Zasoby naturalne powinny być zużywane w taki sposób, by czerpanie natychmiastowych korzyści nie
pociągało za sobą negatywnych skutków dla istot
żywych, ludzi i zwierząt, dziś i jutro

papież Benedykt XVI

poniedziałek, 25 kwietnia 2016

Niemy a "drze ryja"

W zasadzie żadnej pewności że to niemy nie mam - równie dobrze może być krzykliwy, (wnioskuję po dziobie i zadartym ogonku). Zatem Byłby to Cygnus cygnus , a nie Cygnus olor? Bo Karol Linneusz pierwszego właśnie opisał krzykliwego - dlatego "chodzi" jako ten "właściwy" a dopiero niemy musiał być dookreślony drugim członem nazwy. Tyle że to panakarolowe problemy, bo moim nadal pozostaje czy to niemy czy krzykliwy? Ja stawiam na niemego, a jak się mylę to ktoś to na pewno w komentarzach wytknie i będzie okazja do poprawy.





                



Teraz drugi problem. Nie mam mikrofonu kierunkowego, (sorry nie jestem kelnerem) a moja "hybryda" co prawda dźwięk całkiem nieźle zbiera ale za to cały - a ponieważ na wiosnę, przy słonecznym, ciepłym dniu, powietrze wibruje świergotem, podmuchami wiatru, bzyczeniem i tym wszystkim czym powietrze na wiosnę wibrować powinno, tedy na moim nagraniu to wszystko jest i żeby usłyszeć łabędzia trzeba się wsłuchać... bardzo trzeba się wsłuchać.  A wtedy słychać coś co jest miksem wroniego krakania z dźwiękiem trąbki montowanej przy dziecięcych rowerkach. W zasadzie jedyna porada która ma - jak otwiera dziób to się drze i wtedy trzeba nasłuchiwać ;-).

Miłego słuchania ;-)  

piątek, 15 kwietnia 2016

Przypadek i przeznaczenie - rozważania sprowokowane.

Nie tak dawno czytałem świetny skądinąd tekst Wojciecha Gotkiewicza "Krótka opowiastka o szczęściu, przypadku, wiedzy i doświadczeniu." Na jego blogu rzecz jasna.
oczywiście pojawiła się dyskusja, na ile szczęście na ile znak, na ile przypadek na ile...no właśnie co?

Wyznawców przeznaczenia mamy mnóstwo. Zapewne znacie wielu takich powtarzających "tak miało być", albo 'co komu pisane..." itp. Są to klasyczni fataliści, współczesna psychologia także mówi o osobowościach fatalistycznych. Ale to nie jedyni wyznawcy przeznaczenia.




Wyznawcami przeznaczenia są także naukowcy . Naukowy fatalista to wcale nie fatalista, tylko determinista! Determinista twierdzi, że jakby zbudować potężny komputer i temuż komputerowi załadować wszystkie stany atomowe od początku wszechświata, i wszystkie momenty pędu, to spokojnie da się przewidzieć wszystkie wynikające z tego faktu zdarzenia - powstanie galaktyk, gwiazd, planet, życia, człowieka i tego że jeden z przedstawicieli tego gatunku właśnie w tej chwili pisze "w tej chwili"...
A także wszystkie zdarzenia które nadejdą w przyszłości...

 
Ale to i tak nie wszyscy zwolennicy przeznaczenia - są jeszcze wyznawcy religijni, i powiem szczerze tych boję się najbardziej. To wierzący w predestynację, tekst typu "Bóg tak chciał", zawsze powoduje u mnie mało przyjemne ciary po plecach.   Powiedzmy sobie szczerze - nauka w stylu "Bóg stworzył cię dobrym człowiekiem, i dlatego obdarzył cię łaską, i dał ci zamożność i dobre zdrowie i w ogóle obsypał cie łaskami, a tamten to zły człowiek i jak ma przeje...ne ziemi tako i na tamtym świecie" Całkiem do mnie nie przemawia i pewnie gdybym wychował się w kraju protestanckim to był bym dziś gdzieś "w stajni" Dawkinsa". 
 
  z wiki
  
Czy zatem nie ma alternatywy?
Owszem jest, ale nie tak dobrze nazwana - owszem w nauce mamy indeterministów, czyli ludzi wskazujących na niemożliwość przewidzenia przyszłości z różnych zresztą powodów. Od wskazywania na zbytnią złożoność procesów (probabilizm łagodny), Poprzez wskazywanie na fakt iż nie ma możliwości dokładnego opisania zachodzących procesów ze względu na niedokładność urządzeń i skal-pomiarowych, bo nawet jednostki takie jak angstrem są zbyt wielki by precyzyjnie wymierzyć choćby świat bozonów, (to probabiliści zwykli). ale mamy jeszcze osoby osoby wierzące że "Bóg jednak gra w kości"



To probabiliści ekstremalni czyli fizycy kwantowi. I to oni ostatnio dowiedli że zjawiska kwantowe związane z tunelowaniem zachodzą nie tylko w ekstremalnych energiach lub ekstremalnie małych skalach ale że "Egzotyczne efekty kwantowe mogą rządzić chemią wokół nas"! A przeczytany artykuł zdeterminował ( ;-) ) mnie do napisania tej notki.

Ale jak nazwać tych którzy w przeznaczenie nie wierzą? Indeterminiści? Brzmi fajnie ale czy oddaje istotę rzeczy? 
No dobrze ale co z przygodą Wojciecha? A tego to nie wiem. Kwantów zapytajcie - pewnie któreś przetunalowałały jakoś tak że zadziałały na lisa, quadziarza, Wojciecha i czas - aby znaleźli się dwa razy we wspólnym punkcie czasoprzestrzeni.
A może to jednak znak? 

środa, 6 kwietnia 2016

Amplexus - ślepa uliczka ewolucji

Że odruch chwytania samicy, podczas, w zasadzie jeszcze przed godami, nawet z dala od zbiorników wodnych a czasem jeszcze pod śniegiem, się wykształcił w tym nic dziwnego nie ma. Taki seksualnie agresywny, zawłaszczający samiec miał zdecydowanie większe szanse na przekazanie swojej linii genetycznej w przyszłość, te które chciały nadal "grać fair" czyli zapładniać skrzek już złożony przez samice wkrótce znalazły się w mniejszości a potem ich geny zniknęły z populacji.

Jest to też świetny dowód na to iż ewolucja nie posługuje się pojęciem "dobra gatunku" a jedynie "dobro poszczególnej linii genetycznej". Czemu tak?
Ponieważ po pierwsze samice płazów bezogoniastych (i niektórych ogoniastych) nie mają praktycznie żadnego wpływy na dobór partnera, a po drugie na skutek aberracji w samczych odruchach, zdarzają się ampleksusy mnogie których samica często nie przeżywa - bynajmniej zresztą nie "umierając z rozkoszy" ale zwyczajnie uduszona w bezwarunkowych uściskach godujacych samców.

 (na zdjęciu ropucha szara z ropuchem szarym Bufo bufo - to że ma ona wyraz twarzy całkiem jak moja ciotka, jest absolutnie podobieństwem przypadkowym)

Kolejny powód dla którego amplexus bynajmniej gatunkowi nie służy, to łatwość z jaką partnerzy stają się żerem dla drapieżników. Samiec nie może puścić uścisku nawet gdyby chciał, samica nie może go z siebie zrzucić, ucieczka w "stanie zespolonym" jest cokolwiek utrudniona... Problemu nie było w karbonie (359-299 milionów lat nazad), wtedy to płazy dominowały, ale ich czas się skończył a bezsensowny sztywny odruch pozostał...
 
Amplexus to także udręka samców, wiedzione zakodowanym instynktem potrafią szczepić się z kamieniem, palcem badacza (swojego nie podkładałem, aż takim miłośnikiem zwierząt nie jestem), samicami innych gatunków a nawet... rybami! Czysty obłęd - wyobraźmy sobie mężczyzn wiedzionych prokreacyjnym szałem, usiłujących kopulować z dziurkami od kluczy, szczelinami w płotach czy... otworami wrzutowymi w mikserach... brrr.


Przykro pewne rzeczy mówić, a wyznawczynie "języka równościowego" itp. szaleństw wręcz uznały by to za agresję z mojej strony, ale prawda jest taka że płazy zabrnęły w swoich zachowaniach prokreacyjnych w ślepą uliczkę i jeśli ich populacja maleje, to także właśnie z tego powodu. Sądze że przetrwały do naszych czasów, nie dzięki swoim przystosowaniom, ale jedynie dzięki braku silniejszych presji środowiskowych (tak wiem to eko herezja - ale tak sprawę widzę - nie było silnych presji środowiskowych na płazy i dlatego wciąż jeszcze są pośród nas).

Ściskam Was mocno
Maciej  




piątek, 1 kwietnia 2016

Krótki film o wkręcaniu bliźnich

Witam mamy  prima aprilis i tradycja wymaga...
Post publikuję na obu moich blogach, wiec jak zobaczysz go tu, to tam możesz już spokojnie go olać, bo to ten sam filmik.
Powodzenia podczas oglądania i trzymam kciuki że uda Ci się dotrwać do końca.