oczywiście pojawiła się dyskusja, na ile szczęście na ile znak, na ile przypadek na ile...no właśnie co?
Wyznawców przeznaczenia mamy mnóstwo. Zapewne znacie wielu takich powtarzających "tak miało być", albo 'co komu pisane..." itp. Są to klasyczni fataliści, współczesna psychologia także mówi o osobowościach fatalistycznych. Ale to nie jedyni wyznawcy przeznaczenia.
Wyznawcami przeznaczenia są także naukowcy . Naukowy fatalista to wcale nie fatalista, tylko determinista! Determinista twierdzi, że jakby zbudować potężny komputer i temuż komputerowi załadować wszystkie stany atomowe od początku wszechświata, i wszystkie momenty pędu, to spokojnie da się przewidzieć wszystkie wynikające z tego faktu zdarzenia - powstanie galaktyk, gwiazd, planet, życia, człowieka i tego że jeden z przedstawicieli tego gatunku właśnie w tej chwili pisze "w tej chwili"...
A także wszystkie zdarzenia które nadejdą w przyszłości...
Ale to i tak nie wszyscy zwolennicy przeznaczenia - są jeszcze wyznawcy religijni, i powiem szczerze tych boję się najbardziej. To wierzący w predestynację, tekst typu "Bóg tak chciał", zawsze powoduje u mnie mało przyjemne ciary po plecach. Powiedzmy sobie szczerze - nauka w stylu "Bóg stworzył cię dobrym człowiekiem, i dlatego obdarzył cię łaską, i dał ci zamożność i dobre zdrowie i w ogóle obsypał cie łaskami, a tamten to zły człowiek i jak ma przeje...ne ziemi tako i na tamtym świecie" Całkiem do mnie nie przemawia i pewnie gdybym wychował się w kraju protestanckim to był bym dziś gdzieś "w stajni" Dawkinsa".
Czy zatem nie ma alternatywy?
Owszem jest, ale nie tak dobrze nazwana - owszem w nauce mamy indeterministów, czyli ludzi wskazujących na niemożliwość przewidzenia przyszłości z różnych zresztą powodów. Od wskazywania na zbytnią złożoność procesów (probabilizm łagodny), Poprzez wskazywanie na fakt iż nie ma możliwości dokładnego opisania zachodzących procesów ze względu na niedokładność urządzeń i skal-pomiarowych, bo nawet jednostki takie jak angstrem są zbyt wielki by precyzyjnie wymierzyć choćby świat bozonów, (to probabiliści zwykli). ale mamy jeszcze osoby osoby wierzące że "Bóg jednak gra w kości"
Ale jak nazwać tych którzy w przeznaczenie nie wierzą? Indeterminiści? Brzmi fajnie ale czy oddaje istotę rzeczy?
No dobrze ale co z przygodą Wojciecha? A tego to nie wiem. Kwantów zapytajcie - pewnie któreś przetunalowałały jakoś tak że zadziałały na lisa, quadziarza, Wojciecha i czas - aby znaleźli się dwa razy we wspólnym punkcie czasoprzestrzeni.
A może to jednak znak?
Niezmiernie mi miło, że moja prosta historyjka, przynajmniej po części, sprowokowała Cię do napisania tego postu. Po przeczytaniu owego (plus artykułu w Nauce w Polsce) zacząłem zastanawiać się (na miarę moich możliwości przyswajania filozofii i fizyki kwantowej - jednocześnie) czy jestem deterministą, czy probabilistą w wersji umiarkowanej? I doszedłem do wniosku, że … nie umiem odpowiedzieć na własne pytanie Z jednej strony wiem, że wszystko we wszechświecie jest jakoś tam powiązane, ale z drugiej trudno mi jakoś uwierzyć w to, że piszę ten komentarz, tylko dlatego, że w przeszłości jakiś facet Podlasiu postanowił pojeździć sobie na quadzie.
OdpowiedzUsuń,,Determinista twierdzi, że jakby zbudować potężny komputer i temuż komputerowi załadować wszystkie stany atomowe od początku wszechświata, i wszystkie momenty pędu"
OdpowiedzUsuńGdyby... Problem w tym, że nie da się określić stanu początkowego i to nie chyba nie problem techniczny, tylko fundamentalny, taki jednoznacznie określony stan na podstawowym (kwantowym) poziomie nie istnieje (zasada nieoznaczoności). To moim zdaniem przesądza sprawę, przynajmniej na dziś. Jeśli na poziomie kwantowym obowiązują prawa probabilistyczne to nic nie jest zdeterminowane, wszystko jest potencjalnie możliwe, choć z różnym prawdopodobieństwem. Dane zdarzenie może więc być baaaaardzo prawdopodobne, ale nigdy na 100% pewne. Swoją drogą świetne rozwiązanie: jak stworzyć uporządkowany wszechświat, ale dopuścić w nim wydarzenia nieprzewidywalne, w tym wolną wolę. Brawa dla Projektanta :)
My nie tyle wierzymy w przeznaczenie, co w to, że nic nie dzieje się bez przyczyny. Poniekąd więc że do pewnych dróg miejsc sytuacji mieliśmy więc z jakiegoś powodu dotrzeć..
OdpowiedzUsuńZ fizyką kwantową musiałem się zmierzyć po raz pierwszy w 1971 r. jako student na Wydz. Elektroniki PW i ... przegrałem, chociaż egzamin zdałem. W latach 80' robiąc specjalizację z informatyki przegrałem po raz drugi, ale okazało się, że nawet egzaminatorzy nie oczekiwali zwycięzców. W 1997 r. udało mi się załapać na staż w "Dellu" i zupełnie prywatnie podjąłem ostateczną walkę, która trwa do dzisiaj. Gdyby nie ciągły postęp nauki to pewnie bym wygrał tę nierówną walkę, ale na razie nie poddaję się, bo i przeciwnik (fizyka kwantowa) też jakby mniej mnie atakuje. Może więc damy sobie spokój? ;)
OdpowiedzUsuńA przeznaczenie? No cóż, gdyby kwantowi "powiedzieć", że jego zabawa w satelitę skończy się po okresie rozpadu, to też pewnie by nie uwierzył, ale to akurat można przewidzieć. Przewidzieć można też naszą przyszłość, ale w zupełnie innym wymiarze. Nikt nam przecież nie powie, że np. "wyp....my" się za najbliższym rogiem na glebę, ale to, że Słońce się kiedyś wypali jest już raczej pewne. ;)
Rado świetnie załapał o co chodzi - dotychczas bowiem uznawano iż zjawiska kwantowe dzieją się w mikro skali oraz w ekstremalnych temperaturach i energiach. Tymczasem jak wynika z zalinkowanego artykułu zjawiska te zachodzą także podczas "zwykłych" reakcji chemicznych - a to znaczy iż wszystko jest jeszcze mnie pewne niż nam się do tej pory wydawało.
OdpowiedzUsuńWojciech - właśnie oto chodzi, cały czas zachowujemy układ przyczynowo skutkowy w naszym życiu (powiedzmy sobie szczerze bez tego, schizofrenicy byli by przy nas hiperrealistami) jednoczenie, likwidujemy swoisty przymus - zachowuję się tak jak się zachowuję gdyż miliard lat temu atomy ułożyły się właśnie w takiej a nie innej konfiguracji.
Julianie - z tego co u was czytam to prędzej masz na myśli Opatrzność niż przeznaczenie.
Andrzeju - w tym sek właśnie - na dobrą sprawę zważywszy linkowany teks, nie ma żadnej gwarancji iż za jakiś czas nie znajdziemy mechanizmu kwantowego który spowoduje iż słońce zgaśnie za 5 minut lub... nigdy. Owszem to szalenia mało prawdopodobne - ale przecież odkąd poznaliśmy świat kwantowy... nie niemożliwe!
To, że zgodnie z zasadą nieoznaczoności Heisenberga nie możemy określić np. spinu danego elektronu (kwantu), nie przeszkadza atomowi poruszać się zgodnie z wyznaczonym algorytmem. Jeżeli z poziomu mikrostruktury przejdziemy na poziom makro, a następnie na poziom cząstek chemicznych i aktywnych biologicznie to pojawi się słynny paradoks "kota Schrödingera". Po co nam więc znać przyszłość skoro może ona być taka jak w.wym. kot, żywa, albo martwa?
OdpowiedzUsuńWłaśnie Andrzeju w tym sęk, dotychczas byliśmy przekonani że atobędzie zachowywał się zgodnie z algorytmem i ... faktycznie zazwyczaj tak się właśnie zachowuje, problem w tym że jeśli taki atom "zgubi" lub "nabawi się" dodatkowego elektronu na skutek zjawisk kwantowych to, on już będzie zachowywał się całkiem inaczej.
OdpowiedzUsuńSprawa jest znacznie bardziej skomplikowana, bo pojawia się kontekst obserwatora. Jeżeli taki wybity elektron (także splątany) nie jest obserwowany i nie jest "samotny", to bardzo szybko wraca na swoje miejsce, czyli uzyskuje ten sam spin. Z tym problemem stykają się naukowcy z wielu dziedzin (matematyka, statystyka, fizyka, chemia, biologia), a rozwiązaniem wydaje się być ... filozofia. Jak widać więc nie jest to temat szczególnie pasujący na blog, bo o nieporozumienie b. łatwo.
OdpowiedzUsuńJeżeli ten powyższy elektron nie jest obserwowany to nic o nim nie możemy powiedzieć; równie dobrze może nie istnieć po prostu (i według niektórych rzeczywiście nie istnieje) - tak nauka powoli żegna się z rzeczywistością i staje się opowieścią szaleńca.
OdpowiedzUsuńCo do splątania, jeśli prawdą jest opowieść o wielkim wybuchu i osobliwości to cały nasz wszechświat jest jednym wielkim splątkiem i prawdą są słowa poety (?) ,,nie poruszysz trawą nie niepokojąc gwiazdy".
Andrzeju i Rado - oczywiście macie racje - mi chodziło wyłącznie o pokazanie iż wykazano zjawiska kwantowe zachodzące także w "naszym świecie". A to znaczy że tak naprawdę cała nasza rzeczywistość to jedynie rachunek prawdopodobieństwa a nie pewnik.
OdpowiedzUsuń