Morgan Freeman wielkim aktorem jest!
Umie w przekonujący sposób gadać o rzeczach o których nie ma bladego pojęcia!
A było to tak!
Jako szczęśliwy nieposiadacz TV sat, ani innych anten, tudzież kabli (poza internetowym) jestem wolny od molestowania mnie migającymi obrazkami.
Natomiast w pracy mam człowieka, który widocznie chcąc mi zaimponować, lub wkupić się w łaski wpadł na pomysł nagrywania filmów z telewizji prezentujących programy popularnonaukowe.
Niedawno przyniósł mi spory pakiecik płyt DVD ze stosownymi pozycjami.
Cóż robić? Oglądnąłem
Umie w przekonujący sposób gadać o rzeczach o których nie ma bladego pojęcia!
A było to tak!
Jako szczęśliwy nieposiadacz TV sat, ani innych anten, tudzież kabli (poza internetowym) jestem wolny od molestowania mnie migającymi obrazkami.
Natomiast w pracy mam człowieka, który widocznie chcąc mi zaimponować, lub wkupić się w łaski wpadł na pomysł nagrywania filmów z telewizji prezentujących programy popularnonaukowe.
Niedawno przyniósł mi spory pakiecik płyt DVD ze stosownymi pozycjami.
Cóż robić? Oglądnąłem
Wczorajszy zachód Słońca widziany z Tarnowa
Jedna z propozycji były właśnie filmy z serii "Zagadki Wszechświata z Morganem Freemanem"
Freeman wielkim aktorem jest! ...
Dokładanie NIC z tych filmów nie zapamiętałem - migające kolorowe obrazki, jacyś ludzie (podobno naukowcy) filmowani podczas wykonywania różnych dziwnych czynności - mówiący różne dziwne rzeczy... czasami od rzeczy...
Skłamałem
Zapamiętałem jedno!
Jedna z propozycji były właśnie filmy z serii "Zagadki Wszechświata z Morganem Freemanem"
Freeman wielkim aktorem jest! ...
Dokładanie NIC z tych filmów nie zapamiętałem - migające kolorowe obrazki, jacyś ludzie (podobno naukowcy) filmowani podczas wykonywania różnych dziwnych czynności - mówiący różne dziwne rzeczy... czasami od rzeczy...
Skłamałem
Zapamiętałem jedno!
Zapamiętałem tylko dlatego iż poznałem koncepcje już wcześniej.
chodzi o kwantową teorie świadomości.
W skrócie - świadomość nie jest wynikiem splotów neuronalnych w naszych mózgach, ale to owe sploty umożliwiają nam (działając jak swoisty hub internetowy) kontakt ze świadomością która jest zjawiskiem kwantowym.
Prawdę powiedziawszy temat wydaje się równie nie do udowodnienia jak istnienie Boga ale...
No dla mnie jest wybitnie atrakcyjny!
Wprawdzie nie należę do grona filozofów głoszących tezę iż "gdyby wiedzieli ze mają żyć wiecznie to... popełnili by samobójstwo"
Niemniej jednak wieczyste ograniczenia osoby ludzkiej wydają mi się nazbyt ciężką karą.
Co innego wieczysta bytność w postaci kwantowej!
Możliwość (oby wolicjonalnego) przyjmowania różnych postaci - raz być magmą pod potwornym ciśnieniem, bulgotać i wrzeć w głębi ziemi. To znów skutym kawałkiem lodu w przestrzeni międzygwiezdnej, wychłodzonym do granic zera absolutnego. Innym razem maleńkim robalem który przemierza zakamarki rowu melioracyjnego, lub nurza się w czymś co my nazywamy ściekiem, a dla niego jest całym światem.
Nieograniczona ilość możliwości
A jak by naszła ochota móc być przydrożnym kamieniem, taką "babą" znajdowaną w różnych miejscach i z kamiennym (nomen omen) obliczem obserwować skołatana ziemska gonitwę.
a czasami popatrzeć w gwiazdy wczesnym rankiem...
chodzi o kwantową teorie świadomości.
W skrócie - świadomość nie jest wynikiem splotów neuronalnych w naszych mózgach, ale to owe sploty umożliwiają nam (działając jak swoisty hub internetowy) kontakt ze świadomością która jest zjawiskiem kwantowym.
Prawdę powiedziawszy temat wydaje się równie nie do udowodnienia jak istnienie Boga ale...
No dla mnie jest wybitnie atrakcyjny!
Wprawdzie nie należę do grona filozofów głoszących tezę iż "gdyby wiedzieli ze mają żyć wiecznie to... popełnili by samobójstwo"
Niemniej jednak wieczyste ograniczenia osoby ludzkiej wydają mi się nazbyt ciężką karą.
Co innego wieczysta bytność w postaci kwantowej!
Możliwość (oby wolicjonalnego) przyjmowania różnych postaci - raz być magmą pod potwornym ciśnieniem, bulgotać i wrzeć w głębi ziemi. To znów skutym kawałkiem lodu w przestrzeni międzygwiezdnej, wychłodzonym do granic zera absolutnego. Innym razem maleńkim robalem który przemierza zakamarki rowu melioracyjnego, lub nurza się w czymś co my nazywamy ściekiem, a dla niego jest całym światem.
Nieograniczona ilość możliwości
A jak by naszła ochota móc być przydrożnym kamieniem, taką "babą" znajdowaną w różnych miejscach i z kamiennym (nomen omen) obliczem obserwować skołatana ziemska gonitwę.
a czasami popatrzeć w gwiazdy wczesnym rankiem...
Wczesny ranek - dzis - Księżyc (to ta "strzałka po prawej stronie zdjęcia) oraz Saturn (wyżej) i Spica (niżej) .
Zdjęcie robiłem z cieplutkiego salony poprzez szyby okienne - stąd owa konstelacja gwiazd wokół Księżyca i pewne rozmycie zdjęcia - czas naświetlania to 8''.
Saturn - jest z naszego układu planetarnego - to gazowy olbrzym i gdyby go wrzucić do wielkiego oceanu to pływał by niczym pianka po powierzchni...
Za to Spica (Kłos) to najjaśniejsza gwiazda z konstelacji Panny (Virgo) - a moja Żona jest właśnie spod tego znaku - odległa od nas zaledwie o 260 lat świetlnych
14 komentarzy:
A ja w TV nie oglądam żadnych filmów dokumentalnych wole poczytać w książce lub poszukać w internecie jeśli coś mnie interesuje
Bo i nie warto!.
przed laty była Sonda - prowadzona przez nieodżałowanych Kurka i Kamińskiego, potem starał się lukę wypełnić Niedzicki - ale ponieważ brakło mu partnera od antytezy - programy już nie były takie atrakcyjne.
A potem przestałem w ogóle włączać TV
Ja też uważam, że Sonda była najlepszym programem popularnonaukowym w naszej TV. Amerykańskie filmy tego typu to obecnie tak, jak reszta telewizyjnego chłamu - show, często niewiele mające wspólnego z prawdziwą nauką. Ale może jednak te programy mogą kogoś zachęcić do sięgnięcia głębiej, poczytania, poszukania.
Zdjęcia nieba cudowne. Myślą, że trzeba spojrzeć od czasu do czasu na to co nad nami, żeby nabrać dystansu do naszych ziemskich spraw i uświadomić sobie, jaką kruszynką jesteśmy wobec ogromu wszechświata.
Pozdrawiam.
Nieustanna przemiana ;-)
Piękny zachód, jak z okna samolotu. W pierwszej chwili nawet Ci pozazdrościłem tych lotów:)
Ja radio + internet, a jak słyszę w pracy o popisach tanecznych gwiazd, uciekam gdzie pieprz rośnie! Szkoda życia.
I ja nie mam TV, już od lat. Każdy zachód Słońca jest dla mnie tysiąckroć ważniejszy od jakichś pseudonaukowych programów. Sondę bardzo lubiłam i naprawdę to wielka szkoda, że wszystkie porównania z przeszłością, jakich ostatnio dokonuję wypadają na niekorzyść współczesności.
W tym, co piszesz odnajduję mit Wiecznego Powrotu zapisany w naukowym (kwantowym) alfabecie. I jeszcze jedno literackie odniesienie przychodzi mi na myśl (bo przed chwilą czytałam):
"Otóż nienasycenie to, o którym była mowa wyżej, a które polega na ograniczoności każdego indywiduum w Czasie i Przestrzeni i na przeciwstawieniu się jego nieskończonej całości Istnienia, nazwałem kiedyś uczuciem metafizycznym."
PS - miałam napisać, co mnie z Tarnowem łączy - otóż wspomnienia jednego roku życia spędzonego w Twoim mieście. Wtedy UJ miał w T. coś w rodzaju filii - kolegium języków obcych. Pamiętam niezliczone schody, piękne kamienice ozdobione dzikim winem, ulicę Wałową (?) chyba jeszcze przed remontem i trochę zaniedbany, trochę na uboczu pozostający - Rynek. Ulicę Lwowską i zaułki, takie bardzo wąskie schody nieopodal piekarni. I przede wszystkim park - cudowny! Mauzoleum Bema, kwitnące nenufary, ławki wokół (tu przygotowywałam się do egzaminów). I przepiękne magnolie w parku i kamienne posągi tuż obok - świadkowie moich zmagań z francuską gramatyką :) Często wracam do tych wspomnień.
Manitou - raczej nie o zachętę tu chodzi - to klasyczne "produkty rynkowe", z targetem wytypowanym przez specjalistów od marketingu - trafiają w gust znaczącego procentu odbiorców i to jest dla ich producentów ważne - my z naszymi gustami się po prostu dla nich nie liczymy... z drugiej strony oni nie liczą się dla mnie (na przykład).
Biedrzyn - kalejdoskop ułożony z drobin lodu i pyłu zawieszony wiele kilometrów nad naszymi głowami.
Zbyszek - Mam wschód słońca nad Okęciem (ale mało zajmujący) deszcz w Trondheim - a najpiękniejszy z moich "lotów" czyli zachód słońca nad Rzymem ... no cóż było tak niewiarygodnie że opadła mi szczeka i zapomniałem o aparacie...
Ada - budynek Kolegium Językowego znam świetnie, zrobili "remont" i bluszczu już nie ma... Byłaś w innych budynkach tejże placówki?
schodów Ci u nas dostatek - te obok piekarni to Małe Schody - bardziej na zachód są Wielkie. Patrząc z Małych w kierunku na Górę św Marcina (maszt nadajnika) przelatujesz oczyma nad dachem mojego domu.
Wałowa teraz wyładniała - bo była tu straszna dziadownia. O Rynek wciąż trwają kłótnie - jedna grupa interesu chciała by tu mieć coś na kształt galerii handlowej a inni chcą tu urządzić skansen - sam nie wiem co gorsze.
Park to dzieło wybitnych projektantów - nieco pretensjonalnie posadzone drzewa przetrwały mimo wszystko szaleństwo komuny i oszołomstwo postkomuny. trwają prace przy remoncie neogotyckiego pałacyku strzeleckiego - zresztą tak się cały park nazywa.
Zakładam że mieszkałaś w bursie przy Słowackiego opodal parku?
Tyle się zmieniło...
Wielkie Schody pamiętam oczywiście - naprawdę robiły wrażenie, teraz na pewno są odnowione. I jeszcze schody gdzieś w zaułkach w okolicy Lwowskiej (?). Nie wiem, czy dobrze zapamiętałam - wydawało mi się, że tam była dawniej dzielnica żydowska.
Park Strzelecki, oczywiście, jak mogłam zapomnieć nazwę - dobrze, że drzewa ocalały. I pamiętam jeszcze jeden park, w tamtej okolicy ale dalej, przechodziło się przez takie puste tereny, jakaś rzeczka (?) a potem niespodziewanie park, bardzo pusto tam było zazwyczaj.
Szkoda, że po "dzikim winie" nie zostało ani śladu - ten budynek wyglądał wtedy imponująco. Ale większość zajęć miałam w jakimś budynku (pewnie wynajętej na te cele kamienicy), który mieścił się w ulicy prostopadłej do Nowego Światu. Może to była Al. Solidarności - jak teraz patrzę na mapę. Akademik przy Słowackiego, to pamiętam dobrze :)
Wiele już lat upłynęło, stąd te moje wspomnienia takie chaotyczne i nieostre, nie byłam od tamtej pory w Tarnowie, sama nie wiem jak to możliwe. Muszę zobaczyć więcej zdjęć, na pewno przypomnę sobie wtedy więcej szczegółów.
I pamiętam zamek w Dębnie.
I przepraszam, bo te moje wspomnienia przecież zupełnie nie na temat :) Taka wielka dygresja :)
Wielkie nieco odnowiono - ale nie na tyle by raziły nowością ;-)
Lwowska to dzielnica żydowska - stąd tyle tam fantazyjnych zaułków. Nawet czasami myślę że celowo nie remontuje się wielu miejsc, aby nie docierać do śladów po poprzednich właścicielach. Schody są prowadzą z zaplecza dawnego klasztoru Bernardynów w kierunku na dzisiejszy pomnik Wincentego Witosa.
Park na Piaskówce - niezły spacerek. Rzeczka nosi miano Strusinki (ja większość ich w okolicach Tarnowa). Park powstał całkiem niedawno, jako zaplecze wypoczynkowe dla pracowników Tamelu - były tam też trzy obetonowane stawki i mordownia z piwem zwana "Bandżajem" - dzis knajpki juz nie ma, park zdzicał - choć położono w nim nowe chodniczki i ścieżki rowerowe. ziemia tu marna - sama nazwa Piaskowka tłumaczy już wszystko - stawki zarosły, ale jeszcze kilka gatunków ważek tu się rozmnaża - są też żaby i sporo innego żywego stworzenia.
Tak bardzo ładna secesyjna kamieniczka - nieco wyżej dwie urocze eklektyczne wille. Dalej jest to budynek edukacyjny.
Ale mam też pytanie dla Ciebie - w Krakowie Prokocimiu za ulicą "Żabią" jest coś na kształt parku, zakończonego sporymi budynkami a tuż obok nich przedziwny twór w postaci neogotyckiej wieżyczki wystającej z... na wpół zrujnowanego budynku o charakterze warsztatowym. Niestety zdjęć nie mam - gdy byłem tam akurat padły mi baterie.
Amerykanie robią filmy dla idiotów, niestety i to się odbija na ich poziomie;(
filmy mam na myśli;)
Tarnów to moje dzieciństwo - przez całą podstawówkę spędzałam tu kilka tygodni w roku w szkole, której dziadzio mój był kierownikiem - wtedy dyrektorów jeszcze nie było - a wakacje w Skrzyszowie.
Znałam miasto b.dobrze, teraz nie byłam od tak dawna, że pewnie bym się pogubiła.
Wniosek sam się nasuwa...
od pewnego czasu sam się w Tarnowie gubię, zwłaszcza jak muszę jechać samochodem...;-)
A którą to szkołą twój Dziadzio zawiadywał?
Z opisu wnioskuję, że może chodzić o pałac Jerzmanowskich. Nigdy tam nie byłam, przyznaję ze skruchą - z całą pewnością jest to miejsce, które trzeba odwiedzić. Pozwól, że przyjmę to jako zlecenie :) Postaram się o dokumentację fotograficzną przy najbliższej nadarzającej się okazji. Jest to ciekawy i dość dobrze zachowany zespół zabudowań dworsko-pałacowych. Wiem, że w ostatnich latach wiele tam się dzieje, rewitalizacja, odnowiono wieżę ciśnień (to chyba o niej wspominasz).
Poddałeś mi ciekawy pomysł na wycieczkę - nie lubię nie wiedzieć ;) a z tego co dziś czytałam miejsce wydaje się być bardzo interesujące. Także dla miłośników... astronomii! "W Pałacu Jerzmanowskich swą siedzibę posiada krakowski oddział Polskiego Towarzystwa Miłośników Astronomii oraz Klub Astronomiczny "Regulus" dixit Wikipedia ;)
Ja sama (już bez posiłkowania się wiedzą z internetowego młyna) kojarzę postaci Anny i Erazma Jerzmanowskich z ich związków z krakowskimi zabytkami. Pamiętasz witraże w transepcie Katedry Wawelskiej? Chrystus Boleściwy i Matka Boża Bolesna - zaprojektowane przez Mehoffera, 1909-11. Fundatorką witraża przedstawiającego Chrystusa była Anna Jerzmanowska, a tego z Matką Boską - Erazm Jerzmanowski. Witraże wykonano w zakładzie Żeleńskich. Bardzo zniszczone podczas wojny (gdy wysadzono most Dębnicki), odnawiane czy rekonstruowane później.
A na Cmentarzu Rakowickim znajduje się grób Jerzmanowskich i piękny pomnik nagrobny - dzieło Wacława Szymanowskiego. Naprawdę wysokiej klasy zabytek.
Obiecuję relację z Pałacu Jerzmanowskich i parku i dziękuję za poddany pomysł :)
Ada - BINGO!
Fajne to ostatnie zdjęcie. Takie niebieskie:)
Prześlij komentarz