Zasoby naturalne powinny być zużywane w taki sposób, by czerpanie natychmiastowych korzyści nie
pociągało za sobą negatywnych skutków dla istot
żywych, ludzi i zwierząt, dziś i jutro

papież Benedykt XVI

czwartek, 30 kwietnia 2009

wpływ środowiska przyrodniczego na nasze samopoczucie


Powyższa tabelka pochodzi z podręcznika
Geografia Fizyczna Polski wydawnictwo PWN
pod redakcją naukową
Andrzeja Richlinga
i Katarzyny Ostaszewskiej.

Wstawiłem ten skan tutaj, jako dowód w pewnej dyskusji która wybuchła na forum Wojciecha Cejrowskiego. Chodziło o książkę Rio Anaconda a ściślej o to że niektórzy uznają ja za dzieło beletrystyczne, a opowieści autora za wyssana z palca androny i bajki.

Jak łatwo się domyślić, nie należę do tej grupy.

Nie zamierzam tu rozprawiać się z całością argumentacji moich szanownych oponentów, natomiast odniosę się do twierdzeń o "złych lasach" jako historii wyssanej z palca.

Jak łatwo zauważyć pewne typy zbiorowisk roślinnych mają określony wpływ na nasze samopoczucie. Sam na sobie stwierdziłem silnie pobudzające mnie (niekorzystnie, niekiedy nawet do podenerwowania) oddziaływanie łęgów jesionowych. Zapewne Ci z Was którzy zapoznają się z pracą Krzymowskiej-Kostrowickiej, bez trudu przypomną sobie jak na nich oddziałują lasy, jak bory, jak łęgi i jak łąki.

A tym którzy czytali Rio Anaconda i mają choćby pobieżne wiadomości o metodach stosowanych przez szamanów, pod każdą szerokością geograficzną i w każdym klimacie, zasugeruje pewien eksperyment myślowy.
- Szaman zapewne zdaje sobie sprawę z oddziaływania pewnych biotopów na człowieka, zapewne nie dysponuje takimi opracowaniami jak powyższe, ale za to ma przekaz od setek swoich poprzedników, którzy pracowicie i pieczołowicie zbierali doświadczenia w tej materii.
- Ktoś kto dysponuje wiedzą jak dane zbiorowisko roślinne działa na człowieka i jednocześnie ma rozeznanie w psychice ludzi - może wywierać na nich wpływ, przez samo prowadzenie ich w określone miejsca.
- w szczególnych przypadkach, poprzez dobranie właściwego miejsca (takiego które powoduje nadwrażliwość i nadmierne pobudzenie), oraz proste metody wywierania wpływu (uczą tego choćby podręczniki do marketingu, a w przypadku szamanów znów mówimy o doświadczeniu), możliwa jest skuteczna i trwała manipulacja czlowiekiem, tak by wywołac w nim lek przed okreslonymi terenami.

Niniejszym uważam zagadkę za rozwiązaną, a Rio Anaconda za barwną, może miejscami nieco pokoloryzowaną, ale jednak, opowieść o podróży i pobycie wśród indian - nie zaś za "powieść przygodową" jak to niekiedy jest sugerowane.
Relację a nie bajkę.

Gajowiec i ... Gnojka

Zasadniczo gajowca żółtego (galeobdonol luteum) tam być nie powinno. Nie żeby był rzadkim gatunkiem, ale to nie jego teren. Gajowce (jak sama nazwa wskazuje) rosną w lasach, nie są cieniolubne, ale też i silne nasłonecznienie nie jest przez nie mile widziane.

Tymczasem tego napotkałem pod żadkimi nasadzonymi drzewkami, jakimi okoliczni mieszkańcy usiłują się odgrodzić, od ścieku w jaki został zamieniony, przez innych mieszkańców, potoczek Strusinka.

Samo to co parchy zrobiły z tą strugą jest obrzydliwe - nie wiem jak oni mogą żyć we własnym smrodzie, ale akurat to mnie mało interesuje - bardziej interesuje mnie ile biorą łapówki odpowiedni kontrolerzy, choćby ze Straży Miejskiej by nie wykryć nielegalnych przelewów z przydomowych szamb?!




A ten bzyg, którego sfotografowałem przez przypadek pasuje tu idealnie!

Gnojka trutniowata (Eristalis tenax)



czyż nie jest to idealna nazwa dla szmaciarza który "zaoszczędził" kilka złotych na wywozie własnych nieczystości, wypuszczając je do potoku?!

Post scriptum polityczne - Stefan Niesiołowski, największy znawca much w naszej polityce, entomolog itp...Eristalis tenax...w towarzystwie na pewno nie zostanie to przyjęte z oburzeniem...w końcu solidnie na to zapracował.
Posted by Picasa

środa, 29 kwietnia 2009

Czosnaczek pospolity (Alliaria petiolata)

Pospolity, trujący i...jadalny jednocześnie, przy okazji leczniczy.
Łatwy do znalezienia, bo rośnie na gruzowiskach, w terenach ruderalnych - znaczy się wszędzie tam gdzie człowiek zniszczył to co wytworzyła natura, a potem o swoim dziele zniszczenia zapomniał i przyroda znów tam wróciła.



Roślina dwuletnia - wpierw pojawia się rozeta z liści (jadalne w postaci sałatek - zwłaszcza wczesną wiosną) i tak trwa, akumulując siły do kolejnego etapu, zachowuje zieloność nawet zimą, na wiosnę drugiego roku wyrasta łodygą i obsypuje się kwieciem.



Po zapyleniu wydaje owoce, roślina obumiera, ale sucha łodyga wciąż utrzymuje się w postaci stojącej, zapewne czeka na silne wiatry, lub przechodzące zwierzęta (może być bezpióry dwunóg z płaskimi paznokciami) by rozrzuciły te owoce po okolicy. W zasadzie chwast...ale sympatyczny z widoku i mniej wnerwiający niż inne.

Liści można używać to obkładania trudno gojących się ran - powinno pomóc, choć zasadniczo maści antybiotykowe pewnie pomogą szybciej i skutecznie - ale dla miłośników powrotu do natury i wtórnego zdziczenia coś w sam raz.

Aby rozwiać wątpliwości co do natury napotkanego zielska, należy zerwać listek i rozetrzeć go między palcami - jak poczujemy zapach czosnku, to reszta już sama skojarzy się nam z roślinką.

A propos - popatrzcie na post niżej...tam zorzynek rzeżuchowiec, a zgadnijcie co lubią jeść gąsienice tego bielinka? ...

Brawo!!!!!

Właśnie czosnaczka...a i zorzynka i czosnaczka tuż koło siebie utrafiłem.
Posted by Picasa

wtorek, 28 kwietnia 2009

trening wymowy.

Jest w tym wszystkim jakaś złośliwość losu - światło dobre, ostre kontrastowe i ... cholerny wiatr, wiejący z porywami - w efekcie nie sposób ustawić ostrości na wciąż chwiejącym się obiekcie.

Z bólem ale się udało i mam zaszczyt przedstawić państwu




Zorzynek rzeżuchowiec - Anthocharis cardamines
we własnej samczej osobie.
A trening wymowy?
no to chyba oczywiste, wystarczy kilka razy dziennie wypowiadać jego nazwę, ładnym czystym głosem, by wyrobić sobie dykcje godną Krystyny Jandy albo Artura Barcisia.



Najprawdopodobniej próba wypowiedzenia jej przed dowolnego uczestnika (niczkę) idioten programów z telewizorni skończyła by się ostrym atakiem histerii.

Motylek jest z rodziny bielinkowatych - pieridae.
A ja spróbuję zapolować nań z aparatem kolejny raz - wiatry przycichły - może się uda.
Posted by Picasa

piątek, 24 kwietnia 2009

Zalęszczycowaty



Tarnów 5 rano...w sam raz czas na pierwsza kawę i spokojną lekturę zanim wstanie reszta domowników.
Dziś na spacerze w kwiatach glistnika wypatrzyłem owada.
Tak na moje nieentomologiczne oko, to blisko mu do kózki...no blisko ale nie tak całkiem to
zalęszczyk.
Biedak nawet nie ma polskiej nazwy (myślę że straszliwie cierpi z tego powodu)
a po łacinie zwie się Oedemera
być może to Oedemera
virescens
Tak twierdzą na forum entomo




Moim zdaniem jest jednak ładny i co najważniejsze...lubi pozować i lubi kwiaty - pewnie to samiczka.

poniedziałek, 20 kwietnia 2009

Spacerek weekendowy


Wiosna pełna gębą, kilka naprawdę ciepłych dni, wcześniej nieco opadów i WSZYSTKO poczuło Wolę Bożę by zabrać się do przedłużania trwania swych gatunków...

Świetna pora na rowerowe spacerki po dróżkach i bezdróżkach okolic.

Wybieramy okolice starej strzelnicy wojskowej przy ul Piłsudskiego.



Wstężyk gajowy z ciemną obwódka wokół brzegu muszli, jak sama nazwa wskazuje zamieszkuje głownie w ... ogrodach i tam też go spotkałem.



Drozd kwiczoł - jeden z moich ulubionych ptaszków - paskudnie skrzeczy zamiast śpiewać i to jest, to co nas łączy ;-)
Jak widać drozd także patroluje swój teren i zapewne także wyszukuje życia w dywanie traw...może jedynie w nieco innym celu ;-)



Szczawik zajęczy - świetna roślinka, choć niewielka i prawdę powiedziawszy zapomniana.
A przecież szczawik jest rośliną leczniczą, zawiera sporo witaminy C i parę innych substancji, przydatnych choćby na wycieczce, gdy komuś zdarzy się zranienie (roztłuc liść i przyłożyć do rany), albo gdy gnębią go bakteryjne zakażenia jamy ustnej - żuć liście należy. A jak brzuch boli to wypić sobie naparu - unikać jednakowoż w przypadku chorób nerek i pęcherza.



Pojedynczy szczawik jest takim sobie zwykłym dzikim kwiatkiem - urokliwe łany które tworzy na terenach podmokłych, ubogich, tam gdzie nic innego rosnąć nie che - karzą go jednak traktować z należytą atencją.
Ps. Pyszne są też sałatki z liści...


Ziarnopłon wiosenny -
Także ciekawa roślinka, Nie dość że kolejny wczesnowiosenny łan na terenach na których nic innego rosnąc nie chce (czyli moich ulubionych) , ale poza tym roślina lecznicza, jadalna i ... trująca gdy się zestarzeje.
Młode listki ziarnopłonu można jeść jako sałatki (smaczne) , zawierają niemało witaminy C (ideał na przednówku), ale jak się zestarzeją przewagę zaczynają zdobywać garbniki i wtedy jest już mniej ciekawie i może się skończyć, ziarnopłonem posadzonym na świeżej mogile ;-)

I wreszcie ...reszta

Reszta nie jest milczeniem...Hamlecie wybacz...reszta jest...buszem!
Tak to co widzicie to klasyczny miejski busz, terenów ruderalnych, po rolniczych...
A autochtoni?
Póki co jeszcze nie chadzam z kośćmi Magdaleny Środy pozatykanymi w uszach i nosie, ani z jej czaszką zatkniętą na czubku dzidy, ani nawet nie mam wisiorka z jej zębów...ale.
"Nigdy nie mów nigdy" mawiał Napoleon ;-)
Posted by Picasa

czwartek, 16 kwietnia 2009

Wiosna się ślimaczy

Może już nie ślimaczy się w nadejściu - bo nadeszła w blasku i chwale, ale w sensie dosłownym...ślimaczy się.

Z zimowych kryjówek powyłaziły chmary ślimaków.

Dla ogrodników to utrapienie, znów będą mieli poobgryzane roślinki, dla przeciętnego obywatele temat obojętny (no może gdyby Kłoda rozdeptała ślimaka, to było by o czym rozmawiać). Dla mnie barwne skorupki to zaklęte piękno stworzenia, do tego jeszcze te błękity jakimi popisują się niektóre gastropody.






A te ślimaczki to Wstężyki ogrodowe - od gajowych odróżnia je jasna obwódka wokół ujścia muszli.
Posted by Picasa

środa, 15 kwietnia 2009

falliczne klimaty w lasku ;-)

Hmmm jak by to powiedzieć...
Wiosna
Wszystko bierze się za życie a smardze robią to w sposób szczególnie dwuznaczny.



Nie jestem specem od rozpoznawania grzybów, ale sądzę że to
mitrówka półwolna Mitrophora semilibera



Grzyb chroniony...smaczny - po zebraniu tłumaczymy się w Sądzie Grodzkim, że grzyba przywieźliśmy ze Słowacji, gdzie chroniony nie jest.

Posted by Picasa

wtorek, 14 kwietnia 2009

Rozwiązanie zagadki

Z radością konstatuję że wszyscy macie predyspozycje na ptakofilów!

Te zdjęcia wykonałem już kilka lat temu na złomowisku, to wymarzone miejsce dla tych ptaszków, które jako jedyne mogą obyć się całkowicie bez roślinności - owady zbierają bezpośrednio z blach, murów, słupów itp. wytworów ludzkich rąk - niegdyś gatunek wyłącznie górski - od czasu powstania miast wykazuje silne tendencje urbanizacyjne.

W miastach czyha na nie mniej zagrożeń - a pokarm zdobywa się znacznie łatwiej, choćby ze względu na towarzyszące ludziom robactwo.

Zaloty kopciuszków to popisy kaskaderskich lotów w warunkach ekstremalnych - czyli pośród ostrych ja brzytwa pociętych blach, zwojów zardzewiałego drutu i innych zużytych już elementów ludzkiej wytwórczości - jak dla mnie pozostaje nieodgadnione jakim cudem one wciąż żyją...ale widać tak musi być - partnerzy muszą sobie nawzajem udowodnić swoja sprawność w lataniu, gdyż od tego zależy czy będą one zdolne do pobierania pokarmu w takich ilościach aby wykarmić siebie i wciąż głodne pisklęta.

Bezsprzecznie pierwszeństwo należny się Anico - potem Rado - Crazy i Przemijaniu. Aczkolwiek Tylko Rado i Przemijanie odgadli gatunek ptaka - pytanie jednak obejmowało różnice nie identyfikację - dla tego zwyciężcą konkursu ogłaszam Anico!

środa, 8 kwietnia 2009

Pełnia, pająki i fotozagadka

Znów pełnia - spałem krótko, nerwowo i cholernie pieką mnie oczy.
Na szczęście dziś wolny dzień i trochę odpocznę.
pół nocy poświeciłem na czytanie, tyle że książkę mam niezłą - "Z wysokości do jaskiń" Colette Richard, o niewidomej dziewczynie, która jest...alpinistką i speleologiem.
mniej w tej książce jest przygód, nie ma fotografii...ale za to jest ten smaczek kobiecości, który zawsze umyka opowiadaniom mężczyzn i jest w tym zachwyt nad światem i zmaganie z sobą.
Polecam.
Ale mimo wszystko wolał bym się wyspać...



Trudno pełnia - wielu nie wierzy w takie rzeczy, ja prawdę powiedziawszy też w to nie wierze - po co mi wiara, skoro mam bezpośrednią pewność?
jest pełnia, budzi się we mnie jakaś cząstka wilkołaka i spania nie ma, ponieważ jednak nie jestem wilkołakiem w 100% to pozostała część wolała by jednak sen...

Jak idzie na zmianę pogody, to łamie mnie w nadgarstkach (pamiątki po intensywnych acz bezmyślnych treningach) - w to także wielu nie wierzy...trudno.

Za to wczoraj wyrwałem się na moment z aparatem i od razu ustrzeliłem trzy pajączki.

Rozpoznanie jak zwykle zawdzięczam miłośnikom z forum arachnea



Ten czarny pośród traw, to pogoniec (pardosa)



Ten to kwadratnik (tetragnatha)



I wreszcie ekstramaleństwo - w naturze 2 mm długości.
skakun (Heliophanus cupreus - można by to przetłumaczyć jako śłońcolub - ale jak przetłumaczyć "cupreus" ? ...w sumie to już wiem skąd się biorą polskie dziwne nazwy, wcale nie dziwnych stworzeń...) - prześliczne maleństwo z odwłokiem mieniącym się barwami starego złota i wręcz nienaturalna zielenią nogogłaszczek (jaskrawa wręcz świecąca) - na tym zdjęciu mało to wszystko widoczne, bo cały czas chował mi się pod przewieszką zwietrzałej betonowej studzienki.
Zaniepokojony skacze na kilka centymetrów - podejrzewam że w podobny sposób poluje. wabi ofiary niezwykłą barwa nogogłaszczek, a potem gwałtowny skok i...smacznego.

Co ciekawsze udało mi się upolować wszystkie trzy zasadnicze grupy pająków (jeśli chodzi o sposoby polowania).

Pogoniec jak sama nazwa wskazuje, ugania się za zdobyczą, silne odnóża nie pozostawiają wątpliwości co do jego predyspozycji w tym zakresie. Prawdopodobnie jak wiele innych drapieżników nie pogardzi też padliną.

Natomiast Kwadratnik - to typowy pająk sieciowy, mało widoczny, wkomponowany w otoczenie, prawie przeźroczysty, nie rzuca się w oczy...natomiast chętnie rzuca się na owady którym nie rzucił się w oczy...cóż taka jest różnica między pająkami i kobietami - pierwsze nie rzucają się w oczy i ofiara ma przechlapane a drugie wręcz przeciwnie ze skutkiem zresztą podobnym...;-)

Wreszcie czas na obiecaną zagadkę!

Czym różnią się te dwa zdjęcia - od razu podpowiem że nie chodzi o minimalne przesunięcie jednego zdjęcia względem drugiego.

Odpowiedzi na maila
Maciejmakro@gmail.com

Zwycięzców ogłoszę po świętach.


Z okazji zbliżających się Świąt Wielkiej Nocy pragnę złożyć Wam wszystkim najserdeczniejsze życzenia, by kolejna rocznica zmartwychwstania Jezusa napełniła Was ufnością, nadzieją i miłością do całego świata. Tak cudownie dla nas stworzonego.
Posted by Picasa

wtorek, 7 kwietnia 2009

Dzwoniec i zawilce

Dzwoniec bardzo wysoko w konarach...gdyby już były liście, nie było by tych zdjęć, Łady sympatyczny ptaszek nieco większy od wróbla niestety nie jest łatwy w obserwacji - zimą można go spotkać przy karmnikach, ale wiosną i latem mało kiedy możemy go zauważyć...co innego usłyszeć.



Ostatnio coraz ich więcej, zaglądają do naszych ogrodów, na działki, nauczyły się żyć, tuż przy człowieku...tyle że wysoko na drzewach.



Ale usłyszeć jest je łatwo i głosik mają dość charakterystyczny.



W aprku miejskim rozkwitają już zawilce gajowe.

Posted by Picasa

niedziela, 5 kwietnia 2009

Aksamitny pająk

Wczoraj wracając do domu odkryłem u siebie w samochodzie tego przemiłego maleńkiego pajączka. Szalenie żałuje, ale nie miałem przy sobie żadnego sprzętu do makr, a jedynie aparat, przeto dobre odwzorowanie tak małego stworzenia jak ten pajączek nie było możliwe. Zwłaszcza że w oślepiającym świetle zdałem się na autofocus, nie próbując ręcznych ustawień.

Niniejszym przedstawiam jednego z najładniejszych naszych pająków - Aksamitnik (Clubiona).
Aksamitników jest kilka gatunków, trudno oznaczyć którego mamy przed sobą.

No więc skoro już dostrzegłem go, jak spacerował po kokpicie, delikatnie podsunąłem mu palec i wysadziłem go na zewnątrz, błyskawicznie zainteresował się sposobem oprawiania szyb i budową ramienia wycieraczki.



Na forum arachnea wysunęli przypuszczenie że jest to samczyk bo poznają go po balbusach (balbusy to narządy płciowe pająków). Dla mnie było oczywiste ze to samiec od samego poczatku - w końcu zainteresował się samochodem - samica pletła by z koleżankami w kuchni lub przy telefonie ;-)


Posted by Picasa

sobota, 4 kwietnia 2009

Szkoci na Tarnowem i Kopciuszek

Flaga Szkocji ja żywa...no może nieco biel wyblakła (czy biel może wyblaknąć? - ale skoro może być "jeszcze bielsza" to czemu nie mogła by wyblaknąć?)



Akurat wracałem rano w piątek, do domu po odprowadzeniu Marzeny do pracy, szliśmy z Miłoszem i nagle na placu Sobieskiego, dostrzegłem ten krzyż...nie czekając aż wiatr rozwieje smugi kondensacyjne, zrobiłem zdjęcie.

A to już Sobota.
Byłem na budowie, posprzątać samo9chód i przygotować pole do grubszych robót. Nagle moja uwaga została przykuta dźwiękami nie słyszanymi od pół roku. Podniosłem głowę i zobaczyłem kopciuszka, jeszcze bez szatki godowej - szarego, ale już dzielnie przywołującego samiczkę - widać ma gdzieś upatrzone miejsce na lęg - ciekawe gdzie - dawniej zakładali gniazda w więźbie dachowej mojego domu - dziś gdy są zamontowane okna, już nie wchodzi to w rachubę, ale widać znalazł inne miejsce.




Kopciuszek to zasadniczo nie jest ptaszek widowiskowy - przepuśćcie wychudzonego wróbla przez komin zarośnięty sadzami, posypując mu ogon ceglanym proszkiem ...będzie mniej więcej tak samo. Do tego trudno jego trele nazwać śpiewem.
Niemniej jednak jest w tym ptaszku coś szalenie sympatycznego.
Przy okazji jest to też doskonała samobieżna łapka na owady latające.


piątek, 3 kwietnia 2009

Pustułki nad Kościołem OO. Misjonarzy

Kto się czubi ten się lubi...stare porzekadło, czasami stosowane jako usprawiedliwienie gdy w młodszych klasach, czy przedszkolu dojdzie do pogryzień, podrapań i posiniaczeń w sporach damsko-męskich, czasami jako komentarz podczas "końskich zalotów" wśród młodzieży.

Tymczasem dla pustułek jest to norma życiowa - ich zaloty wyglądają niczym ciągła walka, stałe ataki, sczepianie się pazurami, pikowania, krzyki...dla oka osób nieobeznanych ze zwyczajami tych sokołów - walka, dla ptakofilów .... urocze zaloty. Jak widać punkt widzenia na wiele spraw, nie zależy tylko od punktu siedzenia, ale też od ogólnej wiedzy patrzącego.

Jak co roku i tym razem pierwsze słoneczne dni zostały wykorzystane przez pustułki na łączenie się w pary, bo trzeba pamiętać o tym że takie "walki" to nic innego jak autoprezentacja partnerów!

My staramy się zaimponować partnerowi, zasobami finansowymi, inteligencją, zdrowiem, pozycją społeczną

"popatrz - mówimy bez słów - będę dobrym ojcem, nieźle zarabiam, jestem silny, zdrowy, niegłupi. Tylko z takim facetem jak ja twoje dzieci będą mogły zdrowo, dostatnio i miło rodzić się i dorastać".

"Spójrz na mnie - mówią one bez słów - mam świetną figurę by rodzić dzieci, mam piersi by je wykarmić, umiem gotować, jestem czysta schludna i zadbana, czuła i delikatna. Tylko z taką babka jak ja twoje dzieci urodzą się zdrowe, będą zadbane, czyste i najedzone".

Pustułki nie mówią nic innego!



"Popatrz na mnie - krzyczy on - jestem silny, sprawny i agresywny. Zdobędę dobre miejsce na gniazdo, obronię je i zapewnię dostatek pokarmu".

"Popatrz na mnie - odkrzykuje mu ona - jestem silna, sprawna i równie agresywna co ty, nie dopuszczę by naszym dzieciom stała się krzywda, nawet jeśli ty nie wrócisz do gniazda, to sama zadbam by nie zabrakło w nim pokarmu"



W tym roku na kościele OO.Misjonarzy pojawiła się druga parka pustułek - nie ustaliłem jeszcze czy to wygnańcy z wieży katedralnej, czy nowi mieszkańcy Tarnowa.

Pustułki nie są ptakami stadnymi (a które drapieżniki są?) , ale mogą gniazdować blisko siebie. W razie braku pokarmu, toczyć będą spory o tereny łowieckie, ale przy jego dostatku nawet nie zwrócą uwagi na sąsiadów.



Zrobiłem też kilka ujęć AVI - ze sporej odległości, nie mogłem nawet ich sensownie skompresować, gdyż całkowicie traciły czytelność - jeśli ktoś ma słabe łącze to nie polecam oglądania, ale jeśli szybsze, to gorąco zachęcam, bo warto popatrzyć.