Już w pierwszym akapicie czytamy: "Coraz większe zainteresowanie negatywnymi skutkami postępu
cywilizacyjnego spowodowało powstanie wielu grup żywo zainteresowanych
tym tematem. Oprócz emocjonalnie pobudzonych, nawiedzonych, ślepo
atakujących wszelkie próby uczynienia otaczającego nas świata lepszym,
ale czasem pociągającymi za sobą niezamierzone a tragiczne konsekwencje,
uczeni również dostrzegają problemy wynikające z rozwoju
technologicznego, ale w odróżnieniu od „obrońców natury” podchodzą do
tego racjonalnie. Uczony nie wie, co ma powiedzieć, gdy wybitna
osobistość (a także byle matoł) mówi: „Wiem, ze wszystkie badania,
publikowane w bezstronnych czasopismach naukowych o najwyższym
standardzie, donoszą, że tytoń jest szkodliwszy od marihuany, ale ja w
to i tak nie wierzę!”. Intelektualnie (a właściwie emocjonalnie)
osobistość nie różni się od matoła, ale jej wiara we własną nieomylność
może mieć poważne konsekwencje społeczne." a dalej "Sympozjum rozpoczął Attila E. Pavlath, były prezes Amerykańskiego
Towarzystwa Chemicznego, wygłaszając odczyt “Umiarkowanie i zdrowy
rozsądek”, w którym zwrócił uwagę, że w ciągu ostatnich kilkudziesięciu
lat obraz chemii drastycznie się zmienił — z nauki służącej tworzeniu
lepszego świata w ogromne zagrożenie dla ludzkości. Dzieje się tak za
sprawą mediów, które kreują taki zły obraz chemii, w którym na przykład
szkodliwy efekt DDT na skorupy jaj ptasich został uznany za stukrotnie
ważniejszy, niż wytępienie moskitów, opowiedzianych za miliony
śmiertelnych ofiar malarii (a w Europie praktycznie zniknięcie tyfusu
plamistego, w wyniku wytępienia wszy odzieżowej po II wojnie światowej)."...
zwróćmy uwagę na słowa: "czasem pociągającymi za sobą niezamierzone a tragiczne konsekwencje" oraz "
osobistość nie różni się od matoła, ale jej wiara we własną nieomylność
może mieć poważne konsekwencje społeczne." ... profesor nie łączy tych dwóch zdań leżących przecież nie tak daleko od siebie. Oczywiście wiara naukowca we własną nieomylność, żadnych poważnych konsekwencji społecznych mieć nie może... co najwyżej tragiczne.
A DDT?
No cóż nadal jest w nas...
Co ciekawsze przez cały czas używania DDT znano inne zdecydowanie mniej ryzykowne metody działań zapobiegających chorobom przenoszonym przez owady, ale ich nie stosowano, głównie ze względów ekonomicznych i ... wygodnictwa.
No czasami też w formie mało smacznego "humoru"
A pamiętacie historię benzyny ołowiowej? Iluż naukowców się wypowiadało o jej nieszkodliwości... całe sympozja ekspertów (zwołane za pieniądze General Motors) potwierdzały że tetraetylołów jest zupełnie, ale to zupełnie nieszkodliwy...
Więc czym jest etyka naukowa? Uznaniem że prace dr. Mengele miały jednak jakaś wartość naukową? Wyśmiewaniem przeciwników GMO, klonowania ludzi, eugeniki (nawet na poziomie embrionu)?
A przecież ja matoł, mówię tylko - przy całym waszym dorobku naukowym, przy wszystkich tych tytułach i splendorach, przy katedrach, wykładach i podręcznikach - jesteście tylko ludźmi, jesteście omylni, nie jesteście w stanie przewidzieć zjawisk które mogą wyniknąć z waszych osiągnięć i ... to jest jedyne co ponad wszelką wątpliwość udało się udowodnić przez ostatnie kilka tysiącleci!
Ps - czy palenie marihuany jest mniej szkodliwe od palnie tytoniu? ... no cóż są NAUKOWE dowody że marihuana szkodzi młodemu mózgowi
No cóż pewnie tamte badania także matoły przeprowadzały.
Ps2 - jest mi dokładnie obojętne co szkodzi bardziej! papierosy zacząłem palić dopiero w wieku lat 20 kilku a dziś palę sporadycznie jednego dziennie lub wcale, poza alkoholem żadnych innych narkotyków nie używałem i nie używam. Twierdzę iż należy zaprzestać "wojny z narkotykami" bo jest przeciwskuteczna, ale nie zamierzam okłamywać młodych ludzi że paląc marychę będą cool!
5 komentarzy:
http://www.chemia.org/id25.html
anonimie - bardzo "naukowy" tekst.
Gdyby tak jeszcze badania histopatologiczne przeprowadzić... ale widać ktoś się tego boi! A cóż trudnego w potraktowaniu kolonii komórek pobranych z ludzkiej wątroby i namnożonych DDT? Nic.
Poza tym DDT nie ulega degradacji, więc siłą rzeczy krąży w środowisku i w ... nas!
ta odpowiedzialność ekologów za śmierć iluś tam milionów ludzi, to poza oczywiście bałamutnymi liczbami, jeszcze spora nieprawda - już w połowie lat 50 dostrzeżono że pewna ilość osobników jest odporna na działanie DDT przynajmniej do czasu wydania kolejnego pokolenia! a to znaczy że dalsze masowe stosowanie tego czynnika było by równie skuteczne co leczenie grypy antybiotykiem!
A za śmierć tych ludzi odpowiadają chociażby politycy, którzy uniemożliwili im migracje i zasiedlenie terenów zdrowszych i wartościowszych rolniczo.
Trzeba zapytać Ramony jak się ma po marihuanie :)
Makro dzięki, że zgłębiłeś lekturę cytowanego tekstu. Szkoda, że na DDT zakończyłeś.
Nie Anonimie przeczytałem całość -
z opinią na temat efektu cieplarnianego, gotów jestem się zgodzić, natomiast poraża niefrasobliwość na innych polach.
np azbest - owszem płyty eternitowe, malowane regularnie nie pylą, ale już pokruszone i wytarte przez niesione z wiatrem drobinki piasku jak najbardziej.
ekolodzy straszą azotanami nie jako konserwantem ale elementem przyspieszającym eutrofię zbiorników i cieków wodnych.
Dioksyny jednak są trucizną a czym innym jest śladowa ilość (acz wykrywalna) a czym innym permanentne narażenie na duże dawki.
podobnie w rozdziale "Hipoteza liniowa i progowa" - jestem ratownikiem chemicznym, mam permwnentnie z tej działki szkolenia, nie mi tłumaczyć czym są NDS'y a czym dawki szkodliwe.
Prześlij komentarz