Zasoby naturalne powinny być zużywane w taki sposób, by czerpanie natychmiastowych korzyści nie
pociągało za sobą negatywnych skutków dla istot
żywych, ludzi i zwierząt, dziś i jutro

papież Benedykt XVI

środa, 29 maja 2013

Sztolnia...

Znów baaaaardzo długo nie pisałem nic, nawet nie miałem czasu zajrzeć do blogów znajomych. Z różnych względów,najczęściej z prostego faktu pokawałkowania czasu pomiędzy tym co trzeba zrobić, gdzie trzeba pojechać, gdzie iść, co ugotować itd. niby pomiędzy zajęciami zawsze jest trochę czasu, ale nigdy na tyle by spokojnie usiąść zrobić sobie kawę, zagryźć ciastkiem i napisać co ciekawego, nowego, lub choćby tylko wartego wspomnienia.

A mało tego nie było...

Ale dość marudzenia. postaram się odrobić zaległości, a to co przeszło i już nie warto o tym pisać - opisze w przyszłym roku albo w jeszcze następnym - jeszcze w zielone gramy jeszcze nie umieramy ;-) Prawda?

Jak zwykle ostatnio Góra Św. Marcina i jej północne zbocze.


Drzewo już stare, podmyte, murszejące ale wciąż żywe, a w drzewie... sztolnia. Korytarzyk wygrzebany w miazdze starego drzewa, prowadzi w górę, pewne do gniazda a co najgorsze... nie mam pojęcia co go zrobiło,owad, mały futrzak - raczej nic innego ale to i tak nader pokaźny rozrzut.

Jak się czegoś dowiem to dopiszę ciąg dalszy.

piątek, 10 maja 2013

Żyć pomimo wszystko

Olbrzym (jak na nasze lokalne pozbawione starodrzewu warunki) zwalił się już kilka lat temu,
co widać na poniższej fotografii.
 Nie wiem co go powaliło, pęknięcia są od strony południowej, być może nagła fala zimna, zlewająca się po północnym zboczu Góry Św. Marcina dopadła go gdy zaczynał ciągnąć już soki, co zaskutkowało rozerwaniem pnia? Być  może też nagłe gwałtowne oświetlenie gorącymi promieniami słońca doprowadziło do pęknięć a szalejące kilka lat temu gwałtowne południowe wichury doparły do korony która wywyższyła się już ponad ścianę innych drzew i powaliły go. Tego nie wiem. Pewnie dendrolog by się wyznał po śladach, ale ja czytać znaków w drzewie nie umiem aż tak dobrze. W każdym razie dąb runął już dawno.

W szczelinie jego rozerwanego pnia wyrósł już spory dziki bez, a odsłonięty runięciem olbrzyma szmat nieba, spowodował że drzewka w tym miejscu są co najmniej dwa razy większe niż te które wciąż skrywają się w cieniu.

Powalony ale nie zabity! Żyje pomimo wszystko, jakaś cząstka jego korzeni nie została oderwana, wciąż ciągnie soki, wciąż zasila ten ułamek włókien który pozostał nienaruszony, wciąż zasila liście...

Znikomo tego mało, w stosunku do metrów sześciennych zieleni którą dawał gdy był w rozkwicie swojej potęgi, ale wciąż walczy.
Powalony ale nie pokonany.


poniedziałek, 6 maja 2013

Paprotniki na hali

Nie wcale nie byłem ostatnio w górach. Praktycznie na skutek ataku zimy wiosna, nie ruszam się poza magiczny trójkąt dom, praca, ogródek. A jednak i paprotniki i hala są jak najbardziej prawdziwe. Tyle że hala jest hala elektrociepłowni. Sukcesja postępuje - po nas... będzie las.
To nieco inna sukcesja niż znamy z natury: mchy, porosty, paprotniki, zielne, krzewy, drzewa, las, zwierzęta itd. Tu pierwsi byli ludzie, praktycznie równo z nimi pojawiły się szczury, wkrótce potem pająki na oknach, muchy, komary, koty, ostatnimi laty pustułki, lisy, świerszcze i ropuchy... "łączki" jak były, to wyłącznie na dachu, czasami w zagłębieniach estakad i kolektorów odnajduję kępki mchów, ale wyłącznie poza obrębem hali - ta łączka jest absolutnie pierwsza i ... wciąż nikt nie wydał polecenia aby ją posprzątać, no ja też takiego polecenia wydawać nie zamierzam. Rośnie więc sobie obok jednego z rurociągów członu ciepłowniczego. Ma tu wilgoć, ciepło i półmrok.




Roślinka to najprawdopodobniej Zanokcica murowa Asplenium ruta-muraria - Dotychczas spotykałem ją wyłącznie na dachu, rosnącą na rozsypującej się zaprawie spajającej cegły szybu windy miałem ją nad głową, będę miał pod nogami.

I znów ta natrętna, optymistyczna myśl. Nie było nas był las, nie będzie nas będzie las... tylko co najwyżej sukcesja nieco zmieni swoją kolejność.