Zasoby naturalne powinny być zużywane w taki sposób, by czerpanie natychmiastowych korzyści nie
pociągało za sobą negatywnych skutków dla istot
żywych, ludzi i zwierząt, dziś i jutro

papież Benedykt XVI

czwartek, 31 lipca 2008

"strzelanie" do admirała

Za Wikipedią...
Zazwyczaj ich nie cytują ale ładnie to napisali...
Zdjęcia dedykuję mojej żonie

Rusałka admirał (Vanessa atalanta) - motyl z rodziny rusałkowatych (Nymphalidae), obejmujący zasięgiem występowania Palearktykę oraz Amerykę Północną. Jeden z najpiękniejszych motyli polskich.

Znaczy się że ma coś wspólnego z moją Marzenką...

Rusałki zazwyczaj są ufne i pozwalają do siebie blisko podejść, ten admirał nie był wyjątkiem...



A zdjęcia i tak robiłem dużym zoomem z ustawioną opcją makro...

środa, 30 lipca 2008

Skakun

Spotkałem go zaczajonego w pobliżu mszyc, albo więc chciał nieco urozmaicić swoją dietę spijając spadź albo czaił sie na mrówki (pasterki mszyc) ewentualnie mógł też polować na podjadające mszyce biedronki.



Skakuny to maleńkie (zazwyczaj) pajączki, krępe, krótkonogie (zazwyczaj), posiadające jak na pająki naprawdę świetny wzrok.

Zazwyczaj polują z zasadzki,
A tego malucha dość bezceremonialnie wyniosłem z zarośli i ustawiłem na betonie - tyle że bestia straszliwie ruchliwa jest, co w połączeniu z małą ilością światła, dało niespecjalnie udane zdjęcia.



Ale mimo wszystko warto popatrzeć a zainteresowanych tymi pajączkami odsyłam na stronę
Terrarium

piątek, 18 lipca 2008

Patrol 17 07 08

Zasadniczo jest to ciąg dalszy naszej przygody z mostem, ale tym razem to nie dzieła rąk ludzkich są głównym bohaterem.

Przegorzan kulisty Echinops sphaerocephalus L


Mahonia aquifolium mahonia pospolita ościał pospoliy


nostrzyk biały Melilotus alba Med


Nie są to żadne rzadkie okazy, wręcz przeciwnie, są nader popularne, a czasami traktowane wręcz jak chwasty - co w przypadku choćby przegorzana jest nieporozumieniem, biorąc pod uwagę jego dosłowną pożyteczność... gdy ż stanowi doskonałe źródło pożytku czyli pokarmu dla pszczół.


Most

Na naszej drodze stanął most...
stanął i stoi
stanął już dawno dawno temu, lata, dziesiątki lat ...
na pewno w zeszłym tysiącleciu
stanął i stoi...
jeszcze...
nie mogliśmy się oprzeć...


Kiedyś był to most kolejowy, jeździły po nim pociągi z pobliskich terenów przemysłowych, nazwy okolicznych ulic mówią wszystko - fabryczna, Przemysłowa...dziś już nie ma tam bocznic, przez lata praktycznie nic tam nie było...teraz życie wraca...ale to już inne życie - handlowo usługowe...

Stan nawierzchni mostu, pozostawia nieco do życzenia, niemniej jednak trudno mu zarzucić by ograniczał w czymkolwiek cyrkulację powietrza na lustrem Wątoku...

Natomiast dla Mikołajka było to idealne miejsce gdzie mógł powrzucać sobie do wody kamienie, nie musząc przy tym ograniczać prężności swych strun głosowych



A potem pojechaliśmy dalej
Posted by Picasa

czwartek, 17 lipca 2008

O tym jak Makro zszedł na psy...

Psiarzem to ja byłem od zawsze...zawsze kochałem psy, będąc dzieckiem spałem w budzie psa, któremu nawet właściciel żarcie podawał na łopacie (podobno taki był zły - ale być może to tylko rodzinne legendy). W każdym razie zawsze jakiś pies w domu był. A jak nie było, bo akurat zdechł, albo odjechał na masce ciężarówki, to się wtedy za psem rozglądało.
Sytuacja zmieniła się po ożenku, jestem pantoflarzem, a moja żona nie toleruje żadnego życia wokół siebie, no może żadnego samodzielnego życia - chomik może być, bo jest w akwarium i nie wychodzi, rybki od biedy też, ale już pies jest dalece nieustawialny na półce i ...no być nie może!

Ale teraz budujemy dom, pies będzie miał swoje osobne miejsce, kojec, gdzieś w garażu, więc pewnie jak go nie będzie w domu to żona nic przeciw mieć nie będzie..znaczy się będzie mieć - bo żony tak mają, że mają cos przeciw, ale nie będzie to aż tak drastyczne jak wtedy gdyby był w domu.



No więc napatoczył się taki przybłęda...wierzycie w znaki? oglądaliście film Gibsona pod takim tytułem? Jeśli nie to oglądnijcie, jeśli tak to wiecie o czym mówię.
Ja wierzę w znaki i opatrzność - ZAWSZE się sprawdzają, jeśli tylko są szczerze przyjęte. No więc tak było z tym psem.



Nie musiałem wczoraj jeszcze jechać do przeglądu technicznego mojego auta, mogłem wziąć (a nie wziąłem i musiałem sie wracać) dokumenty homologacyjne instalacji gazowej...ale tak się złożyło jak się złożyło i pies ten, zasadniczo to suka, trafił wprost pod koła mojego samochodu, na szczęście nie jechałem tylko ruszałem, więc zareagowałem na krzyk właściciela stacji, słowo do słowa i okazało sie że psina jest bezpańska, bezdomna i bezpokarmowa - żyje z żebrów.
Teraz już ma dach na głową, codzienny posiłek miskę ze świeżą czystą wodą i ... właściciela.

A właściciel ma kupę wydatków - tabletki na odrobaczenie, płyn na pchły, szczepienie, książeczka zdrowia...pewnie by trze4ba ją tez zarejestrować i zapłacić od niej podatek..a nich to nie zapłacę, nie mogę ponosić odpowiedzialności finansowej za debilizm Tarnowskich Radnych...

Posted by Picasa

czwartek, 10 lipca 2008

Historia pewnego lęgu 2

Jak pisałem powyżej (no teraz to poniżej, ale taka jest "logika" blogów) samiczka mogła bez przeszkód wracać z "zakupami", co czyniła coraz intensywniej w miarę wzrostu potomstwa.
Po pewnym czasie dostrzegłem na podłodze pod gniazdem dwa maleńkie ciałka, były to pisklęta wypchnięte z gniazda przez silniejsze rodzeństwo. Wiedziałem że ta chwila nastąpi, gniazdo było zbyt małe by pomieścić całą piątkę, matka tez nie miała by tyle sił, cóż naturalna kolej rzeczy, ale jednak nasza ludzka świadomość buntuje się przeciw temu. Zdjęć tych małych truchełek nie zamieszczę.


Jak widać nawet dla trójki pisklaków miejsca wystarczało jedynie "na styk".

Wiedzione instynktem schowały jedyna jaskrawa część ciała (dzioby) pod siebie, ufne w swe maskujące upierzenie, mające upodobnić je do otaczającego terenu, jedynie łypały na mnie oczami, niepewne co im przyniesie ...człowiek

Było to zresztą ostatnie zdjęcie które im zrobiłem, nazajutrz gniazdo było już puste, i tylko sroka uporczywie usiłowała wyłuskać jakiegoś kopciuszkowego podlota (pewnie z "mojego" lęgu), spośród gęstych gałązek świerczka - bez powodzenia.

I to już cała historia, dom został zamknięty, okno założyłem na powrót. W przyszłym roku między krokwiami pod dachem zamontuję dla nich zgrabną skrzyneczkę, zmajstrowaną w/g przepisu z książki Graszki-Petrykowskiego (polecam autora) i znów będę mógł cieszyć się widokiem takim jak na ostatnim zdjęciu.


Posted by Picasa

Historia pewnego lęgu 1

Kupiłem sobie dom...
Dom w stanie surowym, bez okien, drzwi, sama skorupa i dach (cieknący), idealne miejsce dla gniazdowanie dla ptaków.
I faktycznie gniazdują, Mazurki urządziły sobie sadybę w szczelinie między krokwią a murem, natomiast kopciuszki na jednej z belek stropowych



Misternie uplecione gniazdo, przy pomocy podprowadzonych mi materiałów budowlanych, w postaci wełny mineralnej, wkrótce zaczęło wypełniać się jajkami. Docelowo samiczka złożyła ich pięć, ale akurat tego nie mam na zdjęciu.
Tym którzy maja mi za złe że ruszałem to gniazdo - bo ruszałem - muszę wyjaśnić iż cały czas trwają tam roboty budowlane, poprawia się konstrukcję dachu, robi instalacje itp. -przenoszenie (czasowe - kilka / kilkanaście minut) gniazda było wymuszone troską o jego bezpieczeństwo i stosowane jedynie wtedy gdy prace wykonywane były w bezpośredniej jego bliskości.

Po pewnym czasie w gnieździe pojawiły się czarne kulki z pomarańczowymi dziobkami. Kopciuszki są bardzo ciche, nie nawołują o jedzenie tak głośno jak mp mazurki, które słychać w całym domu. Siedzą ciche skulone na dnie gniazda i czekają na matkę. Ale gdy gniazdo podniosłem, natychmiast wyciągnęła się ku mnie gromada rozwartych paszcz z niemym krzykiem o jedzenie - zupełnie jak mój Miłosz ...tylko że on nie wydaje niemych krzyków, ale bardzo głośne krzyki...

Miałem nielichy kłopot w momencie montażu okien, samiczka nie mogła sobie poradzić ze znalezieniem innego wejścia do swojego gniazda, koniec końców, obserwując jej wściekłą irytacje i zdając sobie sprawę że pisklęta zbyt długo nie wytrzymają wybrałem rozwiązanie Salomonowe...wyjąłem kwaterę okna i już teraz komunikacji aż do końca lęgu nic nie utrudniało.


Samiczka mogła już teraz bez przeszkód wracać z "zakupów"
Posted by Picasa

sobota, 5 lipca 2008

ślimak i nocna pogoń za jerzem

Trafiłem takiego fajnego ślimaka (muszę zadać o niego pytanie na forum ślimaki) , na kawałku porośniętego mchem betonu - żeby je zrobić zastosowałem zewnętrzne doświetlenie diodami LED - jak widać efekt jest zadowalający, nie spłaszczyło obrazu jak przy lampie błyskowej, ani nie rozmyło mi zdjęcia - jak dla mnie OK.





A tutaj mamy pogoń za Jerzem - szurał nocą (kilka minut po 22 przez ruchliwą ulicę Mościckiego w Tarnowie - myślę że moja pogoń i błyski flesza przestraszyły go na tyle by nie próbował wracać, bo mnóstwo jego braci corocznie ginie pod kołami kierowców idiotów.
W końcu znalazł schronienie za bram,ką prywatnej posesji...niech mu sie szczęści.
Posted by Picasa

Coś dla miłośników naszych pierzastych braci

Na temat tego gniazda mam bardzo mieszane uczucia - wyglądają mi na pustułki (mam sporo innych zdjęć jak były jeszcze mniejsze) , ale:
1 - rozpoczęły lęg jakieś dwa tygodnie po innych pustułkach w tym miejscu - a gniazduje ich tu/tam (jak dla kogo) przynajmniej 3 pary.
2 - nadal tego lęgu nie wyprowadziły choć inne młode pustułki już fruwają swobodnie poza gniazdem.
3 - obserwowałem atak dorosłych na gniazdo gołębi grzywaczy - to chyba nie w stylu pustułek, ale sam nie wiem.


A to już kulczyk, taki eurokanarek ;-) Ładny ptaszek, ładnie śpiewa (słowik to on nie jest, ale ładnie...) Mam kilka innych zdjęć - znacznie gorszych, to by było udane, ale odwrócił się - nic to gniazduje ich w okolicy w której buduje swój dom, kilka par - któregoś w końcu "ustrzelę" skutecznie.
Posted by Picasa

mały zielony pajączek

To jest "Jakiś gatunek z rodziny Theridiidae, raczej z rodzaju Enoplognatha." - tak mi odpowiedział Argiope na wątku z forum Arachnea
I nie mam żadnego powodu by mu nie wierzyć.






W każdym razie jestem z tych zdjęć zadowolony - może nie grzeszą głębia ostrości, ale to naprawdę udane polowanie było, biorąc pod uwagę, dużej mocy nasadkę makro którą zastosowałem by uzyskać powiększenie pająka który miał jakieś 4 milimetry...oraz wiejący wiaterek, który jednak chwiał żdżbłem na wszystkie strony utrudniając wyostrzenie.

biedronka napastowana - czyli dlaczego mrówki nie lubia biedronek


Mrówki biedronek nie lubią!
To zrozumiałe, gdy ż mrówki lubią...spadź, a spadź dają im mszyce. Biedronki także lubią mszyce...jeść. nattomiast mrówki nie l;ubię kiedy "pogłowie" mszyc zostaje im uszczuplone przez apetyt biedronek, zatem atakują biedronki - poniżej w formie komiksu.








Ciąg dalszy był taki że biedronka wzięła nogi za pas - czyli rozłożyła skrzydła i odleciała - co dziwniejsze na tym źdźble nie było mszyc - co może oznaczać nic innego jak opisywane przez zoologów "szczucie" czyli reakcje obronne bez widocznego powodu do obrony - na sam widok potencjalnego nieprzyjaciela.
Posted by Picasa