czwartek, 10 marca 2011

Patrol przy obwodnicy


Jeden z moich ulubionych szlaków przeganiania psa.
Tereny zdziczałe, odkąd nitka obwodnicy odcięła je od miasta,
nie ma tu spacerowiczów, straży miejskiej i innych nieproszonych istot, które utrudniały by mi wariackie zabawy z psem.
A i Aura lubi te tereny szalenie i zazwyczaj wpada tu w euforię, goniąc wkoło z radosnym ujadaniem.
Przykucnięta, wyciągnięta w cwale z ogonem wyprostowanym w kierunku ziemi, sadzi ogromne susy miedzy kępami stepowych traw, resztkami sadu owocowego i samosiejek.
Nie ma tu też dzikiej zwierzyny (o tej porze dnia) więc nikomu nie zrobi krzywdy, ani nawet niem postraszy.




Ot i owe resztki sadu z "drabiną jakubową",
ciekawe czy jakiś Sanderus połakomi się na jej szczeble ? ;-)



a tuż przy samej obwodnicy, uschłe drzewo, malowniczo dekorowane hubiakami (Fomes fomentarius (L.) J. Kickx f.) ... najprawdopodobniej - ewentualne wątpliwości proszę zgłaszać, zostaną uwzględnione.


Jak już pisałem na tym blogu nie raz,
obwodnica Tarnowa, jest dziełem ludzi o niskiej wyobraźni i
bardzo niskiej świadomości przyrodniczej.
no zabrakło "tfurcom" myśli, by zrobić przełazy dla zwierzyny,
ewentualnie ubzdurało się że zwierzyna "do miasta" chodzić nie będzie.
A zwierzyna i tak przełazi, tyle że często ryzykuje, próbując przebiec przez jezdnię, co przy szybkościach tam rozwijanych stanowi dla niej śmiertelne zagrożenie (o tym też pisałem).
z radością więc dostrzegłem, że sarny okazały się mądrzejsze od projektantów drogi i ...
wykorzystują przepusty wodne, którymi odprowadzane są opady i topniejące śniegi z północnych zboczy góry Św. Marcina.

prawdę powiedziawszy ja także je od dawna wykorzystuje, nie bardzo wiedząc czemu mam nadkładać kilometrów tylko dlatego że jakiemuś "szkolonemu" zabrakło wyobraźni.



Kanał jest stosunkowo obszerny,
lekko pochylony z łatwością pokonuje te kilkadziesiąt metrów.
U wylotu mnóstwo śladów wskazuje na mądrość jeleniowatych.

Aura
Nie była by sobą, gdyby nie odezwały się w niej atawistyczne ciągoty.
nie wiem skąd, ale dorwała skrzydło padłego gawrona i jęła opychać się padliną.
Ilość pokarmu jaki jest w stanie w siebie upchać ten pies wydaje się nieograniczona.
Zresztą, tu chyba nie chodzi o głód, bo nawet przekąski firmy pedigree nie są dla niej na tyle atrakcyjne (a noszę je przy sobie) aby skłonić ją do porzucenia "zdobyczy".
na szczęście czuje respekt, więc okrzyczana nie ucieka (zatem nie muszę wariacko ganiać za nią z kijem, bądź ciskać kamieniami w bezsilnej rozpaczy - jak to często obserwuję u innych spacerujących z psami w podobnych okolicznościach), przywiera do ziemi, kurczowo zaciskając szczęki.



spokojnie podchodzę, delikatnie palcami rozwieram jej pysk, żeby nie spowodować ran ani nie uszkodzić zębów, wyrzucam padlinę hen, psa biorę na smycz i ... częstuję przekąską.
Ciekawe co sobie wówczas myśli...
"Podły Pan, sam później zje to smakowite skrzydełko, a mi daje jakieś suszone przemysłowe świństwo w zamian..." ;-)
Posted by Picasa

3 komentarze:

  1. Bardzo podoba mi się zdjęcie z drabiną. Fajna wycieczka:)

    OdpowiedzUsuń
  2. stoi tam już tak długo że dziwię się czemu jeszcze nie wypuściła liści ;-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Piękna Aura i kapitalnie wygląda ze swoją zdobyczą, a co sobie myśli, gdy jej Pan odbiera smakowite skrzydełko?
    Zapewne cieszy się, że Pan jest zadowolony z jej zaradności :-)

    OdpowiedzUsuń