Rozmroziło się, ciepło, mokro, błotnie i rośliny zabierają się do życia
Odwieczne prawo ryzyka.
Ten osobnik który wcześniej zacznie wegetację uzyskuje przewagę nad konkurentami do słońca i zasobów pokarmowych z gleby. Jeśli nie przyjdą mrozy wygra bezapelacyjne. Jeśli przyjdą - najprawdopodobniej zginie.
Czy z ludźmi jest inaczej?
11 komentarzy:
Nie przesadzaj z tym dostępem. Ziemia to nie wyspa Wielkancna. Zasobów jest dużo, szczególnie tych, dla roślin i grzybów.
U mnie pojawiły się kwiatostany leszczyny i zielona trawka w miejscach, gdzie latem nie rośnie wcale.
Deu - a o zagłuszaniu słyszałeś? I nie mam tu na myśli zagłuszania Wolnej Europy przez komuchów.
Nie przeszkadza to istnieć biotopom (ale słowo). Demonizowanie walki jest dość powierzchowne. Jedne organizmy wchodzą inne wychodzą, wszystko zależy od okoliczności.
Zagłuszanie - a może zagłuszany czeka i przygotowuje się, ma dużo czasu.
Sam zauwazyłeś, że przedwczesny
wzrost może być falstartem i dyskwalifikacją.
Otwórz umysł, nawróć się, świat jest piękniejszy niż walka.
Deu - od lat obserwuje zmiany w przyrodzie...i jest tak jak piszę. Rośliny "podejmują" ryzyko, podobnie zresztą jak zwierzęta i ludzie. Każda decyzja może być zbawienna lub prowadzić do zagłady. A konkurencja nader często dotyczy nie innych gatunków ale właśnie osobników w obrębie tego samego gatunku (co zresztą jest motorem napędowym ewolucji).
W sytuacji szybko zmieniającego się środowiska, kluczem jest odpowiednie zróżnicownie genetyczne populacji. W takiej populacji zawsze znajdzie się awangarda, na przykład ,,przedwcześnie kiełkujących". Nagła zmiana sprawia, że nie sa już przedwcześni - to reszta jest opóźnione.
Populacje wyspecjalizowane, mało zróżnicowane mogą w takiej sytuacji ,,liczyć" jedynie na przypadkową mutację w momencie zmiany. A szanse na to są marne. Stąd gwałtowne zmiany środowiska dają w efekcie fale wielkiego wymierania, których w historii było już kilka. Zdarzało się, że i 90% gatunków znikało z powierzchni ziemi. Te które pozostały mogły wówczas nabrac rozpędu, zajmując zwolnione nisze ekologiczne.
Rado - ładna opowieść w stylu Darwina. Ale mi chodziło o znacznie krótszą perspektywę czasową. O życie jednego osobnika.
Jeśli wystartuje pierwszy - to ryzykuje że zabiją go przymrozki. Ale jednocześnie zyskuje przewagę w dostępie do słońca i substancji pokarmowych z gleby oraz, szanse na rozmnożenie się...nim przyjdą faceci z kosami.
makro
Tyle, że on o niczym nie decyduje. I nie ryzykuje. Tak, czy owak wystartuje pierwszy bo ma rozregulowane czujniki. Temperaturę interpretuje prawidłowo, ale długość dnia już nie. Oczywiście o tym, czy to prawidłowe, czy nie decyduje środowisko.
W rzeczy samej - nie ma decyzji (w sensie wolicjonalnym) gdy nie ma świadomości...ale jakiś wybór jest.
Natomiast ryzyko jest jak najbardziej prawdziwe i ... nagroda także - jeśli mrozy nie nadejdą ten mleczyk przekaże swoje geny potomstwu i wzmocni tendencję do szybkiego kwitnięcia.
Zasadniczo tak.
I nie jest to żadna ,,walka", która tak mierzi deu, tylko ślepy los. Splot pierdyliarda wydarzeń, które sprawiają, że ,,zboczenie" okazuje się nagle niezbędną normą.
Twierdzenie, że z setki klonowych nosków (identycznych genetycznie), jeden ma wolę wyrosnąć wcześniej, to naprawdę darwinowskie zboczenie.
Z tych nosków, każdy, każdy pada w inne miejsce. NIe zawsze miejsce najlepsze: okap przy budynku, jest sensowne. Ale jak tam rojno od witek pędzących do świata. Wszystkie zginą, chyba że czlowiek... A ten jeden, zaniesiony gdzieś daleko, startuje, rośnie i tworzy drzewo.
Nie ma to nic wspólnego ze zróznicowaniem genetycznym.
przecież pisałem ciut wyżej że to nie chodzi o akt wolicjonalny.
Ale i bez wolnej woli, tak to właśnie wygląda - jeden wyrasta szybciej inny wolniej - może to być kwestia przypadku (bardziej nasłonecznione stanowisko) albo drobna mutacja w genach - chodzi o efekt.
Prześlij komentarz