Zasoby naturalne powinny być zużywane w taki sposób, by czerpanie natychmiastowych korzyści nie
pociągało za sobą negatywnych skutków dla istot
żywych, ludzi i zwierząt, dziś i jutro

papież Benedykt XVI

wtorek, 17 kwietnia 2012

Zapylanie?

Nie posiadam wykształcenia agrotechnicznego 
- ergo czynności wykonywane przez grupę ludzi na  
żonkilowym polu są dla mnie co najmniej tajemnicze.


Tak sobie roję, że to chyba zapylają kwiatuszki.
Pszczół jak na lekarstwo (za czasów NFZ), 
pogoda raczej gorsza niż lepsza, w żadnym wypadku nie do oblotow, 
zresztą w pobliżu ostatnie dwa ule które widziałem kilka lat temu rozpadły się w drzazgi.

czasami sobie marzę, że udało by mi się gdzieś tam pod górką, wydzierżawić kawałek gruntu i sobie pasiekę postawić...
ale to dopiero chyba na emeryturze, albo jak dzieciaki dorosną.

ps. jeśli ktoś wie co za zabiegi są tam przeprowadzane 
jakoś tak było mi głupio włazić pośród nich z aparatem - nie mam w sobie tyle arogancji co Cejrowski)
i/lub wie że w żadnym wypadku nie jest to zapylanie to nich koniecznie napisze, bo ciekawość mnie zżera.

piątek, 13 kwietnia 2012

Siła wody.

Wątok to dziwna struga, wolna i leniwa, zazwyczaj płytka,
miejscami w wypłukanych korytach nieco głębsza. 
Ale to także nieczęsto spotykany na obszarach już nizinnych potok górski.
praktycznie cały swój bieg Wątok prowadzi dolinką, i po równinie,
ale to zmyła - straszliwa zmyła. 
większość wód które odprowadza, to zlewnia ze zboczy Góry Św. Marcina 
i położonego na wzgórzu Tarnowa.
W efekcie w ciągu godziny od intensywnych opadów potrafi zwiększyć swoją objętość wielokrotnie. 

Wtedy niszczy wszystko co mu stanie na drodze.
Miasto jest obetonowane, stosunkowo bezpieczne -
zawsze najzacieklej broni się Kościoła Matki Bożej Szkaplerznej na Zabłociu (Burku)
ewentualnie podmyć też może siedzibę Straży Miejskiej - ale tej akurat nikt nie broni.

A co z przedmieściami? 
pomiędzy Skrzyszowem a Tarnowem jest przepust, który w znacznym stopniu spowalnia przepływ wody, chroni miasto ale zalewa okolicznych mieszkańców, niekiedy zabiera całe połacie ogrodu. 
 tak jak ten tutaj

 Nie ma siły, ta skarpa nie wytrzyma kolejnej powodzi. 

Nieco bojno (gwarowo - straszno) stać w tym miejscu, po prawdzie poza umoczeniem i unurzaniem w błocku nic pewnie by się mi nie stało - le szkoda ryzykować utopienia kolejnego aparatu.

Pomóc mógł by zbiornik retencyjny w Skrzyszowie;
od lat projektowany, analizowany, przyjmowany do wykonania i odkładany w niepamięć. 
Pieniądze na budowę nowego gmachu dla parazytów sorry urzędników są, tych na zabezpieczenie siedlisk ludzkich nie ma...
Największym nieszczęściem powodzi nie jest to ze zabiera ze sobą ludzki dobytek, a czasem i życie, ale to że nijak nie chce zabrać ze sobą władzuni.

tyle że zdjęcie były robione kilka godzin po przejściu fali kulminacyjnej.

środa, 11 kwietnia 2012

śledzenie śledziennicy


 Na to przejście szykowałem się już od kilku lat, wzdłuż brzegu Wątoku na odcinku od Okrężnej aż po obwodnicę.
Dzicz straszliwa. w kilku miejscach śmietniska do mieszkających nad brzegiem gnojarzy, w innych znów wielometrowe podmyte skarpy, ścieżek wydeptanych praktycznie brak.
jeszce kilka dni i wszystko zarośnie pokrzywami i inna zielenina a przejście stanie się niemożliwe. Więc poszedłem - o tym co widziałem opowiem w innym miejscu.
teraz pochylmy się nad maleństwem.

 Śledziennica skrętolistna (Chrysosplenium alternifolium L.)
 
Pospolita, a zazwyczaj niedostrzegana roślinka z rodziny skalnicowatych.
Jedna z najwcześniej kwitnących w naszym klimacie, jednocześnie głównie samopylna.
Czasami rolę zapylaczy spełniają owady i ślimaki.
Ani piękna, ani brzydka
ani pożyteczna ani szkodliwa
po prostu sobie jest i 
niech sobie będzie.
A właśnie - jej krewniaczka
śledziennica naprzeciwlistna to rezydent... czerwonej księgi.

czwartek, 5 kwietnia 2012

Siła ducha

Celowo zostawiłem sobie ten temat na wielki Piątek, 
mimo iż powinien być poruszony zdecydowanie wcześniej.

Ale po kolei.

Jest wielki Piątek, dla chrześcijan post ścisły.
Trzy posiłki w ciągu dnia, jeden do sytości dwa lekkie i...co dalej? 
Kto czytał Rob'a Roy'a Waltera Scotta ten pewnie pamięta jedną z rozmów, 
tę podczas której ogrodnik Fairservice  wyrzeka na swoich gospodarzy. jak to podczas postu 
wstrzymują się od jedzenia mięsa, za to opychają się najprzedniejszymi gatunkami ryb...

Czy o to chodzi?

Nie tak dawno Wojciech Cejrowski wywołał burzę i poruszenie, zadając pytanie:
Do kogo modlą się buddyści, skoro nie wierzą w Boga?
Samemu sobie odpowiadając iż modlą się do demonów. 

Czy rzeczywiście?

Jakieś wyjaśnienie przychodzi z zupełnie nieoczekiwanej strony, 
piękny wpis na blogu Jerzego Vetulaniego.
Vetulani jest ateistą, czy to nie śmieszne iż człowiek który WIE że praktyki medytacyjne 
mają ogromny wpływ na siatkę połączeń neuronowych w mózgach, 
jednocześnie słowem nie zająknie się na temat... 
modlitwy?

Czy istnieje jakaś zdecydowana różnica fizjologiczna pomiędzy stanem medytacji a stanem rozmodlenia? 
czy rozmowa pomiędzy ultra katolem a ateistą zawsze musi przybierać formę demagogicznego 'kiwania" przeciwnika? Podczas której jedna strona pomija niewygodne fakty a druga zamiast argumentów myślowych, posługuje się emocjonalnymi?


 Zatem co jest ważniejsze post czy modlitwa?
Modlitwa bez postu?
Czemu nie... popatrzmy na zaokrąglone brzuszki mnichów.

Post bez modlitwy? 
zwykła głodówka dla oczyszczenia organizmu, 
bez większego znaczenia dla stanu naszego ducha.

 Zatem post i wyrzeczenia?
jak najbardziej ale...
z wiarą w to że wprawdzie Chrystus dziś umrze lecz 

NA TRZECI DZIEŃ ZMARTWYCHWSTANIE!!!!
ALLELUJA!!!!

Wszystkim czytelnikom oraz ewentualnym sympatykom tego bloga składam 
najserdeczniejsze życzenia, modlitewnej głębokiej zadumy, a potem
tej niesamowitej radości z faktu że Jezus nas odkupił 
i oto staliśmy się wybrani by móc stać się częścią 
wiekuistego życia.

Trzęsak pomarańczowożółty suplement

ponieważ po opublikowaniu mojego zapytana na Bioforum
wywiązała się krótka dyskusja w której padło mnóstwo ciekawych informacji, których gdzie indziej znaleźć trudno, jak nie jest się pasjonatem grzybów. zatem zamieszczam wkopiowane stamtąd posty.

Mirosław Gryc (mirek63) na forum od maja 2009, wypowiedź #3201
Marcin Piątek gdzieś już się na temat tego grzybka wypowiadał.
Jeśli chodzi o substrat liściasty to Tremella mesenterica(pasożytuje na powłocznicy), ale żeby sprawa nie była tak prosta to wyłoniono z tego gatunku jeszcze Tremella aurantia która pasożytuje na skórniku szorstkim.
Do odróżnienia tylko pod mikroskopem:-(
Możesz jednak założyć że dobrze wytypowałeś, bo ta druga ponoć występuje w Polsce bardzo rzadko, o ile w ogóle występuje.
 
Darek Karasiński (olaras) na forum od maja 2002, wypowiedź #1859
Tremella aurantia jak najbardziej występuje w Polsce chociaż rzeczywiście bardzo rzadko. Moim zdaniem ten gatunek można bez najmniejszego trudu i bez użycia mikroskopu odróżnić w terenie od Tremella mesenterica. Po pierwsze, co już napisano powyżej, na podstawie żywiciela (Stereum lub Peniophora), a po drugie po wielkości owocników. U Tremella mesenterica owocniki są zazwyczaj niewielkie, natomiast Tremella aurantia ma owocniki znacznych rozmiarów. Najmniejszy, młody okaz tego gatunku jaki widziałem w Puszczy Białowieskiej miał wielkość męskiej pięści, a największy miał rozmiar całkiem sporego kalafiora. Różnią się także konsystencją - T. aurantia ma zwarty, twardo chrząskowaty miąższ, coś jak Auricularia hirneola-judae, i jest on , matowy (nieprzeźroczysty), jakby "suchy", a miąższ T. mesenterica jest dość luźno galaretowaty, wodnisto-półprzeźroczysty i dopiero wysychające okazy stają się matowe. Wiem, że wielkość owocników i ich konsystencja to są cechy mało konkretne, zwłaszcza dla kogoś kto nie miał okazji spotkać T. aurantia i przekonać się osobiście jak ten gatunek bardzo różni się od T. mesenterica. Dla polujących na Tremella aurantia (nie mikroskopujących) pozostaje dokładne oglądanie podłoża dla stwierdzenia obecności żywiciela, a jak się trafi gałąź ze Stereum i żółtą Tremella to wtedy na pewno znajdą się na forum chętni do wzięcia tego pod mikroskop :-)
 
 

środa, 4 kwietnia 2012

Pierwszy grzyb tej wiosny

Znalezisko całkowicie przypadkowe.

Szedłem między zbiegiem torowisk, w głębokim na kilka metrów jarze utworzonym przez nasypy,
jeszcze niedawno zarośniętym gąszczem drzewek i krzaków bzu czarnego, ale ostatnio wydepilowanym prawie do zera rękoma odpowiednich służb.
Notabene wycinka taka, jest bez sensu i pomyślunku:
Po pierwsze - te dzikie zarośla nikomu nie wadziły, nie groziły pożarem bardziej niż inne,
nie zasłaniały widoku, nie psuły krajobrazu, po prostu sobie były...
Po drugie - wycinka drzew i krzewów bez usuwania korzeni powoduje tylko że za dwa trzy lata mamy kolejny gąszcz, tyle ze zamiast złożonego z jednolitych pni, jest on gęstwina poprzeplatanych pni odrostowych, które nie dość że nawet wartość opałową mają marną, to jeszcze są szalenie niebezpieczne w czasie kolejnego karczowania.
Ale trudno - ktoś podjął decyzję..

Mnie tam zawlokła ciekawość, bo dawno tamtędy nie szedłem i 
z pustym aparatem ie wróciłem.

Na tle szarzyzny, butwiejących zrzuconych i połamanych gałęzi, on prezentował się barwnie i ciekawie. 

 Trzęsak pomarańczowożółty
Tremella mesenterica  

Akurat tego grzybka oznaczyłem samodzielnie (wielki jesteś o Makro ;-)  )
Na Bioforum szukałem jedynie potwierdzenia i ... znalazłem.
Rozpoznanie w dobie internetu nie było trudne, z tak charakterystyczną barwą i kształtem
nie bardzo miał jak się ukrywać.


 Te owocniki są dość młode, liczę ze urosną większe, według mądrych stron powinny mieć od 5 do 100 milimetrów, czyli te moje maja dolna granicę, a do górnej wiele im jeszcze zostało.


Rozmnaża się na dwa sposoby, w młodości - jak ten -
wytwarza konidia które powodują jego rozwój w szerz, 
rozrasta się na drewnie, zajmując coraz to nowe obszary. To dobry sposób by uchronić się przed przypadkowym zniszczeniem.
W wieku dojrzałym wytwarza już specjalne miejsca w których dojrzewają 
powstałe w wyniku wymiany materiału genetycznego 
(Makro ty hipokryto - chodzi o obcowanie płciowe - zdalne bo zdalne i za pomocą wiatru, ale zawsze)
zarodniki.

Ps - jak oduczyć psa by nie kładł się dokładnie i centrycznie na wprost obiektywu podczas robienia zdjęć?

poniedziałek, 2 kwietnia 2012

Bieluń i rozważania o wojnie z narkotykami

Często jak przyglądam się dysputom na temat szkodliwości narkotyków, odnoszę wrażenie iż dyskutanci po prostu zadali sobie Bielunia...
Czym jest bieluń? 
Bieluń dziędzierzawa (Datura stramonium L.)
To roślina z rodziny psiankowatych, czasami wykorzystywana jako ozdoba ogrodowa (wcale ładna), nazwa łacińska wskazuje na powinowactwo z daturą ozdobną, także piękną rośliną - moja żona miała do ślubu bukiet z kwiatów datury ((Datura candida)... 
Zdziczały przybysz z Ameryki Południowej. 
Obecnie wegetuje głównie na terenach ruderalnych.
Co w nim takiego niezwykłego?

 Jest silnie toksyczny, ma właściwości narkotyczne i halucynogenne. Już spożycie kilkunastu nasion może być ŚMIERTELNE i...
I NIKT go nie ściga, nikt nie nakłada grzywn na ludzi którzy go uprawiają, nikt nie wypala go w przydrożnych rowach...
mam takie pytanie do rządzących.... czemu?

mogę przeczytać że np. aby zabić się marihuaną musiał bym wypalić naraz - ponad 1 kilogram konopi! 
Zabawne prawda? 
I znów pytanie do rządzących - czemu ściga się akurat konopie? 
I naprawdę nie interesują mnie brednie które np. Tusk wygłaszał przy okazji wojny z dopalaczami - kto lepiej niż neurobiolog WIE na temat szkodliwości narkotyków? 

No prawda byłbym zapomniał... przecież narkotyki są szkodliwe społecznie...
(alkohole także i nikt ich nie delegalizuje) 
niszczą rodzinę
(lewica też, od stu z hakiem lat i także nikt ich nie delegalizuje)
powodują choroby i absencję w pracy 
(otyłość i brak ruchu również - a nikt pod przymusem nie goni ludzi do uprawiana sportu)
więc jak to jest naprawdę?

Dajmy upust mojej paranoi
Wojna z narkotykami trwa już 50 lat, przez ten czas wydano tryliony dolarów na ten cel, w więzieniach odsadzono miliony ludzi z narkotykami związanych, wykonano setki kar śmierci, zabito tysiące ludzi w potyczkach z handlarzami, przemytnikami i producentami. 
Efekty?
Widać...(znaczy widać że nie widać)

Czemu ta paranoja trwa? 
Bo ktoś ma w tym INTERES.
Wielu ma w tym interes! 

Bossowie narkobiznesów - rękami policji pozbywają się konkurencji, sami dobrze ukryci, pod protekcją skorumpowanych polityków, czasami z immunitetami "świadków koronnych".

Media - mają zagwarantowany stały dopływ krwawych, bulwersujących, skandalizujących newsów. Tego aresztowano, tamci się wystrzelali... dzielna policja udaremniła itd...
bad news it's a god news...

Politycy - wojna z narkomanią zapewnia im stałe pole do popisu, możliwość rozdysponowywania kolosalnych funduszy, tworzenia nowych instytucji inwigilujących społeczeństwo, wreszcie -
last but not least -
daje politykom możliwość tłumaczenia wyborcom spadku ich stopy życiowej poprzez podnoszenie podatków, "koniecznością walki o cele społecznie istotne".

Ale największą frajdę z tej hucpy mają policje całego świata!
Praktycznie niekontrolowany przepływ ogromnych pieniędzy, nowoczesne wyposażenie, nowe etaty, nowe instytucje i agencje. a wreszcie PRAWO do trzymania nas za pyski, upokarzania na lotniskach i w samochodach, podsłuchów, kontroli internetu i korespondencji, aresztowań... użycia broni...

Stary poczciwy bieluń...

Ps. Żeby nie było nieporozumień. NIGDY nie używałem narkotyków, NIGDY nawet porządnie się nie upiłem a papierosa wypalam jednego dziennie wieczorem, więc nie piszę w swoim imieniu, bo temat dotyczy mnie tylko na marginesie - gdy muszę zdejmować buty na lotnisku wobec sadysty w mundurze - piszę bo po prostu ma dość głupoty wyborców i draństwa polityków, co do postaw policji i bossów narkotykowych i tak nie mam złudzeń, że mogły by ulec zmianie).