Od razu wyjaśnię że nie mam na myśli pijawek urzędowych, czyli kasty pasożytniczej zwanej "administracją" wszelkich szczebli.
Przez laty uważana za zabobon hirudoterapia okazuje się mieć więcej wspólnego ze zdrowym rozsądkiem, niż jej adwersarze.
Zacytujmy drugoplanową bohaterkę notatki, bo pierwszoplanową jest oczywiście pijawka lekarska (nie mylić z mafia ordynatorską) Hirudo medicinalis,
Joannę Cichocką
z Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego:
""W dawnych czasach ludzie stosowali pijawki do upustu krwi, uważając krew za źródło negatywnych energii, a nawet demonów, które powodują chorobę. Rozwój nauki przyniósł powrót do terapii z użyciem pijawek, zwanej hirudoterapią. Badania współczesnej biologii pokazały, że pijawki wydzielają wiele substancji o dobroczynnym wpływie na wszystkie układy narządów u człowieka. Substancje te w szczególności pobudzają układ odpornościowy"
"Przy zabiegach polegających, mówiąc w uproszczeniu, na przyszywaniu narządów - palców, uszu - odnotowano spektakularne sytuacje, kiedy po kilku miesiącach od zabiegu powracało czucie i ukrwienie narządów. Leki konwencjonalne często nie dają takiego efektu. Pijawka przegryza skórę, przez co aktywuje układ immunologiczny pacjenta, i wysysa krew przywracając jej przepływ do przyszytego narządu. To powoduje z kolei odżywienie i natlenienie tej części ciała, w związku z czym mają szansę zregenerować się połączenia nerwowe u pacjenta"
Zaleca się jednak ostrożność - wyłapywanie pijawek lekarskich z ich naturalnych środowisk, czyli cichych, ciepłych oraz bogatych w roślinność stawów, i przykładanie ich sobie, może być niebezpieczne, są one niestety nosicielami paskudnego szczepu baktewrii, zakazenie ktorym leczy się przy użyciu bardzo silnych antybiotyków.
A co jest na zdjęciach?
A pojęcia specjalnego nie mam...
przyjmuję roboczo że skoro było na ślimaku to być może jest to
Odlepka ślimacza (Glassiphonia complanata)
Ale kropli krwi za prawdziwość tej informacji nie daję.