Zasoby naturalne powinny być zużywane w taki sposób, by czerpanie natychmiastowych korzyści nie
pociągało za sobą negatywnych skutków dla istot
żywych, ludzi i zwierząt, dziś i jutro

papież Benedykt XVI

sobota, 28 lutego 2009

Ślady dzikich w Tarnowie.

Nie były to niestety ślady Papuasów, czy Indian Huaorani tylko naszych rodzimych dzikich...świń.

Dzik (Sus scrofa) to sporej wielkości zwierzątko, budzące popłoch wśród zbieraczy grzybów i runa leśnego.
Tym razem podeszły na kilka metrów od placu zabaw w parku na Górze św. Marcina. Pewnie weszły by i na sam plac, tyle że nie ma tam dębów.

Trasa migracji, jest stosunkowo prosta, z ostoi, jaką są dla nich lasy wokół Słonej Góry (Piotrkowice) , poprzez Parowy i nieużytki do lasów w Zawadzie a stamtąd na samą górę i w kierunku Tarnowa. Tyle że po drodze sporo jest małych dąbrów, gdzie mogą żerować - czyli skoro zapędziły się aż tu, to znaczy że ich populacja tak się rozrosła, że zaczyna im brakować pokarmu.





Sądząc po tropach, nie więcej niż jedna, dwie sztuki.

Ps. Jeśli ktoś myśli że zrezygnuję z zabaw z dziećmi w Parku, to się bardzo grubo myli - dziki to rozsądne zwierzęta.

czwartek, 26 lutego 2009

Grubodziób, czyli...latające kombinerki

Kolejny wróblowaty z rodziny łuszczaków, tym razem to grubodziób ( Coccothraustes coccothraustes).
Jak sama nazwa wskazuje, charakteryzuje się grubodziób, niewspółmiernie silnym o dużym dziobem, tak jakby wziętym od innego znacznie większego ptaka. Grubodzioby wprawdzie są znacznie większe...ale tylko od wróbli. Tak więc mamy tu takiego europejskiego...tukana - taj jak by w tym przypadku natura zamiast wyposażyć ptaka w dziób, wzięła dziób i doczepiła doń ptaka.
Ale dość naigrawania.
To masywne ustrojstwo, ma swoje konkretne zastosowanie - służy do rozłupywania nasion, tak twardych, że o ich pozyskanie nie pokuszą się żadne inne łuszczaki. Zazwyczaj żerują na nasionach grabu, buka, czeremchy dzikiej czereśni. Wiosną zajadają także gąsienice (potrzeba wysokobiałkowego pokarmu, na czas lęgów), latem owoce drzew i krzewów.

Grubodzioby są wędrowcami, część odlatuje, część zbija się w spore stada i koczuje w Polsce, część imigruje do nas ze wschodu. Nie wiem czy to stadko, które obserwowałem na terenach starej strzelnicy wojskowej za stadionem Błękitnych, na przedłużeniu ulicy Piłsudskiego, to osobniki które w kraju pozostały, czy już te które powróciły (bo bardzo wcześnie wracają), ale wyraźnie już organizowały sobie tereny lęgowe i zaczynały wydzielanie terytoriów.



Grubodzioby, gniazdują wysoko w koronach drzew - latem zaobserwowanie ich jest bardzo trudne, mimo że odgłosy które wydają są także charakterystyczne.
Jak usłyszycie że ktoś tnie nożycami stalowe druty wysoko na drzewie to najprawdopodobniej nie będzie to kłusownik zakładający stalowe sidła ale właśnie grubodziób.




Szkoda że nie udało mi się zrobić lepszych zdjęć, ale dobre i to - jak pogoda się poprawi, to znów odwiedzę to miejsce, może wtedy uda się zrobić zdjęcia wyraźniejsze, bo grubodzioby to naprawdę śliczne ptaszki i przyjemnie na nie popatrzeć.


A tytułem ciekawostki - czemu w tytule użyłem słów "latające kombinerki"? otóż dolna część dzioba tego ptaka posiada szeroki karbowany brzeg (dokładnie tak samo jak kombinerki) a siła zgniotu sięga 50 kilogramów!!! Inaczej mówiąc ten ptak mógłby w dziobie ciąć gwoździe i wyginać blachy.
Posted by Picasa

wtorek, 24 lutego 2009

Park Strzelecki zimą

Urokliwy jest Park Strzelecki zimą.

Na wałach linii ognia - dziś to straszliwie zdziczałe miejsce, ale kiedyś była to wypielęgnowana duma Tarnowa i Bractwa Kurkowego. Niestety komuna jak zwykle wszystko zgniła. Co ciekawsze eurourzedactwo także odmawia pieniędzy na rewitalizację tego obiektu.



No i niech ktoś powie ze gawrony to nie są przytulanki


Staera maksyma - "małżeństwo to...patrzyć w tę samą stronę"



Iglaki płożące się nad taflą zamarzniętego stawu, straszliwie oklepany temat ale....niezmiennie urokliwy.
Posted by Picasa

Na niebie i ziemi

Sporo się dzieje, mimo że zima to w powszechnym mniemaniu okres zastoju, przyroda śpi - naprawdę?

Przyroda to nie tylko rośliny i zwierzęta - to także cały otaczający nas świat; lód, śnieg, powietrze i słońce. A tu dzieje się naprawdę dużo.



Oto pustułka która wyruszyła na łowy, polując na gryzonie, które wychodzą z nor w poszukiwaniu pokarmu. Ta samczyk, samiczka odleciała, a ten pilnuje łowisk i miejsc gniazdowania - pisałem juz o tym - to stosunkowo młoda taktyka, obierana przez zwierzęta a będąca pochodną zachowań synantropijnych - gdyby nie przemysł i związane z tym zjawiska tego osobnika nie oglądał bym o tej porze roku.



Zamarznięta kałuża - cykl odwilży i mrozów, to najważniejszy czynnik pozwalający na unikniecie powodzi wywołanych gwałtownym topnieniem zgromadzonych mas śniegu i lodu. Przy okazji tworzy też, zupełni od niechcenia i często przez ludzi niedostrzegane, ulotne gry świateł zachodzącego słońca na pofałdowanej powierzchni lodu.



Śpiące rośliny, niczym szpiegów wysuwają ponad powierzchnie śniegu końcówki liści i pędów - czas kiedy promienie słoneczne docierają do rośliny, jest dla niej sygnałem do rozpoczęcia wegetacji, jeszcze bardzo powolnej, pod śnieżnej, ukrytej ale już niosącej zapowiedź bujnego wzrostu.

Otchłań...
Ten tytuł chyba najbardziej pasuje do zdjęcia.
Posted by Picasa

poniedziałek, 23 lutego 2009

piątek, 20 lutego 2009

Góra Św. Marcina zimą

Góra św. Marcina - pierwszy pagór należący do Karpat, dalej na północ nie sięga już nic karpackiego.
To zespół kilku sąsiadujących ze sobą wierzchołków - na jednym są dziś ruiny zamku, stawianego jeszcze przez Spytka Leliwitę, na innym relikty pradziejowego osadnictwa, jeszcze na innym przepiękny drewniany kościół (to już Zawada).
Marcinka (tak popularnie, choć nieprawidłowo, nazywają to miejsce tubylcy), jest piękna o każdej porze roku, ale dziś zimą, gdy wyjrzało słońce - robi naprawdę wielkie wrażenie.



Kościół w Zawadzie




Sosna na jednym z bastionów ziemnych dawnego założenia obronnego - dziś już nieczytelnego.



Zagadka - co jest na tym zdjęciu - za prawidłowe rozwiązanie stawiam piwo lub kawę.



Podmurówka wschodniej wieży starego zamku.

śnieżne wydmy, usypane przez wiatr między dwoma wierzchołkami góry.


Posted by Picasa

czwartek, 19 lutego 2009

Troglodyta w Tarnowie


Powszechne mniemanie, każe nam postrzegać troglodytę, jako potężnego, umięśnionego osobnika z płaskim czołem i inteligencją gwiazd telewizyjnych tańców na lodzie. Tymczasem...
Ten troglodyta jest nader mikrego formatu, wielkości połowy kiepsko wyrośniętego wróbla...wagi to w zasadzie 1/3 wróblowej. Mizerota.

Jak na troglodytę przystało, unika on cywilizacji, wybierając lasy, czasami parki i ogrody. Tym większe było moje zdziwienie gdy spotkałem go w samym sercu Tarnowa na skrzyżowaniu ulic Mościckiego i Krasińskiego. Nie miał maczugi, ani wystających kości nadoczodołowych, za to cały był w piórach i miał dziobek.




Przedstawiam Strzyżyka (Troglodytes troglodytes).

Te ciekawe ptaszki, praktycznie osiągnęły kres...miniaturyzacji, niewiele jest ptaków mniejszych od nich, w naszym klimacie jedynie mysikróliki i spokrewnione z nimi zniczki, są nieco mniejsze. Ale kwestia kresu miniaturyzacji, wymaga rozwinięcia. Czy można zmniejszać ptaszki w nieskończoność? To odwrotność pytania czy możliwe są pchły wielkości słonia? Kino od czasu do czasu straszy nas atakami monstrualnych pająków lub komarów, czasami nawet przekonująco operuje efektami specjalnymi, ale na tym się sprawa kończy – nie ma możliwości by pchła była wielkości słonia, pająk mógł rozdeptywać samochody a mrówki przenosić ludzi w żuwaczkach. Na straży stoi tu... samo życie. Owady i pajęczaki muszą oddychać, zwierzęta bardziej skomplikowana wytworzyły płuca i układ krwionośny, który natlenia ich ciała, natomiast owady oddychają – tchawkami. Co to są tchawki? – To maleńkie zagłębienia w powierzchni ciała przez które tlen przenika do wnętrza stworzenia. Wraz ze wzrostem wielkości osobnika, jego objętość rośnie do sześcianu, podczas gdy powierzchnia skóry tylko do kwadratu – na przykład: dwa razy większy owad ma czterokrotnie większa powierzchnie ciała i...ośmiokrotnie większą jego objętość...

Największe chrząszcze świata - titanus giganteus mają „zaledwie”18 cm, czyli są wielkości męskiej dłoni. Większe nie urosną bo...udusiły by się.
Mamy wprawdzie szczątki kopalne komarów o wielkości nawet 15 cm...ale to było miliony lat temu i tlenu w atmosferze musiał być wtedy nieporównanie więcej niż obecnie. To zresztą temat na osobną pogadankę.

A co z tym mają wspólnego ptaki? No cóż ptaków nie ogranicza układ oddechowy, ale...homeostaza organizmu! Ptaki są stałocieplne. Nie mogą więc zmniejszać swoich rozmiarów, gdyż…odwrotnie jak u owadów…masa/objętość maleje do sześcianu a powierzchnia ciała do kwadratu, czyli poniżej pewnego progu ptaszek nie byłby w stanie utrzymać stałej temperatury. Im większa powierzchnia, tym szybsze oddawanie ciepła, a niewielkie ciałko ptaszka, nie nastarczyło by z produkcją ciepła. Nawet koliber już nie może być mniejszy, mimo że żywi się pokarmem bardzo wysoko kalorycznym a żeruje prawie cały czas.

Zatem strzyżyk, będący mieszkańcem Europy, muszący się zmagać z naszym nie najłagodniejszym klimatem, już po prostu nie może być mniejszy. Zginął by z zimna.
Mamy w tym wypadku także kolejną ciekawostkę. Strzyżyki, jak już pisałem, są generalnie ptakami leśnymi i to odlatującymi na zimę. Co zatem robił ten osobnik w środku miasta i to tęgą zimą? No cóż starał się przetrwać. Każdego roku pewna część samczyków nie odlatuje – kwestia ryzyka – osobnik który pozostał na miejscu, ma więcej szans na zajęcie dogodnego terytorium, obfitego w owady z bezpiecznym wygodnym gniazdem, a tym samym na odniesienie sukcesu rozrodczego. Ryzykuje przy tym życie, bo w razie długotrwałych mrozów i intensywnych opadów śniegu, nie będzie w stanie pozyskać niezbędnej ilości pokarmu. Co ciekawe, w sukurs przychodzą im miasta!



W naszych budynkach, murach, ogrodzeniach i przeróżnych instalacjach rozbudowanej miejskiej infrastruktury, aż roi się od owadów, każda szczelina jest ich pełna, tu zastygają na zimę, tu ma szanse wygrzebać je strzyżyk, tu nigdy nie jest tak zimno jak na otwartych przestrzeniach.
Jedyną „wadą” strzyżyków jest to że...nie spotkamy ich w naszych karmikach, ale za to możemy na zimę zostawić gdzieś w kącie ogrodu, stertę gałązek, jest prawdopodobne, że strzyżyki skorzystają z zaproszenia.
ps. Serdecznie Wam życzę byście na swoich ścieżkach spotykali wyłącznie takich troglodytów.

środa, 18 lutego 2009

Piękna zima

Piękna zima się śniła
taka piękna jak ty
Trojka sobie pędziła
aż spod kopyt szły skry
butów nam nie zżerała
z błotem zmieszana sól
i harmonia gdzieś grała
i bojarów grzmiał chór

Dawno dawno temu ktoś śpiewał ta piosenkę, dziś już nie pamiętam kto.



Rozpaczliwie udało mi się wyciągnąć nieco pseudobłękitu, ale mnie to nie frustruje, bo chłopaki z TVP dysponując sprzetem za dziesiątki tysięcy złotych ... tę nie uzyskują lepszych rezultatów - nie da się i tyle!



A to zdjęcie to mi się kompletnie nie udało...ale jest ciekawe.



Właśnie oddałem książki do biblioteki - jakaś propagandową szmirę o środowisku
(nie dało się czytać...a może tylko ja nie umiem zaczytywać się
słupkami, wykresami i danymi statystycznymi), Miałem też "w skale i
lodzie" Stefana Glowacza (Niemiec) - strasznie egotyczna książka (jak bym
Goethe'go czytał), odnosiłem wrażenie że cały świat istnieje tylko po
to aby pan Stefan miał się po czym wspinać - osiągnięcia imponujące,
ale osobowość autora, przebijająca z kart książki - płytka.
I
wreszcie "u panamskich Indian" Andrzeja Myrchy - no takie pozycje to ja
kocham - książka ma trzy dychy z okładem, ale nie czuć wieku. Autora w
niej widać, tylko tyle, by uzasadnić takie a nie inne wydarzenia, za to
świat wokół niego wibruje i przykuwa uwagę. Stara dobra szkoła,
pisania reportaży - teraz już mało kto tak umie, a nawet jak umie
to...nie drukują tego. Kopalnia wiadomości - cały dzisiejszy ranek
skanowałem co ważniejsze strony.
A teraz mam Ostrowskiego "wyżej niż kondory" - Atemborskiego "Rowerem
dookoła Europy" (czytałaś "szkice piórkiem" Bobkowskiego?) - oraz -
Gogola OFMConv (znaczy zakonnik - misjonarz) "W Peruwiańskie Andy z
pokojem i dobrem". Więc na jakiś czas lektur mi nie zabraknie - no chyba
że czegoś się nie da czytać...
Strzeliłem dziś ciekawego ptaszka - na 90% wiem kto zacz i co tu robił - ale potwierdzam jeszcze na forach. Napiszę o nim jutro
Posted by Picasa

środa, 11 lutego 2009

Mahonia pospolita w dżdżu skąpana

Mahonia pospolita
Mahonia aquifolium

Zimozielony krzew ozdobny.
Atrakcyjny wizualnie zarówno wiosną (jak widać już się zabiera do życia) , jak i latem, jesienią czy zima. Co ciekawsze jego ciemno granatowe jagody są...jadalne! Świetnie nadając się na galaretki czy kompoty.





z ciekawostek.
mahonia pochodzi z Ameryki Północnej i jest...kwiatem stanowym Oregonu!
Posted by Picasa

wtorek, 10 lutego 2009

Świetlisty intruz

Pełnia...
Kilka dni temu powiał halny...
To nie jest najlepszy okres by się wysypiać.
Coś cie budzi w środku nocy i nie daje zasnąć...

Taki

Świetlisty intruz



Zdjęcia przez szybę, bo mroźna noc była...


A szyby, jak to po zimie...gwarantują mnóstwo dodatkowych efektów świetlnych.



O świcie nadal jeszcze straszył ptaki
Posted by Picasa

poniedziałek, 9 lutego 2009

słońcem przebarwione.

Pierwsze naprawdę ciepłe mocne słońce w tym roku. Musiałem to wykorzystać.
Takie słońce przebarwie rejestrowane obrazy, staje się przez to nierzeczywiste, nieco baśniowe, nieco alegoryczne.



Kikut uschniętego konaru dzikiego bzu...ani piękny, ani ciekawy - dopiero słońce nadało mu zupełnie innego kształtu.



Coś dla ekologów i energetyków:
Ekolodzy zobaczą tu dzieło rąk ludzkich i nagie gałęzie drzewa (nagie bo zima), ale dla nich będzie to alegoria zniszczeń w przyrodzie, wywołanych przez człowieka.
Energetycy zobaczą w tym wręcz hagiografię nieokiełznanej energii czerpanej wprost ze słońca.
Kto ma rację?



Horyzont zdarzeń ... i nieistniejące góry wyczarowane jedynie światłe słońca, które skryło się już za...górami
Posted by Picasa