Zasoby naturalne powinny być zużywane w taki sposób, by czerpanie natychmiastowych korzyści nie
pociągało za sobą negatywnych skutków dla istot
żywych, ludzi i zwierząt, dziś i jutro

papież Benedykt XVI

środa, 2 stycznia 2013

Szczur wędrowny

Wędrowny w dwójnasób, wędrował sobie środkiem miasta, ja w jedną stronę, z południa na północny  zachód a on z północnego wschodu na południe. Nasze drogi przecięły się w okolicach sklepu ogrodniczego, Biedronki i komisariatu policji. Z dala wyglądał jak listek podmuchiwany wiatrem, ale akurat wiał halny od południa więc w moje plecy, a on szedł pod wiatr, więc listkiem być nie mógł, nie mógł być też kotem (za mały), ani kuną czy innym łasicowatym bo tamte mają zupełnie inne sylwetki. najprawdopodobniej był tym czym był... szczurem wędrownym.

 Fakt był tym czym był, tu na zdjęciu, już z bliższa, łatwo go odnaleźć, ale to efekt czasu jaki potrzebowałem by zdjąć plecak, wyjąc aparat, odpalić go i zrobić zdjęcie.

 Zastygł, skubaniec. Zapewne spodziewał się wszystkiego, przygotowany był na uskok przed butem czy kamieniem... ale flesza się nie spodziewał.

 To pozwoliło mi zdecydowanie skrócić dystans do niego. Ciekawe co sobie myślał, że to już koniec?
A może całkiem co innego. W każdym razie dał się podejść "jak dziecko". Będąc pewnym kamuflażu i tego że ludzie zazwyczaj nie rozglądają się za zwierzętami w środku miasta i że prócz psa czy kota nic mu nie grozi (a wiało właśnie z kierunku w którym szedł, więc nie czując ani jednego ani drugiego szedł w ciemno... i wlazł w jasno, bo gdyby dalej trzymał się cienia miał by znacznie mniejsze szanse).


Szczury to świetni aktorzy, doskonale udają... chorych! tak chorych nie martwych!. Czemu? Bo martwy może zostać "posprzątany", a chory wywołuje lęk przed zarażeniem i z reguły omijany jest z daleka! ten grał naprawdę doskonale. Przez chwile nawet zastanawiałem się czy nie przydeptać go i nie zawezwać kogoś z komendy aby wezwał kogoś (straż miejską) która wezwie kogoś (weterynarza) aby drania zutylizowano.
Wygrała jednak moja niechęć do zabijania (onegdaj w sklepie Dom i Ogród pewna pani była bardzo zdumiona faktem iz nie życzyłem sobie aby mi prezentowała pułapki czy trutki na kuny, gdyż interesuje mnie jedynie środek je odstraszający, a tamte to może wypróbować sama na sobie).

Uszczypnięty w ogon nagle  wykazał dalece idącą żywotność i po dwóch sekundach już nie byłem w stanie go dostrzec.

Jak wskazuje sama nazwa łacińska Rattus norvegicus, szczur pochodzi z ... Chin, a pierwszy raz zaobserwowano go w Anglii... Ot przyczynek do naukowego nazwania świata.

13 komentarzy:

ptaszka pisze...

Największe szczury widziałam w Stanach - w nowojorskim metrze miał ok 30 cm, a w centrum Atlanty był chyba jeszcze większy. Ten Twój jest sympatyczniejszy:)

makroman pisze...

Witam Cię Ptaszko po długiej niebytności.
Fakt ten jest sympatyczny, generalnie szczury są sympatyczne i gdyby nie fakt że mieszkają tam gdzie człowiek brzydził by się mieszkać, to wzbudzały by nasza sympatie jak np chomiki europejskie (choć to także "szkodniki")

Anonimowy pisze...

Wiadomo, w Stanach to wszystko mają większe ;)
Szczury i myszy mi nawet nie takie straszne, ale pająki... brrr!
Ten tu piękny ;) Nie chciałeś przygarnąć?
Pozdrawiam,
Susan

krogulec14 pisze...

Dobrze tej pani powiedziałeś :-)
A szczur we mnie budzi znacznie więcej zainteresowania niż jakichś negatywnych odruchów. Zwierz jak inne, tylko znacznie mądrzejsze :-)

ewarub pisze...

Dobrze, ze pozwoliłeś mu ujść z życiem. Jeden zutylizowany szczur niczego by nie zmienił, afera by najwyżej była. A tak spokój, cisza, natura...

makroman pisze...

Suzan - jego to nawet bym i przygarnął,choć pewnie jemu było by to nie w smak, ale jego pcheł już przygarniać ochoty nie miałem ;-)

Krogulcze - dokładnie! Poza tym wciąż nie mamy pojęcia czy bez szczurów nie byłoby w naszych miastach... brudniej.

Ewo - no "natura" to w tym kontekście raczej brzmi jak szyderstwo ;-). Ale faktycznie jego śmierć nic by nie zmieniła.

Zbyszek pisze...

Strasznie duży. Jeszcze nie widziałem takiego szczurka na oczy, a to przecież pospolite stworzenie występujące w każdym mieście. Także i moim. Chociaż są miasta na południu Polski, gdzie panoszą się niczym gołębie w parkach.

makroman pisze...

Zbyszku - widywałem większe.a zasada jest prosta,jeśli widzisz jednego szczura to znaczy że w okolicy są ich setki.

Czytający Gremlin pisze...

Bardzo ładny okaz, ja się tylko dziwię, że nie bałeś się go ciągnąć za ogon, a co by było gdyby ukąsił?;]

Swoją drogą czytałam gdzieś, że w dużych miastach na jednego człowieka przypadają trzy szczury. Moja mama, która studiowała we Wrocławiu w latach 70, opowiadała mi, że w owych czasach przez dworzec główny raz po raz przebiegały gromady szczurów, które pasażerowie łaskawie przepuszczali, bo wszyscy bali się zarazy. Dzisiaj też nie jest gorzej, wszystkie szczury, które dotychczas zaobserwowałam w swoim mieście były duże lśniące i wyskakiwały ze śmietników w okolicach dużych centrów handlowych, bo pewnie żerują tam na jakiś dobrych fastfoodowych odpadkach.

Osobiście darzę je sympatią, ale lubię też gołębie, nazywane "skrzydlatymi szczurami", a przecież to bardzo ładne ptaki...

makroman pisze...

Generalnie Gremlinie zwierzęta mnie nie kąsają, to chyba wynik braku agresji z mojej strony. Zwierzak wyczuwa że nie mam żadnych złych zamiarów więc nie atakuje - gdyż atak u zwierzaka to zawsze objaw desperacji, anie z;ego charakteru. A szczurka delikatnie uszczypałem w ogon, nie ciąłem, więc odebrał to niczym łaskotki.

Ze szczurami to prawda, w miastach są bardzo liczne,ludzka infrastruktura to dla nich raj.

Gołąb górski odmiana miejska - faktycznie może być z racji upodobań synantropicznych porównywany ze szczurami. Tyle że ja w tym niczego pejoratywnego nie widzę, w przeciwieństwie do wielu dziennikarzy takimi niewymyslnymi porównaniami dążących do "rozniecenia społecznego oburzenia" itp. na te ptaki.

slavkosnip pisze...

Kiedyś w Krakowie pod klombami koło przejścia podziemnego w stronę dworca odkryto ich setki:)

mary_quite_contrary pisze...

Bardzo ładny szczur. W Indiach, w miejscowości Deshnok (Radżastan) jest świątynia, w której szczury czczone są jako wcielenie bogini Karni Mata. Są one o wiele mniejsze niż ten tu tłuścioch ale za to tak rozpieszczone, ze gardziły wszystkimi smakołykami, jakimi tylko próbowałam je raczyć. Dostają tam nawet hinduskie słodycze i mleko. Podobno zaobserwowanie w zakamarkach świątyni białego szczura wróży szczęście na całe życie. Mi się udało :). Ciekawe doświadczenie, ale nie poleciłabym każdemu.

makroman pisze...

zdecydowanie coś dla mnie ;-)