1 - Pora dać wam odsapnąć po samolubnym genie - poczekajcie, trzecia część to będą dopiero kontrowersyjne wnioski... Oczywiście cały czas czekam na wykazanie błędów logicznych bądź merytorycznych w moim rozumowaniu - było by mi bardzo miło, bo na niczym człowiek tak się dobrze nie uczy jak na własnych błędach.
2 - Sporo po lasach wędruję więc to i owo się przed obiektyw "rzuci", nie mam sprzętu by robić fascynujące zdjęcia zwierząt jak:
gŁOŚ z bagien
Tomasz Skorupka
czy
Wojciech Gotkiewicz
(kolejność przypadkowa - z jednym wyjątkiem)
Ale grzyba sfocić mogę i pokazać.
3 - grzyby to fascynujący świat, pełen gatunków i ciekawostek z nimi związanych.
Zatem zacznijmy:
Grzybka spotkałem w paśmie Brzanki, w granicach Lubaszowej - opodal ośrodka nowicjatu O.O.Redemptorystów. Prócz niego jeszcze dwie łuski mannlicherowskie ale o tym na moim drugim blogu.
Początkowo myślałem ze to jakiś "zaschnięty" gałęziak/koralówka - który po prostu z wiekiem stracił barwę.
Ale na Bio-forum rozpoznali (a oni się zazwyczaj nie mylą - przynajmniej ja się z błędami z ich strony nie spotkałem) że to: Thelephora palmata
Chropiatka cuchnąca.
Przyznam że nie przyszło mi do głowy wąchać - czy faktycznie "daje"
zgniłą kapustą - człowiek uczy się przez całe życie - na przyszłość będę niuchał...
zgniłą kapustą - człowiek uczy się przez całe życie - na przyszłość będę niuchał...
Młody fallusik czyli muchomor sromotnikowy vel zielonawy.
Amanita phalloides
faktycznie fallusoidalny.
Podobno takie młode są jadalne i mają posmak rzodkiewek... bez weryfikacji z mojej strony - ale gdyby ktoś chciał to czekam na maila z opisem zdarzenia ;-)
A teraz ciekawostki z pasma Szpilówki w okolicach Iwkowej - czyli z krainy Białego jelenia.
Grzybne to lasy ze hej, grzybiarzy multum ale i dla nas coś zostało... coś czego inni raczej nie zbierają ;-).
(Leotia lubrica)
Dam sobie pępek wylizać, że mało kto tego grzyba w ogóle kojarzy. Co prawda dosyć powszechny, ale za to drobnica i niejadalny - zatem ani grzybiarzy, ani spacerowiczów "nie rusza".
W sumie trochę szkoda, bo malowniczy jest i urocze kępki pośród mchów tworzy.
A że wygląda jak "żelki"?
To tak właśnie zatytułowałem swój post na Bio-forum - bo sam bym grzyba nie oznaczył.
A tu coś pominiętego przez grzybiarzy - piękne młode borowiki szlachetne
Boletus edulis
takie pytanie ile grzybków widzicie?
I na prawie koniec najciekawszy z nich wszystkich.
Szmaciak gałęzisty vel siedzuń sosnowy
czyli
Sparassis crispa
Ongis chroniony - teraz już nie - oczywiście go zostawiłem na miejscu pomimo iż są przepisy - jak d(r)ania przyrządzić
ot "flaczki grzybowe"
Grzybek ten potrafi też osiągnąć całkiem spore rozmiary - rekordowy w Polsce znaleziono w Piotrkowicach (moje tereny) - ponad 15 kg, we Francji blisko 30...
A na koniec anegdota.
Otóż dzieckiem będąc, u ciotki w Łowczówku, chadzaliśmy z jej synami w lasy i darli grzyby aż miło - jedne szły na jedzenie, a część na sprzedaż - bo sioe nie przelewało. Ale kanie były nasze.
Ciotka miała stary piec, opalany węglem i drzewem, z blachą i na tej blasze myśmy te kanie podpiekali...
Pewnego razu po powrocie do Tarnowa, zaczęły się u mnie silne bóle brzucha - mama oczywiście spanikowała i mimo zapewnień ze minie... zawiozła mnie do szpitala. Rzecz jasna badania, jakieś rurki w żołądku - już chcieli mi płukanie robić (lekarze zawsze wiedzą, co dla pacjenta lepsze, nawet jeśli po ich terapii kopnie w kalendarz, to jednak powinien mieć świadomość że oni działali w myśl "najlepszej wiedzy"), ale miałem szczęście i udzielono mi posłuchania.
- "co jadłeś?" zapytał biały kitel.
- kanie opiekane na blasze, odparłem
- "a skąd wiesz że kanie?" nie ustępował kitel
- bo się znam! i mówię ze nic mi nie jest! stwierdziłem
- "to czemu cie boli?" kitel wykazał się niebywałą inteligencją, empatia i zmysłem obserwacji
- bo ich dużo było, dookreśliłem
-"jak dużo?" kitel domagał się szczegółów
- reklamówka...
- "jaka reklamówka?"
- peweksowaska
- "cała?" kitel wyraził niedowierzanie...
- cała i jeszcze trochę podebrałem chłopakom bo oni już nie mogli...
- "to cie k... musi boleć!"
- a czy ja mówię że nie boli?! - boli i skręca, ale zaraz przejdzie!
skończyło się na nospie i obserwacji...
jaki to fart trafić na inteligentnego łapiducha.
A oto inkryminowana trucicielka
Czubajka kania
Macrolepiota procera
też nie zebrałem - mieliśmy tylko plecaki i kawałek drogi przed sobą - zniszczyła by się.
Ja niestety jestem grzybiarzem. Niestety, gdyż jak się okazało nie da się pogodzić zbieractwa z fotografią (przysięgam, że próbowałem):) Tak swoją drogą przeczytałem kiedyś w Polityce artykuł jakiegoś fana grzybobrania. Autor opisał kilkanaście gatunków grzybów, o których nie wiedziałem, że istnieją, a które on zbierał i zjadał (nigdy nie chodził na grzyby jesienią!). Miedzy innymi był tam szmaciak, którego nieco później dopadłem i skonsumowałem. Grzyb smaczny, ale liczba kalorii, którą straciłem czyszcząc go z piasku zapewne przewyższyła liczbę kalorii, które przyjąłem w trakcie jedzenia:) PS. Makro, ja bym na Twoim miejscu usunął akapit z "jadalnym" sromotnikiem. Jeszcze ktoś zechce poeksperymentować i dostaniesz tego maila, ale ... z zaświatów:))) PS.2. Bardzo dziękuję za "fascynujące", ale mocno przesadziłeś:) PS.3. Czekam na trzecią część genowej sagi!
OdpowiedzUsuńGrzybiarą nie jestem, a logicznego myślenia u mnie próżno się dopatrywać ;) Grzybków widzę czasem kilka, czasem jednego zależy co piłam i ile spałam ;) Natomiast zazdroszczę umiejętności fotografowania świata. Świat w Twoim obiektywie jest piękny!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!
Wojtku - a jak byś rozłożył czatownię w miejscu gdzie jest dojrzała grzybnia i czekał z jednej strony aż owocniki wyrosną a z drugiej aż coś się pod obiektyw nawinie ;)
OdpowiedzUsuńWkrótce będzie, ale uprzedzam jeszcze bardziej kontrowersyjny.
Suzan - to wybierz się kiedyś z nami do lasu, nauczę Cię kilku podstawowych gatunków.
Flaki uwielbiam, ale nie wiem, czy ten Szmaciak by ze mnie nie zrobił szmaty.
OdpowiedzUsuńTo jest myśl! Dotychczas usiłowałem poruszać się po lesie z aparatem w jednej ręce i reklamówką (koszyk nie wchodził w grę) w drugiej. Efekt był taki, że przynosiłem kilka prawdziwków i żadnego zdjęcia:) PS. Czekam!
OdpowiedzUsuńAnzai - raczej nie choć różni ludzie różnie grzyby trawią.
OdpowiedzUsuńWojtku - jak widzisz prawdziwy specjalista od niekonwencjonalnie innowacyjnych rozwiązań ze mnie ;-)
No to gratuluję znalezisk:)oj trzeba czasem wytężać wzrok by cosik małego ujrzeć gdzieś w igliwiach czy trawie:)pozdrawiam
OdpowiedzUsuńMoniko - "makro" w nicku zobowiązuje ;) co prawda nie mam już sprzętu, ale names niczym noblige zobowiązuje ;)
UsuńNie umiem zbierać grzybów, bo gapa jestem. Ale takie nietypowe okazy, jak tutaj - piękna sprawa. Można sfotografować, do domu wlec nie trzeba, wiec kłopotu nie sprawiają - to jest rodzaj grzybobrania w sam raz dla mnie.
OdpowiedzUsuńAniu - mnie takie grzybobranie także bardziej cieszy niż inne.
OdpowiedzUsuń