Zasoby naturalne powinny być zużywane w taki sposób, by czerpanie natychmiastowych korzyści nie
pociągało za sobą negatywnych skutków dla istot
żywych, ludzi i zwierząt, dziś i jutro

papież Benedykt XVI

środa, 30 grudnia 2009

Jarząb na jarzębie - czyli kluski w gębie

Jarząb na Jarząbie czy może Jarząb na Jarzębie?
Pierwszego mi podkreśla, drugiego już nie, ale dziwnie jakoś nie ufam w kompetencje gramatyczno ortograficzne tego skryptu.
Problemu można by uniknąć posługując się językiem potocznym i potocznymi nazwami drzew - mamy więc Jarząb szwedzki (Sorbus intermedia) zaszczepiony na pniaku jarzębiny.
Problem w tym że jak określimy ściśle gatunek jarzębiny czyli Jarzębu pospolitego, (Sorbus aucuparia), to znów mamy problem Ą czy Ę...podkreśla Ą ale jak już pisałem pełen jestem wątpliwości.



Jak zwał tak zwał, ale szczepienie okazało się skuteczne tyle że...tak na moje oko niespecjalnie piękne.





Czemu w ogóle ktoś zadał sobie ten trud? Nie mam prawdę powiedziawszy pojęcia, drzewko rośnie przy ul. Tuchowskiej wzdłuż muru cmentarnego, być może to jeszcze ogrodnicy Sanguszków szczepili - ale wówczas musiało by mieć sto lub blisko temu lat. Być może to efekt jakiś powojennych eksperymentów, bo raczej nie robota "prywatna" gdyż za komuny nikt się nie wychylał z tego typu eksperymentami w przestrzeni publicznej - czyli w pasie drogowym.Może to "praca dyplomowa" kogoś ze szkoły ogrodniczej?

W sumie poza nieco makabrycznym pniem, to mamy bardzo ozdobną koronę rosnącą na bardzo wytrzymałym i przystosowanym do warunków lokalnych pniu.

Ciekawe co myślą ptaki o smaku owoców?
Posted by Picasa

poniedziałek, 21 grudnia 2009

Rozmyślania przy odśnieżaniu

WRÓCIŁEM - łaskawie znów podpięto mnie do sieci...
Coś szwankuje i nie wchodzą zdjęcia ale za to wchodzi tekst...

Przy własnym domu nawet odśnieżanie ma swój urok...tyle że średni
;-). Ale jakoś się uporałem, przy litościwych oczach Aury, która za
nic nie mogła pojąć po jaką cholerę wykonuję te bezsensowne
czynności, zamiast iść gdzieś na spacer, lub choćby pobiegać z nią
wokół domu.

Dziś znacznie cieplej, fala mrozu przeszła wczoraj dobiło mi obok okna
do 16 na minusie, Aura wylądowała w garażu, w drugiej budzie, ale chyba
niepotrzebnie, bo poza tonami jedzenia nic jej nie brakuje.

Wróćmy do rozmydlań - jak sobie tak kopalem, to przypomniało mi się
"Zdobycie bieguna południowego" Amundsena, a potem droga skojarzeń
"Tajemnicza Wyspa" Verne'a. Co je łączy?
Pewne swoiste podejście do człowieka, do mężczyzny. Tak bohaterowie
Amundsena jak i Verne'a praktycznie nie mają uczuć, są tu i teraz, ich
jedynym celem jest wykonać konkretne zadanie, w tym celu wykorzystują
swoją inteligencje, spryt,przemyślność i siłę - czynią sobie ziemię
poddaną.

Prawdę powiedziawszy jest to wizja całkowicie...prawdziwa! Wbrew temu co
się kreuje w mediach, mężczyźni wolą posługiwać się bicepsem i
lewą półkulą niż uczuciem, empatią czy zgoła sentymentalizmem. Nie
chodzi tu o to byśmy byli tych uczuć pozbawieni ale...traktujemy je jak
krawat ładnie wygląda, ale można się bez niego obejść.

Co zatem nie gra? - bo przecież od razu widać że coś w tym rozumowaniu
nie gra...

Mówimy o sytuacjach w których nie ma jednego z najistotniejszych
czynników...nie ma KOBIET.

Nie ma ich, więc nie ma kto mieszać w ukształtowanej męskiej
hierarchii, ale i nie ma komu uczuć okazywać (homoseksualiści nader
często są bardziej wymagający dla siebie i swoich partnerów, od
normalnych facetów). No czasami można pobawić się z psem...

Co ciekawsze ten ukształtowany system "męskich stad" trwał przez
tysiąclecia bo był... wydajny i w razie klęski nie narażał na szwank
kobiet i dzieci. Dziś to się zmieniło także przez...kobiety. Bo skoro
zdobywamy ten świat dla nich (a każdy z nas tak twierdzi) to trudno nie
dostrzec iż w większości wypadków został on już zdobyty, zatem
przekształcenie zdobywcy w pantoflarza jest z punktu widzenia kobiety
nader korzystne - warunki życia są już bardzo dobre, byt zapewniony, to
ki diabeł ma chłopa nosić po syberiach i biegunach, skoro może sobie
włączyć Discovery?

czwartek, 24 września 2009

co się w grzybie wije...

PRZEPROWADZKA = 26 kartonów z samymi książkami x 4 piętra i 9 stopni parteru = 104 piętra + 234 stopnie (stopnie dzielimy przez 18 bo tyle wypada na piętro) = 13
czyli razem 117 pięter.
Tak dla porównania wieże WTC liczyły 110 pięter...

W przerwach przyprowadzając dzieciaki ze szkoły lub przedszkola zbieram grzyby na dawnej jednostce wojskowej - mizerne toto, wyłącznie podgrzybki brunatny i czerwonawy, ale na bezgzrybiu i podgrzybek ryba ;-)

Do tego że mi grzyby minują miniarki czyli muchówki (Niesiołowski powinien poświecić im większa uwagą, zamiast zajmować się polityką do czego ma predyspozycje takie jak Jarosław Kaczyński do koszykówki...) zdążyłem już nawyknąć.
Tymczasem zgrzyt, to coś nie jest larwa muchy, to wije...bo się wiją - a nie dość że wije bo się wiją, to jeszcze stawonogi i dwuparce - dawniej zwane krocionogami - co zapewne było zbyt logiczne i zrozumiałe dla laików, więc wymagało zasadniczej zmiany.
Zatem stawonogi - wije - dwuparce i na koniec wreszcie wiemy ze to rosochatki jakoweś są (Polydesmidae), czego jednak co do gatunku ustalić nie da się ot tak łatwo na forum.





Posted by Picasa

czwartek, 10 września 2009

pies przed szkolny

Przeprowadzam się !!!!!
To tytułem informacji dla moich domniemanych fanów, którzy nie znają przyczyny mojego milczenia...
Zaczęła się tez szkoła, co młodsze dzieci są odprowadzane przez rodziców, co jest słuszne, niekiedy także przez psy, co także jest słuszne, aczkolwiek w oczach kołtuństwa płci obojga jest niewskazane.

Jak ktoś pamięta moje wcześniejsze posty, to ów pies, bardzo podobny jest do mojej chwilowej wychowanki aury, identyczne także mają charaktery - to znaczy są szczególnie groźne - potrafią zalizać człowieka na śmierć.

ten jak widac po uprzęży, oprócz szczególnego przywiązania do swojej ludzkiej rodziny, posiada też szczególne przywiązanie do swobody.



- Uważaj pies - krzyczy nastoletni wyrośnięty gówniarz, do swego kolegi i omijają psiaka szerokim łukiem, nawet nie kryjąc przestrachu.



- To pański pies?
Pyta ów idiota, czy owa idiotka...
- a czy swojemu robił bym zdjęcia ?
odpowiadam impertynenckim pytaniem.



- tu nie ma co robić zdjęć, tu trzeba dzwonić po policję - sapie z oburzenia tleniona blondynka w szpanerskim wozie (jakiś model z podnoszonymi do góry drzwiami, nie miałem czasu się przyglądać - Peugeot może, albo cóś...szajs dla buraków)
W odpowiedzi słyszy rzucone w przestrzeń słowa o głupich babach z których blondynki są najgorsze, bo nie dość że głupie to jeszcze szkodliwe.



A pies sobie czekał...cierpliwie, pokornie, mądrze...doczekał się.
Dziś widziałem go znów.


Posted by Picasa

środa, 26 sierpnia 2009

Pod burnusem.

Czytam właśnie, "Tunes, Tunes" Ewy Szumańskiej - Niewiarygodnie fajna babka... (niniejszym odsyłam na Salon 24, gdzie piszę i o książce i o autorce, więcej)

czytam o burkach, które skrywają pod swymi mało atrakcyjnymi fałdami prawdziwe skarby, urody, stroju i ozdób...czy z ćmami nie jest podobnie?




Wstęgówka wydana Catocala elocata
Posted by Picasa

poniedziałek, 24 sierpnia 2009

wdzięczność, akrobaci i Marsjanie Atakują

ciut skomplikowany i nieco piernikowo/wiatrakowy tytuł...prawda?
Ale taki jest adekwatny, owszem mógł bym tego posta zatytułować misz masz, albo podobnie...tylko że bałem się splagiatować pana premiera.

Ciemne wrzecionowate coś odrywa się od nosiciela podczas lotu kosząco nurkowego i
mknie do celu niczym torpedy zrzucane na Morzu Koralowym. Rozpaczliwe manewry zaatakowanego niewiele się zdają, trudno przy takiej prędkości napastnika i pocisku właściwie dobrać kierunek ucieczki, jest tez oczywiście kwestia inercji, w końcu zaatakowany obiekt wielo dziesięcio (może setko) krotnie większa masę od atakujących.
Z mostka płynie zwarty impuls - niestety za późno, trafienie jest już nieuniknione!




Za te wszystkie dobre, ciepłe, słowa które o was pisałem, za opiekę, ochronę i bezinteresowne uczucie...tak mi odpłacacie gady pierzaste ?!

Tarnów, ulica Matki Boskiej Fatimskiej -
darmowy pokaz akrobacji



W akcji znani z ogrodów cyrkowcy przed państwem...
orkiestra tusz...
zespół akrobatyczno ekwilibrystyczny
Cepaea hortensis


Marsjanie atakują...
po cichu, nie ma trójnogich aparatów, nie ma snopów gorąca, rozpaczliwych salw artylerii...
ale jest coś straszliwszego...czerwone zielsko, które (jak pamiętają ci którzy czytali książkę Wellsa) postępowało w ślad za ich podbojami.



straszliwe czerwone zielsko...zwiastun zagłady rodzaju ludzkiego...



Tu się ukrywa, czai się pod wodami strumienia...Ale zostało wyśledzone.
strzeżcie się Marsjanie, czas porachunku bliski.

A propos czerwonych itp...

W Academii przeczytałem rozmowę z badaczkami, twórczyniami Archiwum etnograficznego, panią prof. Joanną Tokarska-Bakir, oraz Anną Zawadzką (zakładam ze mgr, lub dok.).

Owe Panie na Sandomierszczyźnie prowadziły badania i wyszło im że tambylcy to antysemici, a w katedrze sandomierskiej eksponowany jest obraz przedstawiający "żydów kłujących chrześcijańskie niemowlę" ...
Ponieważ w rytualne upuszczanie krwi katolikom nikt już nie wierze a panie uparły się udowodnić żeśmy jednak antysemici, przeto wywnioskowały iż " - w czyjeś interpretacji dawne beczki to dzisiejsze banki, a kolce w beczkach to kredyty - ale schemat żydowskiego krwiopijstwa pozostaje"...
Hm...
Czytam sobie sobotnio-niedzielną rzeczpospolitą i...
"Szef MSZ Szwecji Carl Bildt odmówił potępienia artykuły w dzienniku "Aftonbladet" o handlu organami zabitych Palestyńczyków, w którym miała uczestniczyć izraelska armia." ...

ładne jaja - Szwecja jest bardziej zacofanym, zaściankiem o antysemickich uprzedzeniach niż nasza własna polska prowincja...
Ciekawe co na to panie etnografki...?
Posted by Picasa

czwartek, 13 sierpnia 2009

małe jest piękne, nawet kiedy jest...płazem


Małe jest piękne - to truizm.
Zawsze ciekawiło mnie czemu odczuwamy tak silną sympatię do młodocianych istot, nawet jeśli w wieku dojrzałym nie darzymy ich sympatią - bo kto lubi (poza smakoszami oczywiście) dorosłe ropuchy gdy osiągną wielkość dłoni dorosłego mężczyzny?




Ropucha szara - Bufo bufo




Ropucha zielona - Bufo viridis



Ropuch paskowany & ropucha zielona
Posted by Picasa

czwartek, 6 sierpnia 2009

Umilanie wiecznego spoczynku

Ostatnie powodzie w Tarnowie odebrały mi skrót na drodze z mieszkania do domu. Przyszła wielgaśna woda i zabrała kładkę precz, (na zdjęciach to tam gdzie dwóch facetów na wiadukcie kolejowym i znak zakaz jazdy rowerem - notabene przez nikogo nie respektowany), przy okazji demolując podczepione do filarów wiaduktu kolejowego przejście dla pieszych, koryto potoku i całą masę innych rzeczy. Na szczęście nie zniszczyła ani zabytkowych kościołów, ani też nie naruszyła wiecznego spoczynku osobom pochowanym na Starym Cmentarzu.

skutkiem czego muszę jeździć przez cmentarz, czyli praktyczne żadnego skrótu nie mam... jednak od czasu do czasu niedogodność ta jest mi rekompensowana czy to ładnym ujęciem stareńkiego nagrobku, czy tez jak na poniższych zdjęciach pokazem wokalno tanecznych zdolności pleszki.

Pleszka zwyczajna, pleszka (Phoenicurus phoenicurus)
Ptaszek z rodziny muchołówek, blisko spokrewniony z kopciuszkiem.



Straszny nerwus, musiał przy tym mieć gdzieś w pobliżu gniazdo.

Bardzo lubię tę rodzinę ptaków - są sympatyczne, stosunkowo czyste, wyjadają owady latające (które toleruję na zdjęciach, ale nie koniecznie na plecach, zwłaszcza gdy są spocone).

A przy tym wszystkim w przeciwieństwie do kopciuszka całkiem ładnie śpiewa.
Posted by Picasa

poniedziałek, 3 sierpnia 2009

Królewskie motyle w królewskim mieście

Pazie królowej - najpiękniejsze polskie motyle, królewskie nie tylko z nazwy.
ale królewskie motyle na królewskim kopcu?
chyba nie ma dla nich bardziej odpowiedniego miejsca.



Nerwusy straszne - nie chciały ani na moment przysiąść i dać sobie zrobić zdjęcie.
Celowałem w locie - analogiem żałował bym kliszy - ale cyfrówka mogłem ryzykować - dwa wyszły na tyle przyzwoite że odważyłem się je pokazać.



A więcej przygód z Krakowa - tutaj




Posted by Picasa

Wyżej niż sokoły

Młody samczyk pustułki siedział sobie na ramieniu wciągarki murowej, jakieś trzydzieści metrów nad ziemią.
Chyba nie był głodny, nie tu zakładają swoje czatownie, mają inne o niebo lepsze miejsca, tu siadają gdy chcą sobie coś przemyśleć.
O cym ten myślał? nie mam pojęcia, zajmuję się pustułkami już kilka lat, ale wciąż jeszcze nie umiem do nich dotrzeć, wiem jak się zachowują ale nie wiem co sobie o nas myślą.
być może ten przezywał pierwsze młodzieńcze uczucie i naszła go w związku z odtrąceniem silna fala melancholii?
Jak było tak było w każdym razie dał sobie dosłownie "wejść na łeb".



Stary samczyk homo sapiens poszedł na obchód powierzchni dachowych, wprawdzie nie należy to do jego obowiązków, ale...lubi łazić po dachach.
Przywiodło go tu też wzmiankowane w poprzednim poście odkrycie zanokcicy murowej i chęć pobrania zarodników, aby umaić sobie tym paprotnikiem posesję.
No więc wdrapał się ów samczyk na dach i łaził, łaził tak i patrzył i ...zobaczył.

A młody samczyk Falco tinnunculus nadal niczego poza swoim życiem wewnętrznym nie dostrzegał. Co zresztą jest charakterystyczne dla wszelkiego młodego stworzenia - od żab poczynając na samczykach i samiczkach hominidów kończąc.

No więc stary samczyk z ssaków naczelnych udzielił lekcji młodemu samczykowi z pierzastych i przestraszył go okrutnie wydając z siebie skrzek rozjeżdżanego walcem kruka któremu w gardle stanęła ość makreli...



Pamiętajcie młodzi - jak będziecie wciąż myśleć tylko o waszych pępkach to w końcu ktoś dobierze się wam do tyłków!
Tym razem nauka życia skończyła się tylko łomotem komór sercowych...ale bywa znacznie gorzej!
Posted by Picasa

środa, 29 lipca 2009

Paprotnik a'la bylina

Ro szalenie miłe że ten post zdążył już zebrać trzy komentarze, nim jeszcze cokolwiek w nim napisałem - przyznaję mea culpa - wsadziłem zdjęcia a na tekst zabrakło mi czasu.

Roślinka jest rzeczywiście ciekawa, bo jest...paprotnikiem! Z daleka wygląda jak bylina, ale to paproć.
Tym samym skoro już wiemy że to paproć, łatwo odpowiedzieć na pytanie melomana - otóż mur jest całkiem solidny, to górne warstwy czyli dach i galerie elektrociepłowni. Ten konkretnie szczegół to szyb windy.

Na tymże dachu wegetuje sporo roślin, trawy, rdestowce a nawet karłowate brzózki, wszystkie jednak potrzebują do życia choćby minimalnej warstewki gleby, naniesionej tu wiatrem.
Jedynie mchy u paprocie mogą żyć na "gołej skale" - ale pamiętajmy, to najstarsze rodziny roślin występujące na ziemi - paprocie i paprotniki są dwa miliardy lat z hakiem starsze od dinozaurów. Gdy się pojawiały, Ziemia nie posiadała jaszcze żadnej gleby, była pokryta warstwą zwietrzeliny, bogatej w substancje mineralne, ale (że tak powiem) nieprzetrawionych.

Dla tego nie może dziwić że skrzypy za nic sobie mają opryski chwastobójcze, mordercze dla innych roślin, porostnice rewelacyjnie wegetują na wypalonych terenach lub na stale spryskiwanych torowiskach tramwajowych, mchy rosną na betonie a paprotnikom wystarczy odrobina spękań w zaprawie by móc wypuścić korzenie i rozpocząć zasiedlanie nowego terytorium - gatunki pionierskie - nazwa mówi sama za siebie.





Kolejną z ciekawostek tej rośliny sa jej liście, bardzo kształtem przypominające...miłorząb !
Kolejna z ciekawostek przyrody. Czy wyewoluowanie takiego kształtu było spowodowane jakimiś konkretnymi czynnikami zewnętrznymi, czy też ot tak sobie on powstał i już został?

A zapomniałem przedstawić:

zanokcica murowa - Asplenium ruta-muraria

Ps. jak zacznie sypać zarodnikami, to przeszczepię sobie do domu - mam już nawet upatrzone kilka cegieł pozostałych po przebudowie.

sobota, 25 lipca 2009

Jeden dom to za mało?

Znów pada, przemakają dachy domów, ubrania, buty...
ale jest na to sposób.
Dom podwójny, wzmocniony, chroni przed deszczem, izoluje termicznie i akustycznie. Miło ciepło i bezpiecznie.
Może tylko czasem sumienie gryzie na myśl co stało się z poprzednim właścicielem.
Kto wie może w tym drugim domu straszy?
Nie ma szczęścia idealnego...




Dobrze że przyszedł Makro, znalazł, wytrzasnął dzikiego lokatora, bo niechybnie sczezł by z głodu nie mogąc się cofnąć.

Posted by Picasa

piątek, 24 lipca 2009

Chełmskie ćmy

Wczesny ranek, słyszę odgłosy rozmowy. Zastanawiam się, kto w tym miejscu i o takiej porze prowadzi tak rozbudowaną dyskusję, choć nie rozumiem słów to doskonale słyszę że pada ich wiele...
Jest piąta rano, leżę na łóżku w kulisach chełmskiego amfiteatru.
Najwyższa pora na kawę.

Wychodzę z pokoju tak cicho jak tylko umiem - a umiem, bo byłem harcerzem i sporo się nauczyłem.
Na korytarzu zielony dywan, półmrok, rozmowy dochodzą z niezgaszonego telewizora w świetlicy okupowanej przez recepcjonistę.

Po drodze omal nie nastąpiłem na suchy zwiędły liść...
skąd tu liście?
Na pierwszy rzut oka wyglądał jak liść wierzby, wyschnięty poskręcany.
Jesienią owszem, ale teraz żadnych zwiędłych liści nie widziałem...ten jednak był.

Był też nowy deseń na firance.




Wieczernica królica Acronicta leporina



Rozlotlik lilakowiak - Apeira syringaria

Sówka i miernikowiec, popularne gatunki, których jednak u siebie w Tarnowie jeszcze nie spotkałem - albo nie występują w miejscach gdzie ja występuję, albo przeoczyłem. ale chyba to pierwsze. Myślę że w przypadku Kumowej Doliny (tak się nazywa miejsce gdzie postawiono amfiteatr) sąsiadującej z dużym kompleksem leśnym, gdybym miał więcej czasu zdołał bym "złapać" znacznie więcej ciekawych gatunków.
Ale dobre i to.
W ogóle pod względem przyrodniczym, była to także udana wycieczka - nie tylko zabytki i zamki, ale również, bardzo spoufalona samica zięby, zaganiacz, sporo obserwacji. Na pewno wróciłem znacznie bogatszy niż wyjeżdżałem.
Posted by Picasa

wtorek, 30 czerwca 2009

Inwazja curvatów ze wschodu


One już tu są!
I wszystko wskazuje na to że już tu zostaną!
Sceliphron curvatum

Mówi się że każda kobieta chciała by mieć talie osy - o ile mogę się zgodzić z tym że każda kobieta (bo kobiety to gatunek stadny), to na pewno nie każdej osy - wystarczy popatrzeć na tę.



Inwazja rozpoczęła się stosunkowo niedawno, więc znalezisko uchodzi za ciekawostkę.
Co ilustruje przebieg rozmowy na forum entomo



Zdechło jej się - zauważona tuż po burzy w mojej łazience - pewnie wleciała w komin chroniąc się przed nawałnicą - odleciała, za kilka godzin znalazłem ją w wannie, utopić się nie mogła bo wanna była pusta.



Co gorsza ja też wykąpać się po budowie nie mogłem, bo pasja przyrodnicza, kazała mi wpierw zabezpieczyć okaz.



Te wschodnie ...coś jednak w sobie mają...Madame Butterfly to wprawdzie tylko opera...ale.

A poza tym:
Nawałnice zalały mi piwnice po raz kolejny, tym razem do wysokości kolan...nic to, bo nic tam nie miałem.
W domku, już wprawione drzwi a dziś mocowałem klamki (czasami taka głupia śruba czwórka, potrafi człowieka doprowadzić do 13 stopnia w dziesięciostopniowej skali wkur....ienia)

A na dodatek zaszła ma za ucho muzyka duetu Secret Garden i nie potrafię jej nie słuchać



Posted by Picasa