poniedziałek, 3 października 2016

Moja pierwsza

Nie nie zamierzam tu pisać o swojej pierwszej miłości... Jak ktoś tak zrozumiał tytuł i tego szuka, to spokojnie może sobie podarować resztę. Jak najbardziej chodzi o o moją pierwsza, choć w zasadzie także pierwszego...

Otóż, dłuższy czas zbierałem pieczarki na "księżym polu" - znaczy na takim skrawku pola, łączki, nieużytku na którym w przyszłości stanąć ma nowy kościół. Póki co nie staje, więc łazi się tamtędy na skróty. A ja wyczaiłem że zagospodarowały się tam pieczarki - nie wiem jaki gatunek ale ludowo zwany podsadówkami, i wiele razy wracałem do domu z naręczem grzybków - w sam raz na zapiekankę. Niestety wszystko co piękne kiedyś się kończy i zostałem przyuważony, w efekcie wszystkie grzyby zbierają okoliczni mieszkańcy.

Jednak odkąd wprowadziliśmy się do domu z ogródkiem, nie ustaję w próbach zaszczepienia sobie w nim grzybów - mógł bym oczywiście kupić preparaty mikoryzowe, albo wręcz gotowe grzybnie i je rozsypać z trocinami (nie wiem jaki był by efekt, ale raczej niepewny), ale uparłem się zbierać grzyby w miejscach które czynią je niejadalnymi (pobocza ruchliwych ulic), albo robaczywe i rozrzucać je po działce w nadziei że zarodniki się przyjmą.

Jak do tej pory odnosiłem liczne acz połowiczne sukcesy... sporo grzybów mi się pojawiło, ale żaden z tych które "szczepiłem" (pieczarki, podgrzybki, borowiki, boczniaki).
Aż tu nagle trzy dni temu...

 JEST!!!

 Najprawdopodobniej przed Państwem:
 
 Tadaaaaaammm!!!!!

Pieczarka łąkowa Agaricus campestris

I teraz tylko dwie kwestie...
1 - Co można zrobić z jednego owocnika....???  ;-( !
2 - Skąd się u licha wzięła akurat ta, skoro znosiłem miejskie (Agaricus bitorquis) i dwuzarodnikowe (Agaricus bisporus) - zwane także "sklepowymi?!!! ;-) 


9 komentarzy:

  1. Gratulacje! Ostatni raz zbierałem "dzikie" pieczarki w czasach, gdy ... innych nie było:) Potem zniknęły konie, a z nimi pieczarki. Co do introdukcji, to znajomy robił to samo z borowikami i udało mu się. Co roku ma niewielki zbiór, a teraz kombinuje z innymi gatunkami. Ad.1. Ja bym tam zostawił, żeby grzybnia się rozrosła. Ad.2. Pani Przyroda jest nieodgadniona:))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też jestem z siebie dumny, choć to trochę jak duma ojca, któremu urodziło się dziecko cokolwiek mało do niego podobne ;).
      1 - takżem uczynił
      2 - tak samo jak z kobietami, im człowiek więcej o nich myśli tym mniej rozumie.

      Usuń
  2. Ja z biologii pamiętam, ze potrzebne tu jest coś takiego jak mikoryza. Czyli nie każdy grzyb wyrośnie bez odpowiedniego drzewa. Dla podgrzybka jest to np. sosna, więc bez niej ani rusz...

    OdpowiedzUsuń
  3. Dokładnie Rademenesie, ja mam sosenki. Mam teoretycznie teren dla grzybów sprzyjający ale zapewne brak jakiegoś czynnika. Jak się stosuje "szczepionki" mikoryzowe, to zarodniki dostają od razu środowisko sprzyjające, myślę że w grę może wchodzić choćby ph podłoża, rośliny sobie jakoś radzą a dla "kapeluszników" marnie. Stąd moja radość bo to znaczy że u mnie zaczyna się wytwarzać sprzyjający im substrat.

    OdpowiedzUsuń
  4. W lesie występuje sukcesja grzybów: w młodym sośniaku muchomor czerwony i maślak, jako pierwsze. Potem mogą pojawić się koźlaki i prawdziwki 0 5-15 lat. Potem już tylko siniaki i kurki, chyba, że ktoś zorze podłoże, np po wycince. Można przynieść siatkę podłoża z lasu, to się warunki zaszczepią, może

    OdpowiedzUsuń
  5. Deu - ubiegłeś mnie, miałem o tym napisać w jednym z kolejnych tekstów.

    OdpowiedzUsuń
  6. Piękna doprawdy! Dzikość jest dzisiaj niezwykle pożądana, bo taka niebanalna:)!P.S. Tytuł czytam zwykle na końcu, aby się od początku niepotrzebnie nie sugerować:).

    OdpowiedzUsuń
  7. A może to jakiś samolubny gen się na Tobie zemścił? ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. gŁOŚu - No to u mnie 'dzikości: nawet sporo, część mojego ogródkowego inwentarza introdukowałem, ale większość po prostu zauważyłem i pozwoliłem rosnąć.

    Andrzeju - raczej tak jak pisze Deu - to kwestia sukcesji. Nie znam takich badań, ale jeśli mikoryza jest w obrębie pieczarek grą o sumie niezerowej, to można przyjąć iż zarodniki jednego gatunku, tworząc grzybnię "pracują" też na inne gatunki w obrębie swojej rodziny, być może w ten sposób powstaje szansa na rozwój tychże? trzeba by tez znać różnorodność genetyczna pieczarek, bo być może jest ona na tyle niska, że z tego punktu widzenia nie mówimy o różnych gatunkach lecz o odmianach - a to by jak najbardziej potwierdzało postulowane tezy samolubnego genu.

    OdpowiedzUsuń