Kupiłem sobie dom...
Dom w stanie surowym, bez okien, drzwi, sama skorupa i dach (cieknący), idealne miejsce dla gniazdowanie dla ptaków.
I faktycznie gniazdują, Mazurki urządziły sobie sadybę w szczelinie między krokwią a murem, natomiast kopciuszki na jednej z belek stropowych
Misternie uplecione gniazdo, przy pomocy podprowadzonych mi materiałów budowlanych, w postaci wełny mineralnej, wkrótce zaczęło wypełniać się jajkami. Docelowo samiczka złożyła ich pięć, ale akurat tego nie mam na zdjęciu.
Tym którzy maja mi za złe że ruszałem to gniazdo - bo ruszałem - muszę wyjaśnić iż cały czas trwają tam roboty budowlane, poprawia się konstrukcję dachu, robi instalacje itp. -przenoszenie (czasowe - kilka / kilkanaście minut) gniazda było wymuszone troską o jego bezpieczeństwo i stosowane jedynie wtedy gdy prace wykonywane były w bezpośredniej jego bliskości.
Dom w stanie surowym, bez okien, drzwi, sama skorupa i dach (cieknący), idealne miejsce dla gniazdowanie dla ptaków.
I faktycznie gniazdują, Mazurki urządziły sobie sadybę w szczelinie między krokwią a murem, natomiast kopciuszki na jednej z belek stropowych
Misternie uplecione gniazdo, przy pomocy podprowadzonych mi materiałów budowlanych, w postaci wełny mineralnej, wkrótce zaczęło wypełniać się jajkami. Docelowo samiczka złożyła ich pięć, ale akurat tego nie mam na zdjęciu.
Tym którzy maja mi za złe że ruszałem to gniazdo - bo ruszałem - muszę wyjaśnić iż cały czas trwają tam roboty budowlane, poprawia się konstrukcję dachu, robi instalacje itp. -przenoszenie (czasowe - kilka / kilkanaście minut) gniazda było wymuszone troską o jego bezpieczeństwo i stosowane jedynie wtedy gdy prace wykonywane były w bezpośredniej jego bliskości.
Po pewnym czasie w gnieździe pojawiły się czarne kulki z pomarańczowymi dziobkami. Kopciuszki są bardzo ciche, nie nawołują o jedzenie tak głośno jak mp mazurki, które słychać w całym domu. Siedzą ciche skulone na dnie gniazda i czekają na matkę. Ale gdy gniazdo podniosłem, natychmiast wyciągnęła się ku mnie gromada rozwartych paszcz z niemym krzykiem o jedzenie - zupełnie jak mój Miłosz ...tylko że on nie wydaje niemych krzyków, ale bardzo głośne krzyki...
Miałem nielichy kłopot w momencie montażu okien, samiczka nie mogła sobie poradzić ze znalezieniem innego wejścia do swojego gniazda, koniec końców, obserwując jej wściekłą irytacje i zdając sobie sprawę że pisklęta zbyt długo nie wytrzymają wybrałem rozwiązanie Salomonowe...wyjąłem kwaterę okna i już teraz komunikacji aż do końca lęgu nic nie utrudniało.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz