Zasoby naturalne powinny być zużywane w taki sposób, by czerpanie natychmiastowych korzyści nie
pociągało za sobą negatywnych skutków dla istot
żywych, ludzi i zwierząt, dziś i jutro

papież Benedykt XVI

czwartek, 30 czerwca 2011

Grabarz w deszczu

Aby zwiększyć dawkę grozy wynikające z samego tytułu dodam że lało wtedy jak by niebiosa chciały ugasić piekło.

Więc mam zmierzch
deszcz
wiatr
i
JEGO
A ON
jest
czarny
nerwowy
i
chrzęści niczym duch z Canterville .

Do tego wydaje dziwne odgłosy, coś jak by krzyki
gdy się go podrażni ... słomką!

żeby było jeszcze niesamowiciej
grabarz jest kózką a na pierwsze ma Dyląż !


Dyląż garbarz (Prionus coriarius)

Jeden z największych żyjących w Polsce chrząszczy.

oczywiście nie "grabarz" (choć to fajniej brzmi) - ale GARBARZ
Zwiedzionych tytułem przepraszam.

Oczywiście oznaczony jako kózkowaty dzięki specom z entomoforum
bo ja uparcie drążyłem biegaczowate i czarnuchowate - kózkowate mając na uwadze, ale w drugim rzędzie.

ps - jeszcze o nim będzie.

środa, 29 czerwca 2011

Glinianka


Gliny to ci u nas dostatek ... dość iłu lodowce tu przywlekły ze Skandynawii.
prawdopodobnie dlatego właśnie Ikea oferuje produkty z drewna, jak by mieli glinę to oferowali by swoje "proste formy" wykonane w technice ceramicznej.
ale nie mają, za to my mamy.
wiec co i rusz w różnych miejscach powstawały na tych terenach cegielnie. Małe duże, prywatne, spółdzielcze, potem państwowe.
a potem upadały jedne po cichu, inne spektakularnie.
ta też upadła.
został po niej wielgaśny komin, trochę zrujnowanych budynków i ... GLINIANKA!!!

teren zdziczały, raj dla miejscowej fauny i flory, na tyle daleko od siedzib ludzkich że zaglądają tu jedynie wędkarze. Na tyle pośród infrastruktury ludzkiej (z jednej strony górka rozrządowa kolei, z drugiej obwodnica) aby nie dochodziło tu do ingerencji rolniczej czy leśnej.


wiesiołek (Oenothera L.)

Kępa szuwarów


Wędkarz

łatka dzieweczka (Coenagrion puella)

Będę miał świetne miejsce do podglądania przyrody

wtorek, 28 czerwca 2011

Nie dla klaustrofobów

Sam nie wiem co mnie tam powlokło, chyba po prostu lubię takie miejsca. wykorzystałem fakt że trwa remont instalacji i z części kanałów wodnych elektrociepłowni wodę spuszczono.
Pod ziemią bytuje istna plątanina rurociągów, jednak nie wszędzie można wejść, niekiedy są zbyt ciasne, w innych najprawdopodobniej nie ma powietrza.

w tym jest ...
Mówcie co chcecie ale to echo jest ...
świetne



Z faktu że nic nie widzicie nie wynika że tam obrazu nie ma - po prostu jest to obraz czarny na czarnym tle.

O a tam już pojawiło się słońce -

poniedziałek, 27 czerwca 2011

Ze spuszczonym ryjkiem

Prawie zupełnie przypadkowe zdjęcie - szliśmy z rodzinką na procesję bożego Ciała i patrzę ...

No to śmigiem aparat z torby i bez żadnych ustawień cyk fotkę maluchowi.

tak na moje oko to po bodziszku spaceruje sobie któryś z ryjków chowaczy (Ceutorrhynchus sp.) ale głowy nie dam ... zresztą co to za interes głowa za ryjka? ;-)

wtorek, 21 czerwca 2011

Pies w czerwonym kaloszu


Po prawdzie to po naszemu, galicjuszowskiemu powinno być "...w czerwonym gumiaku", ale kalosz jakos moim zdaniem w tym konkretnym przypadku brzmi lepiej.
zresztą może być to jakaś reminiscencja gdzieś w zakamarkach mojego prywatnego śmietnika zwanego mózgiem, odnosząca się do stareńkiego serialu "rewolwer i melonik" a szczególnie do jednego z odcinków pt. "człowiek w białych kaloszach" ... taka bajka na wpół sensacyjna na wpół science fiction o facecie co wynalazł sposób przekazywania energii na odległość, przy czym gromadziła się ona w swego rodzaju naparstku który nosił obok tytułowych białych kaloszy i mógł przy jej pomocy uśmiercać w sposób omalże doskonały swych wrogów ...

Ależ mi się skojarzyło - jakiś pogrobowiec Freuda mógł by z tego ciągu skojarzeń wysnuć materiały na dysertację doktorską i jeszcze by mu na kawałek habilitacji starczyło.

Pies z nim tańcował ...
wracajmy więc do psa w butach.

a ściślej w bucie ...

a poza tym to mi się chce spać

i kiedy w końcu odniesiesz mnie do mamy?

poniedziałek, 20 czerwca 2011

klucha vel ogórek

Sam nie wiem jak do tego doszło - podejrzewałem takiego jednego małego kundla któremu obiecałem ucięcie łba a który wcześniej ostrzelany został plasteliną z wiatrówki. Gnojek napalony potrafił przekopać się pod ogrodzeniem w miejscu styku betonu z asfaltem, przedzierając się pod tralkami rozdarł sobie grzbiet do krwi ...

Tymczasem wszystko wskazuje na to że to nie był on!
Miot po nim powinien być niewielkich rozmiarów...
Tymczasem na świat przyszła czwórka wcześniaków, wielkich bez mała jak 1/3 Aury.
Trzy suczki nie miały szans, poskręcane, wyraźnie nie do końca rozwinięte.
Za to piesek był całkiem całkiem...

Udało mu się przeżyć i teraz ...
rośnie jak dług publiczny RP

Wysysa z aury wszystkie soki.
Albo odezwały się geny labradora które Aura w sobie nosi, albo ojcem był ...
ktoś z sąsiedztwa - ale tam kandydatów nie dostrzegam. No sam nie wiem.
W każdym razie psisko jest wielkie i upasione


a przy tym nerwowe, głośnym krzykiem reagujące na wszelkie próby zakłócania mu drzemki.

piątek, 17 czerwca 2011

wężowe spotkanie

Przypadki chodzą wężykiem ...
albo jakoś tak ...
nie mam głowy do porzekadeł ;-)

Wracaliśmy od Mikołaja ze szkoły, ze spotkania z okazji święta rodziców połączonego z pokazem ich osiągnięć z ostatniego roku.

Zazwyczaj staję dwie przecznice wcześniej, obok więzienia ... wczoraj przypadkowo dojechałem do samej szkoły, a skoro przez przypadek na jej parkingu nie było wolnych miejsc choć o wpół do piątej po południu to już być powinny i faktycznie wkrótce się pojawiły, to wysadziwszy rodzinkę pojechałem dalej - przypadkowo znajdując miejsce na jedynym bezpłatnym parkingu w okolicy na którym nigdy wolnych miejsc nie ma...
Sam zbieg dziwnych przypadków.

wychodzimy więc ze spotkania, kierujemy siwe w stronę samochodu, wtem zatrzymuje nas wołanie pewnej pani:
-Proszę Pana, niech Pan zobaczy, co to jest? to chyba wąż? On nie jest jadowity? Nie ugryzie? Ja się strasznie węzy boję.

Dwa razy mi nie trzeba było powtarzać.
Podchodzę szybkim krokiem a tu ... samym środkiem zjazdu na bulwary Wątoku snuje się wężykiem najprawdziwszy zaskroniec!

Ale fajna sztuka, młodzik jakiś, pewnie nie więcej niż dwa lata. W sumie to pierwszy raz tu węża widzę, to raczej nie jest ich terytorium. Aczkolwiek w starej zabudowie miasta, w licznych kanałach, na wpół ślepych odpływach i pod kamieniami znajdą dla siebie mnóstwo wygodnych do życia nisz. Pewnie też i jedzenia im nie zabraknie.

Serdecznie życzę im powodzenia.

Autor z zaskrońcem
ps - prosimy nie regulować monitorów, to nic nie da, ja naprawdę jestem typem urody zbliżonym do Prezydenta ... czego zresztą serdecznie żałuję.

Najciekawsza jednak była obserwacja zachowania owej pani ...
Głośno deklarując obrzydzenie "ja tam się gadami brzydzę", "w życiu bym tego do reki nie wzięła" itp. stała kilkanaście centymetrów ode mnie - z zaciekawieniem się przyglądając.
Chyba nawet nie liczyła na to że jednak wąż mnie ukąsi, okazując się imitującą zaskrońca jadowitą południowo amerykańską żararaką przybyłą do nas w kiści bananów a ja w spektakurarny sposób padnę trupem na środku bulwaru
ku uciesze gawiedzi.
Raczej była to wrodzona kobietom rozbieżność uczuć, słów i czynów mogacych bytować jednocześnie pomimo całkowitej wzajemnej sprzeczności.

A wonsz ?
A wonsz - jak powiedział Miłosz - posurał się pod ksakami, pomachał Miłosowi ogonkiem i teras poluje na myski zeby myski nie zjadły Miłosowi bułki z budyniem.

wtorek, 14 czerwca 2011

wyszła z siebie


Chrząszczyk ładny szalenie, fotogeniczny i pożyteczny!
Znaczy ja osobiście nie dzielę przyrody w antropooptycznym pryzmacie na pożyteczne, niepożyteczne i szkodniki, bo to głupota z przyrodniczego punktu widzenia.
Nie ma gatunków niepotrzebnych - bo jak były niepotrzebne to w ogóle nie powstawały kończąc swój byt na etapie pojedynczych mutacji.

Ale akurat siedmiokropka jest pożyteczna bo z racji żarłoczności larwy i imago potrafi wytępić całkiem spore skupiska mszyc bez mała do zera.
Jedynym jej wrogiem w tym zboznym dziele sa mrówki i ... człowiek z opryskiwaczem!


Biedronka siedmiokropka (Coccinella septempunctata)

Ta widocznie wyszła z siebie - widząc jak okoliczny "ogrodnik" pracowicie spryskuje środkiem owadobójczym swoje roślinki.

A potem zdziwienie ..."skąd panie te mszyce się biorą, co za cholerstwo, nigdy wcześniej tyle tego nie było ...?"

No cóż środka likwidującego wyłącznie mszyce nie wynaleziono ...
do krainy wiecznego insekcenia wędrują zatem wszystkie owady które będą miały pecha i pojawią się w pobliżu.
A że mszyce sa roznoszone przez mrówki, oraz że rozmnażają się z szybkością wzrostu funkcji wykładniczej, tedy opryski jedynie miejscowo mogą ograniczyć ich populację - ale o mszycach innym razem - dziś cieszmy oczy "nowa" stara mszycożerną siedmiokropką.


piątek, 10 czerwca 2011

Wielkie nic czyli ... wyczerpany język filozofów?


Czy to nie dziwny zbieg okoliczności?
podobno zreszta przypadków nie ma - są tylko znaki ...

Tygodniki są stare sprzed ponad roku i starsze - przemiszane u sąsiada który dał mi je do palenia w piecu, przemieszane u mnie ...

A przedwczoraj był Seth Lloyd i jego teorie wszechświadomości
wczoraj zaś ... prof. Zbigniew Mikołejko

i rozmowa z nim na łamach Polityki


I znów poproszę by wpierw uważnie przeczytać rozmowę a dopiero potem moje impresje na jej temat.

Uwaga pierwsza - jak się chce rozmawiać z takim erudytą jak Mikołejko, to trzeba się do rozmowy przygotować - tymczasem Joanna Podgórska tego nie zrobiła.
Chodzi i nieszczęsną podpowiedź - "koszula Dejaniry" - ani przypiął ani przyłatał - po prostu brak analogii! Są dwa rozwiązania - pierwsze to że Podgórska po prostu rzuciła pierwsze co się jej z mitologii w świadomości pojawiało - ale w to nie wierzę specjalnie - raczej (i to jest druga możliwość) szło o ideologiczne wzmocnienie tego co mówił Profesor.

Bo czyz szata Dejaniry zrosła się na stałe z ciałem Herkulesa? Zabić go zabiła - ale nie stała się cząstka jego samego - analogią zdecydowanie bardziej adekwatną było by mówienie o brudzie wżartym w ręce robotników - i ideologicznie mocny by to był wtręt - ale mniejsza.

Prof Mikołejko mówi: "nie lubię języka fizyki, astronomii, bo one chcą z pełną jasnością spoglądać w ciemność. a ja się strasznie tego boję. Nie chcę używać rozumu wobec ciemności, bo ona jest bezrozumna".

Deklaracja ucieczki?

A może wyczerpanie języka?
Czy język dzisiejszych filozofów opisuje jeszcze świat czy wyłącznie stany emocjonalne i duchowe rozterki samych filozofów?

Fizyk opowie o oddziaływaniach miedzy cząsteczkowych, o budowie materii, energii i ... świata.
Matematyk opowie o wymiarach których nawet nie umiemy sobie wyobrazić, a które realnie istnieją choć poza naszą świadomością.
Astronom nauczy nas o miejscu jakie zajmujemy we wszechświecie - pascalowska trzcina na wietrze to cała puszcza lasu dębowego w porównaniu z tym jacy się musimy postrzegać w perspektywie teleskopów, galaktyk i 14 miliardów lat świetlnych możliwego do zobaczenia kosmosu...

Tymczasem filozof się tego ... boi!

wtorek, 7 czerwca 2011

galaxy jelly .... czyli rozważania o świadomości materii


zanim zaczniecie czytać to co piszę, poczytajcie proszę to co zalinkowałem.

Swego czasu o Einsteinie mówiono - panteista - Lloyd byłby zatem panteistą doskonałym.
Zresztą co ciekawe - poglądy Lloyda i ... nie jest przecież odosobniony .... są całkowicie zbieżne z widzeniem świata ... animistów!
dla szamana animisty kamień ma dusze, drzewo myśli, gwiazdy nań patrzą ... itp - Seth Lloyd potwierdza te wierzenia.
Oczywiście nie w formie szamanizmu, ale naukowej teorii

Swego czasu Marcin Wolski był się zastanawiał jakie szaleństwo dotkneło ludzi że gotowi są wymyślać najdziksze teorie, aby tylko nie dopuścić do siebie myśli o istnieniu Boga osobowego.

A może to nie szaleństwo - przyznam szczerze że i mi - mojemu widzeniu świata odpowiada Bóg wszechobecnieogarniajacy.

Świadomość mam ja i ma ją moja Aura i ten kamień co go przed chwilą układałem na skalniaku i młotek co leży w piwnicy ... znaczy młotek ma znacznie mniejszą niż mrówka co po nim łazi ... jak ona tu cholera weszła? ... ale ją ma!

Wszechświat cały cza się stwarza - wciąż niczym bąbelki pary w garnku podczas gotowania powstają w nim nowe kwanty, które potem łączą się w materię, energię ... czas.
wszechświat sam się stwarza i sam siebie wciąż na nowo wymyśla.
gigantyczny kwantowy hiperkomputer...
Link



ciekawe czy kolonia bakterii tworząca mgławice w tej galaretce owocowej ma świadomość własnego bytu? Bo świadomości tego że ją fotografowałem to chyba nie ... ?