Po prawdzie to po naszemu, galicjuszowskiemu powinno być "...w czerwonym gumiaku", ale kalosz jakos moim zdaniem w tym konkretnym przypadku brzmi lepiej.
zresztą może być to jakaś reminiscencja gdzieś w zakamarkach mojego prywatnego śmietnika zwanego mózgiem, odnosząca się do stareńkiego serialu "rewolwer i melonik" a szczególnie do jednego z odcinków pt. "człowiek w białych kaloszach" ... taka bajka na wpół sensacyjna na wpół science fiction o facecie co wynalazł sposób przekazywania energii na odległość, przy czym gromadziła się ona w swego rodzaju naparstku który nosił obok tytułowych białych kaloszy i mógł przy jej pomocy uśmiercać w sposób omalże doskonały swych wrogów ...
Ależ mi się skojarzyło - jakiś pogrobowiec Freuda mógł by z tego ciągu skojarzeń wysnuć materiały na dysertację doktorską i jeszcze by mu na kawałek habilitacji starczyło.
Pies z nim tańcował ...
wracajmy więc do psa w butach.
i kiedy w końcu odniesiesz mnie do mamy?
6 komentarzy:
Ale słodziak.
Aleś sobie wymyślił sesję zdjęciową ;-)
Czego to nie zrobimy dla ciekawego zdjęcia...
Przyzwyczajasz go do wysokości? Czy czymś podpadł biedaczysko?
akurat skosiłem część chwastowiska - miałem przy sobie aparat, ale wszystko co żywe i ruchliwe zdążyło zwiać ... a on się przyplątał...
A spać mu się cce, jak młodemu psu na wiosnę... ;-)
Prześlij komentarz