Powyższa tabelka pochodzi z podręcznika
Geografia Fizyczna Polski wydawnictwo PWN
pod redakcją naukową
Andrzeja Richlinga
i Katarzyny Ostaszewskiej.
Wstawiłem ten skan tutaj, jako dowód w pewnej dyskusji która wybuchła na forum Wojciecha Cejrowskiego. Chodziło o książkę Rio Anaconda a ściślej o to że niektórzy uznają ja za dzieło beletrystyczne, a opowieści autora za wyssana z palca androny i bajki.
Jak łatwo się domyślić, nie należę do tej grupy.
Nie zamierzam tu rozprawiać się z całością argumentacji moich szanownych oponentów, natomiast odniosę się do twierdzeń o "złych lasach" jako historii wyssanej z palca.
Jak łatwo zauważyć pewne typy zbiorowisk roślinnych mają określony wpływ na nasze samopoczucie. Sam na sobie stwierdziłem silnie pobudzające mnie (niekorzystnie, niekiedy nawet do podenerwowania) oddziaływanie łęgów jesionowych. Zapewne Ci z Was którzy zapoznają się z pracą Krzymowskiej-Kostrowickiej, bez trudu przypomną sobie jak na nich oddziałują lasy, jak bory, jak łęgi i jak łąki.
A tym którzy czytali Rio Anaconda i mają choćby pobieżne wiadomości o metodach stosowanych przez szamanów, pod każdą szerokością geograficzną i w każdym klimacie, zasugeruje pewien eksperyment myślowy.
- Szaman zapewne zdaje sobie sprawę z oddziaływania pewnych biotopów na człowieka, zapewne nie dysponuje takimi opracowaniami jak powyższe, ale za to ma przekaz od setek swoich poprzedników, którzy pracowicie i pieczołowicie zbierali doświadczenia w tej materii.
- Ktoś kto dysponuje wiedzą jak dane zbiorowisko roślinne działa na człowieka i jednocześnie ma rozeznanie w psychice ludzi - może wywierać na nich wpływ, przez samo prowadzenie ich w określone miejsca.
- w szczególnych przypadkach, poprzez dobranie właściwego miejsca (takiego które powoduje nadwrażliwość i nadmierne pobudzenie), oraz proste metody wywierania wpływu (uczą tego choćby podręczniki do marketingu, a w przypadku szamanów znów mówimy o doświadczeniu), możliwa jest skuteczna i trwała manipulacja czlowiekiem, tak by wywołac w nim lek przed okreslonymi terenami.
Niniejszym uważam zagadkę za rozwiązaną, a Rio Anaconda za barwną, może miejscami nieco pokoloryzowaną, ale jednak, opowieść o podróży i pobycie wśród indian - nie zaś za "powieść przygodową" jak to niekiedy jest sugerowane.
Relację a nie bajkę.
Jak łatwo się domyślić, nie należę do tej grupy.
Nie zamierzam tu rozprawiać się z całością argumentacji moich szanownych oponentów, natomiast odniosę się do twierdzeń o "złych lasach" jako historii wyssanej z palca.
Jak łatwo zauważyć pewne typy zbiorowisk roślinnych mają określony wpływ na nasze samopoczucie. Sam na sobie stwierdziłem silnie pobudzające mnie (niekorzystnie, niekiedy nawet do podenerwowania) oddziaływanie łęgów jesionowych. Zapewne Ci z Was którzy zapoznają się z pracą Krzymowskiej-Kostrowickiej, bez trudu przypomną sobie jak na nich oddziałują lasy, jak bory, jak łęgi i jak łąki.
A tym którzy czytali Rio Anaconda i mają choćby pobieżne wiadomości o metodach stosowanych przez szamanów, pod każdą szerokością geograficzną i w każdym klimacie, zasugeruje pewien eksperyment myślowy.
- Szaman zapewne zdaje sobie sprawę z oddziaływania pewnych biotopów na człowieka, zapewne nie dysponuje takimi opracowaniami jak powyższe, ale za to ma przekaz od setek swoich poprzedników, którzy pracowicie i pieczołowicie zbierali doświadczenia w tej materii.
- Ktoś kto dysponuje wiedzą jak dane zbiorowisko roślinne działa na człowieka i jednocześnie ma rozeznanie w psychice ludzi - może wywierać na nich wpływ, przez samo prowadzenie ich w określone miejsca.
- w szczególnych przypadkach, poprzez dobranie właściwego miejsca (takiego które powoduje nadwrażliwość i nadmierne pobudzenie), oraz proste metody wywierania wpływu (uczą tego choćby podręczniki do marketingu, a w przypadku szamanów znów mówimy o doświadczeniu), możliwa jest skuteczna i trwała manipulacja czlowiekiem, tak by wywołac w nim lek przed okreslonymi terenami.
Niniejszym uważam zagadkę za rozwiązaną, a Rio Anaconda za barwną, może miejscami nieco pokoloryzowaną, ale jednak, opowieść o podróży i pobycie wśród indian - nie zaś za "powieść przygodową" jak to niekiedy jest sugerowane.
Relację a nie bajkę.