Tekst ten jest wyrazem osobistych odczuć, nawet nie przemyśleń, i nie rości sobie pretensji do prawdy... po prostu takie odnoszę wrażenie.
Znów na grobach naszych bliskich układamy sterty żywych kwiatów.
Taka ofiara z życia złożona śmierci.
Pewnie że lepsze to niż ofiary ze zwierzą lub ludzi.
Lecz mimo wszystko jakoś trudno mi się z tym pogodzić.
Tak, rozumiem że grób dzięki kwiatom "nabiera życia".
Co innego wieńce z Suszków, z gałęzi, z ziół i traw
Tak one też wcześniej żyły, ale ich życie nie zostało przerwane w "kwiecie" wieku,
lecz już wtedy gdy zasadnicza cześć ich egzystencji została dopełniona,
lub stanowią zaledwie kawałek rośliny macierzystej.
A kwiaty w doniczkach?
Celowo hodowane na ten jeden dzień, potem przesadzane w kawałek jakiegoś podłego iłu, podlane tylko na tyle by dobrze wyglądać te kilka godzin na placu, zanim znajdzie się klient gotów je kupić. Skazane na śmierć gdzieś pośród betonowych bloków cmentarza.
Ja preferuję znicze
ps.
Marzenka kupiła jednak kwiaty - widać ze dla kobiet życie stanowi mniejszą wartość niż dla mężczyzn.
Co innego wieńce z Suszków, z gałęzi, z ziół i traw
Tak one też wcześniej żyły, ale ich życie nie zostało przerwane w "kwiecie" wieku,
lecz już wtedy gdy zasadnicza cześć ich egzystencji została dopełniona,
lub stanowią zaledwie kawałek rośliny macierzystej.
A kwiaty w doniczkach?
Celowo hodowane na ten jeden dzień, potem przesadzane w kawałek jakiegoś podłego iłu, podlane tylko na tyle by dobrze wyglądać te kilka godzin na placu, zanim znajdzie się klient gotów je kupić. Skazane na śmierć gdzieś pośród betonowych bloków cmentarza.
Ja preferuję znicze
ps.
Marzenka kupiła jednak kwiaty - widać ze dla kobiet życie stanowi mniejszą wartość niż dla mężczyzn.