środa, 21 grudnia 2016

Czerwonka mnie nawiedziła...

Pora na lekki przerywnik, bo strasznie mi tu się filozoficznie robi na blogu, nie żebym miał coś do filozofii... co to to nawet bardzo nie, ale antrakty po to wymyślono, żeby je robić.

Jak byłem piękny i młody (dziś zostało z tego tylko wspomnienie) to tryumfy w PRLowskiej TV święcił serial David'a Attenborough "Życie na ziemi" czy jakoś podobnie, nie powiem zafascynowała mnie i narracja i ogrom wiedzy i walory estetyczne serii. Nie żebym chciał być jak Attenborough, ale zawsze doceniałem erudycję, umiejętność ciekawego opowiadania i to wszystko co składa się na okoliczność że jedni robią a inni nie kariery przed kamerą, lub choćby "tylko" w towarzystwie.

Po latach nauki dotarła do mnie świadomość że tak naprawdę Attenborough jest tylko frontmenem, armii reserczerów, reżyserów, scenarzystów i personelu mniej merytorycznego. Nie jest problemem sypać ciekawostkami, gdy ktoś wcześniej wyszperał je w tysięcznych publikacjach, żaden problem błyskać erudycją skoro wystarczy trzymać się scenariusza. Nie ujmując Sir David'owi ale tak to nawet ja bym umiał... 

No ale za mną armia nie stoi, a jedynie internet... niby Sieć wie wszystko... ale...

Mniejsza.

Czerwonka zawitała do mnie pewnego letniego dnia, całkiem niespodziewanie.
I no właśnie... może armia reserczerów by mi coś ciekawego o nim wygrzebała ale...



Ale w necie także angielskojęzycznym - choć szukałem po nazwie łacińskiej a nie angielskiej (może to błąd?) są na jej temat DWA zdania - w zasadzie jedno złożone, tyle że zamiast przecinka użyto kropki.

W zasadzie jedyne co znalazłem to różnice, bo jedni ją chcą widzieć w rodzinie mrocznicowatych a inni sówkowatych. jest polifagiem, co znaczy ze żre wszystko (no powiedzmy prawie) głownie topole i brzozy (znaczy jej gąsienica), a ponieważ tych w otoczeniu ludzi nie brakuje, przeto dość często jest w naszym sąsiedztwie obecna. Czy widywana to już inna historia, bo ludziowie specjalnie ciem nie lubią, a za dnia to one się świetnie chowają. Tu akurat sama siebie oszukała po siadła na szybie i od wewnątrz była świetnie widoczna, od zewnątrz daje wam słowo nawet na szybie, trzeba się było wpatrywać. Chciałem żeby otwarła pierwsze skrzydła, to zobaczyli byście wewnętrzne, pięknie wybarwione na czerwono - niestety... nie miała zacięcia celebryckiego i wolała odlecieć... na sufit.

7 komentarzy:

  1. Myślę Makro, że to nieistotne, czy masz sztab ludzi, czy nie. Ważne, że potrafisz to tak ogarnąć, że ludzie chcą Cię oglądać. Podobnie jest w przypadku Top Gear. Tam też pewnie pracują dziesiątki osób, ale to prowadzący powodują, że czekam na kolejne odcinki, pomimo że kompletnie nie interesuj mnie motoryzacja:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Wiem Wojciechu - ale chciałem sobie humor poprawić ;-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Co do części pierwszej i Sir Davida, to pozwolę się całkowicie nie zgodzić z przedstawioną opinią :-) Jasne, na pewnym etapie stał już się swego rodzaju pomnikiem, za którym ukrywa się sztab ludzi. Tyle tylko, że musiał do tego etapu sam dojść. A doszedł ciężką pracą, tysiącami kilometrów podróży i setkami nocy w jakimś namiocie na zboczu wulkanu na Borneo, czy gdzie tam akurat był. A przy tym jego charyzma, osobowość i wiedza, pozwoliły zdobyć pozycję taką, jaką zdobył.

    Z drugą częścią za to zgadzam się całkowicie. Przyzwyczailiśmy się, że w internecie jest, a przynajmniej powinno być wszystko. I jeżeli czegoś nie da się znaleźć, przychodzi rozczarowanie. Sam mam tak bardzo często - sfotografuję ciekawego owada, chciałbym napisać o nim jak najwięcej i jak najciekawiej, a znajduję tylko nazwę i obszar występowania. Z kolei szukanie o każdym gatutnku prac naukowych w pdfach przekracza znacznie mój zasób czasu wolnego...

    OdpowiedzUsuń
  4. Ejże Panowie! Niczyim koszem! Ja się ser Davidem zauroczyłem i trwa mi ten stan do dziś!!
    Po postu w pewnym wieku człowieka zbiera na podsumowania i wychodzi z nich że ja tak świetnej narracji jak on nie poprowadzę. Mogę zatem stwierdzić że albo ja jestem tak dalece do dupy, albo... jemu pomaga armia ludzi, więc jak by mi pomagała to pewnie tak dalece bym nie był...
    Kwestia osobowości medialnej, twarzy która nie straszy i głosu który nie odbiera chęci do słuchania przez miłosierdzie nad sobą samym pomijam...

    OdpowiedzUsuń
  5. Zdaje się że Ser już zszedł. Ciekawie, to ciekawie, jakoś ze dwa lata temu, były ostatnie programy z jego udziałem, gdzie pokazano jak się zmaga już ze sobą. Nieco stonował, wydaje mi się, podejście ewolucjonistyczne, ale go nigdy nie zarzucił.

    OdpowiedzUsuń
  6. Deu - nawet jeśli; to musiał całkiem niedawno bo cioteńka Wiki jeszcze nic na ten temat nie wie. W ostatnich swoich filmach jest takim samym ewolucjonistą jak wcześniej, może tylko podejście ma ciut mniej bałwochwalcze (mądrość życiowa) i mniej emocjonalne (wiek)

    OdpowiedzUsuń