poniedziałek, 25 kwietnia 2016

Niemy a "drze ryja"

W zasadzie żadnej pewności że to niemy nie mam - równie dobrze może być krzykliwy, (wnioskuję po dziobie i zadartym ogonku). Zatem Byłby to Cygnus cygnus , a nie Cygnus olor? Bo Karol Linneusz pierwszego właśnie opisał krzykliwego - dlatego "chodzi" jako ten "właściwy" a dopiero niemy musiał być dookreślony drugim członem nazwy. Tyle że to panakarolowe problemy, bo moim nadal pozostaje czy to niemy czy krzykliwy? Ja stawiam na niemego, a jak się mylę to ktoś to na pewno w komentarzach wytknie i będzie okazja do poprawy.





                



Teraz drugi problem. Nie mam mikrofonu kierunkowego, (sorry nie jestem kelnerem) a moja "hybryda" co prawda dźwięk całkiem nieźle zbiera ale za to cały - a ponieważ na wiosnę, przy słonecznym, ciepłym dniu, powietrze wibruje świergotem, podmuchami wiatru, bzyczeniem i tym wszystkim czym powietrze na wiosnę wibrować powinno, tedy na moim nagraniu to wszystko jest i żeby usłyszeć łabędzia trzeba się wsłuchać... bardzo trzeba się wsłuchać.  A wtedy słychać coś co jest miksem wroniego krakania z dźwiękiem trąbki montowanej przy dziecięcych rowerkach. W zasadzie jedyna porada która ma - jak otwiera dziób to się drze i wtedy trzeba nasłuchiwać ;-).

Miłego słuchania ;-)  

10 komentarzy:

  1. Nie taki on niemy jakby się zdawało :-) http://www.glosy-ptakow.pl/labedz-niemy

    OdpowiedzUsuń
  2. Popatrz! A ja ci w swej karierze kelnerką byłam ale mikrofonów wtedy nie było ;) nawet telefonów komórkowych zdaje się tez nie... Ot taki politycznie stracony czas ;) Co za peszek! A knajpa w samiuskim centrum Krakowa ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Niemy, jak malowany:) Teoretycznie nie da się ich pomylić, ale gdy nie widać dzioba, bywa różnie. Poza tym krzykliwce rzeczywiście krzyczą, a właściwie trąbią. Swoją drogą łabędź niemy nazywany był kiedyś grubodzióbnym i tak było chyba lepiej, bo prawdziwiej:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Dziękuję za instrukcję dotyczącą ODSŁUCHU:):):) Generalnie, myślę, że to majstersztyk żartu. Dziś mam wizytę u dentysty, która jak mogę się spodziewać, nie będzie należała do najprzyjemniejszych. Wiem jedno, po przeczytaniu Twojego postu pójdę tam w zaiste dobrym humorze. I jak już będę siedziała na tym fotelu dentystycznym, to właśnie przypomnę sobie wyobrażenie samej siebie, przytykającej ucho do głośnika....i moją głupią zdziwioną minę po przeczytaniu "końcówki". W prawdzie nie wiem, czy będzie mi tam wesoło, ale w każdym razie jest na to duża szansa:).

    OdpowiedzUsuń
  5. Gdzieś tam mi się obiło o uszy, że łabędzie jak już drą mordę to brzmi to tak jak granie na trąbce. Ale pewnie mi się źle "obiło". ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Stanisławie - w rzeczy samej, ot przyczynek do fałszywości ludzkich mniemań ;-)

    Susan - istotnie zmarnowany... ;-)

    Wojciech - ten w zasadzie także trąbił - moje ucho lepiej separuje dźwięki niż mikrofon w moim aparacie.

    gŁOSIu - w sumie to jako podtlenek azotu jeszcze nie działałem ;-)

    Anmdrzeju - zaiste to ptak stworzony do filmów niemych ;-)

    OdpowiedzUsuń
  7. Na moim laptopie widzę łabędzia, a słyszę niewiele, więc się nie będę wymądrzać ;-)

    OdpowiedzUsuń
  8. Bo tu bardziej Ewo trzeba "słuchać oczami" - zmieniłem kompa, mam teraz jakieś badziestwo z windą 10 której nie umiem rozgryźć (Alzheimer?) i do której brak mi sporej ilości programów które miałem pod 98 i XP a którymi postarał bym się ten dźwięk bardziej oczyścić i na powrót zgrać z obrazem. Niestety w tek chwili wszystko podaje "na surowo".

    OdpowiedzUsuń
  9. Mi się łabędzie z gangsterką kojarzą. Zawsze zimą leją te biedne kaczki aż się piórka sypią!

    OdpowiedzUsuń
  10. A tego Julianie nie zaobserwowałem, pewnie także dlatego iż zima w okolicach zalewów plątam się rzadko.

    OdpowiedzUsuń