Aparat miałem w pogotowiu - boć wcześniej strzeliłem trzy foty zimorodkowi - tyle że jedna kompletnie nie wyszła, a na dwóch pozostałych i tak go nie widać...
Aż tu nagle...
Fruuuu mi nad uchem, potem mi pod nogami, a za chwilę za plecami, przed twarzą, pod pachą, w okolicach kolana, i z lewej strony prawego łokcia...
Ki sku... znaczy że taki wesoły synek...? zapytałem powietrza
Odparło Fruuuuuu gdzieś w okolicach biodra.
Zrobiłem krok do tyłu i wyszedłem z łanu Mydlnicy lekarskiej (Saponaria officinalis L.).
I zobaczyłem go... Znaczy nie tyle go, co cień jakiś, rozmazany, wściekle mieniący się, zawisający, znikający, nieokreślony...
Ot taki przykład zasady nieoznaczoności Heisenberga w makroświecie... Jak określiłem moment pędu (czyli dokąd leci i z jaką mniej więcej prędkością) to traciłem z oczu położenie obserwowanego obiektu - jak znów miałem obiekt przed oczyma (czyli ustaliłem położenie) to przestawałem widzieć dokąd leci... Koszmar... nie dziwię się że fizycy kwantowi to dziwacy... Najnormalniejszy człowiek musi od tego doznać przypływu szaleństwa.
Postanowiłem do walki z efektami kwantowymi, zaprząc... efekty kwantowe - jako że utrwalanie obrazu na matrycy CCD jest niczym innym jak właśnie efektem działania mechaniki kwantowej - tedy bez celowania (bo im, dokładniejsze wcelowanie tym większy błąd - czyli im dokładniej widzę, tym mniej widzę a im więcej widzę tom mniej dokładnie), jedynie z grubsza ustalając ostrość na kępę kwiatów zacząłem robić zdjęcia.
I oto efekty - skuteczność porównywalna ze skutecznością CERN - raz na milion strzałów trafi się trafienie - raz na miliard jest na tyle udane że coś z tego wynika, raz na miliard miliardów - to coś co z tego wynika jest odkryciem...
Mała rozmazana plama...
Zawisający w powietrzy kłębek nieokreślonej materii
Powoli zaczyna nabiera szczegółów
Przeistacza się w coś żywego
Rzec by się chciało nabiera ludzkich kształtów - gdyby nie to że środowisko naukowe burzy się wściekle na jakiekolwiek antropomorfizacje i co ważniejsze... gdyby to faktycznie miało ludzkie kształty - a nie ma!
Za to spojrzenie ma... całkiem niczym
Fruczak gołąbek (Macroglossum stellatarum)
A potem odlatuje na całkiem inna kępę...
I jak tu nie cenić fizyki kwantowej w służbie entomologii? ;-)
No proszę. Tak, jak molierowski Mieszczanin nie wiedział, że posługuje się prozą, tak ja nie wiedziałem, że posiłkuję się mechaniką kwantową. A posługuję się, gdyż opisaną przez Ciebie technikę stosuję i, bywa, że z powodzeniem:)) Porzucam jednak nauki ścisłe (bo to zdecydowanie nie moja bajka)na rzecz pozachwycania się koliberkiem. Przyznaję, że nie wiedziałem, że takie cudo można spotkać w Polsce (widziałem coś podobnego w Chorwacji). Teraz już za późno, ale w przyszłym roku zapoluję z aparatem, bo warto!
OdpowiedzUsuńBa nie tylko mechanika kwantowa... u podstaw technologii CCD leży zjawisko fotoelektryczne a wyjaśnienie go jak wiemy przyniosło Nobla Einsteinowi! Zatem fotografując łosie we mgle obcujesz z dwoma filarami wszechświata: mechaniką kwantową i (pośrednio) mechaniką relatywistyczną... ;)
UsuńAle ja nie chcę!!! Ja chcę obcować tylko z łosiami i mgłą!!
OdpowiedzUsuńSię nie da... nawet nie robiąc fotografii obcujemy na codzień z Newtonem i Carnotem...;)
OdpowiedzUsuńEinsein, dreiStein - opisał zjawisko fotoelektryczne na podstawie teorii i prac Maxa Plancka. Udało mu się. Samo zjawisko, to powszechne świecenie katody, rozgrzanego metalu. W CCD zachodzi zaś zjawisko odwrotne, bo i matryce są niemetaliczne przecież - na podstawie padających kwantów, komórka daje prąd. Matryca jest mini generatorem napięcia. Samo słówko matryca, to dwie osi współrzędnych pomnożone przez kolory podstawowe, bądź dopełniające, bywają chyba i więcej niż trzy kolorowe (kolory filtrów) - to takie zrzędzenie, ale jesteś przecież inżynierem: D
OdpowiedzUsuńDeu - ale Cię ten niemiecki Żyd drażni;)...
OdpowiedzUsuńOpis OK możesz częściej uściślać, myślę że nikt się nie obrazi.
Drażni, każdy drażni, kto jedzie na cudzej pracy. Zadziwia mnie np jego parcie do kontaktów ze Skłodowską. Zdaje się, że nie odwzajemniała zainteresowania.
OdpowiedzUsuńCały jego geniusz >93%, to praca w urzędzie patentowym.
A z matrycami chyba jestem już do tyłu. Zdaje się, że można zdejmować jedną, wszytstkie składowe - po kolei. była ciekawa kamerka Sony, dająca obrazy w podczerwieni i coś tam jeszcze. Ponoć szybko to "naprawiono"
Koliberek! Panowie, kompletnie zapomnieliście o koliberku, a to w końcu miał być bohater tego postu!
OdpowiedzUsuńDeu - są opinie że on faktycznie rozumiał matematykę którą się posługiwał, choć z drugiej strony późniejsze jego prace, niczego specjalnego nie wniosły... "co może sugerować że..."
OdpowiedzUsuńWojtku - pamiętamy, ale koliberek się na Nobla nie łapie ;)
Świetnie napisany artykuł. Jak dla mnie bomba.
OdpowiedzUsuń