Zasoby naturalne powinny być zużywane w taki sposób, by czerpanie natychmiastowych korzyści nie
pociągało za sobą negatywnych skutków dla istot
żywych, ludzi i zwierząt, dziś i jutro

papież Benedykt XVI

czwartek, 30 sierpnia 2012

Tarzanienie

Tarzan - legendarny człowiek małpa. W sumie fajny facet tylko nieco dziki i z cywilizacja nieobeznany. Ale kto z nas nie pragnie czasem dać upust swojej dzikości? Co wtedy robimy.... niektórzy wybierają się do parku linowego poszukać adrenaliny - jak dla mnie to mało fajne, ot kolejny przejaw... cywilizacji.
Co innego zwalone wiatrem drzewo. Onegdaj też na "Marcince" takie drzewo leżało w poprzek jaru wypłukanego schodząca z góry wodą. Miałem wtedy tyle lat co mój syn i .... cholernego stracha. ale przejść trzeba było - koledzy patrzyli. W samym środku, do dna było ładnych klika metrów a pniak chwiał się zastraszająco.
Przeszedłem!

Dziś kolejną taką przygodę miał Mikołaj. Chciał zaimponować tacie a tata... jemu. Więc wpierw wszedł on a potem ja. Adrenalina była jak diabli.


A drzewo?Piękny buk i padł wypróchniały od środka. Drzewa umierają stojąc. To mogło stać jeszcze setkę lat. Co je zniszczyło. nie wiem, nie jestem dendrologiem. Stawiam na melanz różnych czynników, głównie antropogenicznych. Naruszenie warstw gleby przez jazdę crossową, deszcze, osłabienie korzeni, zanieczyszczenie powietrza i traaaach.
Szkoda.

wtorek, 28 sierpnia 2012

Flagowiec

Flagowiec - potocznie tak określa się statek flagowy, ten na którego pokładzie znajduje się dowódca całego zespołu, lub ten symboliczny dola całej floty - obecnie marynarka RP okrętu flagowego nie posiada ... co także jest symboliczne.

W przenośni nieraz spotkać się można z określeniem że coś jest "okrętem flagowym" (instytucji, zjawiska, czasów) - takim flagowcem naszych czasów są... szkoły biznesu!

Tyle ich się w Polsce namnożyło a trudno ich się pozbyć że skojarzenia z perzem nasuwają się same.

No wiec mamy np "Zespół Szkół Ekonomiczno Budowlanych" (na których bynajmniej nie uczy się ekonomiki placu budowy) lub "Zespół Szkół Ekonomiczno Ogrodniczych" - nie wiem jak u nich z ekonomią ale ogrodnictwo to czcza fikcja. Jeszcze jakiś czas temu od biedy dbano o ogródek w którym można było zobaczyć nazwane co ciekawsze okazy - teraz już tylko chwast zarasta resztki pięknego niegdyś parku. A przecież to dziedzictwo Xiążąt Sanguszków, park który onegdaj był chluba i dumą. Zgnojony przez komunę teraz dogorywa (komuna trwa w oświacie?).

Drobny przykład.... flagowy...




Flagowiec olbrzymi, wachlarzowiec olbrzymi 
(Meripilus giganteus (Pers.:Fr.) Karst.) 
– grzyb z rodziny flagowcowatych (Meripilaceae).


Grzyb ten jest pod ochroną gatunkową, jest też ciekawostką (niejedną w tym parku) i NIKT nie zadbał by stanowisko opisać, oznaczyć, zainteresować tym szkoły...

I to ma być szkoła ogrodnicza? 
A jakiej oni mogę ekonomii nauczyć skoro marnują takie okazje?

sobota, 18 sierpnia 2012

Dziewica, adonisy i podgladacz

Sprzątam folder "zrzutowy" na który przegrywam zdjęcia wprost z aparatu, tu jej poprawiam, tu oceniam, stad umieszczam w folderach docelowych.... najczęściej jest nim kosz.

I akurat sama od siebie ułożyła się taka historia:

Nad brzegiem ruczaju przycupnęła dziewica,
w wolno płynącej wodzie przeglądając swe lica

Świtezianka dziewica Calopteryx virgo


Zawzięte na jej cześć niczym bi(e)sy
czaiły się aż dwa adonisy

Modraszek adonis (Lysandra bellargus, Polyommatus bellargus)

A scenę całą śledził wzrokiem obłudnym
szarańczak o wyglądzie paskudnym

Szarańczak - ale nie mam pewności gatunkowej

czwartek, 16 sierpnia 2012

Niebieskie kule

Bynajmniej nie mam na myśli kul ciskanych z nieba (aczkolwiek wielu przydało by się), ot po prostu zwykłe kwiatostany, kuliste, niebieskie....

Rosną sobie przy drogach, gdzieś na nieużytkach, specjalnie ludziom nie wadzą, więc zazwyczaj - o ile nie ma wykaszania - zostawiane są w spokoju. gdy się zestarzeję, staną się szorstkie, nieprzyjemne zarówno w wyglądzie jak i w dotyku, często padają łupem chłopców uzbrojonych w miecze z patyków - co zresztą wychodzi im na dobre, bo pomaga rozrzucić nasiona na większej przestrzeni.

Gdy łażę po takich właśnie dróżkach, drożynach, ścieżkach i czasami tam gdzie dróg wcale nie ma, często je spotykam. Lubię obserwować chmary pszczół karmiących się na tych bogatych w pożytek roślinach, zresztą nie tylko pszczół, to jadłodajnia dla sporej grupy owadów.

A poza tym są bardzo fotogeniczne.



Mikołajek płaskolistny
Eryngium planum


 Tutaj na drodze technicznej wzdłuż€ż obwodnicy Tarnowa.

 Przegorzan kulisty (Echinops sphaerocephalus L.) 

Okolice wału przeciwpowodziowego i ogródków działkowych w Mościcach.

wtorek, 14 sierpnia 2012

Szara, brudna... żółta

Szarawka do tego z rodziny brudnic... powiedzmy sobie szczerze, każda jedna teściowa na samą wzmiankę o takim pochodzeniu odrzuciła by tę kandydaturę nawet nie pytając o szczegóły.
Do tego jeszcze ten oksymoron: szczotecznica a z brudnic!
Kiepsko to widzę...
A jako dziecka była taka milusia... żółta, puszysta z czarnymi aksamitnymi fałdkami. No nic tylko na rękach nosić i do policzków przytulać.

Ale trudno - podobno Jan Antony Vincent Rostowski, tak skutecznie żerujący nam na kieszeniach, też był kiedyś, milusim i słodkim bobaskiem...


Przesadziłem do siebie śliwę czerwonolistną (chyba) ozdobną, uratowana spod pługa buldożera (inwestor się zawziął i hajda niszczy wszystko wkoło, od roku nie budując nic, tylko co jakiś czas rozjeżdżając nieco zieleni gąsienicami), bez większych nadziei na sukces, gdyż wyrwaną z korzeniami i już podsuszoną - ale zobaczymy, może w przyszłym sezonie się upuści. Razem z nią przyszła do mnie i szczotecznica. Nie miałem wątpliwości że to coś z ciem - zauważyłem już że im bardziej kolorowa gąsienica, tym mniej kolorowy motyl ... ciekawe prawda? A jakie się z tym nadzieje wiążą dla krzywozębnych, krostowatych, przygarbionych i wiecznie bladych nastolatków...
Musiałem o pomoc zwrócić się jak zwykle na forum entomo

Jak zwykle nie mieli problemów z oznaczeniem...
Zatem przedstawiam 
Szczotecznica szarawka (Calliteara pudibunda syn. Dasychira pudibunda) - motyl nocny z rodziny brudnicowatych (Lymantriidae).

wtorek, 7 sierpnia 2012

Ukryte zło

Są przemiłe, takie ciepłe i mięciutkie, przymilne, owijają się wokół ręki czy nogi, cichutko mruczą gdy je pogłaskać, czasami tylko sykną złowieszczo, lub przejada pazurami po skórze...
Wiem ze tym co teraz napisze przysporzę sobie kolejnej porcji wrogów ale cóż;  
Amicus Plato, sed magis amica veritas

KOTY !!!
(Felis catus, Felis silvestris catus lub Felis (silvestris) domesticus)

Zarówno te pospolite szaro bure dachowce, jak i wypielęgnowane domowe pupile.
Wszystkie noszą w sobie to samo zło. 
Nie wierzycie? to przeczytajcie rewelacyjny materiał z bloga 
NATURALNIE blog historii naturalnej.

A teraz o historii która wydarzyła się tydzień temu. 
Tuptałem do pracy piechotą, już przeszedłem przez miasto, wzdłuż torów, przez wiadukt i ogródki działkowe. Tuż przez Mościcami, usłyszałem przeraźliwy wrzask podlota. Przyspieszyłem kroku i za moment dostrzegłem wypasione kocisko trącające łapą małego ptaszka. Bałem się że chwyci go w pysk i po prostu ucieknie, szybko podniosłem kawałek odłamanego wiatrem topolowego konara i cisnąłem w kota, oberwał jednym końcem w okolice łopatek, wystarczyło by zapomniał o zdobyczy i uskoczył w bok, a potem czmychnął w kierunku blokowiska. 

Ofiara okazał się podlot - wpierw sądziłem że szpaka, ale chyba bardziej wygląda na podlota drozda kwiczoła - w pobliżu nie słyszałem dorosłego ptaka, więc pewnie kot wywlókł go z gniazda i przyniósł tu aby się pobawić. Temu też, tak myślę, ptak zawdzięczał fakt że wciąż jeszcze żyje. Zwierzak nie łapał go aby nasycić głód, bo to był wypasiony "blokowy" kot, pewnie wypuszczony przez jakaś bezmyślną babę "żeby sobie pobiegał", ale właśnie aby się pobawić. 

Owinąłem ptaka czapką, wsadziłem do plecaka i zaniosłem do pracy, z myślą że tam spróbuje udzielić mu pomocy, lub tylko przechować go aby doszedł do siebie, z dala od kocich pazurów



 Niestety akcja nie miała dobrego finału, wprawdzie zaczął przyjmować rozmoczony chleb (nie miałem jak zrobić mieszanki serowej, ani nawet jajka na twardo), ale wkrótce dostrzegłem u niego kropelkę krwi w okolicach nozdrzy, a niedługo potem zdechł. 


A propos kotów i blondynek.
Jak jeszcze mieszkałem w bloku pewne stara panna z sąsiedztwa wciąż wypuszczała swego kota na klatkę schodową aby się załatwił. Robiła to wieczorami,. więc trudno ją było wyśledzić, jednak kiedyś została przyłapana, sprawę zreferowano sprzątaczce, ta oczywiście ruszyła z pretensjami - trudno zresztą się jej dziwić. Bezbrzeżne było jednak jej zdziwienie, gdy po wyłuszczeniu swoich racji usłyszała po prostu "no przecież nie będzie mi się w mieszkaniu załatwiał"...