- za narkomanię odpowiadają dilerzy narkotyków,
- za strzelaniny odpowiada broń palna
- za to że dzieci nas nie słuchają i się nie uczą odpowiadają komputery...
Prawda że prawda?
To taki normalny ludzki zwyczaj że nie chcemy przyjąć do wiadomości tego co w ten czy inny sposób psuje nasz błogostan intelektualny. Tymczasem wszystkie te trzy prawdy to gówno prawdy.
Narkomanem się zostaje bo ma się do tego predyspozycje i jak by nie było kola z dżointem to by był z tanim winem...
W strzelaninie się ginie - nie dlatego że można sobie kopic broń, ale dlatego że nie można, więc oprychy nie boją się kontry, a świry nie zostają wystarczająco wcześnie unieszkodliwione. Gdyby nie było broni palnej były bo noże, siekiery maczety albo, kanistry z benzyną. Nie broń jest winna ale frustracja społeczna.
Komputery - rodzice prześcigają się w opowiadaniu jak to ich pociechy mają "godzinę na tydzień czasu komputerowego", i zgoła są z tego dumni! Rzecz jasna wsadzam to między bajki - godzina tygodniowo, to za mało by zabawa z komputerem miała jakikolwiek sens, zwłaszcza dla młodego szukającego interakcji z rówieśnikami człowieka. Zapewne owi rodzice kłamią, będąc przekonanymi że oto głoszą mądrość najwyższą, a gdyby powiedzieli że ich pociecha spędza na komputerze (tablecie smartfonie) kilka godzin dziennie, to zostali by odsądzenie od czci i wiary a ich prawa rodzicielskie zanegował by sąd (co już samo w sobie jest patologiczne, że jakiś obcy babsztyl, bo najczęściej to są kobiety, decyduje o dobru mojego dziecka).
Rzeczywistość jest zgoła inna - jedne dzieciaki ZAWSZE nauki unikały, nawet wtedy gdy o komputerach nie czytało się nawet w powieściach SF, zawsze też zdarzały się kujony. Dzieciaki ZAWSZE były krnąbrne i nieposłuszne - nawet wtedy gdy jedyny telefon był na u wójta w mieście powiatowym... Zawsze zdarzały się też te ułożone i grzeczne.
Komputery, telewizory, rowery, trzepaki nic tu do rzeczy nie mają - to tylko rekwizyty. Wszystko tkwi w nas i tylko tam należy szukać rozwiązania.
A jak to jest u mnie?
Tak pozwalam moim synom grać na komputerach, tabletach i smartfonach!!! Nawet nie rozliczam ich z czasu. Pomagać w nauce pomagam, ocen wymagam (acz bez przesady), ale elektronikę mają dostępną.
Uważam że:
KOMPUTER NAUCZY ICH WIĘCEJ NIŻ SZKOŁA!!!!!
Czego nauczą się w szkole co będzie im potrzebne na przyszłym rynku pracy? Budowy pierwotniaka pantofelka, tego że łańcuch rowerowy trzeba "natłuścić" a Słowacki wielkim poetą był... ?
Tymczasem oni już teraz prowadzą telekonferencje, z wieloma uczestnikami podczas gier, wymieniają się dokumentami, tworzą wspólnie muzykę, filmiki i inne treści. Rozwiązują problemy, zakładają swoje serwery, tworzą na nich atrakcyjne dla innych środowiska i już nawet zarabiają swoje (wirtualne) pieniądze. Czy myślicie że tego nauczy ich szkoła?
Nie nie nauczy ich.
Tymczasem oni uczą się tego w sposób naturalny!
Jaki będzie rynek pracy za dziesięć lat? Kto z Was wie? Ja nie wiem! Może będzie potrzeba trochę serwisantów, na pewno będą potrzebni ludzie do prostych prac fizycznych (tego chcecie dla waszych dzieci? - bo do łopaty współczesna szkoła przygotuje wyśmienicie). Ale na pewno będzie zapotrzebowanie na ludzi umiejących pracować zdalnie, bez biurka, siedziby, telefonów portierów... to już się dzieje na naszych oczach!
Człowiek ma laptopa, pracuje w kawiarni, potrzebuje tylko dostępu do sieci, z kontrahentem umawia się w restauracji, parku albo w ogóle się nie umawia tylko telekonferuje...
Miłosz podczas zabawy - ogląda film, rozmawia ze znajomymi, gra w grę
zespołową i robi notatki - Jak dorośnie wejdzie w świat bez zgrzytów,
potknięć i zdenerwowania.
Wiecie jak dziś nagrywa się muzykę? Jeden chłopak coś tam nagrał, inni podchwycili, rozbudowali, dziewczyny dołożyły wokal, ktoś zmiksował wszystko przez sieć, wszystko na PCtach... wyszedł super kawałek ale M schował a ja mu nie chcę po jego miejscach grzebać (jak znajdę zalinkuję) Nie potrzeba kosztujących miliony studiów nagrań, pijawek w postaci producentów, wystarczy pomysł, odrobina pracy, zespół który nawet nie musi się na oczy widzieć...
A You Tuberzy? - niektórzy już nieźle na tym zarabiają...
Więc macie racje zabierajcie dzieciakom komputery... niech siedzą same w pokojach, albo wychodzą na opustoszałe podwórka czy place zabaw... w końcu ktoś musi te najprostsze prace fizyczne wykonywać, tam gdzie nie będzie się opłacało użycie robotów... projektowanych i drukowanych w 3D, za duży szmal przez tych co dzisiaj siedzą przy komputerach.
Ps. 2 - Doroto - tekst inspirowały twoje działania w szkole ale Ty jesteś wyjątkiem potwierdzającym regułę.
Mam córkę w wieku raczej powyżej Miłoszowego i ... zgadzam się Tobą w 15000 procentach (kot załatwił mi adekwatny klawisz). Jako ojciec i nauczyciel, uważam że komputery i internet, to jedna z najlepszych rzeczy, jakie przytrafiły się całej naszej, współczesnej generacji. Diabeł tkwi, tylko i wyłącznie, w tym jak wykorzystujemy poszczególne wynalazki. I tyle :)
OdpowiedzUsuńTo prawda, a najważniejsze jest to, że oni do tego co tam mogą robić dochodzą sami. Kolega koledze powie, pokaże, i, o ile w zbożnym celu grania we w miarę dobre, rozwijające gry, to daj im Boże. Świat się zmienia i nie zatrzymamy go. Trzeba się pogodzić, że wspomnienia naszego dzieciństwa nie są i nie będą wspomnieniami ich dzieciństwa. Z jednej strony smutne, ale z drugiej, cóż... naturalne. To samo tyczy się książek, to co się podobało nam niekoniecznie musi im. Życie.
OdpowiedzUsuńOby wszyscy rodzice mieli takie podejście jak Ty. Ale jest problem, bo komputer, a komputer to nie to samo. Dobry PC, albo lapek gamingowy kosztuje ok. kilkunastu tys. zł. (!), do tego osprzęt do gier za drugie tyle kasy i masz w domu zamiast syna, małego androida. Oczywiście na tych komputerach można także zarabiać, i to nieźle.
OdpowiedzUsuńJest też druga strona. Nasze wyobrażenia o pracy w hutach (górnictwie) muszą ulec weryfikacji pod naporem cyfryzacji. Przecież nawet rolnicy od dawna już jeżdżą w traktorach z klimą, super sprzętem audiovideo, albo po prostu siedzą przy komputerach, a traktor jeździ sam. Podobnie jest w drogownictwie, gdzie rzadko można zobaczyć "łopaciarza".
Poza tym nie wszyscy rodzice, tak jak Ty, są w stanie kontrolować poczynania dziecka w zakresie komputeryzacji, i to jest rola raczej szkoły, a nie domu. Ja byłbym zdania, że dziecko należy rozliczać z efektów, a nie z tego co robi. Jeżeli kilkunastoletni dzieciak uczy się dobrze i ma poprawne stosunki z otoczeniem, to niech sobie nawet nocami ogląda pornochy. Trzeba przyjąć do wiadomości, że świat się zmienia.
Jestem za. Sprzęt, technologia, wszystko to winno służyć człowiekowi. Świat idzie do przodu, jeżeli nie nadążamy, to podziwiamy.
OdpowiedzUsuńzolza73.blogspot.com
Wojtku - Więc pewnie w wieku Mikołaja, bo on starszy. Zło nie kryje się w komputerach ale w tym jak je wykorzystujemy -np niebanalne blogi przyrodnicze lub wędrówkowe i miałkie, bezwyrazowe, blablanie na blogach lifestylowych ;-)
OdpowiedzUsuńSuzan - oni już zaczynają tworzyć swój świat który nabierze kształtów gdy my będziemy zbyt starzy by... to powstrzymywać ;-)
Andrzeju - nie zamierzam kupować sprzętu za kilkanaście tysiaków - niech sobie radzą z tym co mają, jest to zresztą bardziej kreatywne rozwiązanie, gdy muszą kombinować.
Sam mógł bym 90% swojej pracy wykonywać zdalnie przez Internet i nawet nikt by nie zauważył że mnie tam nie ma... pewnie dlatego szefowie tak skrupulatnie blokują możliwość zewnętrznej komunikacji. Pozostaje jeszcze to 10%... Za kilka lat, pewnie wykona je robot zaopatrzony w stosowne czujniki.
Joanno - otóż to, nasi menadżerowie (po szkołach "biznesu" - fakt założyciele niezły biznes na frajerach zrobili) nie są w stanie przeprowadzić jednego projektu bez konieczności osobistego spotkania, tak ich nauczono. Moi chłopcy, mogą tak opracowywać dowolny temat... poza manufakturą rzecz jasna. Dlatego jestem spokojny o ich przyszłość.
Moja 22-letnia córka właśnie zapragnęła założyć działalność gospodarczą, przy pierwszej próbie załatwienia papierków w US stwierdziła:"tego powinni nss w szkole uczyć, a nie budowy liścia" a potem sięgnęła do internetu.... Młody (18) większość wolnego czasu spędza przy kompie - język angielski ma w małym paluszku.... jestem tego samego zdania, co Ty, jeśli dobrze korzystają z komputerów, to tylko z korzyścią dla siebie...
OdpowiedzUsuńAle do czegoś muszę się przyczepić... nie podoba mi się Twoje porównanie kategorii blogów (w komentarzu) ... uważasz, że tylko blogi tematyczne mają prawo bycia w sieci? Nie uważam swojego pisania za wybitną twórczość, ale jeśli wiem, że u niektórych wywołuje usmiech na twarzy, to chyba fajnie?
Miłego weekendu...
Twoja córa ma 125% racji! Powinni, ale nie uczą bo w polskich szkołach obowiązuje mit pozytywizmu i siłaczki a nie realizmu... zresztą pewnie sami nie wiedzą. O ile było by sensowniej gdyby w szkole były zajęcia np. z podstaw prawa?
OdpowiedzUsuńAle "nie ma i nie będzie" jak śpiewają kibice ;)
Blogi - w rzeczy samej blogi tematyczne to jeszcze nic! Liczą się blogi specjalistyczne, a im większa specjalizacja tym ciekawiej. np. setny post na temat lewej nogi pasikonika... frapujący... ;)
Tak na serio jak zacznesz pisać o kosmetykach, to wykasuję twojego bloga z obserwowanych.
ps. doszły mne uwagi że moje odpowiedzi są czasem dziwne i niezrozumiałe z wybaczcie piszę na tablecie z Androidem a ten cymbał, albo mi poprawia sam na słowa które jego zdaniem powinienem napisać, albo mi nie poprawia wtedy gdy na skutek literówki wychodzi dziwoląg - czasem gdy czytam swoje posty post (nomen omen) factum to sam ich nie rozumiem ;)
Hmmm, jeśli kosmetyki wpasowałyby się w temat, z którego możnaby się pośmiać, to czemu nie? :)))))
OdpowiedzUsuńTo mamy w tej sprawie podobne zdanie. Aczkolwiek trzeba czuwać. Dziecko jest dzieckiem - na ogół nie chce nic złego robić - wszystko wiąże się z ciekawością. Jeśli coś złgo dziecko robi "w sieci" - to winić tu należy raczej opiekuna...
OdpowiedzUsuńFrytko - na szyderę to i ja się zgadzam ;-)
OdpowiedzUsuńJulianie - staram się kontrolować działania w sieciach p2p bo to nieładnie ściągać pirata. Na hejt w sieci mam mniejszy wpływ, bo musiał bym kontrolować także smartfony, tu pozostają rozmowy, ale jak na razie (i mam nadzieję że tak zostanie) nie ma z tym problemów i jeśli już do jakiegoś zgrzytu dochodzi, to moi synowie raczej uchodzą za pacyfikatorów niż wichrzycieli.
Zgadzam się a już przede wszystkim w kwestii broni palnej!
OdpowiedzUsuńPragnienia - niestety okupanci uważają (i słusznie ze swojego punktu widzenia) Że broni nam dawać nie wolno. U Ruskich (gdzie zły dyktator Putin) - mogę mieć kałacha z pozwoleniem za jakieś dwa tysiące z groszami... (i zły Putin się nie boi!) W Polsce gdzie od 27 lat rządzą "nasi" przyjaciele, opiekunowie i w ogóle... praktycznie nie mam szans na legalne posiadanie broni (no chyba że dam w łapę)...
OdpowiedzUsuńSzkoła dziś uczy niewielu przydatnych rzeczy, raczej jest archaiczna, a ta, w której zamiast zeszytu są laptopy, jest jeszcze bardziej archaiczna, bo i tak opiera się na papierze, czytaj kserowaniu treści.
OdpowiedzUsuńGdy zgłosiłem dyrekcji, że moje podręczniki występują w formie elektronicznej dla każdego ucznia, trochę mnie wyśmiano, bo oczy im się przecież popsują. Zatem uczę na papierze, nadal noszę papier i czekam na zryw rodziców :) A z tymi też jest różnie, większość twierdzi to samo co dyrekcja.
Na prawdę czasów mam przykład. Przyszła kiedyś do mnie pewna młoda osóbka i poprosiła, bo mama prosiła, żeby pan zredagował odwołanie do MOPS-u, bo my nie potrafimy. I tego powinni uczyć w szkole. Pozdrawiam
Zbyszku - to właśnie taki przykład złego konserwatyzmu w środowiskach które na sztandarach mają postęp.
OdpowiedzUsuńZamiast przetwarzania informacji, mamy przepisywanie słupków z obliczeniami, ja nie twierdzę że niepotrzebne, to gimnastyka dla mózgów ale bez przesady.
Tablety edukacyjne, tanie laptopy (tańsze niż "bezpłatne" podręczniki), prezentacje multimedialne i infografiki?
Zapomnijmy.
Jak prawie trzy dziesięciolecia temu na spotkaniu z politykami w sprawie edukacji (min EN, między innymi) zaproponowałem by w programie znalazły się elementy prawa, ćwiczenia z wypełniania PIT czy inne zagadnienia administracyjne usłyszałem "młody człowieku, to rojenia, pan sobie nie zdaje chyba sprawy z tego czym jest szkoła i jakie są jej zadania" reszta auli ryczała ze śmiechu - pizdnąlem (nie tylko z tego powodu, ale również) tymi studiami i poszedłem w swoim kierunku. Problem powrócił gdy do szkól poszli moi synowie...