Zasoby naturalne powinny być zużywane w taki sposób, by czerpanie natychmiastowych korzyści nie
pociągało za sobą negatywnych skutków dla istot
żywych, ludzi i zwierząt, dziś i jutro

papież Benedykt XVI

poniedziałek, 30 stycznia 2012

Aura i Mufa zimowa porą


Zwierzaki trwają w piwnicy żadnej chęci do wyjścia na pole nie przejawiając
- Mufa rozbestwiła się już do tego stopnia iż odmawia jedzenia obierzyn po marchewce,
skrobaniem do drzwi domagając się suchego chleba.
Aura za to będąc inteligentniejszą od swojej koleżanki,
przyjmuje pozy "zawstydzonej matki"
usiłując swoją postawą przebłagać mój gniew gdy Mufa znów coś narozrabia - i
na nic tłumaczenia że ja się wcale nie gniewam.
Razu pewnego Aura wyszła za mną z garażu, za Aurą podążyła Mufa i ...
nawet przekroczyła próg a potem dotknęła śniegu
- głośnym prychnięciem i charakterystycznym dla królików wykopem do tyłu zasygnalizowała iż
ta biała substancja, zimna, mokra i chrzęszcząca jest jej zdecydowanie obca.
Po czym wróciła do wnętrza, a całą swoją postawą zachęcała Aurę by zrobiła to samo.
W ogóle muszę z psem wychodzić przez garaż
- bo jak wyprowadzam ją przez mieszkanie, to wtedy Mufa intensywnie skrobie w drzwi, chcąc iść za koleżanką, znaczy się w drzwi do garażu też skrobie, ale one są metalowe, więc im krzywdy nie zrobi.

Łazimy z Miłoszem na sanki - ale ma ubaw
(Mikołaj dostał szlaban za uwagę - trzecią w ciągu tygodnia... jest zdecydowanie "lepszy" ode mnie...)
- Aleję Tarnowskich odśnieżali traktorkiem
- bez sensu zgoła, bo utrudnili życie tym którzy mają tam wyjazdy z posesji... ale mniejsza
- w każdym razie tylne jego koło wygniotło potężną koleinę w śniegu,
potem nadtopiło ją słońce i znów skuł lód, powstała rewelacyjna lodowa rynna
- dla mnie za wąska, ale dla Miłosza w sam raz
- rozpędzał się w niej niesamowicie, potem pod koniec
- w miejscu w którym traktorek nawracał zrobiła się mulda
- wyskakiwał, w powietrzu przelatywał jakieś dwa metry i wpadał w kopny miękki śnieg
- dawno nie widziałem u niego tyle radości.
Do domu wróciliśmy w stanie maksymalnego wyczerpania
(ja służyłem za wyciąg - więc też mnie to sporo energii kosztowało)
i oblepieni skorupą lodu.
Aura także wygoniła się niekiepsko, goniąc za nami z górki a potem towarzysząc pod górę.
A potem trzeba było palić w piecu i to jest ta mniej urocza okoliczność zimowa...

środa, 25 stycznia 2012

Grzyby w walce z ołowiem!

Kolejna z ciekawostek wydobytych z serwisu Nauka w Polsce

Tym razem na temat grzybów i ich roli w oczyszczaniu gleby z ołowiu.
po prawdzie już od dekady praktycznie wszyscy jeździmy na bezołowiówce, lub LPG ale to nie znaczy iż gleba w okolicy ruchliwych arterii jest już czysta - ołów pozostanie w niej na wiele lat.
Tymczasem nie ma żadnej sensownej metody, by ten pierwiastek zeń usunąć, lub choćby unieszkodliwić.

Swoją drogą cały ten ołów w paliwie to przykład na "ekspertolizę" - czyli w/g Lema "rozpuszczanie się prawdy w ekspertyzach".
Zresztą casus ten powinien stanowić memento dla wszystkich prawodawców - ekspert opłacony przez kogokolwiek przestaje być ekspertem - staje się RZECZNIKIEM płacącego!
W naszych rodzimych warunkach, mamy na ten przykład "niezależnych" ekspertów opłacanych przez koncerny farmaceutyczne...

Ale wróćmy do rzeczy - od pięciu lat gniote kolege z pracy, którego siostra pisała prace na temat wykorzystania sluzowców do utylizacji metali ciężkich o skopiowanie jej i udostępnienie mi - ot tak dla mojej własnej wiedzy - i nic z tego - po prostu kolo nie kuma tematu... co innego gdybym chciał jakies pirackie filmy, gry - o tak - to jest dla niego zrozumiałe... ale "praca o śluzowcach ... chyba cie popierdzieliło?!"... No cóż.

No to trafił się materiał n/t grzybów.

Generalnie chodzi o zdolność grzybów do wytwarzania substancji które w środowisku potrafią wchodzić w reakcję z fosforanami i ołowiem - powodując powstawanie z nich minerału zwanego piromorfitem - który jest stabilną i co najważniejsze nieszkodliwą forma obecności ołowiu w glebie.
Czy poniższe grzybki tez mają tę zdolność?
tego póki co nikt nie wie - badania trwają - ale akurat te są bardzo fotogeniczne.


poniedziałek, 23 stycznia 2012

Pijawki

Od razu wyjaśnię że nie mam na myśli pijawek urzędowych, czyli kasty pasożytniczej zwanej "administracją" wszelkich szczebli.

Zdjęcia pochodzą z czasu wakacji nad Bałtykiem, więc pewnie nie doczekały by się już publikacji, gdyby nie notka przeczytana w serwisie Nauka w Polsce, tycząca się pijawek właśnie.

Przez laty uważana za zabobon hirudoterapia okazuje się mieć więcej wspólnego ze zdrowym rozsądkiem, niż jej adwersarze.

Zacytujmy drugoplanową bohaterkę notatki, bo pierwszoplanową jest oczywiście pijawka lekarska (nie mylić z mafia ordynatorską) Hirudo medicinalis,
Joannę Cichocką
z Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego:

""W dawnych czasach ludzie stosowali pijawki do upustu krwi, uważając krew za źródło negatywnych energii, a nawet demonów, które powodują chorobę. Rozwój nauki przyniósł powrót do terapii z użyciem pijawek, zwanej hirudoterapią. Badania współczesnej biologii pokazały, że pijawki wydzielają wiele substancji o dobroczynnym wpływie na wszystkie układy narządów u człowieka. Substancje te w szczególności pobudzają układ odpornościowy"

"Przy zabiegach polegających, mówiąc w uproszczeniu, na przyszywaniu narządów - palców, uszu - odnotowano spektakularne sytuacje, kiedy po kilku miesiącach od zabiegu powracało czucie i ukrwienie narządów. Leki konwencjonalne często nie dają takiego efektu. Pijawka przegryza skórę, przez co aktywuje układ immunologiczny pacjenta, i wysysa krew przywracając jej przepływ do przyszytego narządu. To powoduje z kolei odżywienie i natlenienie tej części ciała, w związku z czym mają szansę zregenerować się połączenia nerwowe u pacjenta"

Zaleca się jednak ostrożność - wyłapywanie pijawek lekarskich z ich naturalnych środowisk, czyli cichych, ciepłych oraz bogatych w roślinność stawów, i przykładanie ich sobie, może być niebezpieczne, są one niestety nosicielami paskudnego szczepu baktewrii, zakazenie ktorym leczy się przy użyciu bardzo silnych antybiotyków.

A co jest na zdjęciach?
A pojęcia specjalnego nie mam...
przyjmuję roboczo że skoro było na ślimaku to być może jest to
Odlepka ślimacza (Glassiphonia complanata)
Ale kropli krwi za prawdziwość tej informacji nie daję.

wtorek, 17 stycznia 2012

kwantowo splątani z roślinami

Co ma wspólnego nasz wzrok z fotosyntezą?
Czy to że widzimy jest zjawiskiem kwantowym?
Czy rośliny analizują świat zewnętrzny i w stosunku do niego podejmują... działania?
i wiele wiele innych, równie ciekawych wątków

Kiedyś już pisałem na temat
partyjki szachów z platanem

Ale to do czego zapraszam jest o wiele bardziej niesamowite.

Zatem
poszukajmy razem odpowiedzi na pytanie
czy rośliny są inteligentne?

naszym przewodnikiem będzie profesor Stanisław Karpiński.

Ps. Jeśli lubicie kino SF w wersji Jamesa Camerona
nie będziecie zawiedzeni.

poniedziałek, 9 stycznia 2012

Emergencja?

W skrócie emergencja to wyłonienie się nowej jakości z układu prostych elementów składowych.
np myślenie - myśl pojawia się w sieci neuronowej, choć żaden neuron sam w sobie nie myśli.
Zastanawiam się nad skomplikowanymi biotopami roślinno - grzybniowymi. Splątanymi siecią korzeni, gałęzi i listowia w której rolę sygnału elektrycznego przejmuje sygnał chemiczny, transportowany czy to poprzez włókna przewodzące roślin, czy też poprzez emisję sygnału zapachowego.
Ciekawe czy w ekosystemie jaki stanowią np. lasy deszczowe, czy też Tajga lub inny ogromny kompleks roślinny dochodzi do Emergencji?

Pomysły dotyczące samorzutnego powstania świadomości w infrastrukturze zbudowanej przez człowieka mają już wiele dziesiątków lat - pamiętam całkiem sporo opowiadań SF z okresu młodości, które właśnie tego dotyczyły, być może powstają nadal.

A czemu właśnie o tym piszę?
A to proste - udało mi się wstawić banner na bloga!
Niby nic takiego, ale jeśli wielokroć powtarzane próby każdorazowo kończyły się fiaskiem, a teraz nie zrobiłem NIC innego nic wcześniej i... zadziałało!

widocznie...
TOONAON
na to pozwolił, czy to poprzez niedopatrzenie, czy może z dobrej woli?
Nie wiem, ale myślę że wkrótce znów da o sobie znać.

czwartek, 5 stycznia 2012

Jamna

W serwisie
Małopolska 24
ukazał się mój tekst
Trzy oblicza Jamnej

Serdecznie zapraszam

Jak pies z ... królikiem

Jak żyje pies z królikiem?

Mufa królik większość lata spędziła na polu, z nastaniem jesieni, chłodów i opadów powędrowała do ... garażu. Sama!
Ot tak po prostu. Zaszyła się w stercie drewna opałowego, pomiędzy szpargałami i już tam została.
Królica w garażu, Aura obok kuchni, status quo terytorialne nienaruszalne. Kontakt miały przez drzwiczki do wrzucania węgla - czekałem co z tego wyniknie.
Oficjalnie Aura królika goni, a królica ucieka.
Że coś jest między nimi bliżej domyślałem się obserwując ich futra - pokryte pyłem węglowym i umorusane w węglu łapy.
Dowodów jednak nie miałem.

Tymczasem.
Razu pewnego przed Świętami Bożego Narodzenia schodzę do piwnicy wieczorem dorzucić do pieca i ...

Zachowanie Aury jest zupełnie inne - zabiega mi drogę, wygina się, pręży, wyraźnie chce mnie od tego pomysłu odwieść - coś bestia ukrywa.
Nic to, delikatnie odsuwam ją spod nóg i schodzę głębiej, a pies nagle zaczyna szczekać.
o ho...
Zgodnie z przewidywaniami, pod moją nieobecność pies z królikiem się zaprzyjaźniły - widocznie Aura uznała iż, moją wolą jest aby Mufa pozostawała w garażu i teraz obawiała się pańskiego niezadowolenia.
Nie myliłem się.
Mufa siedziała w kotłowni w szczelinie między sterta drobnych patyków na rozpałkę a skrzyniami z wysokokalorycznym węglem.

Aura patrzy na mnie niemiłosiernie błagająco, przepraszającym wzrokiem - mufa szamie gałązkę i tez się patrzy...

- no co głupole - mówię - przecież mi to nie przeszkadza, siedźcie sobie razem, na pewno będzie wam raźniej.

I od tej pory przestały się ukrywać -
Mufa sprawnie po węglu wyskakuje z piwnicy do garażu, witając samochód gdy nim parkuję - co zresztą jest drażniące, gdyż wbiega prosto pod maskę i nigdy nie wiem czy aby w momencie naciśnięcia gazu, nie przerabiam jej na pasztet.

Aura czeka na nas na schodach.
W słoneczne dzień udaje się czasami wypchnąć Aurę na ogród żeby sobie pobiegała - przy słocie nie ma takiej szansy.
Ale skoro dobrze im razem...

Śmiech mnie bierze gdy obserwuje zwierzaki podczas karmienie - ponieważ Aura macha ogonem na sposób wilczurzy- czyli nisko opuszczonym - więc pracowicie okłada nim po pyszczku Mufę która próbuje przebić się do przodu po kawałek suchego chleba dla siebie.
pac, pac raz z jednej raz z drugiej i tak cała sekwencja, póki nie dostanie swojej miski i nie zajmie się jedzeniem - wtedy dostaje Mufa i musi szybko z danym jej kawałkiem uciekać do piwnicy i zaszywać gdzieś pośród skrzyń z opałem, gdyż inaczej Aura jej go zabierze i zje.
Ot taki instynkt psa, co to kiedyś głodu zakosztował.
Z drugiej strony - nikt inny niż Aura nie udostępnił Mufie reklamówki z ziemniakami, a wcześniej jeszcze z burakami i czarną rzodkwią.
Rozczulający jest też widok psa gdy bierze w zęby miskę z obierzynami marchewkowymi i znosi ją do piwnicy dla swojej przyjaciółki - bo przecież nie dla siebie.

Pod choinkę Mufa dostała kolby z ziarnem - Miłosz był szczęśliwy mogąc ją karmić a Mufa...
no cóż chyba jednak woli obgryzać korę z pniaczków - głośno jednak nic nie mówiła.
Doceniam jej skromność i dyskrecje ;-)


Pakunek dla Aury był bardziej obfity niż to co jest na zdjęciu, uzupełniony jeszcze smakoszem ... niestety, Aura postanowiła poczęstować się jeszcze przed oficjalnym otwarciem prezentów...