Kosy to ptaki cudownie umilające nam wiosenne zmierzchy i noce.
Jeśli coś pamiętam z pielgrzymki przedmaturalnej do Częstochowy, to głównie, odśpiewany ku chwale nadchodzącego dnia, koncert kosów w Alei Najświętszej Marii Panny... (no jeszcze to że jednym pociągiem wracali ludzie z pielgrzymki, metalmanii, kibice po meczu, oraz wypuszczeni do rezerwy... ależ to był cyrk...)
Na gniazdo natknąłem się całkiem przypadkiem, otóż szedłem z Tarnowa do Tuchowa przez Porębę Radlną i pomyślałem sobie że równie dobrze jak szlakiem, mogę przejść też boczną ścieżką - jak się okazało ścieżka prowadziła donikąd a w zasadzie całkiem w drugą stronę, więc musiałem pójść na żywca.
I po drodze coś wyfurczało w korony drzew prawie tuż przede mną. Pewnie nigdy bym do tego drzewa nie podszedł, ale skoro wyfurczało, to znaczy ze coś tam jest - a skoro jest... no i było!
A w nim pięć ślicznie zielonych jajek. To stosunkowo rzadkie znalezisko, kosy zazwyczaj nie gniazdują na ziemi, skoro tu się zdecydowały, to pewnie miały pu temu ważny powód. W okolicy domów ludzkich poza plebanią nie ma, to pewnie i kotów też, a jak nie ma kotów, kun czy lisów to lęg mają bezpieczny.
W każdym razie naprędce oddaliłem się od gniazda. w chwile potem już z oddali za pomocą lunety obserwowałem powracającą do jajek samiczkę.
Nadzwyczajny kolor tych jajeczek i niesłychane znalezisko.
OdpowiedzUsuńJeszcze jakis czas temu śpiew kosów budził mnie regularnie wcześnie rano. Piekny jest ich śpiew.
Ostatnio miałam wątpliwą przyjemnośc wstać o 4 rano aby zaraz potem wyruszyć do pracy. Jako typowa sowa świty oglądam raczej od d... strony, tego, od DRUGIEJ strony ;)
OdpowiedzUsuńNiemniej muszę przyznać, że w centrum miasta taki ptasi koncert był, ze hej! A nawet Hej! Hej!
Pozdrawiam, Susan
Najważniejsze, że samica wróciła :-)
OdpowiedzUsuńPiękne gniazdo i "mieszkańcy" Oby kosy zdrowo wyleciały z gniazda!
OdpowiedzUsuńHanna - może nie "niesłychane" (aczkolwiek dzięki za uznanie) - ot ciekawostka. Kolor jaj to przystosowanie - takie lepiej się maskują.
OdpowiedzUsuńSusan - tam koło Ciebie to co najmniej kilka par kosich gniazduje. A czwarta rano to całkiem przyzwoita pora - ja lubię kłaść się późno, wstawać wcześnie i ... dosypiac w ciągu dnia ;-)
Biedrzyn - na puste gniazdo raczej nie wracają do jak w 90 procentach, do piskląt w 99.
Ewa - oby, ale to wypadkowa wielu czynników.
Wow!
OdpowiedzUsuńGratuluję fotek.
Sam prowdziłem kiedyś ewidencję wszystkich nisko położonych kosich gniazd w ograniczonym do "zaledwie" 100 ha obszarze WPKiW...
OdpowiedzUsuńTo było w podstawówce i liceum, ale niektóre z nich odwiedzam do dziś i uwaga - niektóre są nadal czynne (choć właściciele pewnie się zmienili).
Rozrywka lepsza niż grzybobranie :)
Dziś znalazłam takie gniazdko w moim Kju. W róży... Najgorsze jest to, że ona wywrotna jest. W gniazdku 3 jajeczka i bardzo zniecierpliwiona latająca mama.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!
Też widuję kosa w swoim ogrodzie, ale mam nadzieję, ze gniazdo uwije w rozsądnym (tj. niedostępnym dla kotów) miejscu. Przyłączam się do gratulacji i znalezisko, i zdjęcia super
OdpowiedzUsuńDoroto - dzięki
OdpowiedzUsuńStradovius - na setce hektarów to musiało być co ewidencjonować. A swoją drogą - jedni wzywają by gniazda na jesieni zrzucać, tak aby wytępić część pasożytów, drudzy twierdzą że zrzucanie nie ma sensu, pasożyty i tak sobie poradzą, a ptakom w ten sposób odbiera się część czasu lęgowego, co w warunkach niesprzyjającej pogody może zaważyć na wyniku lęgu.
Susan - to tak jak, ludzie przy budowie domów - jedni budują w dolinach bo boją się wichur inni na szczytach bo boją się powodzi - ptaki też podejmują ryzyko.
Gremlin - Praktycznie w przypadku kosa nie ma takich miejsc. Pozostaje maskowanie i... odstraszanie - to naprawdę skuteczna metoda. Sam widziałem kota skaczącego z kilku metrów na beton po tym jak poszczuła go parka zięb, to i kosy sobie poradzą.
Witaj!
OdpowiedzUsuńPamiętam jak ojciec mnie w dzieciństwie uczył, że gniazda należy szybko mijać i patrzeć na nie z daleka.
Pozdrawiam serdecznie.
Michał
Dokładnie tak Michale - jedno czy kilku razowe wystraszenie samica zniesie bez problemu, ale długotrwały stres może ją doprowadzić nawet do porzucenia lęgu.
OdpowiedzUsuń
OdpowiedzUsuńAle sobie wybrał miejscówkę, poszedł po najmniejszej linii oporu :)
Coś go musiało Damianie do takiego wyboru skłonić.
OdpowiedzUsuńFajne umiejscowienie gniazda. Do tej pory widzieliśmy tylko jedno gniazdo kosa zbudowane na ziemi - dokładnie w takim samym miejscu jak znalezione przez Ciebie. Ciekawe czy zakończy się sukcesem... Pozdrowienia
OdpowiedzUsuńNie wiem, nie mam kiedy iść tam znów i sprawdzić, zresztą teraz to już i tak "po ptokach" (nomen omen);-)
OdpowiedzUsuńZaryzykował bym twierdzenie iż gniazdo mogło przetrwać, jest w stosunkowo niedostępnym miejscu, z jednej strony trwają prace budowlane, co na pewno odpędza dzikie zwierzęta, a z drugiej jest dość daleko od siedlisk ludzkich więc koty raczej też nie podchodzą.