Po drugie - zdaję sobie sprawę że gdybym zaczął ich używać to niechybnie został bym posądzony o "pusty szpan" i stracił bym nieliczne acz zacne grono czytelników.
Po trzecie - bez matematyki plątam się w bełkocie usiłując wyjaśnić np. dlaczego bycie dupkiem przynosi w pewnych okolicznościach wysokie profity reprodukcyjne.
Po czwarte - zapewne Was to także już męczy. zatem... kończ waść czasu oszczędź!
Jeśli jednak ktoś faktycznie jest zainteresowany "jak to działa" i chciał by na przykład zweryfikować moje słowa to polecam stronę "Wstęp do teorii gier". Znajdziecie tam wszystkie potrzebne wzory, wraz z ich rozpiską.
Zatem reasumując. Tak "samolubny gen" jak i "samolubny mem" top pojęcia powstałe na gruncie zastosowania teorii gier do potrzeb rozpatrywania strategii reprodukcyjnych. Przy czym memetyka to rozważania już w kategoriach kulturowych, abstrahujących od uwarunkowań biologicznych.
http://www.slideshare.net/maciejrostanski/memy-internetowe
Memy rozprzestrzeniają się jako swoista reakcja łańcuchowa i tego praktycznie nikt nie neguje.
Do wyjaśnienia pozostaje problem... dlaczego?! Jaka cholerna siła sprawia że dziś sam krzywię się na widok tego lamusa gdy patrzę na swoje zdjęcia choćby ślubne?! Gdybym dziś tak się ubrał był byłbym szczytem mega obciachu... a wtedy... Co się zmieniło?! Ja? Świat? czy może właśnie memy krążące pośród ludzi jednostki przekazu kulturowego...?
Tyle co do memów - mam nadzieję że udało mi się przekaz sformułować tak by był zrozumiały.
Ale po co memy Dawkinsowi?
A po cóż by innego... - Dawkins jako "osobisty wróg ana Boga" chciał wykazać że np. wiara czy religia to takie same przekazy kulturowe jak gra na akordeonie czy moda na szerokie spodnie - kiedyś hit dziś obora.
I faktycznie podobnie jak w przypadku "samolubnych genów" - swoją drogą każdy inny autor, nawet gdyby poprzedził swoja książkę setką stronic tłumaczenia, został by przez środowisko "spalony na stosie" za taką antropomorfizację a Dawkins nie... zastanawiające - "samolubne memy" to jednostki przekazu - im więcej jednostek danego typu tym jeden przekaz jest silniejszy a im mniej tym słabszy.
Kobiety mają nieproporcjonalnie duże piersi a mężczyźni penisy - nie dlatego że to pomaga w życiu - bo jest wręcz odwrotnie, zwłaszcza w sytuacjach zagrożenia, kto widział biegnąca kobietę bez sportowego stanika ten wie, kto może sobie wyobrazić nagiego mężczyznę przedzierającego się przez ostrężyny ten też wątpliwości co do szkodliwości takich "przerostów" mieć nie będzie. Tyle że tu zadziałał dobór kulturowy, a więc oparty o memetykę a nie genetykę, która tylko stanęła do usług na potrzeby tej pierwszej. Widocznie tak się sobie wzajemnie podobamy - teorie typu "piersi jako magazyn, a penisy jako wskaźnik dobrej pracy serca" wkładam między opowieści o Trójkącie Bermudzkim i UFO - czyli... coś w tym może jest, ale dowodów brak a mamy jedynie spekulacje.
Ergo - skoro np. mem wiary w bogów pomagał danej społeczności, utrzymywał jej spoistość i zwiększał gotowość do ofiarności, to taka społeczność rosła w siłę, a tym samym mem kultu tej społeczności stawał się coraz silniejszy i atrakcyjniejszy dla innych społeczności...
Zgodzicie się? Sam się z tym zgadzam.
Nieco trudniej jest z memem celibatu - bo mamy konflikt "samolubnego genu" z "samolubnym memem" (dotychczas współpracowały zgodnie) - ale możemy przyjąć iż dla osobników żyjących w danej społeczności mem jest równie ważny jak gen, a jednocześnie z racji tego iż osoby żyjące w celibacie posiadają rodzeństwo rezygnacja z reprodukcji własnej, jest wzmocnieniem potencjału reprodukcyjnego rodzeństwa... pokrętne nawet jak na Dawkinsa, ale wciąż możliwe do zaakceptowania.
Natomiast Dawkins odniósł całkowitą klęskę - moim zdaniem ostateczną, bo w końcu aby sfalsyfikować tezę iż wszystkie kruki są czarne, wystarczy znaleźć jednego białego i wtedy choćby adwersarz wskazał na dziesięć milionów czarnych nie będzie to miało już żadnego znaczenia - w starciu z Chrześcijaństwem (na którym mu najbardziej chyba zależało). w tej kwestii takim białym krukiem jest miłosierdzie. Albowiem
"Nikt nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół swoich".
Jana 15/13
Czyli de facto nie przekazujemy ani genów, ani memów... a jednak postawy nie nikną. I ani Dawkinsowi ani jego epigonom nie udało się znaleźć ani jednego mechanizmu który mógł by tłumaczyć propagacje memu miłosierdzia.
Nie mam jakoś zaufania do teorii Dawkinsa opisanych w książce wydanej równo 40 lat temu. Od tego czasu zmieniło się wiele, a na pewno rewolucję przeszła kultura. Co Dawkins mógł w przed 1976 r. wiedzieć o ewolucji kulturowej?! I jak to dopasować do naszej obecnej kultury obrazkowej funkcjonującej w wirtualnym świecie versji 3.0? Nie operujemy już zdaniami wielokrotnie współrzędnie i podrzędnie złożonymi, bo na "ćwierkaczu" mieści się tylko 140 znaków. Za kilkanaście lat prawdopodobnie będziemy się porozumiewali tylko emotkami, a stąd już tylko skok na drzewo. Gdzie więc jest miejsce na memy Dawkinsa?
OdpowiedzUsuńW sumie szkoda, że odechciało Ci się pisania w podobnej tematyce, bo to skłaniało czytelników do szperania w pamięci, w Wikipedii, albo w literaturze fachowej. Największym problemem jest jednak dopasowanie formy, treści, i języka w jakim zwracasz się do czytających. Bo jak napiszesz prostym językiem to jesteś głąb, jak potocznym to populista, a jak ściśle naukowym to zarzucą Ci niezrozumiałość.
Ja na Twoim miejscu tematykę bym kontyunuował dalej, ale na zamkniętym blogu, bo po co Ci anonimowi komentatorzy?
Andrzeju - to nie tyle ja się znudziłem co obawiam się znudzenia moich czytelników.
OdpowiedzUsuńMemy to między innymi właśnie emotikony, ideogramy i tweety. Zatem mamy ciekawy przykład ewolucji obserwowany w skali życia jednego pokolenia.
Do A. Rawicza. Nie sztuką jest komplikować. Sztuką jest przekazać wiedzę tak, aby była zrozumiała dla (prawie) każdego. Uczę prawie ćwierć wieku i, jak dotąd, nie wpadłem na pomysł "zamkniętych wykładów", bo po co mi "anonimowi studenci". Poza tym, gdy trzeba, skaczę na drzewa. Stamtąd też można nauczać:)
OdpowiedzUsuńDo M. Akromana. Twoje posty traktują o trudnych kwestiach i ... tak trzymaj. To nie męczy. To zmusza do myślenia. Nie zawsze mamy czas, żeby się nad tym dogłębnie zastanowić, albo doczytać (bo nie jesteśmy omnibusami), ale często się nad tym - o czym piszesz - zastanawiamy!
OK Wojciechu. Wziołem sobie do serca, masz rację.
OdpowiedzUsuń@Wojciech Gotkiewicz
OdpowiedzUsuńChylę głowę, bo jako nauczyciel przepracowałem tylko 5 lat (z tego tylko 1 rok jako jako wykładowca akademicki, potem awansowałem), i także nigdy bym nie wpadł na pomysł prowadzenia zamkniętych wykładów. Blogi jednak różnią się od auli i sal wykładowych, tym, że tutaj grasują trolle, i "nałukowcy" o których istnieniu przekonał się makroman.
Pozdrawiam Andrzej Rawicz (Anzai).