poniedziałek, 5 stycznia 2015

Jurasic park numer kolejny

Tytułem tytułu - Jak wiadomo historia powtarza się często za pierwszym razem jako dramat a za drugim komedia. To samo można napisać o filmach, im dalej tym śmieszniej i głupiej.

Czas odkopać magazyny "aktualnych" zdjeć, by zrobic tam ciut przewiewu, nim kolejny okres wegetacyjny (który w zasadzie wcale się nie skończył - jak tak patrzę na swój ogród) zaowocuje nowymi zdjęciami. Niestety tej zimy ani "moich" wron siwych, ani myszołowów włochatych nie dostrzegłem - trudno, jest ewidentnie za ciepło i nie zlatują tu z północy. Za to miłośnikom myszołowów polecam jazdę nową autostradą Tarnów Rzeszów - będąc kierowcą (więc nie rozglądając się) bez trudu dostrzegłem kilka osobników - w tym jednego siedzącego wprost na słupku przy samej jezdni - wiadomo ptaki to nie wysocy  urzędnicy i swoją inteligencję mają, po co polować skoro wybudowano dla nich darmową stołówkę (co prawda są ogrodzenia ale widać za mało w stosunku do potrzeb jest przejść podziemnych dla zwierzyny i pcha się ona na jezdnie).

Ale wróćmy do wykopków - na pierwszy ogień (choć ten pierwszy to w zasadzie były poprzednie chryzantemy) rzucę moją przygodę ze zwinką.  Zwinka stara, doświadczona (ogon straciła na nauce, jak inni zęby i/lub wątrobę), agresywna. Aura dopadła ją na placu zabaw. Chłopcy szaleli na huśtawkach (mamy plac zabaw pod nosem, ale na Piaskowce jest nieco inna fauna i flora niż u nas więc zarządziłem wycieczkę właśnie tam). Tata dozorował to wszystko z cienia a Aura dozorowała nas. Nagle rozpoczęła intensywne ujadanie - takie wiecie skrzyżowanie wściekłości z ciekawością i rozpaczy z radością - psy to umieją ludzie nie, no może niektóre osoby znane z mediów podczas nagonek na inne osoby.

W każdym razie wiedziałem że coś ma, coś czego zjeść nie może, lub nie chce (bo jak je to się nie chwali), ale coś co jest z całą pewnością ciekawe także dla mnie - liczyłem na jakiegoś większego owada. Tymczasem w stercie rozkopanej nosem Aury liści wojowniczo rozwarła paszczę jaszczurka! Normalnie Jurrasic Park na żywo. Aura należy do psów z natury wojowniczych w stylu Papkinowskim, więc poza prezentacją postawy "silny w gębie" powstrzymała się od innych akcji. Chcąc jednak ochronić biednego gada przed dalszym stresem, kazałem Aurze "stulić dziób" a samego gada chciałem przenieść poza teren placu zabaw. A tu nagle - w Zwince obudziły się geny Tyrrano Zaura i...


Zostałem brutalnie oraz bezpardonowo zaatakowany!

A zwierzę szarpało się usiłując odgryźć mi palec!

Dobrze że aparat miałem z zanadrzu, bo stracił bym szansę upamiętnienia przygody, tymczasem Aura oddaliła się, pewnie przekonana że teraz ja (jako dominujący samiec), sam zjem nagonioną przez nią zdobycz. Nie zjadłem, ale nie chcąc sprawiać psu zawodu, powiedziałem jej że zjadłem ;-).

14 komentarzy:

  1. Przygoda super, ciekawe zdjęcia. Wygląda groźnie. Bardzo interesująca ciekawostka.

    OdpowiedzUsuń
  2. No nie wiem, czy Aura Ci uwierzyła. Swoją drogą to nie myślałem, że zwinka jest takim palcożercą. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. No, popatrz, jakie dzielne zwierzątko! :-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Jaszczurka - idealistka ;-) Swietnie ujales przekaz zawarty w ujadaniu Aury :-D

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo fajna opowieść. A co do jaszczurki sądzę, że wzięła Cię za przedłużenie psa, który przecież ją wystraszył i zdenerwował. Przynajmniej miała możliwość odreagowania :-)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ale palec jeszcze masz ;)
    Palec dobra rzecz. Czasem się przydaje ;)
    Przyznam, że od dziś będę patrzeć na jaszczurki z większym szacunkiem ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Niesamowite :-) takie maleństwo a jakie nieustępliwe :-)

    OdpowiedzUsuń
  8. Makromanie, jak udało Ci się ujść z życiem po takim ataku! Wszak to krwiożercza bestia! ;)

    Pozdrawiamy

    OdpowiedzUsuń
  9. Fajna przygoda, super opisana, zdjęcia rewelacyjne.

    A jak palec teraz miewa? :-)

    OdpowiedzUsuń
  10. A jak się palec teraz miewa?

    tak miało być napisane

    się rozochociłam z komentarzami, bo mnie chwilowo nie weryfikuje :)

    OdpowiedzUsuń
  11. odrósł ;-)
    Za to ja muszę na własnym blogu i to za każdym razem...

    OdpowiedzUsuń