca 2014

Takiego go nie znacie

Roślinę tę zna każdy kto choć raz ruszył tyłek za miasto, lub choćby tylko w mieście, byle gdzieś na uboczu, przy rzeczce, potoku lub ścieku. Byle było żyźnie i wilgotno. Doskonale znacie jego ogromne liście, wielu wciąż twierdzi że to naturalny papier toaletowy, nagminnie wykorzystywany do tego celu w średniowieczu (co zgoła prawdą nie jest).
Mówimy oczywiście o lepiężniku. Jest ich kilka odmian, najczęściej jednak spotykany to biały i różowy. Do białego estymę mam większą, bo to roślina zasiedlająca brzegi potoków górskich, gardząca równinami. Jednak dziś o lepiężniku różowym, który zgoła gardzi tylko Skandynawią (czego mu za złe mieć nie można - ja też źle znoszę socjalizm).

Czemu zatem tytułowe - takiego go nie znacie?
To proste - niewielu znam łazików, którzy na rajdy zapuszczają się wczesną wiosną, co innego wiosną pełną lub latem... lecz wtedy on nie ma już swoich kwiatów, więc znacie go tylko z liści (o których mowa była wyżej).

 LEPIĘŻNIK RÓŻOWY Petasites hybridus (L.) Gaertn., B. Mey. & Scherb.


Co prawda okres kwitnienia przeciąga się aż do maja, lecz powiedzmy sobie szczerze - kto w maju patrzy po rowach gdy wokoło kwitną bzy? 

 Lepiężnik ma też umiarkowane zastosowanie ziołolecznicze. Soku kłącza używano doleczenia ran, wykorzystywano roślinę tez jako źródło surowca do wytwarzania leków na dżumę i epilepsję (ciekawe z jakim skutkiem), oraz w weterynarii.

Co innego walory kulinarne - na przednówku sałatka z młodych liści smakuje całkiem nieźle, ze śmietaną, lekko osolona, ciut cukru (ja jestem łasuchem, ale jak ktoś nie chce, słodzić nie musi). Można też zamiast śmietany chlapnąć nieco oliwy. W wersji hard ascetycznej - żujemy świeże zielsko opłukane w rzece, zwracając by nie było na liściach żadnych produktów mięsnych (zwłaszcza w okresie postu), typu ślimaczki, pędraki itp.

Smacznego  

10 komentarzy:

  1. Co racja, to racja. Przyznam się,że nigdy nie zwróciłam uwagi na tę roślinę. Ot pospolite chwaścisko i tyle. A tutaj tyle piękna. Aż się czerwienię ze wstydu. Dzięki!

    OdpowiedzUsuń
  2. drogi Makromanie, My chętnie np. wędrujemy wiosną i późną jesienią czy zimą - upały bowiem Nam nie służą :D ale zdjęcia mamy tylko zazwyczaj z lata i jesieni właśnie, no i wiosny - zimą jakoś nie wychodzą :D
    pzodrawiamy;)

    OdpowiedzUsuń
  3. na dżumę i epilepsję ? oj chyba z marnym skutkiem ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Doroto - tu akurat trudno mieć to za złe. Mało kto pomijająac mnie i naszych przyjaciół z Łemkowizny, wczesną wiosną ma chęć taplać się w błocku by zobaczyć kiłkujące rośliny.

    Łemkowyno - dwa wyjątki od reguły, jej nie obalają.

    Liesel - zakładam że z całkiem marnym. Być może kioły jakieś dolegliwości objawowe, ale najprawdopodobniej byl to przejaw magii sympatycznej.

    OdpowiedzUsuń
  5. Doroto - tu akurat trudno mieć to za złe. Mało kto pomijająac mnie i naszych przyjaciół z Łemkowizny, wczesną wiosną ma chęć taplać się w błocku by zobaczyć kiłkujące rośliny.

    Łemkowyno - dwa wyjątki od reguły, jej nie obalają.

    Liesel - zakładam że z całkiem marnym. Być może kioły jakieś dolegliwości objawowe, ale najprawdopodobniej byl to przejaw magii sympatycznej.

    OdpowiedzUsuń
  6. Z przyjemnością taka sałatkę bym zjadła, gdyby w mojej okolicy rosły te rośliny. Pokrzywę jadam dość często. Pozdrawiam i życzę przyjemnych wędrówek.

    OdpowiedzUsuń

  7. A ja nie kojarzę tej roślinki, po krzakach które chodzę nie zauważam ich :)
    Pozdrowionka :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Damian - nad byle potokiem powinieneś go znaleźć całkiem sporo.
    Choć tu faktycznie osobniki bardzo młodociane.

    OdpowiedzUsuń
  9. fakt śliczności roślinka, jeszcze jej nie smakowałam tylko podziwiałam, ale pewnie warto skoro miśki za nią przepadają

    OdpowiedzUsuń
  10. Ciekawie opisałeś tę roślinę. Rzeczywiście trzeba zwrócić uwagę, by ją dojrzeć w suchych trawach.

    OdpowiedzUsuń