1 - ten post NIE jest próbą polemiki z trzema wielkimi religiami wyrosłymi na pniu Starego Testamentu.
2 - nie jest też próbą nawrócenia niewierzących.
3 - nie chodzi mi o przekonanie kogokolwiek do czegokolwiek.
Jak zapewne wielu z moich czytelników wie, czytam dość regularnie miesięcznik Filozofuj. I to jego wpływom należy przypisać to że zacząłem rozmyślać nad Dekalogiem. Ale Dekalogiem nie jako zbiorem praw objawionych , abstrakcyjnych, religijnych - tylko Dekalogiem jako zbiorem praw uszytym wprost na ludzki wymiar, podobieństwo i ... potrzeby!
I jeszcze tytułem wstępu. Mamy spory kłopot z Dekalogiem bo: go... nie ma! możemy z tego samego rozdziału odczytać 11, 10 (na dwa sposoby) lub 9 przykazań i nadal będzie to ten sam tekst! Wynika to w znacznej mierze z faktu że podziału Pisma Świętego na wersety dokonał w 1550r drukarz Robert Estienne (Stephanus) i to w dyliżansie jadąc z Paryża do Lyonu... w sensie dosłownym... "na kolanie". Efekt widzimy dziś w postaci "proroków" przerzucających się wersetami. Ale problem był starszy, sięga czasów pojawienia się herezji (z katolickiego i prawosławnego punktu widzenia) ikonoklastów.
Tak wygląda tekst w Piśmie Świętym.
Problem w tym że jedni chcą by przykazanie I obejmowało również czynienie sobie podobizny, a inni zaś uznają że to całkiem odmienne przykazanie czyli de facto II, oni z kolei odmawiają samoistnego bytu przykazaniu IX czyli "nie pożądaj żony bliźniego swego" łącząc je w jedno z przykazaniem X czyli nie pożądaj w ogóle niczego.
Ja jednak odniosę się do wszystkich przykazań także nie uznawanych przez inne kościoły. Gdyby ktoś był chętny, to oczywiście mogę zagadnienie interpretacji PŚ poszerzyć, ale nie w tym poście.
Zatem zaczynajmy i jeszcze raz przypomnę - nie walczę z nikim i o nic - chcę jedynie pokazać głęboko ludzkie oblicze Biblii. zatem jeśli jesteś wierzący to postaraj się spojrzeć na poniższy tekst oczyma niewierzącego, a jeśli jesteś niewierzący, to patrz swoimi oczyma, ale świadomie.
I - "nie będziesz miał bogów cudzych obok mnie": Ludzie szukają sensu życia od zawsze i zazwyczaj nie znajdując go, po prostu szukać przestają, zadowalając się przyjęciem, że widać są na to; albo za głupi albo że szukanie nie ma sensu. W dokładnie tej samej sytuacji są filozofowie - żadnemu nie udało się stworzyć jakiegokolwiek systemu filozoficznego z którego sens życia wynikał by w sposób jasny i niezbity. Co najwyżej wykazali celowość takich czy innych ludzkich działań. Celowość to nie sensowność, ale dobre i to. Zatem skoro odrzucamy religię to musimy sobie jakiś cel w życiu znależć i o tym mówi I przykazanie. Znajdź sobie cel i bądź mu wierny, bądź gotowy na wyrzeczenia, na cierpienie, niewygody na wszystko co Cię spotka, gdyż twój cel tego wymaga... i choć zabrzmiało to dramatycznie, to jest to świetna rada na znalezienie w życiu szczęścia.
Ia - "Nie uczynisz sobie obrazu rytego ani żadnej podobizny tego, co jest na niebie w górze i co na ziemi nisko, ani z tych rzeczy, które są w wodach pod ziemią. Nie będziesz się im kłaniał ani służył. Ja jestem Pan, Bóg twój, mocny, zawistny, karzący nieprawość ojców na synach do trzeciego i czwartego pokolenia tych, którzy mnie nienawidzą; a czyniący miłosierdzie tysiącom tych, którzy mię miłują i strzegą przykazań moich." - nie daj się zwieść pozorom! Nie służ symbolom, znakom zastępczym, mrzonkom. Jeśli masz swój cel, to żyj dla tego celu, a nie dla jego ułudy - sims to nie rodzina, działanie w organizacji ekologicznej to nie okazja do przelecenia iluś tam, panienek a papierowy banknot to nie złoto... pamiętaj to co czynisz, odbija się także na twoich dzieciach, jeśli wychowasz je w duchu "wartości zastępczych" to nie oczekuj że same z siebie nagle dostrzegą prawdziwe wartości i że ... odpłaca Ci dobrą monetą skoro od Ciebie otrzymały tylko plastikowe żetony...
II - "Nie będziesz brał imienia Pana, Boga twego, nadaremno; bo nie będzie miał Pan za niewinnego tego, który by wziął imię Pana, Boga swego, nadaremno." - nie rozmieniaj na drobne tego na czym Ci zależy, słowa mają wielką moc, ale szybko się zużywają - jeśli powiesz o kimś że jest "skur...synem" to za pierwszym razem wywołasz tym szok, za drugim zainteresowanie, za trzecim obojętność, za czwartym irytację, za piątym pobłażliwe uśmieszki, bo zaczną Cię traktować jak oszołoma...
III - "Pamiętaj, abyś dzień święty święcił" - (celowo nie przytaczam całości, bo niewiele wnosi) - daj sobie na luz, nie możesz zapier..lać na okrągło! musisz robić co jakiś czas przerwy, musisz się "przeładować".
IV - "Czcij ojca twego i matkę twoją, abyś długo żył na ziemi, którą Pan, Bóg twój, da tobie." - czym skorupka za młodu itd. ... Dzieci odpłacą Ci dokładnie tym samym czym ty płacisz swoim rodzicom, teściom, krewnym... Zrobią z Tobą dokładnie to samo co widziały w przypadku dziadków, wujka czy podstarzałej ciotki starej panny. Spotkałem się ze stwierdzeniem iż domy starców są zapłatą za żłobki... nie ryzykowałem, moje dzieci do żłobków nie trafiły...
V - "Nie będziesz zabijał." - stare prawo, kodyfikacja instynktu, chyba nie wymaga komentarza, no może poza tym że jeśli sam (a) używasz przemocy, to godzisz się by przemoc stosowano wobec ciebie (co już niekoniecznie jest takie zabawne).
VI - "Nie będziesz cudzołożył." - a w swoim łóżku to nie cudzołożę... zabawne, ale niestety tak to tylko wygląda. W rzeczywistości sfera seksualna człowieka to pole minowe - szansa na załapanie choróbska jest tym większa im "bogatsze" życie seksualne prowadzisz. Osobna kwestia to emocje - bo naprawdę łatwo drugiej osobie wyrządzić krzywdę, nawet jeśli ma się "spisane na papierze" że chodziło tylko o "niezobowiązujący seks". wreszcie last but not least - zawsze można trafić na osobę z problemem natury emocjonalnej i życie zamieni nam się koszmar, przy którym hollywoodzkie produkcje to pikuś.
VII - "Nie będziesz kradzieży czynił" - Jedno z pierwszych praw które pojawiło się w momencie gdy ludzie zaczęli tworzyć plemiona - choć być może obowiązywało już w czasach gdy żyliśmy w hordach? Dość zrozumiałe, choć wciąż niewielu zdaje sobie sprawę, że jedna z największych dolegliwości w byciu złodziejem to obawa przed... byciem okradzionym.
VIII - "Nie będziesz mówił fałszywego świadectwa przeciw bliźniemu twemu." - potocznie traktowane jako "nie kłam" - zauważmy iż czynnikiem sprawczym jest tu słowo "przeciw" - czyli sama blaga nie jest zła, złe jest to że możemy komuś zaszkodzić. I znów jak w przypadku złodzieja największa kara dla kłamcy, to fakt że nikomu nie może zaufać...
IX (Xa) - "(nie) będziesz pragnął żony bliźniego swego" - czym to się różni od cudzołóstwa? Ano tym że w przypadku cudzołóstwa mamy akt seksualny, a tu "tylko" pożądanie. Problem w tym, że im bardziej podoba Ci się żona /mąż kogoś innego, to tym mniej własna/sny... a zaręczam Ci jego żona jest dokładnie taką sama zołzą i cholerą jak twoja własna żona, a mąż innej kobiety jest takim samym leniwym bucem jak twój i tylko na początku jest fajnie i kolorowo...
X - "Nie będziesz pożądał domu bliźniego twego, ani będziesz pragnął żony jego, ani sługi, ani służebnicy, ani wołu, ani osła, ani żadnej rzeczy, która jego jest." - generalnie nie pożądaj, niech Ci się nie zdaje że Kowalski to ma fajnie bo ma brykę 15 letnią a ty musisz jeździć po mechanikach ze swoim 18 letnim rzęchem... Jak wpadniesz w kółeczko zawiści, to już tylko pętelka Ci zostaje. Zawsze znajdzie się ktoś kto będzie miał młodszy samochód, młodszą żonę i ... "w ogóle będzie miał lepiej", najśmieszniejsze w tym wszystkim jest to że tak faktycznie jest! Tyle że nie zmienisz tego faktu pożądaniem - najlepiej zrobisz olewając ten fakt, ale jeśli nie potrafisz... cóż. Może popracuj nad tym by twoje auto było godne pożądania i twoja żona i twoje życie... (np. jadąc swoim autem, ze swoją żona do Tybetu - każdy dupek z sąsiedztwa, rozbijający się SUVem z długonogą blondynką na siedzeniu pasażera, będzie Ci zazdrościł, auta, żony i życia!)
Ps. Zdecydowana większość kobiet, pewnie dlatego że znają siebie, woli by ich mężczyźni byli postrzegani jako ślamazarne, pantoflowate buce - bo wtedy minimalizuje się ryzyko pojawianie się rywalki ale to temat na całkiem odrębny post...
Napiszę tylko tyle: gdyby hierarchowie byli tacy, jak Ty Makro, to kto wie, może poszedłbym kiedyś do kościoła.
OdpowiedzUsuńŚwietne komentarze - wstęp przypomniał mi niegdysiejszą dyskusję przy okazji wpisu "Krzyż i ćma". Z drugiej strony taka refleksja co ma oznaczać w praktyce "Znajdź sobie cel i bądź mu wierny". Czy sama "wierność zasadom" jest tym co podziwiać należy np.:
OdpowiedzUsuń1. Desmond Doss
2. Kobieta, która odmówiła transfuzji http://www.se.pl/wiadomosci/polska/urodzila-dziecko-i-umarla-bo-nie-chciala-transfuzji-krwi_446649.html
3. Nikos Belojanis
4. Ayat al-Akhras
(dobór przykładów celowo prowokacyjny)
A może jednak https://www.youtube.com/watch?v=W-Gbgw9IPBI ?
Wojciechu - wielu by się znalazło, tylko trudno nawigować między Scyllą Tygodnika Powszechnego ("tygodnik katolicki dla niewierzących" jak to Ziemkiewicz określa) a Charybdą "tradycjonalistów".
OdpowiedzUsuńIdę i zakład, że sam Franciszek (po odpowiednim przeredagowaniu) mógł by się pod tym postem podpisać.
Stanisławie - nie tyle zasady miałem na myśli, co konkretny cel. Np. rodzina, nauka, podróże, wojsko, klasztor itp. Trzeba wybrać sobie coś w życiu najważniejszego dla którego gotowym się jest poświecić wszystko inne. W tym ujęciu jak najbardziej podane przez Ciebie przykłady są adekwatne, zauważmy bowiem że zasady którym ci ludzie byli wierni, stanowiły dla nich swoiste kierunkowskazy prowadzące do celu, choć oczywiście to tylko załóżenie gdyż nie znam myśli i uczuć tamtych ludzi, a także czy identyfikowali się z celem do którego przywiodły ich zasady, czy jedynie byli marionetkami tychże zasad?
I Franciszek i każdy, myślący człowiek:)
OdpowiedzUsuńW generaliach się zgadzam chociaż można by chyba jeszcze prościej
OdpowiedzUsuńPrzypomnijmy Ewangelię Mateusza [Mt 22;34-40] "Nauczycielu, które przykazanie w Prawie jest największe?"
W odpowiedzi wskazanie celu - "Będziesz miłował Pana Boga swego całym swoim sercem, całą swoją duszą i całym swoim umysłem"
A jak zasad realizacji celu niejako przywołanie prawa naturalnego (przyjmowanego również przez ateistę) "nie czyń drugiemu tego, co tobie niemiłe" tyle, że w wersji hardcorowej "Będziesz miłował swego bliźniego jak siebie samego"
Stanisławie - w rzeczy samej racja. To przykazanie zawiera w sobie wszystkie inne, ale mi chodziło o pokazanie pewnych aspektów z bliska.
OdpowiedzUsuńChoćby tego że "kochać jak siebie samego" można żonę ale też i kochankę, tylko że w tym drugim przypadku to ułuda miłości. Ale oczywiście na potrzeby ćwiczenia swoich sumień lepiej jest stosować to czego nauczał Chrystus. Zauważ jednak że miał to być tekst dla ateistów, czyli ludzi którzy najprawdopodobniej tak głęboko w analizę Pisma świętego nie wnikali, a Dekalog zna chyba każdy.
"Zauważ jednak że miał to być tekst dla ateistów, czyli ludzi którzy" - no tak, Mojżesz to samych ateistów tam miał, ani jednego agnostyka: D
OdpowiedzUsuńJuż w tym cytaciuku, Maćku, widać jak lecimy w interpretacje: kto to ateista i od kiedy funkcjonuje ten termin... (to nie jest pytanie, a ilustracja do mojej wypowiedzi). Żydzi brnęli i brną w interpretacje, rozbiory, dociekania. Jezus przyszedł do ludzi prostych, niepiśmiennych, biednych i tak mamy się ustawiać do wszelkiego przyjmowania jego PRAWDY. Jeśli przy następnych egzegezach, weźmiesz to pod uwagę, to będzie mi bardzo miło. Pozdrawiam wszystkich i życzę nie zakłóconego odbioru (chodzi mi o odbiór relacji w domu i z ludźmi, których spotykamy w tym Radosnym czasie (nie mylić z "magicznym").
Deu - czekałem na Ciebie.
OdpowiedzUsuńPisałem tak prosto jak mogłem, i jestem pewny że się mi udało. Dlatego nie rozróżniałem ateistów, od agnostyków (weź idź na ulice byle jakiego miasta, i zapytaj" "czy Ateista to osoba która twierdzi że Boga nie można poznać?" 8 na 10 powie że tak!
Mojżesz szedł z ludźmi wierzącymi - nie sądzę by pośród jego ludu był jakiś ateista czy agnostyk (tym bardziej że do Grecji mieli daleko i w przestrzeni i w ... czasie ;-) ), ale mi chodziło o uniwersalność Dekalogu. Dlatego że był on adresowany do "ludzi prostych, niepiśmiennych, biednych" trafić powinien do każdego kto nie grzeszy pychą. Tymczasem wielu ateistów to osoby które odsunęły się od Kościoła, a potem i wiary, nie dlatego że tak powiodły ich przemyślenia ale dlatego że ktoś nie potrafił do nich przemówić prostym, ludzkim językiem.
Bardzo mi miło - Pytanie nie na temat, który podjąłem. Tekst ok, fakty; interpretacje, niekoniecznie - tego dotyczą moje uwagi w jak najlepszej wierze: ) Pisałem Wam koleżanki i koledzy o nieprzystającym języku, terminach, które pojawiły się niedawno: ateizm, dyskurs, sam już nie wiem jakie jeszcze...a którego to języka używasz do ilustrowania tekstów od 3,5 tyś lat temu, do ...
OdpowiedzUsuńMojżesz szedł z ludźmi wierzącymi .. w Baala. Cielec, to jego symbol: byczek taki ze złota lany. Bóstwo żyznego półksiężyca, jedno z wielu - zresztą w internetach jest o tym : D
Co do Twoich ostatnich zdań: mamy wieki ostatnie. Wiara bierze się z rozumu u ludzi uczonych i z ufności, potrzeby poczucia bezpieczeństwa u ludzi prostych.
Zauważ wiarę, wśród wielkich atomistów np. Ludzi, którzy wniknęli w istotę materii i doszli do zaskakujących wniosków dla samych siebie nawet : ))
W pr II PR dają ciekawe audycje o takich agregatach, w sobotę chyba słuchałem.
Deu - czy słowo "ateista" jest "nieprzystające"? Owszem nie jest tak stare jak Biblia, ale i nie tak młode jak "aggiornamento". Starałem się pisać - jeszcze raz to powtórzę - w taki sposób by żadne bałwany z portali takich jak "Na Temat" nie mogły niczego tu dla siebie znaleźć.
OdpowiedzUsuńUżywam języka współczesnego - ale to świadczy o ponadczasowej mądrości Pisma Świętego. było aktualne 4 tysiące lat temu i jest dziś.
Znam wierzenia ówczesnych Żydów, były konglomeratem animizmu, kultu przodków, z elementami szamaństwa i wielkim wpływem importów od bardziej rozwiniętych cywilizacyjnie i kulturowo sąsiadów. Zapewne pośród wychodzących z Egiptu było tez sporo ludzi których dziś nazwalibyśmy ateistami - czyli takich którzy zdawali sobie sprawę z absurdalności wierzeń swoich pobratymców, ale dla "świętego spokoju" odprawiali rytuały i modły. W zasadzie chyba tylko "złoty cielec" ze względu na swój orgiastyczny charakter nie był kontestowany (przynajmniej przez tych którzy "jeszcze mogli" ;-) )
Owszem wielu ludzi do wiary doszło droga przemyśleń, ale to temat na całkiem inny post.