Gatunek synantropijny, świetnie znoszący wszelkie ludzkie fanaberie typu trucizny, koszenie trawy a nawet ręczną indywidualną akcję zbieraczą. Jest zresztą gatunkiem jadalnym, o czym warto pamiętać, obserwując "walke o pokój" jaka trwa ostatnimi czasy na naszej wschodniej flance, będącej jednocześnie wschodnią flanką NATO a wcześniej zachodnią flanką Układu Warszawskiego... cholerna geografia. Jadalny ale ponoć niekoniecznie jego walory smakowe dorównują winniczkowi... hmmm może nie będę próbował?
Jest natomiast przysmakiem drozdów i wystarczy żeby w okolicy tych ptaków było dużo (u mnie jest) aby problemu z wstężykami nie było. No chyba że w sąsiedztwie objawi się jakiś domorosły "mały chemik"... ślimaki i tak to przetrwają a populacja drozdów może takiej szansy nie mieć.
Ale do sedna - czemu niemoralny? - bo jak na roślinożercę nader chętnie rezygnuje z postu i zajmuje się choćby psim żarciem.
Wstężyk gajowy, ślimak gajowy (Cepaea nemoralis)
To już chyba się domyślacie jakimi kolejami biegły moje skojarzenia ;-)
A ślimak pokosztował i ... stwierdził że jednak będzie zachowywał się moralnie po czym poślimaczył się na trawę... nie doszedł.
Ślad urywa się metr dalej... ale to nie ja go zjadłem.
Widać to jakiś wstężykowy hipster szukający alternatywnych metod żywienia :-)
OdpowiedzUsuńNiemoralny i jednocześnie jadalny powiadasz? To bardzo dobre połączenie cech, bo to i podjeść można i ... eee Panie (że zacytuję Bareję:)). PS. Już tyle razy na Twoim blogu przysięgałem, że nie jestem robotem, że zaczynam sam w to wierzyć:)
OdpowiedzUsuńNiemoralny, bo gustuje w niewyszukanym menu? Kilka dni temu jakiś profesor opisywał produkcję leków na odnowienie flory bakteryjnej jelita grubego. Te kapsułki do połykania robi się z ludzkich ekskrementów! To znaczy, że my też jesteśmy niemoralni? ;)
OdpowiedzUsuńWitaj Grzegorzu - coś w ten deseń ;-)
OdpowiedzUsuńWojciechu - w literaturze uczą że owoc niemoralny jest smaczny (znaczy z początku, bo potem to, oczywiście pełen goryczy itd... w końcu opowiastka musi być podlana morałem i dydaktyką) - a ten ... no właśnie... niekoniecznie musi smakować... no chyba że jest się drozdem ;-)
Wsadziłem tę weryfikację (Google jakoś dziwnie nie daje innej bardziej przyjaznej opcji odrzucania spamu)bo zawalali mi bloga reklamami. W sumie to zaglądnij np na strony serwisu Nauka w Polsce i spróbuj tam coś skomentować - "podaj ile jest dwa plis trzy?" zapyta skrypt odpowiesz pięć i.. to nie będzie poprawna odpowiedź!!! wtedy juz nie tylko uwioerzysz że nie ejste robotem... uwierzysz nawet w to ze nie jestes wielbłądem ;-)
Andrzeju - chodzi o skopjarzenia z nazwa łacińską ;-) Ale to fakt - flora bakteryjna przewodu pokarmowego to podstawa, zresztą już odchodzi sie od pobierania szczepów bakteryjnych z ekskrementów a zaczyna ich chodowlę in vitro.
No wierzymy na słowo że jadalny.
OdpowiedzUsuńChociaż kto, z tą walką o pokój nigdy nie wiadomo kiedy przyjdzie chować się w lasach i jeść zupę z pokrzyw i gulasz ślimaczy.. ;)
Kto by pomyślał że to takie twarde sztuki..
Masz głowę na karku, a w głowie dużo wiadomości ;)
Pozdrowienia
Coś wiem na ten temat. Wskazywałem już, co nie jest pieczywem, statkiem powietrznym i, jakby czytali, to co piszę, właśnie teraz u Ciebie, poproszono mnie o zweryfikowanie, co jest, a co nie jest witryną sklepową:))) A swoją drogą, ile jest dwa plis trzy?
OdpowiedzUsuńTo psie jedzenie ma coś w sobie. U mnie o godz. 19 czeka na nie stadko jeży. Wszyscy punktualni i wygłodniali. A w nocy resztki zjada kuna. Dodam, że skład tych smakołyków jest lepszy niż niejedna parówka w sieciówce.
OdpowiedzUsuńW sumie to nie dziwię mu się, że zrezygnował. Powodów pewnie jest kilka. Nawet ja nie zdecydowałabym się na porcję prawdopodobnie równą ciężarem swojej własnej wadze. Właściwie to kształt i forma nawet podobna. To byłoby już nie ludzkie … Poza tym 5 grzech. Wszystko jasne.
OdpowiedzUsuńJulianie - nawet kumple survivalowcy uważają go za ostateczna ostateczność ;-)
OdpowiedzUsuńWojciechu - sam nie wiem, żadna odpowiedź ich nie satysfakcjonowała, myślę że nawet wymienianie wszystkich liczb naturalnych aż po googleplex pewnie by ich nie usatysfakcjonowało.
Zbyszku - dokładnie - u mnie wprawdzie jeże w tym roku nie wyjadają ale sroki i sójki regularnie - raz nawet widziałem kopciuszka który usiłował się wznieść z psią chrupka w dziobie.
gŁOŚu - a wiesz, to całkiem zmienia moją perspektywę patrzenia na ślimaki ... ;-)
Jadalne powiadasz... jakiś pierdyliard tego na każdej grządce mam. Jeść nie będę ale je postraszę, że jak się nie zwiną same to je zjem. Może zrozumieją i stlenia się na wsiakij słuczaj? Jak myślisz? ;)
OdpowiedzUsuńA może lepiej Ty powiedz tym drozdom gdzie moje grządki rezydują ;)
Raz w życiu jadłam ślimaki i przysięgłam sobie solennie, że ostatni...
no to go przyłapałeś:)pozdrawiam
OdpowiedzUsuńSuzan - nie tyle ja co cioteńka Wiki... ale chyba można jej wierzyć. Natomiast jeść z własnej nieprzymuszonej woli nie zamierzam. Małże to co innego - choć niby to samo,ale w sumie inaczej wygląda...
OdpowiedzUsuńMonika - na samym środku podjazdu...