Zasoby naturalne powinny być zużywane w taki sposób, by czerpanie natychmiastowych korzyści nie
pociągało za sobą negatywnych skutków dla istot
żywych, ludzi i zwierząt, dziś i jutro

papież Benedykt XVI

piątek, 30 grudnia 2011

Szczęśliwego Nowego Roku

Szczęśliwego Nowego Roku

ps. ktoś tu wykrakał ze zamilknę...
;-/

czwartek, 22 grudnia 2011

Życzenia Świąteczne



poniedziałek, 19 grudnia 2011

Zagadki Wszechświata z Morganem Freemanem

Morgan Freeman wielkim aktorem jest!
Umie w przekonujący sposób gadać o rzeczach o których nie ma bladego pojęcia!

A było to tak!
Jako szczęśliwy nieposiadacz TV sat, ani innych anten, tudzież kabli (poza internetowym) jestem wolny od molestowania mnie migającymi obrazkami.
Natomiast w pracy mam człowieka, który widocznie chcąc mi zaimponować, lub wkupić się w łaski wpadł na pomysł nagrywania filmów z telewizji prezentujących programy popularnonaukowe.
Niedawno przyniósł mi spory pakiecik płyt DVD ze stosownymi pozycjami.
Cóż robić? Oglądnąłem

Wczorajszy zachód Słońca widziany z Tarnowa


Jedna z propozycji były właśnie filmy z serii "Zagadki Wszechświata z Morganem Freemanem"
Freeman wielkim aktorem jest! ...

Dokładanie NIC z tych filmów nie zapamiętałem - migające kolorowe obrazki, jacyś ludzie (podobno naukowcy) filmowani podczas wykonywania różnych dziwnych czynności - mówiący różne dziwne rzeczy... czasami od rzeczy...

Skłamałem
Zapamiętałem jedno!

Wczorajszy zachód słońca w Tarnowie (widok z rampy kolejowej)

Zapamiętałem tylko dlatego iż poznałem koncepcje już wcześniej.
chodzi o kwantową teorie świadomości.
W skrócie - świadomość nie jest wynikiem splotów neuronalnych w naszych mózgach, ale to owe sploty umożliwiają nam (działając jak swoisty hub internetowy) kontakt ze świadomością która jest zjawiskiem kwantowym.
Prawdę powiedziawszy temat wydaje się równie nie do udowodnienia jak istnienie Boga ale...
No dla mnie jest wybitnie atrakcyjny!

Wprawdzie nie należę do grona filozofów głoszących tezę iż "gdyby wiedzieli ze mają żyć wiecznie to... popełnili by samobójstwo"
Niemniej jednak wieczyste ograniczenia osoby ludzkiej wydają mi się nazbyt ciężką karą.

Co innego wieczysta bytność w postaci kwantowej!
Możliwość (oby wolicjonalnego) przyjmowania różnych postaci - raz być magmą pod potwornym ciśnieniem, bulgotać i wrzeć w głębi ziemi. To znów skutym kawałkiem lodu w przestrzeni międzygwiezdnej, wychłodzonym do granic zera absolutnego. Innym razem maleńkim robalem który przemierza zakamarki rowu melioracyjnego, lub nurza się w czymś co my nazywamy ściekiem, a dla niego jest całym światem.
Nieograniczona ilość możliwości

A jak by naszła ochota móc być przydrożnym kamieniem, taką "babą" znajdowaną w różnych miejscach i z kamiennym (nomen omen) obliczem obserwować skołatana ziemska gonitwę.

a czasami popatrzeć w gwiazdy wczesnym rankiem...


Wczesny ranek - dzis - Księżyc (to ta "strzałka po prawej stronie zdjęcia) oraz Saturn (wyżej) i Spica (niżej) .

Zdjęcie robiłem z cieplutkiego salony poprzez szyby okienne - stąd owa konstelacja gwiazd wokół Księżyca i pewne rozmycie zdjęcia - czas naświetlania to 8''.
Saturn - jest z naszego układu planetarnego - to gazowy olbrzym i gdyby go wrzucić do wielkiego oceanu to pływał by niczym pianka po powierzchni...

Za to Spica (Kłos) to najjaśniejsza gwiazda z konstelacji Panny (Virgo) - a moja Żona jest właśnie spod tego znaku - odległa od nas zaledwie o 260 lat świetlnych

środa, 7 grudnia 2011

Spacer na Kruka


W zasadzie jak na spacer do za długo bo ponad trzy godziny - tam i z powrotem, a na rajd stanowczo zbyt mało.
Nazwijmy to przebieżką.

Szlak zielony prowadzi poprzez Górę Św. Marcina, obok kościoła pod Jego wezwaniem w Zawadzie a następnie lasami i paryjami do Lasku Kruk który leży już w Skrzyszowie.
ładny i ciekawy szlak, zwłaszcza jak ktoś lubi panoramy miast z wysokości i spokojny niewyczynowy marsz.
poza tym prawie na całej długości jest niedostępny dla samochodów!
A to już rarytas na tych terenach.

Pomimo później pory roku, faktu że były już pierwsze przymrozki
kwitnie sobie roślinka...kpiąc sobie z ekspertów z Wikipedii

Świerzbnica polna (Knautia arvensis (L.)
Wg Wiki:
"Kwitnie od lipca do września"
tere fere kuku - bo zdjęcia robiłem pod koniec listopada.

Z drugiej strony świerzbnice są zazwyczaj niebieskofioletowe lub czerwononiebieskie - ten jest jak widać biały i ... Wiki ten fakt potwierdza (czego nie robi mój atlas roślin)
więc powiedzmy jeden do jednego.

Na zboczach wykrotów króluje zaś

Mech z rodziny płonników
- najprawdopodobniej, o szumnej nazwie
Złotowłos strojny (Polytrichastrum formosum)
Po prawdzie nie badałem dokładnie pokroju tego mchu i nie ustaliłem gatunku ponad wszelka wątpliwość, ale w tego typu siedliskach akurat złotowłos występuje najczęściej, więc na niego padło.

Po drodze mijamy kilkudziesięciometrowe jary wypłukane przez wody opadowe
(wrócę tu latem jak zbutwieje pokrywa liści i zrobię zdjęcia odsłoniętych fragmentów
warstw geologicznych)


Na dnie których króluje już zima a stróżka pokryta jest czteromilimetrowym lodem.
Nazwy stróżki nie znalazłem nawet na mapach wojskowych tego terenu

A na koniec nieco smutku.
Niemcy mieli dziwny zwyczaj rozstrzeliwania swoich ofiar w tak urokliwych miejscach jak to - w pobliżu Tarnowa jest jeszcze np las "Buczyna" z miejscem kaźni Żydów i na samej "Marcince" też takie miejsce znajdziemy - dziwni ludzi ci Niemcy...

Miejsce nie jest zapomniane, regularnie odwiedzają je Harcerze i miłośnicy historii, tudzież zwykli ludzie.

ps. zachciało mi się wracać przez Skrzyszów i potem wzdłuż obwodnicy ... co i raz ktoś przystawał i bacznie mi się przyglądał - powód odkryłem nieco później - to był wielgaśny brzozowy kostur, którym sobie rytmicznie pomagałem w chodzeniu, zamiast kijków do NW których nie wziąłem...

środa, 30 listopada 2011

Straszna sadyba strzelca sybaryty

Nie lubię myśliwych. jakoś nie znajduje usprawiedliwienia dla strzelania do zwierzaków.
Jeszcze odstrzał sztuk chorych i ogólnie selekcyjny mógł bym uznać - ale jak do jasnej cholery taki myśliwy rozpozna w nocy z odległości wielu dziesiątków metrów która sztuka jest chora, słaba, stara i zasługuje na wiązkę śrutu w dupie?
Zagadka natury...

Ale z lubością wspinam się na myśliwskie ambony.

ta była nowiutka - w tym roku postawiona, drewno jeszcze pachnące.

Wiele ambon widziałem ale takich luksusów w żadnej!
Podłoga i ściany wybite dywanikami, sznureczki w roli podwiązek rolujących zasłonki.

I ten fotel z ciepłą poduchą (albo myśliwy ma hemoroidy, albo strasznie mu dupsko marznie gdy czyha na pojawienie się ofiary)

Brak tylko suto zaopatrzonego barku - ale ten pewnie przynoszony jest w ramach myśliwskiego ekwipunku.

A teraz poczytajmy o Arturze Taborze facecie który umiał czatować skulony w klatce nie większej niż przestrzeń pomiędzy nogami stołu kuchennego przez wiele dni pijąc tam i jedząc oraz załatwiając wszystkie swoje naturalne potrzeby, aby uchwycić w kadrze któryś z rzadkich ptasich gatunków.

Nie nie zapałam do myśliwych szacunkiem...


No dobrze Aura, już schodzę...

wtorek, 29 listopada 2011

I TY znajdziesz swoją planetę!


Nawet nie musisz być Małym księciem... wystarczy dostęp do internetu i dobra wola.

chcecie więcej wiedzieć?

zapraszam na strony PAP

Od piątku każdy polski internauta może wziąć udział w poszukiwaniu Drugiej Ziemi



Niestety link na stronie PAP'u działa dziwnie i zamiast Odkrywców odkrywamy jakieś komercyjne serwery, czy coś w ten deseń.
Ale dołożyłem starań i poniżej mam działający link
Zapraszam do polowania na planety

Ps. Dla kogoś takiego jak ja, wychowanego na powieściach Verne'a, Hoyle'a, Sagana, i wielu innych - no cóż perspektywa jest niesamowita...

ps 2 - technika techniką a koloru linku zmienić mi się nie udaje...
I tu przypomina mi się myśl Marka Oramusa z 1985r odnośnie tego co nas czeka w XXI wieku
"...płatami będzie odpadał tynk, na antymaterię po prostu zabraknie pieniędzy"
(siedem grzechów głównych polskiej SF - grzech V)

poniedziałek, 28 listopada 2011

Kawka na kości

Przyznaję że mam ze stwierdzeniem "kawka na kości" dość makabryczne skojarzenia.

Pierwsze z nich tyczy się faktu stosowania mumii jako medykamentu.
Już sam ten fakt podyktowany "argumentami rozumowymi" świadczy jak mało "rozum" jest rozumny i jak bardzo nie należy ufać wszelkim "rozumowym" argumentom - ale cóż w drugiej połowie XIX wieku i w początkach XX w. mumie były "lekarstwem"...
Ponieważ jednak smak miały co najmniej nieciekawy, zwłaszcza te zaprawiane materiałami bitumicznymi... przeto dodawano je niekiedy po łyżeczce do... kawy
(tak przynajmniej wyczytałem w kilku pamiętnikach z tamtego okresu)

Drugie wiąże się z moją pracą - swego czasu w mojej firmie zastosowaliśmy nowatorski proces technologiczny - jedyny taki w Europie (podejrzewam że i na świecie podobne wariactwo nigdy nie miało miejsca) chodziło konkretnie o spalanie w kotle węglowym.
Nie wdając się w szczegóły powiem tylko że były to lata walki ze sprzętem i ogromne koszty.
jedynym plusem (ale plusem ujemnym) była możliwość utylizacji w tym kotle wielu substancji które w inny sposób utylizowane być nie mogły, lub ich niszczenie było by o wiele kosztowniejsze.
Jedną z nich była mączka kostna.

Jej transportem i podawaniem do kotła zajmował się specjalnie wyselekcjonowany personel zewnętrzny - selekcja polegała zapewnie na doborze ludzi tyleż głupich (by nie zdawali sobie sprawy z możliwych konsekwencji) ile mało wrażliwych i odpornych na smród.
zarabiali niemało. Nam niestety nikt nie płacił, choć też się należało gdyż wystawieni byliśmy na działanie smrodu w stopnie wcale niewiele mniejszym niż oni.
Z tego czasu pochodzi właśnie złowieszcza groźba dosypywanie mączki kostnej do kawy lub innych posiłków... z tego co wiem groźba nigdy nie zrealizowana przez nikogo względem nikogo - i Bogu dzięki.
Na szczęście proceder okazał się na tyle dochodowy, iż wysoko postawieni "władcy" pożarli się o wpływy z niego i ... już mączki się od lat nie spala.
Choć nieco szkoda - jako paliwo była wysokokaloryczna, i nie dość że stanowiła darmowy dodatek do spalanego węgla, to jeszcze firma otrzymywała za jej palenie pieniądze.
w późniejszym czasie uszczelniono technologię, zmechanizowano podajniki i wszystko już odbywało się w sposób rozsądny i co najważniejsze ... bezwonny.

Trzecia kawka na kości to już dosłowność...

Ps - gawron choć silniejszy jednak nie wygrał i kawka spokojnie oprawiał kość jeszcze przez długa chwilę.

środa, 23 listopada 2011

Ładna ale trująca...


Dość powszechnie występująca roślinka, w zasadzie charakterystyczna dla terenów ruderalnych (czyli wszystkich miejskich) . Aczkolwiek jak u mnie to mało rozpowszechniona.

Te także namierzyłem dopiero na zboczach Góry Zamkowej, będącej jedną z odnóg masywu Góry Św. Marcina.

Nie opodal mnie rośnie cała masa innych przedstawicieli rodziny Euphorbiaceae czyli wilczomleczowatych, ale akurat nie sosnki.

Wilczomlecz sosnka (Euphorbia cyparissias L.)

No cóż wedle powszechnego mniemania jest chwastem - szkodliwa dla bydła, powoduje podrażnienie śluzówek i skóry, więc bawić się nią nie należy, na pewno też odradzić można jej spożywanie bo może spowodować nawet zgon łakomczucha.
Inaczej mówiąc z punktu widzenia pragmatyzmu, roślina nieprzydatna kompletnie do niczego.
Ale za to jaka ładna... zwłaszcza jesienią.

czwartek, 17 listopada 2011

Na rumowisku

Istnieje pojecie roślinności ruderalnej, chodzi tu o organizmy które zasiedliły wtórnie teren wykorzystany przez człowieka i porzucony.

Ruiny zamku Tarnowskich to teren także ruderalny, ale...
Czasami coś tam ktoś wykosi, czasami ktoś powyrywa chwasty, zazwyczaj jednak panują tu warunki do egzystencji roślinnej będacej mieszanina starego ekosystemu, terenów ruderalnych oraz ... ogrodu.

W każdym razie miłośnicy przyrody mają tam sporo ciekawostek do oglądania.
ja dziś napiszę o swoich trzech ulubieńcach. Znalezionych na ruinach zamku.

Przyziemie baszty studziennej, to z lewej strony to przejście do suchej fosy, skąd można się było dostać do przyziemia tzw "arsenału" - a w rogu rośnie sobie i pachnie jak pizza...

lebiodka pospolita - czyli Origanum vulgare!
Pewnie oberwał bym ja z liści (już i tak jest po okresie kwitnienia) gdyby nie to że mam w domu całą donicę i stamtąd czerpie przyprawę do pizz, sosów, tudzież w zasadzie... wszystkiego - bo ja wściekle oregano lubię

A tuż opodal

zanokcica murowa - Asplenium ruta-muraria
niejadalny paprotnik i pospolity ... cóż z tego, skoro mi bardzo się podoba.
planuje nawet przemieścić sobie go do ogródka - przesadzanie nie ma sensu - ale na przełomie sierpnia i września zarodniki sa już dojrzałe i wtedy trzeba je zebrać, a następnie wysiać tam gdzie się chce - ja w tym celu marzę sobie zrobić coś na kształt sztucznego murku z zaprawą wapienną silnie wymieszaną z osadami ziemnymi - może zresztą odkuję kawałek elektrociepłowni (bo tam też na dachu zanokcica rośnie) i przyniosę całość ? ;-)

A przed nami podgrodzie - zamek gospodarczy - na tamtym wzgórzu były stajnie, chlewiki, pomieszczenia dla "zamkowych", składy itp.

I oczywiście tu też coś muszę znaleźć...

Macierzanka - Thymus

Niektórzy uprawiają ja jako roślinę ozdobną, inni traktują leczniczo - dla mnie to kolejna przyprawa (także uprawiana już na skalniaku) - lubię obgryzać jej listki, a czasami dodaję ich trochę do zapiekanek zwłaszcza tych grzybowych.

wtorek, 15 listopada 2011

Geocache bez GPS

Banalny spacer z psem po ruinach (o ile spacer z psem po ruinach może być banalny)
przyszedłem tu aby zrobić zdjęcia kilku roślinom które namierzyłem wcześniej ale zdjęć zrobić nie mogłem bo padły mi baterie w aparacie. roślinki ot takie sobie - lebiodka pospolita (oregano), macierzanka i zanokcica.

Zrobiłem już macierzankę i szedłem w kierunku pozostałych dwóch rosnących w resztkach brami i wierzy bramnej aż tu patrzę i widzę...

Dziwne - na moje harcerskie oko, tego tu być nie powinno - po prawdzie teren jest zamieszkany, ale pniaczek i zbite deski to nie jest w tym miejscu coś co ot tak się wyrzuca, zwłaszcza ze wielu ludzi opala domy drewnem i węglem.

Musiałem podejść i sprawdzić i ... w tym momencie przypomniałem sobie że Mikołaj kilka dni wcześniej zauważył nienaturalnie połóżoną gałąź na drzewie które rosło powyzej. wtedy wzieliśmy to za element harcerskiej gry terenowej i szukaliśmy innych śladów ... przy drodze, a nie w parowie obok niej!

Delikatnie uniosłem pniaczek...
Jakieś zawiniątko w czarnym foliowym worku!
Pierwsza myśl - pochówek domowego zwierzaka.
druga myśl - nie ma co tego ruszać
trzecia myśl - pochówek w worku/ bez sensu, będzie gniło zamiast szybko zbutwieć w ziemi
czwarta myśl - w zasadzie odruch - dotykam tego jest płaskie i twarde.
Pochówek w pudełku i w worku?

Jest zimno, nawet jeśli to pochówek to śmierdziało nie będzie...
podejmuje pakiecik i szybko wyjmuję go z worka...

ale jaja!!!!!
Link
Z geocachingem spotykam trzeci raz - pierwszy kiedys mówili o tym w TV,
drugi raz kiedy odezwał się do mnie ktoś zainteresowany moim tekstem o strażnicy kolejowej na portalu Małopolska 24, trzeci raz - teraz.
Niestety będę tam musiał iść jeszcze kiedyś i zostawic po sobie jakąś pamiatkę, której nie zostawiłem nie znając zwyczajów tej społeczności
Ale mówcie co chcecie taki geocoching to fajna zabawa.

A tu panorama mojego miasta

poniedziałek, 14 listopada 2011

Kikuty


W zasadzie Północne zbocza Góry Św. Marcina są od wiatrów stosunkowo bezpieczne. Te południowe zwane halnymi zdążą już wytracić impet i hulają gdzieś wysoko nad naszymi głowami. Te zachodnie to ledwie podmuchy irytujące dla rowerzystów ale na ogół niegroźne. Choć nieraz już bywało że jadąc z górki musiałem pedałować, bo grawitacja okazywała się siłą zbyt słabą aby pokonać wiatr.

Nieco mniej fajnie jest z wiatrami wschodnimi. Jak nabiorą impetu gdzie,s po zachodniej stronie Uralu, to dmuchają aż do Krakowa. Na szczęście mało kiedy łącza się w jakieś większe strukturym więc i ich niszczycielska moc nie zostaje zwielokrotniona.

Wiatry północne zaś, zwłaszcza te wiejące od Bałtyku, nie bardzo mają gdzie nabrać siły.

Czasami jednak bogowie wiatrów zawiązują koalicje, lub jeden z nich, wyraźnie czymś podrażniony daje nam wycisk.

Ostatni był dwa lata temu.
Blachami na moim domu tłukło w sposób perkusyjny i artystyczny zgoła,
Ale wiele drzew tego nie przetrwało.


Naniosłem sobie wtedy wiatrem łamanego opału całe stosy.
Tego roku też nosze, ale drobniejszy okiścią łamany.

piątek, 4 listopada 2011

mierzenie łapki miernikowcem

Takie wspominki z czasu wakacji.
rzecz działa się na Piaskówce, to taka dzielnica Tarnowa, istotnie wielki wykwit piaskowy, pewnie jeszcze polodowcowy (bo żadna sensowna rzeka tedy nie płynęła) ale szczegułowo nigdy tego nie dociekałem.
W każdym razie jest tam park i plac zabaw.
Mikołaj urządza sobie tam strzelanki dla żołnierzy, Miłosz bawi się na huśtawkach a tata szuka żyjątek.
A jak szuka to i często znajduje.
tym razem padło na gąsienicę miernikowca.
Nazwa miernikowce pochodzi od charakterystycznego sposobu poruszania się przypominającego odmierzanie.

No to Miłoszek zgodził się na odmierzenie swojej łapki miernikowcem.



środa, 2 listopada 2011

ósmy obcy...

Jest nas w domu siódemka.
Marzena, Ja, Mikołaj, Miłosz,Aura, Mufa i straszyk (bezimienny).

Ale pojawił się ósmy obcy! nielegalny, bez zaproszenia.


Jego samego jeszcze nie widziałem, ale wylinkę już owszem - trochę zaczynam rozumieć załogę USCSS Nostromo. Niby taka wylinka to sama w sobie zagrożenia nie stanowi ale...
jakoś tak się człowiek dziwnie czuje.

Nie wiem jak długo jest pośród nas, pewnie nie dłużej niż dwa tygodnie bo wcześniej wylinki nie dostrzegłem.
W sumie to nadal bym jej nie dostrzegł gdyby nie konieczność pomieszczenia w garażu jeszcze kilku rupieci, potrzebnych dopiero w przyszłym sezonie letnim. Musiałem wiec uporządkować stertę złomu, która jest zbyt mała by opłacało się z nią do skupu jechać, a zbyt duża by ruchem nogi usunąć ja gdzieś w ustronne miejsce.
Więc sprzątam i patrze i ... wpierw myślałem że to kawałek peszla skądś się przyplątał, ale kto by peszla plątał w zwoje sprężyn? do tego jeszcze ten peszel dziwnie jakiś taki pergaminowaty, kruchy, delikatny ...

Dokładne oględziny rozwiały wątpliwości - oto wylinka sporego zaskrońca - pomimo braku części ogonowej ma ponad 70 cm!

No cóż niech sobie u nas zimuje, ja mu wrogiem nie będę, miotach ognia skonstruować umiem ale na pewno z nim po zakamarkach nie będę szperał - gdyby chciał zostać na dłużej to także nie odmówię mu do tego prawa - ciekawe tylko jak zareaguje na to Marzenka?

poniedziałek, 31 października 2011

Ofiary grobowe

Tekst ten jest wyrazem osobistych odczuć, nawet nie przemyśleń, i nie rości sobie pretensji do prawdy... po prostu takie odnoszę wrażenie.

Znów na grobach naszych bliskich układamy sterty żywych kwiatów.
Taka ofiara z życia złożona śmierci.
Pewnie że lepsze to niż ofiary ze zwierzą lub ludzi.
Lecz mimo wszystko jakoś trudno mi się z tym pogodzić.

Tak, rozumiem że grób dzięki kwiatom "nabiera życia".

Co innego wieńce z Suszków, z gałęzi, z ziół i traw
Tak one też wcześniej żyły, ale ich życie nie zostało przerwane w "kwiecie" wieku,
lecz już wtedy gdy zasadnicza cześć ich egzystencji została dopełniona,
lub stanowią zaledwie kawałek rośliny macierzystej.

A kwiaty w doniczkach?
Celowo hodowane na ten jeden dzień, potem przesadzane w kawałek jakiegoś podłego iłu, podlane tylko na tyle by dobrze wyglądać te kilka godzin na placu, zanim znajdzie się klient gotów je kupić. Skazane na śmierć gdzieś pośród betonowych bloków cmentarza.

Ja preferuję znicze
ps.
Marzenka kupiła jednak kwiaty - widać ze dla kobiet życie stanowi mniejszą wartość niż dla mężczyzn.

wtorek, 25 października 2011

Mufa atakuje!


Dziwną cechą moich zwierzaków jest... żarliwość
Potrafią zjeść wszystko a nawet jeszcze więcej i wciąż jest im mało.
Mufa w ciepłe i suche dni ma do dyspozycji cały ogródek - jest tego jakieś 5,5 ara wspaniale zachwaszczonego trawnika, na którym rosną mlecze, koniczyny, babki, pięciorniki, tudzież setka innych roślinek, których ani myślę likwidować.
Papu ma do wyboru, do koloru... i ...
I po przyniesieniu do domu,
dobrała się do paczki z płatkami kukurydzianymi!

Żebyż się tylko dobrała, ona zrobiła to w krytycznym momencie - akurat dzwoniłem do rodziny.
Chodziło o pewna ofertę handlową zawiesi na różne takie przedmioty które plątają się pod nogami kiedy nie są potrzebne a jak są to ich nigdzie znaleźć nie można.

Więc dzwonie do żony kuzyna, która jest dystrybutorem na Polskę tego wynalazku, bo sąsiad podgapił u mnie i też mu się nadało, więc molestuje mnie gdzie to można kupić.
Gadu, gadu, jak to z rodzina - nagle widzę co robi Mufa!

Zostaw to cholero! - wołam
królik nie reaguje
za to w słuchawce, niepewny głos kuzynki się pyta kogo konkretnie mam na myśli?
- Mufa pójdziesz na pasztet ! Nie Madziu to do królika!
- Do kogo?
- no do królika, wlazła mi franca do kuchni i wyżera po półkach
- Nie rozumiem!
- No królika mamy, takiego ozdobnego, ale chodzi po domu i teraz jak rozmawiamy to jest w kuchni i psuje mi jedzenie!
- coś kręcisz!

....
Przekonanie kobiety do czegokolwiek uważam za rzecz niewykonalną.
Na tyle załagodziłem sytuację że nie doszło do kłótni rodzinnej.


A Mufa nie zrażona dalej jadła, i jadła i jadła ...



poniedziałek, 24 października 2011

Paskuda w pudełku


Wracałem do domu z nocnej zmiany, zły, bo trzeba dzieciaki do szkoły i przedszkola wyprawić,
a autobus zamiast jechać stoi w korkach.

A korki biorą się li tylko i wyłącznie z głupoty ludzkiej.
Przeciwko zrządzeniom natury boskiej czy natury naturalnej bym nie wierzgał
- ale głupota ludzka mierzi mniej jak pryszcz na pośladku.
Z jednej strony są bandy samochodziarzy, którzy jada własnym autem nawet wtedy gdy
idąc pieszo byli by dwa razy szybciej, a z drugiej bandy urzędasów którzy potrafią w tym samym jesiennym czasie rozgrzebać dwie podstawowe arterie w mieście...
Na zdrowy rozum - albo w grę wchodzi niebagatelna głupota albo korupcja - tak czy siak dany urzędas nie powinien już nim być - a jest - co świadczy o omni-impotencji naszego państwa.

No ale w końcu dowlekliśmy się i wyskoczyłem w najbliższym mojego domu punkcie - idąc podziwiałem krajobraz po kampanii wyborczej - pozrywane resztki plakatów - to był wtorek po wyborach - więc pewnie zrywanie plakatów było nie tyle przejawem walki politycznej co zemsty...

Ale mniejsza -
w pewnym miejscu pośród pozrywanych plakatów
- dostrzegłam zwykłe małe pudełko!

Do podobnych pakują nam sałatki w sklepach...
Ale w tym nie było sałatki!

w tym było coś ... hmmm.. na moje oko niejadalnego!
I co gorsza to coś pomimo wyziębienia patrzyło na mnie złym okiem.
Poza tym ogólnie było brzydkie i... się ruszało.

Podniosłem pudełko wraz z zawartością i zabrałem do domu.
W wolnych chwilach chciałem ustalić co zacz.
Na pewno nie było to coś z naszej entomo fauny.
przeglądnąłem fora terrarystyczne

(hmmm.... poprawia mi na "terrorystyczne"- czyzby pośród uzytkowników moziili więcej było miłośników kałasznikowa niż owadów?)
mając już kilka typów postanowiłem jednak zweryfikować to na żywym okazie - odebrałem Mikołaja ze szkoły i odwiedziliśmy sklep zoologiczny - a tam ! JEST !!!
takie samo stworzenie i kosztuje całe - 5 złotych !

Straszyk diabelski (Peruphasma schultei)


Ja jej życie uratowałem, ja ją przygarnąłem, jaj jej żywopłotu do jedzenia naniosłem a ona... dalej na mnie złym okiem patrzy ...

czwartek, 29 września 2011

Einstein pokonany?

Z teorii względności wiemy że nic nie jest w stanie poruszać się szybciej od światła - znaczy nic co niosło by ze sobą jakakolwiek informację.
Einstein aby do tego dojść wymyślił sobie (podobno)
taki pociąg który jedzie z prędkością bliska prędkości światła.
W tym pociągu ktoś strzela z rewolweru w kierunku zgodnym z wektorem jego ruchu, na logikę prędkości powinny się zsumować...


ale się nie sumują - to Einstein już intuicyjnie przewidział, musiał, tylko przeprowadzić odpowiednie wyliczenia i zrobił to!
W momencie zbliżania się do prędkości światła poruszający się obiekt zaczyna "przybierać na masie", gdyż jego energia nie zwiększa już jego prędkości czyli musie zamieniać się właśnie w masę.
To stosunkowo proste.

Problem pojawił się wraz z neutrinami - te cząsteczki masy spoczynkowej ... nie mają!
zero pomnożone nawet milion razy i tak da zero!
Stąd właśnie w fizyce przyjęło się mówić o nieprzekraczalności szybkości światła dla wszystkich obiektów niosących informację.
tymczasem!
W CERN
zmierzono że wiązka neutrin pokonała dystans 732 km
o 60 miliardowych sekundy szybciej niż powinna!
póki co nie wiadomo jak to się stało, ale eksperyment powtarzano wielokroć uzyskując wiarygodne wyniki!

wtorek, 27 września 2011

Krwawnica

Nie ma jej w okolicy.
Niby popularna w Ameryce wręcz inwazyjna a w moich okolicach rzadka.
ale razu pewnego w kilka dni po wykoszeniu chwastowiska przez chłopców z energetycznego w pobliżu transformatora osiedlowego pojawiło się coś purpurowego.

Małe toto było, ale wzrok przykuwało.
Pierwsza myśl cóż z dzwonkowatych - ale klapa nie ma tego w moim atlasie.
pozostało jedynie wysłać zapytanie na Bioforum
Tam nie mieli problemów z identyfikacją.

Lythrum salicaria - krwawnica

Pokusiłem się o przetłumaczenie łacińskiej nazwy tej rośliny
(przeklęci niech będą ci którzy łacinę ze szkół wyrzucili)
Jakiś czas temu pożyczyłem a następnie obfotografowałem książkę pt.
"Nazwy łacińskie roślin" autorstwa Mariana Rejewskiego
POLECAM
wyszło mi tak:
"Lythrum" - coś twardego - zapewne chodzi o stwardniałą łodygę.
"salicaria" - z liśćmi podobnymi do liści wierzby
ale jak znam życie i swoje tumaństwo
- pewnie znaczy to:
"nadbrzeżnik lubiący gleby słonawe"

Pewnie na Bioforum by wiedzieli, ale już wstyd mi pytać...