Tu chyba niema sensu do tego wracać, ale w numerze z 18 grudnia 2012roku Polityki trafiłem na artykuł:
Jak bezczynność nas pobudza
Święte lenistwo
A w nim opis eksperymentu "naukowego" celowo biorę to słowo w nawias, gdyż z nauką nic wspólnego nie miał i niczego nie udowodnił poza głupotą eksperymentatora.
Znaczy istnieje ryzyko że głupotą popisali się popularyzatorzy owych badań... ale być może trzeba w tym miejscu użyć spójnika "też" (oraz i a także)
Zacytujmy:
Prof. David Raichlen z University of Arizona, który na początku 2012 r.
przedstawił w „Journal of Experimental Biology” wyniki takich badań,
wskazuje na przykład łasic. W ich mózgach nie dochodziło do zwiększonego
wydzielania endorfin ani kanabinoidów, gdy zmuszał je do biegania na
specjalnie przystosowanej bieżni. Łasicom nie przydaje się system
motywujący do biegania, gdyż zjadanie ptasich jaj, polowanie na myszy
lub śpiące zające wymaga innej techniki niż uganianie się za nimi po
łące. Wydatek energetyczny poszedłby na marne, a ryzyko kontuzji byłoby
niewspółmiernie wysokie."
Wyobrażmy sobie teraz eksperyment taki:
Biorę profesora Davida Raichlen'a, montuję mu elektrody na głowie, stawiam go na bieżni i żgam w dupsko elektrycznym pastuchem, na bieżąco monitorując poziom endorfin i ... stawiam moje kijki trekkingowe przeciw obietnicom Tuska że endorfiny NIC mu nie podskoczą (no chyba że jest wersją sado-maso) za to wzrośnie u niego poziom hormonów stresu.
Następnie napiszę dysertację naukową, jak to ruch wywołuje u ludzi stres, że jest niezdrowy, że może prowadzić do poważnych powikłań kardiologicznych...
Jak prosto być naukowcem.
Czy ktoś badał poziom endorfin u ludzi wysyłanych przez lewicowych zbrodniarzy na sybir? A przecież mieli i więcej ruchu i okolice co najmniej równie piękne...
Ps.Każdy kto widział łasicowate w zabawie DOSKONALE wie jak bardzo wysiłek fizyczny, zapasy i gonitwy sprawiają im radość... no cóż każdy ale profesor to nie jest byle każdy to jest profesor!